|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Eksterytorialność obozu Auschwitz oraz… miasta Oświęcim?! |
|
|
(...) Aby Czytelników dłużej już nie męczyć polemiką, z wynurzeniami zidiociałych hunwejbinów "poprawności politycznej", przejdźmy obecnie do rzeczywistych treści, zawartych w inkryminowanym felietonie S. Michalkiewicza. Znajdujemy tam zdanie o tworzeniu - ofensywą GW - "atmosfery sprzyjającej ustępliwości rządu, wobec żądań przedstawicieli izraelskich władz", a także roztropną opinię, iż "żądanie spacyfikowania Radia Maryja, stanowiło bezprzykładną ingerencję w polskie sprawy wewnętrzne". Na tym chciałbym się skupić, gdyż i o to - zapewne - "zahaczy" red. Michalkiewicza, przesłuchujący go prokurator, a na temat "bezprzykładnej ingerencji w polskie sprawy wewnętrzne" oraz "ustępliwości rządu", mam do przekazania - opinii publicznej - fakty zgoła nietuzinkowe! [Na tę okoliczność zwracam się także do toruńskiej prokuratury, o przesłuchanie mnie w charakterze świadka; a może nawet - podejrzanego?]
Cofnijmy się więc nieco w przeszłość, do roku 1998. W owym czasie byłem już po kilkuletnich staraniach o zrealizowanie dużego filmu dokumentalnego, poświęconego stosunkom polsko-żydowskim, począwszy od pierwszej wielkiej fali imigracyjnej, za panowania Kazimierza Wielkiego, aż po współczesność. Film zamierzony był w trzech częściach; rzetelny, bo oparty wyłącznie na udokumentowanych faktach i pozbawiony jakichkolwiek komentarzy odautorskich. Jeśli jednak oparty na faktach, to już trudno, ale także... "antysemicki" niechybnie, skoro - jak już wiemy - niektóre fakty także bywają "antysemitami"! Ponieważ - jako się rzekło - Maczuga jest straszliwa, nie znająca co to "zmiłuj się!", więc wszyscy potencjalni sponsorzy w Polsce, dawali - prędzej czy później - drapaka, usłyszawszy temat zamierzonego filmu. W końcu trafił mi się ktoś z Ameryki, zdecydowany sfinansować film; przynajmniej w części. Żywiąc naiwne przekonanie, że za rok film może już być prawie gotowy, postanowiłem - nie czekając na zapowiedziane pieniądze - za własne środki nakręcić relację z Marszu Żywych, w którym uczestniczyli wówczas także premierzy: Buzek i Nethaniahu. Szczególnie (a właściwie wyłącznie) zainteresowany byłem rozmowami z młodymi uczestnikami Marszu: zwłaszcza z Ameryki, gdzie poddawani są notorycznie - od wielu, wielu lat - "edukacji" o "polskich obozach koncentracyjnych", bo nie jest to zjawisko z ostatniego roku (2005), jak można by sądzić, z ostatnich "odkryć" demo-liberalnych mediów!. [I rzeczywiście: nagrałem wielce pouczające - w tym względzie - opinie młodych Żydów amerykańskich; a także - uzasadnienia obecności pancernej ochrony izraelskiej, uzbrojonej w "giwery" do kostek, "niezbędnej, bo broniącej" ich - w Polsce - przed... "atakami polskich antysemitów"!]
Po bezskutecznych próbach uzyskania informacji (i akredytacji przy Marszu) w środowiskowych instytucjach polskich Żydów (które zdumiewająco... "nie posiadały" żadnych informacji na temat Marszu), skontaktowałem się z Kancelarią Premiera, gdzie odbyłem kilka rozmów z min. Jerzym Markiem Nowakowskim (późniejszym żurnalistą Tygodnika "Wprost"). Zapewnił mnie o zainteresowaniu rządu powstaniem takiego filmu i obiecał pomoc "logistyczną" przy jego produkcji, w ramach której zaproponował mi towarzyszenie pierwszej wizycie premiera w USA i… sfilmowanie jego wizyty w Muzeum Holocaustu. [Pomoc logistyczną tylko - bez wsparcia finansowego - ale pomyślałem sobie, że lepsza taka pomoc - nawet ukradkiem - niż dotychczasowa, tchórzliwa i wieloletnia bezczynność rządów, wobec rozpowszechnianych w Ameryce oszczerstw, pod adresem Polski i Polaków.] Wiele dni trwała ta "pomoc" logistyczna i aż do wyjazdu z Warszawy... nie uzyskałem żadnej akredytacji na piśmie... Jednak w przeddzień Marszu zadzwoniła do mnie p. Magdziak-Miszewska (minister odpowiedzialna za... kontakty polsko-żydowskie, a później: ambasador w Izraelu), udająca się już do Oświęcimia; z informacją, że "wszystko jest załatwione i mogę przyjeżdżać z ekipą"... Tak też uczyniłem, a na miejscu okazało się, że... nie wszystko!?
Po dwóch godzinach nerwowego oczekiwania - w hotelu - na faks z Centrum Informacyjnego Rządu, otrzymałem w końcu rekomendację z pieczęcią Kancelarii Premiera RP. Po wysłuchaniu żydowskich instrukcji: "gdzie wolno nam przebywać, a gdzie nie", z ust jednej z amerykańskich organizatorek Marszu, udaliśmy się do obozu Auschwitz-Birkenau, legitymowani - po drodze - przez "niezliczone" posterunki policyjne, rozstawione na ulicach miasta Oświęcimia, które w dniach Marszu poddane jest "stanowi wojennemu"! [Skądinąd, czy są jeszcze - wśród mieszkańców Oświęcimia - jacyś... "filosemici"?] Na miejscu, przed boczną bramą obozu Birkenau, którą wpuszczano ekipy dziennikarzy i filmowców, zostaliśmy sprawdzeni (także elektronicznie) przez funkcjonariuszy polskiego BOR-u, otrzymując imienne identyfikatory. Gdy wchodziłem już do obozu, drogę zastąpiła mi młoda funkcjonariuszka izraelskiej ochrony (ichniego BOR-u, a może nawet - o zgrozo! - Mosadu!?) i brutalnie zrywając mi identyfikator (akredytację), oświadczyła, że nie wejdę do środka! Pokazałem jej mój "glejt", a zwłaszcza jego nagłówek: "Kancelaria Premiera RP". Wyśmiała go, podkreślając aluzyjnie, do czego może posłużyć mi ów... "papier"! Zwróciłem się z interwencją do polskich "borowików", ale ci oświadczyli mi - z widoczną konfuzją i irytacją, której trudno się dziwić, zważywszy na fakt, że znajdowaliśmy się na terytorium wciąż niby suwerennego(?) państwa polskiego - że nic nie mogą na to poradzić, gdyż "takie otrzymali instrukcje"!!!
Zacząłem wydzwaniać do min. Nowakowskiego w Kancelarii Premiera, min. Magdziak-Miszewskiej (na miejscu), szefa BOR-u (towarzyszącego w samochodzie naszemu Premierowi), etc., etc. Kolejni moi rozmówcy "wyłączali" (dla mnie) swoje komórki, abym ich dłużej nie "molestował"... Zanim jednak "powyłączali" je ostatecznie - usłyszałem od min. Magdziak-Miszewskiej oraz szefa ochrony, znajdującego się w towarzystwie Premiera RP (sic!), identyczną sentencję: "Skoro rekomendacja Rządu RP nie pomogła, to nic już nie da się uczynić!!!" [Gdybym dodzwonił się do samego premiera Buzka, zapewne usłyszałbym to samo!?] Po 2 godzinach bezskutecznych interwencji, zostałem samiuteńki pod tą - zgoła nie-żydowską - "bramą... płaczu"... [Bo widząc wchodzący już do obozu Marsz Żywych, wysłałem 2 członków ekipy - o dziwo nie zatrzymanych przez izraelską ochronę? - aby sfilmowali fragmenty uroczystości i wrócili do mnie, na zaplanowane rozmowy z uczestnikami Marszu.]
Wysłanie ekipy było jednak poważnym błędem! Bowiem chwilę potem pojawił się jakiś przełożony naszych "borowików", a usłyszawszy ich relację o incydencie ze mną, wyraźnie stracił swój... profesjonalny spokój. Krótko mówiąc - wściekł się! Polecił mi zabrać swoje rzeczy i udać się do obozu za nim, co też uczyniłem. Drogę zastąpiła nam ponownie owa Żydówka. Mój wybawca rozpiął wówczas marynarkę i - kładąc dłoń na kaburze broni - wykrzyczał jej w twarz "propozycję" - ni mniej ni więcej - pojedynku ("strzelania się z nią")! [Z wiadomych względów nie będę cytował słów, które wówczas padły, z ust "borowika", a także - jego oponentki.] Ramieniem odgarnął ową "przeszkodę" i... tym sposobem stałem się uczestnikiem uroczystości. Mocno spanikowanym uczestnikiem - dodajmy - wystrzegającym się jakiegokolwiek gwałtowniejszego ruchu, gdyż na miejscu ujrzałem 12 dwumetrowych dżentelmenów (zapewne reprezentantów… 12 pokoleń Izraela?), wyposażonych w giwery do kostek i oddzielających publiczność od mównicy! Struchlałym wzrokiem próbowałem też wypatrzyć gniazda ciężkich karabinów maszynowych i moździerzy...
Do dziś jednak nie mogę odżałować, że pozbyłem się wówczas ekipy i nie udało się sfilmować tej widowiskowej (bo "westernowej" wręcz), a wielce pouczającej awantury, przy bramie obozu!
Kilka dni później nasza prasa doniosła, że w Izraelu pojawiły się propozycje, aby obszar obozów uczynić terenem... eksterytorialnym (sic!). Jakże to propozycje?! Przecież ja sam - przez 2 godziny - przebywałem już na terenie faktycznie wyjętym... spod jurysdykcji państwa polskiego!!!
Interesującym wydaje się pytanie, dlaczego to ja, wyłącznie, zostałem tam - przed bramą obozu - "namierzony", skoro w Polsce występuje taka mnogość "antysemitów"?! Aby odpowiedzieć na to pytanie, zmuszony jestem cofnąć się o kolejne 4 lata, do roku 1994. Tym samym też: składam donos na siebie samego, do warszawskiej - z uwagi na miejsce popełnienia przestępstwa - prokuratury, gdyż jako osoba rozmiłowana w praworządności, nie mogę już dłużej znosić prokuratorskiego braku czujności ideologicznej, sprzed 12 lat! W sierpniu 1994 r., ogłosiłem drukiem, że: "No dobra, jestem antysemitą...!" Taki był tytuł mojego szkicu "historycznego", poświęconego - z dumą, a jakże! - "spiskowej wersji historii Polski", w której to my Polacy, "kołowaliśmy" - na każdym kroku - cwanych ponoć Żydów, a ci ostatni - jeszcze do owego 1994 r. - nie połapali się w naszych "machiawelicznych", kilkusetletnich działaniach?! Za przekazaną im wiedzę - wielce ich satysfakcjonującą przecież obecnie (w świetle tzw. roszczeń) - oczekiwałem (w rewanżu) wniosku o przyznanie mi nagrody Nobla... [A jednak - spotkał mnie zawód!]
Artykuł opublikował warszawski tygodnik "Najwyższy Czas!", którego redaktorem naczelnym podówczas był - uwaga, uwaga! - red. Stanisław Michalkiewicz! No, proszę! Obecnie "idzie w zaparte", a już 12 lat temu dopuścił się "wspólnictwa i podżegania do zbrodni"...!
Brak czujności ze strony prokuratury i "razwiedki", przed 12 laty, nie oznacza jednak, że już nikt nie czuwa i każdy może wypisywać, co mu się tam żywnie podoba! Ot, czuwał chociażby jakiś tutejszy salon "poprawności politycznej", czy inny "mosad"... To by mogło wyjaśniać zdarzenia w Birkenau, a także okoliczność, że od owych 12 lat - będąc reżyserem ze znaczącymi dokonaniami; także zagranicznymi - należę do "klasy" tzw. wykluczonych. Ale za to - by mieć jakieś zajęcie - włóczony jestem latami po sądach, zza pleców których wyziera... dawna "bezpieka"! [W tym jej latorośl - osławiony Igor Tuleya, który dostał "zlecenie na... wyrok" dla mnie!]
Ażeby wzmóc dodatkowo - tym razem w warszawskiej prokuraturze - motywację do troski o praworządność, zacytuję jeszcze post scriptum do owego "szkicu" sprzed 12 lat, które - wskutek zagubienia kartki w redakcji - nie ukazało się wówczas drukiem:
Pozostanę więc antysemitą, choć tak mało obecnie mam okazji, aby dać satysfakcję swoim paskudnym upodobaniom... I pomyśleć, jak wiele takich sposobności zmarnowałem przez lata!? Dla przykładu - podczas stanu wojennego, w moim mieszkaniu wielokrotnie spotykały się (i nocowały) liczne Żydówki - na czele z samą panią red. H. Łuczywo - z Gazety Wyborczej, występującej wówczas pod kryptonimem: "Tygodnik Mazowsze". Ciągać za pejsy nie mogłem, bo Żydówki ich nie noszą, ale wszak mógłbym był urządzić jakiś inny, mały "pogrom"!? A to se ne wrati!>
*****
Post Scriptum współczesne (2019 r.): Od 21 lat nie mam więc najmniejszych wątpliwości, że znalazłem się już wówczas na "czarnej liście" izraelskich służb specjalnych. [Podobnie, jak nie mam wątpliwości, że owe służby "grasują" sobie po Polsce bez żadnych przeszkód, ze strony tych... polskich!?] Dlatego też sądzę, że wskazanie tożsamości "nieznanych sprawców", którzy podpalili mi (w listopadzie 2018 r.) piwnicę; cztery dni po opublikowaniu mojego "antysemickiego" oświadczenia, adresowanego do A. Dudy (w którym większość zarzutów dotyczy "roszczeń" żydowskich), nie może nastręczać większych trudności! Otrzymałem bowiem wówczas - terrorystyczne "ostatnie poważne ostrzeżenie"!
Zaś od 21 lat (co najmniej) obóz Auschwitz-Birkenau i pozostałe obozy, do których Żydzi roszczą sobie wyłączne pretensje, są - de facto - obszarami eksterytorialnymi, wyjętymi spod jurysdykcji państwa polskiego (ponoć "wolnego"?)! [Co adresuję do współczesnych "odkrywców" tych okoliczności.]
Bogdan Czajkowski
B. działacz niepodległościowej opozycji antykomunistycznej . Odznaczony w 2008 r. Krzyżem Oficerskim Orderu OP, przez śp. Prezydenta L. Kaczyńskiego. Reżyser (dyplom PWST w Warszawie) oraz publicysta; literat i scenograf. Mgr inż. elektronik (dyplom Politechniki Warszawskiej, 1974 r.). [Ukończył też szkołę muzyczną w Toruniu.] W 2010 r. uzyskał Advanced Diploma of Business, na podyplomowych studiach menadżerskich w Kaplan Aspect International Colleges w Sydney. [W czasach PRL był dwukrotnie usuwany ze studiów, a także - z pracy: na Politechnice Warszawskiej i w Radiokomitecie.] Tradycyjny katolik. 5 listopada 2018 r. zwrócił A. Dudzie swój Order OP, protestując tym - w publicznym oświadczeniu - przeciwko szkodliwym dla Polski działaniom i zaniechaniom prezydenta.
-------------------------------
Aby do jesiennych wyborów...!
Link
|
|
|
Dodane przez prakseda
dnia czerwca 12 2019 06:28:48 ·
9 Komentarzy ·
197 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|