|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
COVID-19 - "Zapaść na życzenie" – rozszerzona wersja wywiadu dla „Naszego Dziennika” z 11 maja 2021 roku |
|
|
- Od ponad roku walczymy z COVID-19. Co dziś możemy powiedzieć o tej chorobie? Kto jest szczególnie nią zagrożony?
Czynniki ryzyka są podobne jak w innych chorobach infekcyjnych. Przede wszystkim zbyt słaba odporność. Poza tym choroby współistniejące takie jak np. otyłość, cukrzyca, przewlekłe choroby układu oddechowego, choroby wyniszczające (nowotworowe) ale także wiek - ludzie w podeszłym wieku ciężej chorują.
Ale wróćmy do odporności. Jest wiele czynników, które osłabiają naszą odporność. Aby organizm optymalnie funkcjonował, powinien mieć dostarczone wszystkie niezbędne składniki odżywcze, nie tylko te podstawowe jak białka, węglowodany czy tłuszcze, ale oczywiście witaminy, mikroelementy, fitoskładniki (źródłem są rośliny). Pytanie, czy w dzisiejszych czasach jesteśmy w stanie dostarczyć do organizmu to wszystko w odpowiednich ilościach. Z pewnością nie. Od dziesiątków lat następuje proces degradacji gleby skutkujący obniżeniem w niej ilości wartościowych składników nawet o kilkadziesiąt procent. Dodatkowo zanieczyszczenia - zarówno toksyczne składniki w glebie jak i te, które sztucznie dodawane znajdują się potem w wyprodukowanej żywności.
Pojawia się też wiele na temat wpływu witaminy D w przebiegu koronawirusa.
Ostanie badania potwierdziły, że witamina D (cholekalcyferol) znacząco zmniejsza śmiertelność z powodu niemalże każdej przyczyny. Deficyt Wit. D jest powszechny i jest prawdopodobnie regułą, że ma on związek z większością chorób cywilizacyjnych.
Nic dziwnego, że ostatnio coraz częściej docierają informacje z różnych stron, że ciężkość przebiegu zakażenia Sars-CoV-2 koreluje z niskimi wartościami tej witaminy.
Ale oczywiście nie chodzi tu tylko o witaminę D. Naiwnością byłoby założenie, że brakuje nam tylko tego jednego czynnika. I nie wszystko da się stwierdzić w podstawowych badaniach. Np. w badaniu surowicy krwi prawie wszyscy mają prawidłowy poziom magnezu, ale tam jest tylko 0,25% i nie koreluje to z zawartością w organizmie, gdyż prawie każdy ma deficyt i to znaczny tego pierwiastka. Niedobory niezbędnych składników przekładają się na zaburzeniu wielu procesów biochemicznych w naszym ustroju. Przypomnę, że np. magnez jest niezbędny do uaktywnienia ponad 300 enzymów komórkowych.
Nie możemy zapominać o innych czynnikach wpływających na odporność.
Nasz układ immunologiczny funkcjonuje w ten sposób, że spotykając się z różnymi patogenami - żyjemy dosłownie w oceanie bakterii i wirusów - nabywa odporności właśnie w kontakcie z nimi. Tymczasem słyszymy: "nie wychodź, nie kontaktuj się" itp.
Na odporność wpływa też aktywność fizyczna, przebywanie na świeżym powietrzu, na słońcu, dobre dotlenienie organizmu. A co słyszymy? "Zostań w domu, ogranicz wychodzenie, a nawet jeśli wychodzisz na świeże powietrze, to oddychaj przez maskę". Pamiętacie Państwo jak zabroniono wchodzić do lasu? Takie absurdy są na porządku dziennym.
I chciałbym się jeszcze odnieść do jednego aspektu gorszej odporności. To stres. Nie ma żadnych wątpliwości, że stres w znacznym stopniu wpływa negatywnie na nasze zdrowie, w tym oczywiście na naszą odporność. Czy chroni się ludzi przed stresem? Wprost przeciwnie. Nakręca się spiralę strachu i to jest działanie celowe, z premedytacją. Od samego początku. Wyolbrzymiano zagrożenie, przekazywano fałszywe informacje, żeby jak najbardziej ludzi wystraszyć.
Pamiętacie Państwo zdjęcia licznych trumien we Włoszech? Okazało się, że to były archiwalne zdjęcia trumien imigrantów, którzy utonęli u wybrzeży Lampedusy. To nie były podobne, lecz IDENTYCZNE zdjęcia. Po co było kłamać? Ano, żeby wzbudzić większą panikę. Mam osobiste kontakty z osobami z USA, które po pokazaniu w telewizji przepełnionych szpitali polowych w Chicago i Nowym Yorku w tym samym dniu udały się do tych miejsc i okazało się, że były puste! Skąd się to brało? Filmowano jakiś szpital polowy, w którym byli pacjenci a później pokazywano zdjęcia informując, że to różne szpitale. Należało podkręcać spiralę strachu. Po co?
Na to pytanie dał odpowiedź nasz były Główny Inspektor Sanitarny - Jarosław Pinkas. W jednej wypowiedzi oznajmił, że jeśli chodzi o maseczki, to one nie do końca chronią przed zakażeniem, ale mają ważne zadanie: przypominają o pandemii. I w drugim stwierdzeniu: "Wykreujemy takie EMOCJONALNE zapotrzebowanie na szczepienia, że ludzie będą się chcieli szczepić". Czyli nie medyczne analizy "za" i "przeciw", tylko emocjonalne podejście.
A więc podsumowując: na zachorowania są bardziej narażeni ludzie, którzy za mało dbają o zdrowie i naturalną odporność a po drugie ci, którzy słuchają fałszywej propagandy i żyją w nieustannym strachu i stresie.
Nie znaczy to, że ja neguję występowanie samej choroby i to, że umierają ludzie. W Polsce w 2020 roku z powodu koronawirusa zmarło 28651 osób, co stanowi 0,075% ludności. Przy czym musimy pamiętać o wytycznych, by wpisywać "Covid" jako przyczynę zgonu nawet wtedy, jeśli u kogoś wyszedł dodatni wynik testu, lecz sam pacjent nie miał żadnych objawów infekcyjnych i zmarł np. z powodu zawału, udaru mózgu, nowotworu itp.
I z tego powodu zamknięto kraj, sterroryzowano naród, zniszczono psychikę nie spotykanej do chwili obecnej ilości ludzi (gabinety psychologiczne i psychiatryczne nigdy nie miały tylu pacjentów).
- Jakie działania każdy z nas powinien podejmować, aby zmniejszyć ryzyko narażenia się na wystąpienie tej choroby?
Dbajmy o nasze zdrowie, uzupełniajmy niedobory, chodźmy na spacery, miejmy zdrową aktywność fizyczną, korzystajmy ze słońca, świeżego powietrza i najlepiej wyłączmy telewizory, z których nieustannie płynie propaganda strachu.
- Co jest szczególnie ważne w odpowiedniej profilaktyce? Lockdown, maseczki, szczepionki, dbałość o własną odporność i zdrowy styl życia, czy może jeszcze coś innego? Jakie są rzetelne wskazania medyczne na ten temat?
Na konferencji naukowej dla lekarzy, na której byłem wiele lat temu osobiście zapoznałem się z informacją podaną oficjalnie na wykładach, że leczenie z powodu chorób przewlekłych wpływa na poprawę naszego zdrowia jedynie w 10% (tzw. "medycyna naprawcza"). Natomiast to, co my sami możemy zrobić dla naszego zdrowia odpowiednio dbając o nasz organizm to aż 56%!
Lockdown w najmniejszym stopniu nie wpływa na zachorowalność. Poprzez wymuszone działania restrykcyjne pogarsza się nie tylko życie, gospodarkę, ale niszczy zdrowie psychiczne i fizyczne. Widać to na wielu przykładach tych regionów na świecie, gdzie po zniesieniu obostrzeń nie tylko nie było wzrostu zachorowań, lecz ilość zachorowań wyraźnie spadła (np. Teksas, Missisipi). W tych krajach, gdzie nie paraliżowano życia przez lockdown ani nie było bezwzględnego nakazu noszenia masek, nie widać istotnej różnicy w ilości zachorowań w stosunku do krajów, gdzie takie restrykcje wprowadzano.
Wg badań naukowców z Massachusetts Institute of Technology - w zamkniętym pomieszczeniu nie ma żadnego znaczenia, czy znajdujemy się w odległości 2 metrów od osoby zarażonej, czy też jest to odległość 20 metrów. Dwóch profesorów tej uczelni opracowało model matematyczny ryzyka zakażenia Covid-19 w przestrzeniach zamkniętych, który uwzględnia wiele czynników pomijanych w dotychczas znanych modelach. Jak twierdzą, dystans nie ma podstawy fizycznej, ponieważ powietrze, którym oddycha osoba nosząca maskę, ma tendencję do unoszenia się i opadania w innym miejscu pomieszczenia, więc osoba siedząca 20 metrów od zakażonego wcale nie jest bardziej bezpieczna od osoby siedzącej w odległości zaledwie 2 metrów.
Ciekawe natomiast były niedawne badania uniwersytetu w Witten, gdzie wykazano, że aż u 68% dzieci występują negatywne skutki noszenia masek. Mimo to w "trosce" o zdrowie dzieci w dalszym ciągu obowiązuje ten wysoce szkodliwy nakaz.
I tutaj wracamy znowu do medycyny opartej na dowodach. Najbardziej wartościowe badania to badanie randomizowane, z grupą kontrolną - i takie właśnie badania dostarczają nam najcenniejszej wiedzy. Doktor Piotr Witczak zebrał w jednym miejscu ponad 100 badań naukowych, w tym randomizowanych, które ponad wszelką wątpliwość udowadniają brak skuteczności masek jako zabezpieczenia przed zakażeniem SARS-COV-2. Link do opracowania można znaleźć na moim facebooku.
Omdlenia też nie powinny nikogo dziwić. Osoby z zaburzeniami oddechu czy pracy serca są szczególnie narażone na zmniejszenie dopływu tlenu do organizmu. Szczególnie np. osoby z przewlekłą obturacyjną chorobą płuc. Średnio rocznie w Polsce z powodu POChP umiera 14 tysięcy ludzi. W jaki sposób zaburzenie dopływu tlenu przekłada się na przedwczesne zgony? Tego nie wiemy, gdyż Ministerstwo Zdrowia nie pofatygowało się, żeby przeprowadzić takie badania przed wprowadzeniem nakazu zakrywania ust i nosa. A mówimy o tylko jednej jednostce chorobowej. A gdzie mukowiscydoza, choroba wieńcowa i zawały serca, choroby mózgu? Tutaj odpowiednie natlenienie odgrywa ogromną rolę.
Jeśli chodzi o szczepionki, trudno tutaj wskazać jedyne słuszne rozwiązanie. Na pewno daleki byłbym od bezkrytycznego przekonywania do szczepienia, jak również absolutnego odradzania. To musi być indywidualna decyzja, bez żadnej presji ze strony władz i medyków. Jako lekarz mam jednak obowiązek poinformować pacjenta o wszelkich możliwych konsekwencjach - zarówno przyjęcia szczepionki, jak i rezygnacji z niej. Na dzień dzisiejszy nasz stan wiedzy jest następujący:
- szczepionki zostały dopuszczone warunkowo - nie mają ukończonych badań
- nie znamy wszystkich skutków ubocznych w perspektywie dni czy tygodni. Proszę zwrócić uwagę, że np. Norweski Instytut Zdrowia Publicznego uznał, iż wyższe jest ryzyko związane ze szczepionką AstraZeneca, niż z chorobą Covid-19. Co jakiś czas docierają do nas informacje o kolejnych działaniach niepożądanych, które nie były znane w momencie warunkowego dopuszczenia szczepionek na rynek - tutaj szczególnie chodzi właśnie o AstraZeneca, jak i Johnson&Johnson.
- nie znamy wszystkich skutków ubocznych w perspektywie lat. Nawet członek zarządu AstraZeneca (Ruud Dobber) powiedział, że powikłania mogą się pojawić także po kilku latach. To są słowa przedstawiciela producenta.
Władze Danii podjęły decyzję o wykluczeniu preparatu Johnson&Johnson z programu szczepień. Powodem mają być przypadki zakrzepów potencjalnie związane z w/w szczepionką. W Polsce zachęcano do przyjmowanie tych właśnie szczepionek podczas akcji: "zaszczep się w majówkę". Co więcej, premier Mateusz Morawiecki napisał list do premier Danii Mette Frederiksen, w którym złożył propozycję odkupienia niewykorzystanych przez Danię szczepionek firmy Johnson&Johnson.
Tymczasem społeczeństwo jest na siłę przekonywane, wbrew faktom, że mamy pewność bezpieczeństwa szczepionek na Covid-19. Nie, proszę Państwa, nie mamy takiej pewności - i jeszcze długo nie będziemy jej mieć.
Proszę jeszcze zwrócić uwagę na sam przekaz kampanii zachęcającej do szczepień, prowadzonej przez Ministerstwo Zdrowia. Główne hasło to: "zaszczep się, chroń innych, to nie tylko Twoja sprawa". Równocześnie przekazywane są informacje, że nawet zaszczepieni muszą zachowywać środki ostrożności, bo szczepionka jedynie łagodzi przebieg choroby, natomiast nie zabezpiecza przed transmisją wirusa. W jaki sposób zatem rzekomo chronimy innych? Skoro szczepionka nie hamuje transmisji, to w jaki sposób ma być sposobem powstrzymania pandemii? Jaki sens mają "paszporty szczepionkowe", skoro szczepionka nie powstrzymuje transmisji, więc nie ma żadnego wpływu na rozprzestrzeniania się wirusa? Dlaczego zaszczepieni są zwolnieni z kwarantanny, skoro tak samo, jak niezaszczepieni, mogą zarażać?
Kilka dni temu Minister Zdrowia poinformował o wysokiej skuteczności szczepień przeciw COVID-19 - mianowicie na 5 milionów osób zaszczepionych zachorowało jedynie 50 tysięcy, a więc 1%. Zatem, wg. Ministra, skuteczność szczepionki to 99%. Zatem pytam: skoro w zeszłym roku na 38 milionów Polaków pozytywny wynik testu otrzymało niecałe 1 milion 300 tysięcy osób (około 3%), to czy skuteczność braku jakichkolwiek szczepień to 97%? Zastosowana została dokładnie ta sama metoda obliczeń.
A teraz jeszcze bardziej bulwersująca sprawa:
Pomimo tego, że te tzw. szczepionki są eksperymentem medycznym na niespotykaną dotychczas skalę, planuje się szczepić nasze dzieci, nie wiedząc absolutnie, jakie będą skutki, być może za kilka nawet lat.
Od początku pandemii do 20 kwietnia 2021 roku w Polsce na Covid-19 zmarło JEDNO dziecko do 12 roku życia. Z tego powodu rząd polski zamierza szczepić jeszcze w tym roku, będącymi w fazie testów szczepionkami, całą populację dzieci.
Jak wiadomo firma Pfizer wypłacała miliardowe kary za fałszowanie wyników badań, za szkodliwe działanie swoich produktów. Dzisiaj Pfizer szacuje, że zysk ze sprzedaży szczepionki przeciw Covid-19 tylko do końca tego roku wyniesie 26 miliardów dolarów, czyli 1/4 budżetu Polski
- Jak duży problem stanowi COVID-19 biorąc pod uwagę doświadczenia wynikające z pańskiej praktyki medycznej?
Są oczywiście zachorowania i są nieraz ciężkie przebiegi choroby łącznie ze zgonami. Wpływa na to wiele czynników. Niektóre z nich wymieniłem wyżej. Teraz chciałem się zatrzymać na organizacji systemu ochrony zdrowia.
Fatalne decyzje przyczyniły się do paraliżu normalnego funkcjonowania wszystkich placówek ochrony zdrowia. Najpierw podsycany strach skutkował tym, że lekarze w znacznej większości (nie wszyscy oczywiście) zamknęli się przed pacjentami. Jak to ktoś ironicznie, ale nadzwyczaj trafnie zauważył: "Lekarz boi się zbadać pacjenta, bo pacjent może być chory".
Wprowadzono teleporady, za które wcześniej groziło nawet odebranie prawa wykonywania zawodu lekarza.
Taki chory pacjent dzwoni do przychodni. Tam się dowiaduje, że skoro ma objawy podobne do Covid-19, nie ma możliwości zbadania go, konieczny jest test. Po kilku nieraz dniach dostaje wynik testu - w tym czasie choroba postępuje. Test jest pozytywny, więc przychodnia odmawia leczenia. Pozostaje pogotowie. Pogotowie nie widzi sensu przyjazdu, jeżeli przypadek nie jest ciężki. Nasz pacjent czuje się coraz gorzej, ale jeszcze nie kwalifikuje się do szpitala. Przypomnę, iż nadal nie został zbadany, a otrzymane środki farmakologiczne są ordynowane na podstawie wywiadu, a więc lekarz zgaduje, co powinien zaordynować. W końcu, gdy choroba rozwinie się na tyle, że karetka zabiera go do szpitala - w wielu przypadkach jest już za późno na pomoc. Umiera człowiek, który mógłby jeszcze żyć wiele lat. Nie przez Covid-19 - choć to on był przyczyną jego śmierci. Umiera przez spóźnioną pomoc.
Pacjent chory nie był badany. Nie wykonywano badań analitycznych czy radiologicznych, nie osłuchiwano pacjenta. Wydawano zlecenia na odległość, na wyczucie, zgadując co tak naprawdę dzieje się z pacjentem.
Wg raportu NIZP PZH w 2020 roku leczenia szpitalnego z powodu Covid-19 wymagało 102438 osób. W ostatnim roku przed wybuchem "pandemii" do szpitali w Polsce przyjęto 9,251 miliona osób. Łatwo policzyć, że chorzy na Covid stanowili nieco ponad 1% hospitalizacji w latach ubiegłych. I ten 1%, wg propagandy, sparaliżował służbę zdrowia. Niech każdy sobie sam wyciągnie wnioski.
- Panie Doktorze, z doniesień medialnych wynikało, że w ubiegłym roku również Pan zachorował na tę chorobę. Co było ważne, aby skutecznie ją pokonać?
Tak, zachorowałem. Wystąpiła gorączka i osłabienie. Żeby mieć możliwość wykonania badań musiałem, mieć wykonany test, którego wynik był dodatni. Otrzymywałem standardowe leczenie. Na szczęście nie było poważniejszych powikłań. Gdy znalazłem się w szpitalu, zacząłem (niestety z pewnym opóźnieniem) zażywać amantadynę, według rekomendacji dr Bodnara, który ma pozytywne doświadczenia na tysiącach pacjentów. Niestety, moi pacjenci nie mają tej szansy, gdyż szpital nie wyraził zgody na zakup amantadyny.
- Jak duże zagrożenie stanowi ta choroba dzisiaj w Polsce i jakie są perspektywy na najbliższe miesiące?
Jest takie powiedzenie, że lekarstwo nie może być gorsze od samej choroby. W tym przypadku wprowadzone restrykcje skutkujące znacznym utrudnieniem i opóźnieniem w otrzymaniu właściwej pomocy medycznej spowodowały nadzwyczajny wzrost zgonów w wyniku innych chorób, których nie leczono właściwie i we właściwym czasie. Do tej pory zmarło z tego powodu ponad 100 tys. Osób. Osób, którym nie zapewniono właściwej opieki, którym odmówiono leczenia. To jest o wiele większe zagrożenie niż sam Sars-CoV-2.
Wielu pacjentów nie mogło się dostać do szpitala, bo zrobiono w tych szpitalach oddziały Covidowe. Gdyby ci pacjenci mogli być przyjmowani do każdego szpitala, bez wykonywania testów (z których, według różnych publikacji naukowych, duża część daje fałszywe wyniki), to miejsc w szpitalach by nie brakowało. Dam konkretne przykłady: W 2017 roku było tak dużo zachorowań na grypę, że w jednym dniu notowano nawet 50 tys. zachorowań! Nikt wówczas nie ogłosił żadnej epidemii, pacjentów przyjmowano na bieżąco w poradniach, a bardziej chorych kierowano do szpitali. Nie było opóźnienia w diagnozowaniu i w rozpoczęciu właściwego leczenia, więc nawet nie było konieczności hospitalizowania tak dużej ilości pacjentów. Było normalnie. Nikomu nie groziła kwarantanna ani inne restrykcje.
Drugi przykład: W pierwszych 9 miesiącach 2020 roku było o 1 milion 300 tys. mniej hospitalizacji niż a analogicznym okresie roku poprzedniego. Tak więc aż tylu potrzebującym pacjentom odmówiono leczenia szpitalnego! Czy można się dziwić, że wystąpiła taka nadumieralność?
Tłumaczenie, że musimy być przygotowani na hospitalizację tych, u których stwierdzono zakażenie Sars-CoV-2 porównałbym do takiej wyimaginowanej sytuacji:
Wyobraźmy sobie, że w danym roku jest bardzo dużo pożarów np. altanek w ogródkach działkowych. W związku z tym, wydano zarządzenie, by straż pożarna nie wyjeżdżała do innych pożarów, tylko czekała w gotowości na zgłoszenie pożaru w ogródkach działkowych. Inne pożary na razie nie będą gaszone, lub pojadą do nich wytypowane jednostki straży. Jeśli w pobliżu pożaru znajduje się jednostka straży wyczekująca w pogotowiu na pożar w ogródkach działkowych, to zgłaszający pożar muszą prosić o pomoc inne jednostki i czekać…
Na tym przykładzie widać ten cały totalny absurd.
Perspektywy na kolejne miesiące?
Teraz ilość zachorowań będzie spadać i nie jest to wynik genialnych posunięć władz zarządzających restrykcje, tylko naturalnej sezonowości pojawiania się i ustępowania chorób infekcyjnych. W jesieni, jak normalnie bywa, zwiększy się ilość tych chorób.
- Jakie warunki powinny być spełnione, aby skutecznie rozprawić się z tą chorobą? Czy możliwe jest zapanowanie nad jej wpływem i trwały powrót do normalności?
Wirusolog, profesor Włodzimierz Gut powiedział, że z medycznego punktu widzenia cała ta pandemia mogłaby się już skończyć, ale z punktu widzenia interesów firm - nigdy się nie skończy. Firmy muszą bowiem sprzedać swoje szczepionki. Potrzeba więc utrzymywać pewną ilość zakażeń. Poza tym lockdown daje wiele możliwości, łącznie z zamykaniem firm, co może być wykorzystane przez osoby podejmujące decyzje.
Bezwzględną koniecznością jest zaprzestanie wykonywania testów i stygmatyzowania na tej podstawie ludzi. Każdy chory powinien być normalnie przyjmowany, badany, leczony a w razie potrzeby nawet hospitalizowany. Nie przez wyznaczone jednostki ochrony zdrowia, lecz wszędzie, tak jak do tej pory to było przy najprzeróżniejszych chorobach infekcyjnych,
Powrót do normalności będzie możliwy, jeśli ludzie przestaną się bać, zaczną myśleć racjonalnie, dotrą do informacji niezależnych naukowców (nie tych podawanych oficjalnie) i nie pozwolą na sobie eksperymentować.
Dziękuję za rozmowę.
Jacek Sądej |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia maja 23 2021 15:41:56 ·
9 Komentarzy ·
127 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|