|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
LGBT – nowe komuchy i agenci? |
|
|
Z drugiej zaś strony prowadząc swój pseudo-spór na tym akurat polu - obie partie pracują nad trwałą zmianą sytuacji w Polsce, jednak nie tyle politycznej, co wręcz cywilizacyjnej. Wydaje się bowiem, że mamy do czynienia z wychowywaniem wyborców już nie tylko na za 4 lata, ale na jeszcze odleglejszą przyszłość. Polska ma w końcu przestać odstawać od Zachodu w zakresie sierioznie traktowanej politpoprawności, nieszczęsnego LGBT właśnie i coraz dalej posuwanej liberalizacji.
LGBT i katolicy - "dwie radykalne mniejszości"?
Jednocześnie zauważyć należy, że fałszywe przeciwstawianie "chrześcijanie kontra mniejszości seksualne" miesza kompletnie różne płaszczyzny, z jednej strony ograniczając religię do wąsko rozumianej postawy politycznej, z drugiej zaś czyniąc z orientacji płciowej ideologię przeciw-religijną (zapewne bez woli i zgody wielu najbardziej zainteresowanych). I czynią tak ci, którzy to "stronie chrześcijańskiej" zarzucają "ideologizację hasła LGBT".
W istocie bowiem suflowanie "jesteś przeciw PiS - więc musisz być za LGBT" ma mniej więcej taki sens, jak "przeciw PiS, więc za dzikami!". Już jednak "za LGBT - bo przeciw Kościołowi" może okazać się znacznie trwalsze. Na niby jest bowiem tradycyjnie tylko bieżąca młócka - ale jej skutki już niekoniecznie. Mamy też do czynienia z niebezpiecznym zaszeregowaniem: oto "walczą dwie radykalne mniejszości - katolicy i LGBT, a rozsądne, normalsowskie centrum będzie musiało jakoś godzić racje i wznieść się ponad te ekstremizmy". To również przedstawienie mające ułatwić całemu establishmentowi - w tym zwłaszcza Prawu i Sprawiedliwości - marginalizację wartości chrześcijańskich w przestrzeni publicznej. Katolicyzm ma przestać być odniesieniem dla zrównoważonej polityki państwowej (na reprezentantów której kreują się tak PiS, jak i PO) - bo okazuje się być TYLKO radykalną mniejszością. Warto przypomnieć, że przecież dokładnie w taki sam sposób PiS-owi udało się wyłgać z realizacji obietnicy wprowadzenia pełnej ochrony życia. Wykorzystując wystąpienia środowisk ultraliberalnych i niemrawość, niezgrabność kręgów pro-life - PiS-owi udało się szybko zrównać propagandowo te dwie postawy, prezentując swoją hipokryzję i niechęć do realnych zmian właśnie jako owo osławione "rozsądne centrum".
Ideologia LGBT to liberalizm, a nie marksizm
Innym ciekawym aspektem awantur około-LGBT-owskich - jest powstałe wokół tego pojęcia zamieszanie terminologiczno-ideowe. Otóż ten jeden z najczystszych wykwitów liberalizmu - uparcie w Polsce chrzci się mianem "marksizmu" czy nawet "komunizmu" - co znakomicie ułatwia życie propagandystom rządowym. Oto bowiem przestawienie zwrotnicy i wskazanie nowego wroga nie wydaje się w tym kontekście tak jawne i oczywiste - bo "walka z LGBT-owskim marksizmem" okazuje się być w ciągłości z "wyklętyzmem", dekomunizacją oraz wojną z "KGB-istą Putinem". Nie trzeba zresztą dodawać, że zmiana akcentów nie dokonuje się przecież nagle i po staremu "ruskimi agentami" ochrzczono już i organizatorów Marszów Równości, i tych stojących w kontrmanifestacjach przeciw nim. Jednocześnie jednak chyba nawet w politycznej Warszawie zdążono się zorientować, że po pierwsze - taktyczne odprężenie w relacjach Zachód-Rosja jest co najmniej możliwe, a zatem czas przynajmniej tonować i III-RP-owską propagandę, a po drugie, jak wspomniano, że czas przejściowy dla Środkowej Europy się skończył i kolejnym etapem jej uzależnienia od ośrodków globalnych ma być przyspieszona ideologiczno-wychowawcza liberalizacja. I nie różnią się w tym zakresie zapewne instrukcje otrzymywane przez tych bardziej słuchających wprost Waszyngtonu, i tych podwieszonych pośrednio pod Brukselę.
Jasne, dla porządku trzeba przyznać, że przemiany społeczno-ekonomiczne Zachodu faktycznie postawiły tamtejszą lewicę przed problemem odnalezienia się w nowej sytuacji, w tym wskazania nowych (?) środowisk potencjalnie rewolucyjnych, zdolnych do przyspieszenia demontażu starego ładu. I rzeczywiście, pewne środowiska (zwłaszcza proweniencji trockistowskiej) uznały, że zamiast zanikającej w pierwszym świecie wielkoprzemysłowej klasy robotniczej - należałoby wziąć na sztandary mniejszości seksualne. Sęk jednak w tym, że ideologicznie było to równoznaczne z ostatecznym porzuceniem marksizmu (określającego się i definiującego przez stosunek właśnie do własności środków produkcji) i łączyło się z przechodzeniem całej niemal formacji trockistowskiej na pozycje... liberalne (na innych polach również... neo-konserwatywne). Istotą marksizmu i komunizmu nie jest bowiem bynajmniej sama rewolucyjność, ale np. relacje pracy i kapitału, wspólnotowość a nie ekstremalny indywidualizm itd. Nawet więc, jeśli niektóre z nurtów zideologizowanego LBGT miały odległą genezę lewicową, to już dawno ją porzuciły, włączając się w ogólną tendencję do budowy światowego porządku demo-liberalnego[i].
Względność liberalizmu
Inna sprawa, że jest to liberalizm rzecz jasna względny, ale też realnie inny przecież nie istnieje[ii]. Samo zwarcie (niezależnie od tego na ile pozorowane i sztucznie wykreowane) odbywa się wszak według znanego schematu: "Gdy jestem słaby - domagam się wolności, bo to twoja zasada. A gdy jestem silny - odbieram wolność, bo to zasada moja". Charakterystyczne zapętlenie występuje w tym zakresie przy zderzeniu haseł wolności indywidualnej i gospodarczej. Oto bowiem najpierw jedna strona awantury słusznie argumentuje w obronie klauzuli sumienia, tłumaczy czemu powinny zostać zniesione stare przepisy, uniemożliwiające odmowę wykonania usługi/sprzedaży towaru bez podania przyczyny[iii] - a druga wyje z nienawiści, drwi, szydzi i domaga się wprowadzenia przymusu gospodarczego. Następnie zaś to ci drudzy wpadają na pomysł, że to oni też będą sprzedawać co chcą (np. tylko wybrane numery niektórych gazet) - a pierwsi dochodzą do wniosku, że jednak tak nie wolno. Tymczasem w istocie wolność gospodarcza (i słowa, przy okazji) polega na tym, że drukarz ma prawo odmówić drukowania gazetek np. pro-LGBT - a sieć handlowa odmówić sprzedaży gazet przeciw-LGBT. I już.
Skądinąd bowiem najzabawniejsze jest, że podstawową WOLNOŚĆ człowieka: wolność od czynienia zła - kwestionują akurat ci, którzy o wszelkich innych "wolnościach" zawsze mają strasznie dużo do powiedzenia...
Również prawo wyboru, inna z podstaw wolności - w tym kontekście rozumiane bywa co najmniej... specyficznie. Oto bowiem "Homoseksualizm to nie wybór, nie możecie się czepiać homoseksualistów!" - głoszono w latach 90-tych (kiedy - jako żywo! - nikt się już przecież ich "nie czepiał"). "Płeć to wybór, nie możecie się czepiać transgendrystów" - słyszymy teraz (choć tych, to już na pewno nikt zaczepia!). Czyli orientacja seksualna jest wrodzona - ale płeć już nie..... W sumie - jakie to logiczne!
W rzeczywistości bowiem, skoro mamy do czynienia z grą polityczną - ani logika, ani możliwie zobiektywizowane rozumienie pojęć i wartości takich jak wolność (ale i np. godność) nie mają z ostatnim ciągiem zdarzeń literalnie nic wspólnego. Co więc pozostaje, by zachować odrobinę zdrowego rozsądku, wobec tego kolejnego demokratycznego szaleństwa alienacji i polaryzacji? Być może jak zwykle, uznając, że za mało jest na świecie miłości - powtarzać sobie jednocześnie:
Gejizm/transgendryzm/queerizm?
Konrad Rękas |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia lipca 28 2019 08:09:55 ·
9 Komentarzy ·
213 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|