|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Trybunały i szantażyści |
|
|
Prezydent Kaczyński został upoważniony do ratyfikacji tego traktatu przez ustawę z 1 kwietnia 2008 roku, za którą zgodnie głosowali posłowie PiS i Platformy Obywatelskiej, podobnie jak w 2003 roku zgodnie stręczyły Polsce Anschluss do UE. Traktat lizboński zawiera szereg różnych zasad i instytucji, spośród których chciałbym zwrócić uwagę na dwie, a to dlatego, że właśnie dzisiaj nabierają one szczególnej aktualności. Pierwsza - to tzw. zasada przekazania. Stanowi ona, że władze Unii Europejskiej mają tylko takie kompetencje, jakie zostaną im przekazane przez państwa członkowskie. Wydawałoby się, że w związku z tym wszystko jest w jak najlepszym porządku - ale w traktacie lizbońskim jest też ustanowiona tzw. zasada lojalnej współpracy. Stanowi ona, że państwa członkowskie muszą powstrzymać się przed każdym działaniem, które m o g ł o b y zagrozić urzeczywistnieniu celów Unii Europejskiej. Ponieważ chodzi o cele Unii Europejskiej, a nie cele poszczególnych państw członkowskich, to jest oczywiste, że ocena, czy jakieś działanie państwa członkowskiego m o g ł o b y tym celom zagrozić, należy wyłącznie do organów UE, wśród których organem władzy sądowniczej jest Europejski Trybunał Sprawiedliwości.
Zgodnie z traktatem, orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości mają dla państw członkowskich charakter "źródeł prawa". Konsekwencją takich regulacji jest to, że zasada lojalnej współpracy praktycznie unieważnia traktatową zasadę przekazania. Wystarczy np. postanowić, że istotnym celem Unii Europejskiej jest zapewnienie na jej obszarze praworządności, by Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznał, że ma prawo domagania się od państw członkowskich wstrzymania się przed przedsięwzięciami, które o n uzna za m o g ą c e zagrozić temu celowi UE. Tak właśnie stało się teraz, kiedy Europejski Trybunał Sprawiedliwości, niewątpliwie włączając się w niemieckie starania o odzyskanie w Polsce wpływów politycznych, nakazał Polsce "natychmiastowe" zawieszenie działalności Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, krytykowanej przez stronnictwo polityczne sędziów przeciwnych aktualnemu rządowi. Ponieważ stosowna skarga w tej sprawie została skierowana przez Komisję Europejską do TSUE już jakiś czas temu, to premier Morawiecki, z pewnością przeczuwając, jakie orzeczenie Europejski Trybunał w tej sprawie wyda, skierował do Trybunału Konstytucyjnego w Warszawie pytanie, czy konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej ma rangę nadrzędną nad prawem Unii Europejskiej, czy nie.
Jestem przekonany, iż premier Morawiecki był przekonany, że pytanie ma charakter retoryczny tym bardziej, że TK był o to pytany już wcześniej i odpowiadał, że konstytucja nasza ma pierwszeństwo przez prawem Unii Europejskiej, więc tym bardziej nie mógłby inaczej odpowiedzieć teraz. Dlaczego w takim razie Europejski Trybunał Sprawiedliwości nie przyjmuje do wiadomości stanowiska polskiego Trybunału i jak gdyby nigdy nic, orzeka po swojemu?
Możliwości są takie, że albo Europejski Trybunał Sprawiedliwości w służbie niemieckich interesów państwowych świadomie, a nawet z pewną ostentacją łamie traktatowe ustalenia, albo - i to jest druga możliwość - jego postępowanie ma jakąś podstawę prawną.
Jeśli chodzi o możliwość ostentacyjnego łamania przez TSUE postanowień traktatowych, to częściowo wyjaśnia tę sprawę przedstawiona wyżej kolizja między zasadą przekazania i zasadą lojalnej współpracy. Ale nie tylko to. Otóż w roku 1964 Europejski Trybunał Sprawiedliwości prowadził sprawę Flaminio Costa przeciwko E.N.E.L. W orzeczeniu rozstrzygającym ten spór umieścił zasadę, że prawo wspólnotowe (bo w 1964 roku Unii Europejskiej jeszcze nie było, natomiast były Wspólnoty Europejskie) ma charakter nadrzędny nad prawem państw członkowskich bez względu na rangę ustawy. Pewnie dlatego, podczas debaty na UW poświęconej ewentualnemu przystąpieniu Polski do unii walutowej, w części prawno-ustrojowej, kiedy to występowała ze mną pani sędzia Małgorzata Jungnikiel, powiedziała ona, że sądy w Polsce będą stosowały prawo unijne nawet w sytuacji jego sprzeczności z polską konstytucją. W tej sytuacji pojawia się możliwość trzecia - że Europejski Trybunał Sprawiedliwości, w służbie niemieckich interesów państwowych, wykorzystuje zarówno niejasną sytuację traktatową, jak również zasadę sformułowaną we wspomnianym orzeczeniu.
Na intencję podejmowania takich dyscyplinujących niepokorne kraje członkowskie, działań wskazuje procedura zastosowana przez Niemcy przed ratyfikacją traktatu lizbońskiego przez tamtejszego prezydenta. Traktat lizboński bowiem został zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe, z powodu jego niezgodności z niemiecką konstytucją. Trybunał wprawdzie uznał, że traktat jest z niemiecką konstytucją zgodny - ale uzależnił zgodę na jego ratyfikację od przyjęcia ustawy, według której żadne prawo nie może wejść w życie na terenie Niemiec, bez uprzedniego zatwierdzenia go przez połączone izby parlamentu: Bundestag i Bundesrat.
W ten sposób Niemcy zachowały w Unii Europejskiej suwerenność, podczas kiedy Polska, piórem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ratyfikowała traktat lizboński bezwarunkowo. Ówczesny minister spraw zagranicznych, Książę-Małżonek Radosław Sikorski pewnie nie chciał, a nawet gdyby chciał, to by pewnie nie potrafił doradzić prezydentowi Kaczyńskiemu przeprowadzenia takiego manewru tym bardziej, że ratyfikacja traktatu lizbońskiego przez Polskę nastąpiła prawie miesiąc po "resecie" stosunków amerykańsko-rosyjskich przez prezydenta Obamę, wskutek czego Polska spod kurateli amerykańskiej przeszła pod kuratelę strategicznych partnerów, to znaczy - Niemiec i Rosji.
Na skutek tych wszystkich zaniedbań i bęcwalstwa dygnitarzy naszego państwa, Polska może stać się dzisiaj - i pewnie się stanie - obiektem szantażu ze strony szantażystów, którzy będą straszyć Polskę wstrzymaniem subwencji. W ich imieniu Donald Tusk dzisiaj deklaruje, że to Kaczyński "wystąpi z UE", ale Polska nie wystąpi.
Sprawia to wrażenie, jakby Donald Tusk, podniecony zadaniem wyznaczonym mu przez Naszą Złotą Panią, ma - miejmy nadzieję że przejściową - utratę poczucia rzeczywistości, wskutek czego zapomniał, że przystąpić i wystąpić z UE mogą tylko państwa, a nie osoby prywatne, nawet gdyby on miał rozkaz szczególnie je nienawidzić.
15.07.2021 Stanisław Michalkiewicz
https://prawy.pl/114897-trybunaly-i-szantazysci-felieton/ |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia lipca 16 2021 18:56:03 ·
9 Komentarzy ·
140 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|