|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 10
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Wnyki sadurszczyzny |
|
|
Łgarstwo może być poezją. Oszustwo również. Najlepiej wiedzą o tym kobiety. Ale nie wszystkie oszustwa i nie każde łgarstwo. A co ważniejsze, nie z każdych ust.
Tymczasem kłamstw i oszustw ci u nas dostatek. Zwłaszcza w polityce. Przelewa się, można powiedzieć, i co rusz w nie wpadamy. Dziś wspomnę jedno z takich oszustw/kłamstw, z ostatniego tygodnia bodaj najbardziej wkurzające. Autorstwa nie byle kogo, bo cenionego w środowiskach lewicowych profesora Wojciecha Sadurskiego, prawnika, filozofa i politologa.
A zacząć wypada od konstatacji, iż żyją obok nas ludzie, którzy bardzo dużo wiedzą w sprawach, w jakich ochoczo wypowiadają się, zarazem sprawiając wrażenie, jakby nic z tych spraw nie rozumieli. Wojciech Sadurski najlepszym przykładem. Chyba, że ów rozumie, co należy, posuwając się do intelektualnej manipulacji wyłącznie na użytek głupszych od siebie. Jednakowoż z dwojga złego wolę posądzić pana profesora o nadmiar wiedzy i niedostatek rozumienia, niż o złą wolę.
SZCZWANA PRÓBA
Opublikowany na łamach „Rzeczpospolitej” elaborat Sadurskiego, zatroskanego o „bezstronność państwa w sferze religijnej”, dotyczy – a jakże – krzyża umieszczonego na ścianie sali sejmowej. Przy czym literalnie rozbierać wywodu Sadurskiego nie warto, bo pisany jest pod wyraźną, z góry przyjętą tezę: miejsce najważniejszego symbolu religijnego Polaków jest w kruchcie. Szczególnie zajmująca wydała mi się jednak szczwana próba rozkrojenia polskiej przestrzeni publicznej na dwie sfery, jakoby rozdzielne, mianowicie sferę stricte „publiczną” oraz „państwową”. Ta dekretacja – zrozumiała, ponieważ bez niej cała argumentacja „miszcza” Sadurskiego z miejsca bierze w łeb – odsłania prawdziwe intencje autora znacznie lepiej niż pozostała treść, zręcznie ufryzowana na rzetelność i obiektywizm.
W innym miejscu Sadurski przyznaje: „Powoływanie się na wzorce zagraniczne ma bardzo ograniczoną moc perswazyjną. Żaden wzorzec nie zastąpi naszego wyboru kolektywnego (…)”, by ledwie trzy zdania dalej przywołać postać Ronalda Dworkina i dalszą tyradę oprzeć na owym wzorcu, proponując „praktyczne dyrektywy” wynikłe z przekonań amerykańskiego filozofa prawa, jakoby „religia jako taka nie powinna być oficjalnie preferowana przez państwo”.
Czym co do samej zasady sfera państwowa różni się od publicznej oraz czemu krzyż w sferze publicznej zwanej państwową narusza państwową bezstronność, Sadurski nie wyjaśnia. Ale tego akurat nikt przytomny nie mógłby po nim oczekiwać.
RACJA STANU
Ja natomiast powiadam: nie należy szukać szarości tam, gdzie światło wyraźnie oddzielone jest od ciemności. Albowiem jeśli rzeczywiście nie zamierzamy Kościołowi (szerzej: religii) odbierać prawa do obecności w przestrzeni publicznej, w takim razie Kościół (religia) ma także niezbywalne prawo do obecności w każdej z części tej przestrzeni. Zatem także w sferze państwowej.
Chyba że ktoś oczadział na tyle, by nie uważać przestrzeni państwowej za publiczną. Takiemu powiem: skoro państwo ustanawia zasady postępowania swoich obywateli w przestrzeni publicznej, zatem nie istnieje taka przestrzeń publiczna, która zarazem nie byłaby przestrzenią państwową.
W powyższym kontekście oczywiste się staje, iż cały wywód Wojciecha Sadurskiego to sprytnie zastawione wnyki. Kto nieuważny, niechaj sobie w nie wpada, a my wykorzystajmy okazję, by wypowiedzieć głośno inną oczywistość, kłującą sumienia lewaków: tak samo jak nie istnieje żydowska tożsamość bez judaizmu (choć nie każdy Żyd wyznaje judaizm), podobnie nie istnieje Polskość bez katolicyzmu (mimo iż nie każdy Polak jest katolikiem). I kolejna rzecz, równie istotna: podobnie jak antysemityzm uderza w żydowską rację stanu, tak antykatolicyzm – jakim jest każde działanie zmierzające do usunięcia chrześcijańskiego krzyża z polskiej przestrzeni publicznej – zaprzecza naszej. Nie trzeba kończyć pięciu fakultetów, by wiedzieć, że korzenie Polskości tkwią w katolicyzmie. Korzenie, więc tożsamość. A nie igra się z tożsamością.
PODSTAWA DLA WIĘZI
„Nie igra się z tożsamością” to zresztą nazbyt delikatnie powiedziane, zatem dopowiedzmy rzecz do końca: gmeranie przy tożsamości zawsze jest złe, ponieważ odrywa człowieka od jego źródeł, czyniąc zeń jednostkę kulturowo jałową. Bez korzeni, więc bez właściwości. Stąd ludzie nawołujący do „oczyszczenia” polskiej przestrzeni publicznej z symbolu, jakim jest krzyż, to głupcy, intelektualnie naprawdę bardzo mocno karłowaci. To przedstawiciele hordy cywilizacyjnych flejtuchów, szczycących się swym kulturowym analfabetyzmem.
Po przeciwnej stronie barykady sytuują się ludzie rozumni, doskonale pamiętający zasługi Kościoła, zwłaszcza Kościoła katolickiego, w propagowaniu idei Polskości. Świadomi, że o ile można tych zasług nie doceniać, przecenić ich nie sposób. Ludzie rozumiejący, że wszystko, co osłabia Kościół w Polsce, osłabia też Polskę. Że tego rodzaju projekty (co palikocizna) odbierają Polakom jakość, której niczym zastąpić się nie da. Że tworzą pustkę w obszarze tej wartości, której na imię Polskość.
Socjolog, dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, powiada tak: „wspólnota narodowa w pewnych fundamentalnych kwestiach nie może być podzielona. Takie wartości, jak suwerenne państwo, demokracja, wolności obywatelskie i niepodległość Narodu muszą łączyć i zobowiązywać do wspólnych, politycznych działań. Zarówno polskość, jak i katolicyzm, które, jak pisał prof. Krzysztof Koseła, tworzą naszą splątaną tożsamość, musimy chronić i kultywować wspólnie. Bo narodowa tożsamość to warunek prawa do suwerennego państwa, to podstawa więzi tworzącej wspólnotę ludzi solidarnych z przodkami, ze współczesnymi i przyszłymi Polakami”.
Jak widać, w tych paru zdaniach nie ma ani słowa o krzyżu. A przecież wątpię, by jakiekolwiek inne sformułowania sedno oddały wyraźniej.
***
W powyższym kontekście warto też pamiętać i innym do skutku powtarzać: nawet jeśli już nie identyfikujemy się z wartościami, z których wyrasta nasza tożsamość, tożsamość naszych rodziców oraz tożsamość rodziców naszych rodziców, człowiekowi przyzwoitemu nie wolno akceptować działań degradujących te wartości. Tu nie ma szarości, a przyzwoitość wyraźnie oddzielona jest od zaprzaństwa.
Krzysztof Ligęza |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia listopada 06 2011 09:21:54 ·
9 Komentarzy ·
190 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|