Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 6
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Szkoła Liderów Cioci Magdalenki
Oprócz starych i niedobrych z definicji szkół, powstawały szkoły nowe, z których wyróżniała się poziomem kształtowania (to coś więcej, niż kształcenia) jedna:

Szkoła Liderów Cioci Magdalenki.

Położona w miłym miejscu, z dala od rozpraszającego, wielkomiejskiego gwaru (i takiegoż smrodu), coś jak ta szkoła z serii znanych książek (i takichże filmów) o dzieciach wiedzących, widzących i potrafiących więcej, niż Ciemny Lud.

Szkoła była elitarna, co nie dziwota, bo liderzy to przecież elita.
Przyszła, ale zawsze coś.

Nie było żadnych rekrutacyjnych kryteriów geograficznych czy klasowych, że o genderowych nie wspomnę.

Uczyły się w niej i wychowywane na podwórku trójmiejskie żuliki, i wiejskie mądrale, i klasa robotnicza z ganc-nowymi ambicjami, na inteligentach, z eleganckiej, warszawskiej dzielnicy ...a, nie bądźmy zbyt przejrzyści - wszak oko RODO czuwa - skończywszy.

Liczyły się tylko zdolności (do wszystkiego).
I referencje (co normalne, bo przecież nie można było dopuścić, żeby się jakiś przypadkowy=niepewny element do takiej szkoły zaplątał).

Referencje pisane były starannym pismem maszynowym (laptopów jeszcze wtedy nie używano), opatrzone pieczątkami (obowiązkowo w kolorze czerwonym) i podpisane przez Ludzi Honoru.

Program układali najznakomitsi w swych dziedzinach specjaliści, charakteryzujący się do tego tzw. zacięciem pedagogicznym.

Wszyscy uczniowie mieli teczki (jak to w szkole), ale nie musieli ich ze sobą nosić, bo w trosce o ich prawidłową postawę, teczki były przechowywane w bezpiecznym miejscu.

Podobno nawet nie w jednym, bo na wszelki wypadek, kopie ich zawartości znalazły się w zaprzyjaźnionych stolicach.

Nad wszystkim czuwała Ciocia Magdalenka, o której uczniowi mówili z podziwem niekłamanym, że ona chyba nigdy nie śpi.

Czy to prawda - nie wiem, ale niewykluczone, bo w czasach transformacji wszystko było możliwe

Przedmiotów wykładanych w szkole nie było wiele, za to same przydatne:

przemawianie, obiecywanie, liczenie na stole i pod stołem, a nawet prawienie kazań.

Bo w szkole byli też kandydaci i na Krajowych Duszpasterzy Establishmentu, i tych od Ciemnego Ludu, co zrozumiałe, bo liderzy musieli opanować wszelkie dziedziny życia, z tą duchową włącznie.

Gry umysłowe były nie tyko przedmiotem, ale i wzbudzającą prawdziwe namiętności rozrywką:

najbardziej ekscytowała uczniów odmiana Monopoly, w której fabryki, floty tirów, wydawnictwa (wraz leżącymi pod nimi działkami), pegeery i czego tylko dusza i ciało zapragną, przechodziły z rąk do rąk i to nie za gotówkę, a za kredyt, którego wcale nie trzeba było spłacać.

Tworzono spółki, fundacje i stowarzyszenia, pozyskiwano za bezdurno wielomilionowe granty, handlowano emisjami gazów oborowych i suwerennością, a kursy walut były ustalane w gronie uczestników gry.

Ciocia Magdalenka dbała o wszechstronny rozwój swoich podopiecznych, czemu służyły tzw. kółka zainteresowań.

Na przykład ogromnie się uczniom podobały zajęcia teatralne.

Jak oni kochali się kochać, obrażać, godzić, a szczególnie kłócić! Aż im piana z ust czasem ciekła, a twarze czerwieniały i bladły na przemian.

Kiedy Ciocia Magdalenka, patrząca na perfekcję swoich podopiecznych klaskała w dłonie wołając:

na dziś wystarczy!, stawali się znów zaprzyjaźnionymi ze sobą uczniakami, którzy idąc do kantyny (bo tam była kantyna, nie stołówka) opowiadali sobie z jeszcze niedawnymi scenicznymi przeciwnikami najnowsze dowcipy.

Albo zajęcia z materiałoznawstwa:

sprawdzanie wytrzymałości czerwonego sukna wyzwalało w uczniach wolę walki - wyrywali sobie to sukno, aż do jego podarcia i potem porównywali, któremu większy kawałek w ręku został.

Gdy któryś zostawał z niczym, Ciocia Magdalenka podchodziła i skonfundowanemu dawała drugą szansę mówiąc - rwij! Rwij, jakby od tego koniec świata miał zależeć!

I taki, zmotywowany outsider rwał jak w transie.

Ale Ciocia Magdalenka była kochana i po zajęciach szczególnie wyczerpujących, zapraszała na tort, który był oooogromny i zawsze wystarczało dla wszystkich, bez względu, na kolejność dziobania.

Ba! Nawet spory kawał Ciocia odkładała na potem - bo przecież zawsze mogli wpaść z wizytą goście ze wschodu lub z zachodu, a nawet i z południa, których wypadało podjąć czym chata bogata.

Raz tylko Ciocia Magdalenka się naprawdę wkurzyła:

na meczu piłki nożnej.

Bo mecze piłki nożnej należały do zajęć obowiązkowych, i co ciekawe - przez uczniów traktowanych z wyjątkowym respektem.

Troszkę te mecze były dziwne, bo nieważne w nich było, kto wygra (tym bardziej, że zwycięstwa trafiały się wszystkim drużynom, w których dochodziło do częstego rotowania składem i w tzw. dłuższej perspektywie nie było przegranych).

A najważniejszy w tej grze był styl - no tak było.

I ten jeden, jedyny raz, kiedy Ciocia Magdalenka się wkurzyła, wszystkim uczniom wbił się w pamięć, bo Ciocia takiego jednego przywołała do siebie i... nie! - nawet za ucho go nie wzięła!

Ona tylko popatrzyła na niego jak zwykle łagodnie i tym swoim ciepłym głosem, troszkę głośniej i dobitniej niż zwykle, powiedziała kilka słów:

na pierwszych zajęciach z piłki nożnej powiedziałam wam, że jest jedna rzecz, której nigdy wam, pod żadnym pozorem zrobić nie wolno .

Ty teraz to zrobiłeś.

Jak rozumiem, nie chcesz już się dalej tutaj uczyć?

Delikwent zbladł i najpierw przed uczniami, a potem jeszcze raz przed Ciocią Magdalenką złożył samokrytykę - spontaniczną i szczerą.
Ta złożona przed Ciocią była chyba nawet bardziej spontaniczna i bardziej szczera, bo coś tam jeszcze na koniec podpisał.

Ciocia spojrzała na niego jeszcze raz i wszyscy poczuli, jakby spojrzał na nich sam... a, lepiej jego imienia nie wymawiać nadaremno, ale już nikt nigdy potem tego występku nie popełnił.

No, to koniec opowieści o tej szkole liderów.

Słucham? Ciekawi jesteście, co ten delikwent podczas meczu zrobił?
A kopnął rywala.

Że co, że to w piłce nomen omen kopanej normalne?

Ale on go kopnął powyżej kostki!

Ewaryst Fedorowicz
---------------------------
Taśmy z Magdalenki Link
 
Dodane przez prakseda dnia stycznia 31 2019 15:29:08 · 9 Komentarzy · 136 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.