|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 7
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
PO CO DEMOKRACJA? 1 – WYBORY |
|
|
To genialne w swojej prostocie fałszerstwo, nie ma sobie równych w dziejach współczesnej Europy , a poprzez analogię z państwem Putina, nieomylnie wskazuje źródło i zakres inspiracji.
Tylko w III RP i tylko w Rosji wmówiono obywatelom, że przepoczwarzone reżimy komunistyczne dobrowolnie przyjęły reguły demokracji i uznając wolę suwerena podczas tzw. wyborów powszechnych, wkroczyły na drogę ewolucyjnych przemian. Od czasu, gdy komuniści dostrzegli, że kontrolowany system demokratyczny w niczym nie zagraża ich władzy, "transformacja ustrojowa" stała się wygodną metodą zrzucenia starej formy komunistycznej i zastąpienia jej nową.
W efekcie - to, czego w czasach PRL-u, nie udało się dokonać przy pomocy zbrodni, terroru i ordynarnej propagandy, stało się możliwe dzięki porozumieniu namiestników Moskwy z kolaborantami i przeprowadzeniu kilku gier operacyjnych, prowadzących do "okrągłego stołu".
Operacja zakończyła się powodzeniem, a jej finalnym efektem stała się "III Rzeczpospolita" - nazwana w dokumentach SB "państwem socjalistycznym nowego typu".
Jeśli pamiętać, że II Rzeczpospolita wyłoniła się po latach wojny światowej, wymagała tysięcy ofiar i wielkiej daniny polskiej krwi, to ceną owej III RP (numeracja jest elementem fałszerstwa) był alkohol przelewany w Magdalence i zakulisowe ustalenia między esbekami i ich agenturą.
Zaiste - wartość tego państwa odpowiadała zapłaconej cenie.
Wielu moich rodaków, doskonale zdaje sobie sprawę z przebiegu tych procesów i ma świadomość okoliczności, w jakich powstawało obecne państwo. Wielu też rozumie, że komuniści i ich sukcesorzy do dziś zachowali realny wpływ na kształt III RP, a inicjując fasady "demokratycznego państwa prawa", w postaci konstytucji, trybunałów, rzeczników praw, systemu sądowego i instytucji wyborczych, zapewnili sobie trwałe gwarancje nienaruszalności swoich interesów.
Warto zauważyć, że choć każda z wymienionych tu namiastek suwerenności istniała przed rokiem 1989, nikt przy zdrowych zmysłach, nie nazwałby PRL-u państwem wolnym i niepodległym, a udziału w organizowanych wówczas "wyborach" nie określiłby mianem polskich powinności.
Na czym polegała różnica?
Tylko na tym, że w latach 1989-91 zainicjowano kontrolowany przez bezpiekę proces "pluralizmu politycznego" i w miejsce jednej, "przewodniej siły narodu", stworzono szereg rozmaitych partii i partyjek - zwykle przy udziale kapusiów i agentury. Łączył je jeden, wspólny mianownik - wyrażały akceptację dla systemu powstałego w Magdalence i deklarowały uczestnictwo w "mechanizmach demokracji". Ten, kto nie wyrażał takiego akcesu, znalazł się na marginesie życia publicznego i został wykluczony z dobrodziejstw "procesów demokratycznych".
Niestety. Wiedza o przebiegu tej mistyfikacji, negatywna ocena realiów III RP, a nawet dostrzeganie setek najgłębszych patologii i "wspólnoty brudu", łączącej partie systemowe - nie ma najmniejszego wpływu na zachowania naszych rodaków.
Nawet ci, którzy werbalnie deklarują sprzeciw wobec obecnego systemu, nadając sobie miano "antykomunistów", "prawicowców" i przeciwników OS, nadal chcą wspierać układ rządzący III RP i uczestniczyć w utrwalaniu magdalenkowego szalbierstwa.
Postawę tych ludzi, można porównać do zachowania kogoś, kto wiedząc, że dom zbudowano na niezabezpieczonym wysypisku śmieci, a budujący popełnił morderstwo, by zagarnąć cudzą własność, uważa taki dom za godny zamieszkania, a nawet pomaga zatrzeć ślady przestępstwa.
Wielu naszych rodaków, przyznając się do "antykomunizmu" (w cudzysłowie, bo z postawą antykomunistyczną nie ma to nic wspólnego) oraz krytycznej oceny realiów tego państwa, deklaruje jednocześnie, że nadal będzie uczestniczyło w farsie "wyborów" i odda głos na którąś z partii i partyjek, powołanych w ramach mistyfikacji "pluralizmu politycznego". Ludzie ci tłumaczą sobie, że jest to jedyny sposób na przeprowadzenie zmian w państwie, powołują się na sofizmaty o "wyborze mniejszego zła" lub "braku alternatywy" i są święcie przekonani, że wrzucając do urny jakiś świstek papieru, dokonują czynu na miarę patriotycznych powinności.
Otóż - taka postawa, nie tylko nie ma nic wspólnego z troską o sprawy polskie, ale jest najgroźniejszym, bo aktywnym sposobem umacniania wszelkich patologii i rodzajem współuczestnictwa w szalbierstwie. Głupota tych ludzi i - nie waham się napisać, ich moralne i intelektualne ograniczenie, jest niewytłumaczalne na gruncie racjonalnej wiedzy i nie da się usprawiedliwić żadną dialektyką.
Nie można bowiem pogodzić twierdzeń, że "okrągły stół" był antynarodowym paktem, wiedzy o fałszerstwach wyborczych i świadomości - kto i jakimi metodami narzucił system polityczny tego państwa, z twierdzeniem, jakoby uczestnictwo w kolejnej farsie wyborczej miało obalić sukcesję komunistyczną.
Nie da się mówić o wolnej Rzeczpospolitej, czcić pamięci Żołnierzy Niezłomnych i przyznawać do tradycji Niepodległej, a jednocześnie utrzymywać, że dziedzictwo komunistyczne, pod nazwą III RP jest państwem prawa i demokracji, w którym wola suwerena decyduje o naszej przyszłości.
Nie sposób uzasadnić postawy, w której wiedza o sfałszowanych wyborach z roku 1989 i stworzonym wówczas, zamkniętym obiegu politycznym, o rozlicznych oszustwach wyborczych ("te wybory zostały sfałszowane" - J. Kaczyński w 2014), obecności pokomunistycznej kasty sądowej oraz instytucjach narzuconych nam w czasie okupacji sowieckiej (Trybunał Konstytucyjny, Rzecznik Praw Obywatelskich, Państwowa Komisja Wyborcza) - prowadzi do konkluzji, że nadal warto iść do urny i wzmacniać obcy Polakom system.
Jeśli ktoś ma świadomość - jak powstawała III RP, jak budowano jej polityczne podstawy, kreowano "autorytety" i fałszowano wybory, jeśli widział zaprzaństwo ówczesnych "elit" i dostrzegał zamysł oszukania Polaków - jakże może dziś twierdzić, że konstrukcję tego państwa można zmienić przy pomocy demokratycznych mitów?
Tych samych mitów, które u zarania wymyślili "ojcowie założyciele": budując partie polityczne - pod dyktando szefa bezpieki i organizując taki system wyborczy, który wykluczał siły przeciwne paktowaniu z komunistami i utrzymywał nadzór nad procesami wyborczymi w rękach pokomunistycznych klanów.
Ludzie, którzy wyznają podobne absurdy, winni się zastanowić i podjąć jednoznaczną decyzję.
Albo biegną na "wybory", wspierając układ zarządzający tym państwem, albo chcą ten układ rozbić i nie przyłożyć ręki do umacniania zła?
Nie można utrzymywać, że kolejne "wybory coś zmienią", bo taki przypadek nigdy nie miał miejsca w 30-letniej historii tego państwa, a obecna władza, z którą wielu łączyło nadzieje, nie tylko nie zlikwidowała żadnej patologii, ale nie pozbawiwszy Obcych wpływu na sprawy polskie, kazała ich nazywać "opozycją" i budować z nim fałszywą "wspólnotę narodową"?
Jeśli dla kogo 30 lat to za mało, by zrozumieć logikę cwaniaków rozgrywających mitologię demokracji - trzeba uznać swoją kapitulację umysłową za fakt i nie narzucać błędów innym.
Tym bardziej nie sposób zaakceptować opisywanej tu postawy, że na przestrzeni trzech dekad nie było wydarzenia, które doprowadziłoby do konwalidacji tworu powołanego w Magdalence: nie zmieniono tzw. konstytucji III RP - wprost nawiązującej do ustawy zasadniczej PRL-u, nie oczyszczono życia publicznego z postaci służących okupantowi i nie zerwano ciągłości personalno-instytucjonalnej z okresem komuny.
Mogło się wydawać, że cztery lata "dobrej zmiany", spośród 30 lat podobnych "eksperymentów", to dość, by otrzeźwić ludzi głosujących na partie systemowe i zmusić ich do refleksji.
Najwyraźniej i tego mało.
Żadna z "demokratycznie" wyłonionych grup politycznych, powoływanych przez te same persony, choć pod zmiennymi szyldami, nie dąży dziś do obalenia porządku ustalonego w roku 1989, a polityk, którego bezmyślni wazeliniarze mają czelność porównywać do Józefa Piłsudskiego, złożył niedawno historyczne "homagium" - "Nie wpisuję się w opowieść mówiącą, że Okrągły Stół był jakimś spiskiem. Okrągły Stół był posunięciem z punktu widzenia ówczesnej sytuacji właściwym, trzeba było po prostu jakoś odtworzyć nasze siły".
Ludzie, którzy w tym i kolejnym roku, ulegną namowom tego polityka i na wezwanie "zaufajcie" pobiegną do urn - działają, de facto, na rzecz umocnienia patologii III RP i są wspornikiem sukcesji komunistycznej.
Każda forma udziału w farsie zwanej "wyborami", każdy głos, oddany na tą czy inna systemową partyjkę, której działacze odgrywają "pluralizm polityczny" - przynosi szkodę sprawie polskiej i oddala nas od Niepodległej.
Nie ma znaczenie - czy będzie to partia X, bądź partia Y. Jeśli działa w ramach systemu IIIRP i akceptuje reguły, narzucone na początku lat 90., jeśli mami zwolenników wizją "parlamentaryzmu" i obiecuje im reformy sprowadzone do "pudrowania trupa" - jest grupą zwolenników obecnego status quo. Nie o koloryt partii tu chodzi, lecz o zasadę, która więzi nas w mitologii demokracji.
Nie ma ani jednego, racjonalnego argumentu, by utrzymywać, że wybór dokonany w realiach obecnego państwa, w ramach fałszywej alternatywy, doprowadzi do upadku komunistycznej sukcesji. Jeśli ktoś z wyznawców partii rządzącej zna rzeczowy argument - proszę o jego wyjawienie. Stanę do dyskusji.
W tekście "FAŁSZYWA ALTERNATYWA - 1 DIAGNOZA" z kwietnia 2018 r. napisałem:
"Powszechnie dziś stosowany argument, jakoby wybory powszechne były "świętem" wolnego państwa lub miały świadczyć o demokratycznym charakterze III RP - jest głęboko niedorzeczny.
Jeśli na początku tej pseudo-państwowości stworzono reguły uniemożliwiające działanie anty systemowej opozycji, jeśli z życia publicznego wyrugowano autentycznych antykomunistów i przeciwników "pojednania" z bandytami - każde kolejne wybory były farsą.
Przypomnę, że w roku 1947 sfałszowano wybory, by (formalnie) mogli wygrać je komuniści. Dokonano tego poprzez terror, liczne zabójstwa polityczne, jawne i utajnione fałszerstwa. Ten przestępczy proceder, dał podstawę do legalizacji okupacji sowieckiej i uznania owej niby-państwowości przez kraje "wolnego świata".
W roku 1989 również sfałszowano wybory, by do ówczesnego Sejmu mogli wejść komuniści. Przez kolejne dwa lata systematycznie marginalizowano i niszczono wszystkie osoby i ruchy społeczne, które były przeciwne zdradzie "okrągłego stołu", doprowadzając w efekcie do sytuacji, gdy na scenie politycznej pozostali tylko wyznawcy legalizmu III RP oraz ludzie zarządzani przez komunistyczną bezpiekę.
Wówczas dokonano legalizacji owej pseud-demokracji, organizując w roku 1991 wybory, zwane do dziś "wolnymi". Nie mogły jednak być wolne, bo dopuszczono do nich tylko wyselekcjonowanych polityków i tylko te partie, które sankcjonowały system polityczny. Nie miały nic wspólnego z wolnym wyborem, bo miliony naszych rodaków zostało już zainfekowanych retoryką Gazety Wyborczej i pomniejszych ośrodków propagandy, w których forsowano okrągłostołowe sofizmaty i "jedynie słuszne poglądy" na sprawy polskie.
Odtąd wystarczyło kontrolować mechanizmy życia publicznego, a sam proces wyborczy oprzeć na reżimowych instytucjach (PKW, sądy, ośrodki propagandy) - by pozwolić sobie na organizowanie dowolnych "świąt demokracji". Nie stanowią one zagrożenia, bo w przestrzeni politycznej III RP nie ma miejsca na postulat obalenia porządku magdalenkowego i twardej rozprawy z komunistyczną sukcesją.
Powiedzieć zatem - "wolne" o wyborach z 1991 roku, to tak samo, jak nazwać "wolnymi" kolejne farsy wyborcze PRL."
Jestem w stanie zrozumieć, że dla większości moich rodaków, refleksja nad nieodległą historią, wydaje się niedostępna. Tak dalece "sformatowano" umysły Polaków, że nauczono nas żyć wyłącznie sprawami bieżącymi i nie pamiętać tego, co było przed tygodniem, rokiem czy dekadą.
Tacy jednak nie powinni zwać się "patriotami", bo wiedza o tym, co było, stanowi nierozerwalny element troski o sprawy polskie. Bez niej, nie da się wiedzieć - co będzie ani ocenić współczesnych realiów.
Kto bezmyślnie odrzuca wiedzę o genezie III RP i twierdzi, że dojście PiS-u do władzy stanowiło jakąś historyczną cezurę, poza którą "demokracja" uwolniła się od ciężaru przeszłości, a instytucje tego państwa zaczęły służyć suwerenowi, ignoruje prawdę materialną i historyczną.
Jeśli "transformacja ustrojowa" była procesem rozpisanym na lata i wymagała wdrożenia złożonych kombinacji operacyjnych oraz angażowania gigantyczny środków, jeśli to państwo zbudowano na fundamencie sowieckiej strategii, przy udziale agentury i policji politycznej, metodą zdrady, szantażu, zabójstw i kłamstw, jak można przypuszczać, że ten patologiczny stan posiadania upadnie pod naporem procesów demokracji ?
Niedorzeczna jest myśl, jakoby "zdobycze" tej sukcesji - materialne, polityczne i strategiczne, w wymiarze korzyści osobistych oraz globalnych celów komunistycznej strategii podstępu i dezinformacji, można było odebrać mocą karty wyborczej i legalnych mechanizmów demokratycznych. Wiara, że spuściznę komunizmu można zniszczyć, tworząc tu jakieś partyjki i podejmując gry w ramach "demokracji parlamentarnej", jest sprzeczna z wiedzą na temat historii, znajomością metod bezpieki i prawdą o genezie tego państwa.
To, co powstało na fundamencie siły, bezprawia i zbrodni, nie da się pokonać na drodze "konsensusu" i "pokojowych przemian". Nie po to przeprowadzono szereg skomplikowanych operacji, dokonano licznych zabójstw (zbrodnia założycielska) i zaangażowano tysiące agentów, by efekt tych działań został anulowany z woli wyborców.
Gdyby kogoś nie przekonywały racjonalne argumenty, niech przyjmie naukę doświadczenia, płynącą z trzech dekad uprawiania mitologii demokracji.
Co zmieniono w tym czasie, i jak dalece uwolniono nasz kraj z przekleństwa sowieckiej okupacji? W jakim miejscu dziś jesteśmy - po 30 latach praktykowania tego oszustwa, jeśli nawet nazwy stołecznych ulic nie mogą honorować polskich bohaterów?
Kieruję ten tekst do osób, które potrafią przeczytać więcej, poza tytułem w partyjnych mediach. Do ludzi, którzy z powodu błędu, czasem słabości lub strachu przed "kontrowersyjną" decyzją, trwają w schematach narzuconych przez politycznych szalbierzy.
Do tych, którym "zależy" i którzy mają odwagę.
Kieruję do takich, którzy nie boją się "trudnych tematów" i myśli wykraczających poza poprawność polityczną. Którzy myśląc - Polska, nie zamykają tej myśli w obrębie III RP i nie ograniczają jej w "jedynie słusznym systemie".
Przeszkodą w odrzuceniu mitologii demokracji, jest problem z identyfikacją. Z określeniem tego, co nasze, polskie i oddzielenia tych powinności od tego, co służy złej, a czasem obcej sprawie. Wiąże się z tym niezdolność do podejmowania decyzji i lęk przed odpowiedzialnością.
Wielu wyborców zdaje sobie sprawę, że zostali oszukani przez partię Kaczyńskiego, że zadrwiono z ich nadziei i prawa do życia w państwie wolnym od dyktatu Obcych. Ci, którym zawierzyli i których obdarzyli pełnią władzy, okazali się ludźmi słabymi, uwikłanymi i niezdolnymi do walki.
Jeśli tacy wyborcy tłumaczą dziś - pójdę na wybory, dam im jeszcze jedną szansę, bo nie ma "alternatywy", nie tylko okłamują siebie, ale swoją postawą zachęcają innych do fałszu i dają dowód obojętności na sprawy polskie. Bo skoro już wiedzą - z kim mają do czynienia, skoro rozpoznali, że PiS jest częścią systemu kłamstwa - i nadal nie potrafią powiedzieć "dość", czy na pewno chodzi im o dobro Polski?
Jeśli uparcie i wbrew faktom identyfikują to dobro z interesem partii pana Kaczyńskiego i zamiast egzekwować własne oczekiwania, poddają je partyjnej retoryce - czy nie mylą dobra własnego kraju z interesem jakiejś grupy politycznej?
Tkwi w tym lęk przed uświadomieniem sobie, że oto i ta "nadzieja" runęła, oto i ci politycy okazali się szalbierzami i poza rozdawnictwem "fantów", nie mają nic do zaoferowania ludziom upokorzonym dekadami tej niby-państwowości.
Gdy napisałem powyżej o wyborze albo-albo, nie była to czcza retoryka. Odrzucenie narzędzi mitologii demokracji, jest pierwszym, a nieodzownym krokiem do obalenia III RP.
To decyzja przełomowa.
Prawda - to państwo nie zatrzęsie się w posadach, jeśli ileś tysięcy Polaków zbojkotuje farsę wyborczą. Gdy uczynią to ze świadomością zerwania więzów z systemem III RP, jeśli tą decyzją wyzwolą się z mitów i setek ograniczeń - będzie to jakość groźna dla fundamentów tego państwa.
Jakość, która nie dziś i nie jutro, ale z cała pewnością otworzy drogę do Niepodległej.
Bo bojkot wyborów nie jest celem samym w sobie. Nie jest po to, by "przegrał PiS", a "wygrało PO" - bo taka alternatywa dotyka tylko niewolników.
Bojkot jest dlatego, by uczynić krok pierwszy, a uczyniwszy go, już nigdy nie zatrzymać się w miejscu zwanym III RP.
Ci, którzy go uczynią - ze świadomością, dlaczego to zrobili, nie mogą już wierzyć w partyjną pragmatykę.
W "pojednania ponad podziałami" i "zgodę budującą", w mit państwa prawa i pełnej suwerenności.
W zabobon "georealizmu", w którym nie ma miejsca na silną Polskę i dogmat "integracji", wiodący do upodlenia polskości.
W to, że "tylko demokracja" i to, że poza nią czeka nas anarchia.
Mogą za to zadawać pytania: czy system narzucony przez magdalenkowych graczy jest dobry dla mojego kraju? Czy praktykowana w tym państwie imitacja "demokracji" służy naszemu dobru i wypełnia wolę suwerena?
Czy zasada konstytucyjna, rozstrzygająca o kształcie ustrojowym tego państwa, zawarta w art.2 konstytucji: "Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej", a nawiązująca wprost do równie fałszywej normy art. 1.1. tzw. "konstytucji PRL" - "Polska Rzeczpospolita Ludowa jest państwem demokracji ludowej" - nie powinna być odrzucona, jako narzędzie służące zniewoleniu Polaków?
A odrzucenie zasady, z której sukcesorzy komuny wywodzą prawa do sprawowania rządów nad Polakami - czy nie jest polskim obowiązkiem?
FAŁSZYWA ALTERNATYWA - 1. DIAGNOZA
FAŁSZYWA ALTERNATYWA - 2.TERAPIA
Cdn.
Aleksander Ścios |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia marca 31 2019 17:57:22 ·
9 Komentarzy ·
174 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|