|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Anarchia od dołu i od góry |
|
|
Toteż i w Polsce wszystko zmierza do przesilenia, zgodnie z niemieckim planem odzyskania wpływów w Europie Środkowej, utraconych wskutek zresetowania przez prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, wskutek zachwiania się niemieckiego przywództwa w związku z głupstwami popełnionymi przez Naszą Złotą Panią podczas kryzysu migracyjnego i zagrożonych dodatkowo przez konfrontacyjną politykę prezydenta Trumpa. Poparcie dla projektu Trójmorza, którego prezydent Trump udzielił w lipcu 2017 roku, musiało w Berlinie zapalić czerwone światełko alarmowe, ponieważ ewentualna realizacja tego projektu zagrażałaby trzem ważnym interesom niemieckim. Po pierwsze - podważałaby i to w sposób trwały niemiecką hegemonię w Europie, po drugie - blokowałaby program budowy IV Rzeszy, w który Niemcy tyle już zainwestowały i wreszcie - po trzecie - stwarzałaby dla krajów Europy Środkowej szansę uwolnienia się od więzów nałożonych na nie przez niemiecki projekt "Mitteleuropa" z roku 1915. Państwo poważne - a Niemcy takie są - o niczym nie zapomina i skoro projekt "Mitteleuropa" był dobry dla Niemiec 100 lat temu, to jest tak samo dobry i teraz. Przypomnijmy, że przewidywał on utworzenie - oczywiście po ostatecznym zwycięstwie niemieckim - w Europie Środkowo-Wschodniej pastw pozornie niepodległych, ale de facto - niemieckich protektoratów, o gospodarkach niezdolnych do konkurowania z gospodarką niemiecka, tylko peryferyjnych i uzupełniających. Projekt ten nabrał rumieńców po 1 maja 2004 roku, kiedy to nastąpił Anschluss do Unii Europejskiej 8 państw Europy Środkowej i obecnie, również za pośrednictwem instytucji unijnych, jest intensywnie realizowany. Toteż Niemcy uznały, że najłatwiejszym sposobem zablokowania projektu Trójmorza będzie doprowadzenie do politycznego przesilenia w Polsce, gdzie władzę obejmie rząd, który Polskę z tego projektu wycofa, a bez Polski Trójmorze nie ma większego sensu. Toteż polityczna wojna, która w naszym bantustanie rozpoczęła się zaraz po objęciu rządów przez PiS, jest przez Niemcy podsycana również dzięki zinfiltrowaniu przez tamtejszą BND tutejszej dukaczewszczyzny, gotowej wysługiwać się każdemu, kto obieca jej możliwość dalszego pasożytowania na historycznym narodzie polskim. Dukaczewszczyzna bowiem już w "wolnej Polsce" nie tylko rozbudowała sobie agenturę, ale w dodatku - uplasowała ją w miejscach umożliwiających ręczne sterowanie nie tylko całym państwem, ale całym życiem publicznym. Dukaczewszczyzna zagnieździła się nie tylko w konstytucyjnych organach państwa, nie tylko przejęła kontrolę nad kluczowymi segmentami gospodarki, nie tylko przejęła pod kontrolę niezależną prokuraturę i niezawisłe sądownictwo, ale również rozbudowała wpływy w mediach, przemyśle rozrywkowym i środowiskach opiniotwórczych, zawsze skorych do kolaboracji, zwłaszcza "bez swojej wiedzy i zgody". Jednak ciamajdan z grudnia 2016 roku obnażył partactwo tubylczej bezpieki, która w dodatku wysunęła na czoło takie osobistości, jak pan Mateusz Kijowski, którym pogardziłby nawet Heinrich Himmler, toteż po gospodarskiej wizycie Naszej Złotej Pani w Warszawie w lutym 2017 roku, inicjatywę przejęła BND, powierzając dukaczewszczyźnie poślednie wykonawstwo i przenosząc akcent z obrony demokracji na obronę praworządności. Jest w tym pewna kalkulacja, pozwalająca Niemcom zachować pozory legalności nawet w przypadki interwencji wojskowej w Polsce. W traktacie lizbońskim jest "klauzula solidarności" pozwalająca na zastosowanie "bratniej pomocy" w przypadku zagrożenia demokracji - oczywiście na prośbę zainteresowanego państwa. Jednak w sytuacji, gdy zagrożenie dla demokracji i praworządności płynie od rządu, ktoś musi go wyręczyć. Pan Kijowski, zwłaszcza po swoim sfajdaniu, absolutnie nie nadaje się na pokazywanie go Europie w charakterze jasnego idola, a poza tym, z punktu widzenia prawnego, jest zwykłym obywatelem. Natomiast pani Małogrzata Gersdorf, u której uderzenia gersdorfin do głowy powodują halucynacje, że jest Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego, świetnie nadaje się do złożenia prośby o "bratnią pomoc", jako najwyższy przedstawiciel jednej z trzech władz państwowych. Dlatego wszyscy folksdojcze, których, jak się okazało, jest w naszym nieszczęśliwym kraju całkiem sporo, onanizują się konstytucjami, a sprawiający wrażenie niezrównoważonego emocjonalnie, a być może nawet umysłowo, pan Paweł Kasprzak, próbował nawet wziąć szturmem gmach Krajowej Rady Sądownictwa, żeby w ten sposób... no właśnie - co? Co konkretnie zrobiłby ten osobnik, gdyby przy pomocy swojej szajki udało mu się opanować ten gmach? Kreowałby się Sędzią Sądu Ostatecznego i jako taki zatwierdziłby panią Małgorzatę na stolcu? Gdyby spróbował czegoś takiego, to byłby to powód, by zajęli się nim infirmerzy, więc prawdopodobnie dukaczewszczyzna kazała mu tylko urządzić zadymę. Okoliczność, że ABW nie potrafiła tej awanturze dyskretnie zapobiec, pokazuje, że należałoby to towarzystwo rozpędzić - bo lepiej gdy rząd wie, że nie ma pod swoimi rozkazami żadnych tajniaków, którzy potrafiliby czegoś upilnować, niż gdy myśli, że państwa ktoś pilnuje, podczas gdy niczego nie pilnuje nikt. Ta cała ABW może tylko urządzać takie psoty, jak "operacja Menora", więc uważam, że każda złotówka wydana na tę "służbę" jest złotówką zmarnowaną.
Ale państwo poważne gra jednocześnie na kilku fortepianach. Jak pamiętamy, w ubiegłym roku pan prezydent Duda ogłosił decyzję o zawetowaniu ustaw "sądowniczych" po 45-minutowej rozmowie telefonicznej z Naszą Złotą Panią. Co mu Nasza Złota powiedziała, czym go nastraszyła i co mu obiecała - tego oczywiście nie wiem, ale zwłaszcza teraz, gdy dukaczewszczyzna tworzy grono politycznych przyjaciół pana prezydenta, widać, że i on "powinność swej służby rozumie". Indiańskie przysłowie mówi, że jeśli nie możesz ich pokonać - przyłącz się do nich. Toteż niezależnie od postępującego anarchizowania państwa polskiego, Niemcy próbują działać dwutorowo. Właśnie złożyły wniosek, by we wrześniowej konferencji państw Trójmorza wzięły udział i one, w charakterze "państwa partnerskiego". Jako pierwsze państwo uczestniczące w konferencji - i w dniu kiedy piszę ten felieton - również jedyne - wniosek poparła Polska. Ale nie rząd, tylko pan prezydent Andrzej Duda, co dowodzi co najmniej dwóch rzeczy - po pierwsze - że Niemcy traktują sprawę Trójmorza bardzo poważnie, a po drugie - że w anarchizowaniu Polski swoje zadania wykonuje również pan prezydent .
Stanisław Michalkiewicz |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia wrze¶nia 05 2018 06:19:33 ·
9 Komentarzy ·
96 CzytaÅ„ ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|