|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
BOJKOT JEST PO TO BY POCZUĆ SIĘ WOLNYM...[ŚCIĄGA] |
|
|
Podobny rozważaniom człowieka, który wiedząc, że przedmiot pochodzący z kradzieży został celowo zniszczony i pozbawiony swoich właściwości, deliberuje nad zakupem tego przedmiotu, a nawet utrzymuje, że ów akt desperacji doprowadzi do magicznej przemiany i naprawy rzeczy bezużytecznej. Pamiętając jednak, że w latach ubiegłych sam byłem w sytuacji owego człowieka, a w partii Kaczyńskiego próbowałem dostrzegać środowisko godne uwagi i wsparcia, staram się zrozumieć taką postawę, a ludziom stojącym przed trudnym wyborem przedstawić racjonalne argumenty. Zostały zapisane na tym blogu w wielu tekstach, w szczególności, w cyklu artykułów pod wspólnym tytułem "PO CO DEMOKRACJA?". Chciałbym zebrać istotne fragmenty z tych i kilku innych tekstów oraz z zamieszczonych pod nimi komentarzy, by - właśnie w tym okresie, przedstawić Państwu przedwyborczą "ściągę". Z nadzieją, że to przypomnienie okaże się przydatne w rozmowach i sporach na temat udziału w "wyborach", a zawarte tu argumenty, będą pomocne w podjęciu mądrej decyzji. Prawda - długi to tekst, ale też waga tematu niemała.
***
Najmocniejszym ogniwem łańcucha, na którym "ojcowie założyciele" III RP uwiązali miliony moich rodaków, jest przeświadczenie, że tylko demokracja i tylko narzędzia narzucone podczas mistyfikacji początku lat 90. mogą wyznaczać drogę polskiej państwowości i decydować o naszym losie. To genialne w swojej prostocie fałszerstwo, nie ma sobie równych w dziejach współczesnej Europy, a poprzez analogię z państwem Putina, nieomylnie wskazuje źródło i zakres inspiracji. Tylko w III RP i tylko w Rosji wmówiono obywatelom, że przepoczwarzone reżimy komunistyczne dobrowolnie przyjęły reguły demokracji i uznając wolę suwerena podczas tzw. wyborów powszechnych, wkroczyły na drogę ewolucyjnych przemian. Od czasu, gdy komuniści dostrzegli, że kontrolowany system demokratyczny w niczym nie zagraża ich władzy, "transformacja ustrojowa" stała się wygodną metodą zrzucenia starej formy komunistycznej i zastąpienia jej nową.W efekcie - to, czego w czasach PRL-u, nie udało się dokonać przy pomocy zbrodni, terroru i ordynarnej propagandy, stało się możliwe dzięki porozumieniu namiestników Moskwy z kolaborantami i przeprowadzeniu kilku gier operacyjnych, wiodących do "okrągłego stołu". Operacja zakończyła się powodzeniem, a jej finalnym efektem stała się "III Rzeczpospolita" - nazwana w dokumentach SB "państwem socjalistycznym nowego typu". Dokonana 31 grudnia 1989 roku, przez tzw. Sejm kontraktowy, zmiana nazwy państwa i jego godła, miała wyłącznie wymiar symboliczny. Nie oznaczała zerwania formalnoprawnej więzi z okresem okupacji sowieckiej i konserwowała historyczną i personalną spuściznę PRL. Nigdy też nie przyjęto ustawy o restytucji państwa polskiego i nie odważono się wskrzesić Konstytucji II Rzeczpospolitej z 1935 roku.U podstaw tworzenia fałszywych alternatyw i schematu politycznego III RP, leżała dyspozycja szefa bezpieki: "Służba Bezpieczeństwa może i powinna kreować rożne stowarzyszenia, kluby czy nawet partie polityczne. Ma za zadanie głęboko infiltrować istniejące gremia kierownicze tych organizacji na szczeblu centralnym i wojewódzkim, a także na szczeblach podstawowych, muszą być one przez nas operacyjnie opanowane. Musimy zapewnić operacyjne możliwości oddziaływania na te organizacje, kreowania ich działalności i kierowania ich polityką" - instruował Czesław Kiszczak, podczas posiedzenia kierownictwa MSW, w lutym 1989roku.Nim rozpoczęły się rozmowy "okrągłego stołu", instrukcje SB wskazywały na potrzebę "wspierania zwolenników konstruktywnego nurtu opozycji w naszym kraju, kosztem wyhamowania najbardziej agresywnych inicjatyw podejmowanych przez ekstremistów". W ramach wydanych wówczas dyrektyw, inspirowano powstawanie nowych partii i środowisk politycznych, które wspierały proces esbeckiej "transformacji ustrojowej" oraz niszczono i marginalizowano tych, którzy nie godzili się na kontynuację komunistycznej sukcesji. Udział w tym procederze brali ludzie powiązani z policją polityczną PRL, którzy po roku 1989 przemienili się w biznesmenów, bankierów lub polityków. Istotną role powierzono również zgrai kapusiów i donosicieli, wyselekcjonowanych w ramach tzw. "opozycji demokratycznej" oraz hierarchom Kościoła. Utworzona w ten sposób "reprezentacja narodowa", miała zadbać o "prawidłowy przebieg przebieg procesów politycznych", eliminując z życia publicznego przeciwników magdalenkowej zdrady oraz wspierając tych, którzy bez sprzeciwu przyjmowali status III RP. Jeśli pamiętać, że II Rzeczpospolita wyłoniła się po latach wojny światowej, wymagała tysięcy ofiar i wielkiej daniny polskiej krwi, to ceną owej III RP (numeracja jest elementem fałszerstwa) był alkohol przelewany w Magdalence i zakulisowe ustalenia między esbekami i ich agenturą.Zaiste - wartość tego państwa odpowiadała zapłaconej cenie. Wielu moich rodaków, zdaje sobie sprawę z przebiegu tych procesów i ma świadomość okoliczności, w jakich powstawało obecne państwo. Niestety. Wiedza o przebiegu mistyfikacji z roku 1989, negatywna ocena realiów III RP, a nawet dostrzeganie setek najgłębszych patologii i "wspólnoty brudu", łączącej partie systemowe - nie ma najmniejszego wpływu na zachowania milionów Polaków. Nawet ci, którzy werbalnie deklarują sprzeciw wobec obecnego systemu, nadając sobie miano "antykomunistów", "prawicowców" i przeciwników OS, nadal chcą wspierać układ rządzący III RP i uczestniczyć w utrwalaniu magdalenkowego szalbierstwa. Postawę tych ludzi, można porównać do zachowania kogoś, kto wiedząc, że dom zbudowano na niezabezpieczonym wysypisku śmieci, a budujący popełnił morderstwo, by zagarnąć cudzą własność, uważa taki dom za godny zamieszkania, a nawet pomaga zatrzeć ślady przestępstwa. Nie sposób bowiem zrozumieć, że ludzie deklarujący przywiązanie do tradycji "antykomunizmu" (w cudzysłowie, bo z postawą antykomunistyczną nie ma to nic wspólnego) oraz krytycznej oceny realiów tego państwa, utrzymują jednocześnie, że nadal będą uczestniczyli w farsie "wyborów" i oddają głos na którąś z partii i partyjek, powołanych w ramach mistyfikacji "pluralizmu politycznego". Tacy ludzie tłumaczą sobie, że jest to jedyny sposób na przeprowadzenie zmian w państwie,powołują się na sofizmaty o "wyborze mniejszego zła" lub "braku alternatywy" i są święcie przekonani, że wrzucając do urny świstek papieru, dokonują czynu na miarę patriotycznych powinności. Otóż - taka postawa, nie tylko nie ma nic wspólnego z troską o sprawy polskie, ale jest najgroźniejszym, bo aktywnym sposobem umacniania wszelkich patologii i rodzajem współuczestnictwa w szalbierstwie. Głupota tych ludzi i - nie waham się napisać, ich moralne i intelektualne ograniczenie, jest niewytłumaczalne na gruncie racjonalnej wiedzy i nie da się usprawiedliwić żadną dialektyką. Jeśli decyzje dokonywane przez nich odrzeć z emocji i kalek propagandowych, jeśli zażądać rozumowego uzasadnienia aktu uczestnictwa w "wyborach", może się okazać, że pustka stanie się nazbyt dojmująca, a niektórzy uświadomią sobie skalę własnego zniewolenia. Tacy staną wobec podstępnego dylematu.PiS albo PO, Kaczyński lub Tusk, Duda albo Komorowski, prawica bądź lewica - każde z tych zestawień, funkcjonujących na co dzień w realiach III RP, tworzy fałszywą alternatywę i jest elementem mitologii pustoszącej umysły Polaków. Każde z nich powstało po to, by w stanie nienaruszonym zachować status sukcesji komunistycznej i zagrodzić nam drogę do Niepodległej. Ludzie, którzy chętnie sięgają po takie zestawienia, by usprawiedliwić własną niemoc i wybory dokonywane podług tej mitologii, są zakładnikami systemu stworzonego przy "okrągłym stole" i - choćby deklarowali sprzeciw obecnej rzeczywistości - postępują zgodnie z intencją magdalenkowych szalbierzy. Ci ludzie ignorują prawdę o fundamentach dzisiejszego państwa i o metodach, jakimi narzucono obecny system polityczny. Ignorują ją w przeświadczeniu, że upływ czasu doprowadził do cudownej konwalidacji "grzechów pierworodnych" tego państwa i zniwelował atrybuty nadane mu przez "ojców założycieli". Tymczasem - bez uwzględnienia tych okoliczności i solidnej refleksji historycznej, deliberowanie o "alternatywach" lub "wyborach mniejszego zła" przypomina bełkot idioty.Nie można bowiem pogodzić stwierdzenia, że "okrągły stół" był antynarodowym paktem, wiedzy o fałszerstwach wyborczych i świadomości - kto i jakimi metodami narzucił system polityczny tego państwa, z tezą, jakoby uczestnictwo w kolejnej farsie wyborczej miało obalić sukcesję komunistyczną. Nie da się mówić o wolnej Rzeczpospolitej, czcić pamięci Żołnierzy Niezłomnych i przyznawać do tradycji Niepodległej, a jednocześnie utrzymywać, że dziedzictwo komunistyczne, pod nazwą III RP jest państwem prawa i demokracji, w którym wola suwerena decyduje o naszej przyszłości. Nie sposób uzasadnić postawy, w której wiedza o sfałszowanych wyborach z roku 1989 i stworzonym wówczas, zamkniętym obiegu politycznym, o rozlicznych oszustwach wyborczych ("te wybory zostały sfałszowane" - J.Kaczyński w 2014), obecności pokomunistycznej kasty sądowej oraz instytucjach narzuconych nam w czasie okupacji sowieckiej (Trybunał Konstytucyjny, Rzecznik Praw Obywatelskich, Państwowa Komisja Wyborcza) - prowadzi do konkluzji, że nadal warto iść do urny i wzmacniać obcy Polakom system. Jeśli ktoś ma świadomość - jak powstawała III RP, jak budowano jej polityczne podstawy, kreowano "autorytety" i fałszowano wybory, jeśli widział zaprzaństwo ówczesnych "elit" i dostrzegał zamysł oszukania Polaków - jakże może dziś twierdzić, że konstrukcję tego państwa można zmienić przy pomocy demokratycznych mitów? Tych samych mitów, które u zarania wymyślili "ojcowie założyciele": budując partie polityczne - pod dyktando szefa bezpieki i organizując taki system wyborczy, który wykluczał siły przeciwne paktowaniu z komunistami i utrzymywał nadzór nad procesami wyborczymi w rękach pokomunistycznych klanów.Nie można też utrzymywać, że kolejne "wybory coś zmienią", bo taki przypadek nigdy nie miał miejsca w 30-letniej historii tego państwa, a obecna władza, z którą wielu łączyło nadzieje, nie tylko nie zlikwidowała żadnej patologii, ale nie pozbawiwszy Obcych wpływu na sprawy polskie, kazała ich nazywać "opozycją" i budować z nim fałszywą "wspólnotę narodową". Jeśli dla kogo 30 lat to za mało, by zrozumieć logikę mitologii demokracji - trzeba uznać swoją kapitulację umysłową i nie narzucać błędów innym.Tym bardziej, nie sposób zaakceptować opisywanej tu postawy, że na przestrzeni trzech dekad nie było wydarzenia, które doprowadziłoby do konwalidacji tworu powołanego w Magdalence: nie zmieniono tzw. konstytucji III RP - nawiązującej wprost do ustawy zasadniczej PRL-u, nie oczyszczono życia publicznego z postaci służących okupantowi i nie zerwano ciągłości personalno-instytucjonalnej z okresem komuny.Mogło się wydawać, że cztery lata "dobrej zmiany", spośród 30 lat podobnych "eksperymentów", to dość, by otrzeźwić ludzi głosujących na partie systemowe i zmusić ich do refleksji. Najwyraźniej i tego mało. Żadna z "demokratycznie" wyłonionych grup politycznych, powoływanych przez te same persony, choć pod zmiennymi szyldami, nie dąży dziś do obalenia porządku ustalonego w roku 1989, a J. Kaczyński, którego bezmyślni wazeliniarze mają czelność porównywać do Józefa Piłsudskiego, złożył niedawno historyczne homagium: "Nie wpisuję się w opowieść mówiącą, że Okrągły Stół był jakimś spiskiem. Okrągły Stół był posunięciem z punktu widzenia ówczesnej sytuacji właściwym, trzeba było po prostu jakoś odtworzyć nasze siły". Ludzie, którzy ulegną namowom tego polityka i na wezwanie "zaufajcie" pobiegną do urn - działają, de facto, na rzecz umocnienia patologii III RP i są wspornikiem sukcesji komunistycznej. Jeśli ktoś wie - jak powstało to państwo i przez kogo zostało stworzone, musi też przyjąć, że każda forma udziału w farsie zwanej "wyborami", każdy głos, oddany na tą czy inna systemową partyjkę, której działacze odgrywają "pluralizm polityczny" - przynosi szkodę sprawie polskiej i oddala nas od Niepodległej. Nie ma znaczenie - czy będzie to partia X, bądź partia Y. Skoro działa w ramach systemu III RP i akceptuje reguły, narzucone na początku lat 90., jeśli mami zwolenników wizją "parlamentaryzmu" i obiecuje reformy sprowadzone do "pudrowania trupa" - jest grupą zwolenników obecnego status quo. Nie o koloryt partii tu chodzi, lecz o zasadę, która więzi nas w mitologii demokracji.Nie ma też żadnego, racjonalnego argumentu, by utrzymywać, że wybór dokonany w realiach obecnego państwa, w ramach fałszywej alternatywy, doprowadzi do upadku komunistycznej sukcesji. Jeśli ktoś z wyznawców partii rządzącej zna taki argument - proszę o jego wyjawienie. Stanę do dyskusji.W tekście "FAŁSZYWA ALTERNATYWA - 1 DIAGNOZA" z kwietnia 2018 r. napisałem: "Powszechnie dziś stosowany argument, jakoby wybory powszechne były "świętem" wolnego państwa lub miały świadczyć o demokratycznym charakterze III RP - jest głęboko niedorzeczny.Jeśli na początku tej pseudo-państwowości stworzono reguły uniemożliwiające działanie anty systemowej opozycji, jeśli z życia publicznego wyrugowano autentycznych antykomunistów i przeciwników "pojednania" z bandytami - każde kolejne wybory były farsą. Przypomnę, że w roku 1947 sfałszowano wybory, by (formalnie) mogli wygrać je komuniści. Dokonano tego poprzez terror, liczne zabójstwa polityczne, jawne i utajnione fałszerstwa. Ten przestępczy proceder, dał podstawę do legalizacji okupacji sowieckiej i uznania owej niby-państwowości przez kraje "wolnego świata". W roku 1989 również sfałszowano wybory, by do ówczesnego Sejmu mogli wejść komuniści. Przez kolejne dwa lata systematycznie marginalizowano i niszczono wszystkie osoby i ruchy społeczne, które były przeciwne zdradzie "okrągłego stołu", doprowadzając w efekcie do sytuacji, gdy na scenie politycznej pozostali tylko wyznawcy legalizmu III RP oraz ludzie zarządzani przez komunistyczną bezpiekę.Wówczas dokonano legalizacji owej pseud-demokracji, organizując w roku 1991 wybory, zwane do dziś "wolnymi". Nie mogły jednak być wolne, bo dopuszczono do nich tylko wyselekcjonowanych polityków i tylko te partie, które sankcjonowały system polityczny. Nie miały nic wspólnego z wolnym wyborem, bo miliony naszych rodaków zostało już zainfekowanych retoryką Gazety Wyborczej i pomniejszych ośrodków propagandy, w których forsowano okrągłostołowe sofizmaty i "jedynie słuszne poglądy" na sprawy polskie.Odtąd wystarczyło kontrolować mechanizmy życia publicznego, a sam proces wyborczy oprzeć na reżimowych instytucjach (PKW, sądy, ośrodki propagandy) - by pozwolić sobie na organizowanie dowolnych "świąt demokracji". Nie stanowią one zagrożenia, bo w przestrzeni politycznej III RP nie ma miejsca na postulat obalenia porządku magdalenkowego i twardej rozprawy z komunistyczną sukcesją. Powiedzieć zatem - "wolne" o wyborach z 1991 roku, to tak samo, jak nazwać "wolnymi" kolejne farsy wyborcze PRL"
Cdn |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia wrzenia 19 2019 18:47:01 ·
9 Komentarzy ·
188 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|