|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 9
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
priorytetem rządu powinna być budowa silnego budżetu |
|
|
Niewypał koncepcji wspólnej europejskiej waluty jest przede wszystkim skutkiem traktowania euro jako narzędzia ostatecznego, trwałego i nierozerwalnego zintegrowania krajów Unii Europejskiej. Tymczasem tak naprawdę sens miało wprowadzenie wspólnej waluty tylko w gronie nielicznych państw Europy Północnej - nie tylko najwyżej rozwiniętych (przecież do takich zalicza się także Włochy), ale i o podobnej strukturze gospodarczej.
Za podstawowy i właściwie jedyny warunek integracji walutowej uznano tzw. kryteria z Maastricht, zwane też kryteriami konwergencji nominalnej lub kryteriami zbieżności, przyjęte w traktacie o Unii Europejskiej. Kryteria te to - jak mówi wielu ekonomistów - wyssane z palca i pozbawione większego sensu wskaźniki dotyczące inflacji, wielkości deficytu budżetowego i długu publicznego oraz stóp procentowych i stabilności kursu własnej waluty. Błąd przyjęcia tych wskaźników polegał na nieuwzględnieniu aspektów strukturalnych, które decydują o stanie gospodarki danego kraju w sytuacji kryzysu - i to kryzys ujawnił kruchość całej tej konstrukcji.
Przykład Grecji jest najbardziej jaskrawym dowodem na kluczowe znaczenie kwestii strukturalnych. Jest ona krajem, którego gospodarka opiera się głównie na usługach, w tym przede wszystkim na turystyce, co stanowi główną gałąź greckiej gospodarki (20 proc. produktu krajowego brutto). Kryzys spowodował ogólny spadek wydatków w Europie, ludzie zaczęli oszczędzać, także na wyjazdach zagranicznych, w efekcie czego spadła koniunktura w turystyce. Dla takiego kraju jak Grecja (podobnie Hiszpania, Portugalia, a także Włochy - czyli południe Europy silnie zależne od turystyki) jedynym sposobem poprawienia atrakcyjności turystycznej byłoby obniżenie wartości własnej waluty w stosunku do walut krajów, z których pochodzą turyści, czyli Europy Północnej - gdyby kraje te miały odrębne waluty. Tymczasem włączenie ich do jednej strefy walutowej uniemożliwia to.
Utracony mechanizm
Często niestety działanie tego mechanizmu nie jest właściwie rozumiane. Gdyby Grecja pozostała przy drachmie, a Niemcy przy marce, to osłabienie drachmy spowodowałoby, że za jedną markę trzeba by zapłacić więcej, a z drugiej strony turysta z Niemiec taniej kupiłby drachmę. Oznaczałoby to, że grecki podmiot, który wyeksportował jakiś produkt wart na niemieckim rynku, dajmy na to, 100 marek, otrzymałby przy wymianie w krajowym banku więcej pieniędzy w krajowej walucie. Potanienie waluty powoduje w takiej sytuacji zwiększenie emisji krajowego pieniądza, bo bank centralny skupowałby marki po wyższym ich kursie, a taka emisja pieniądza pobudza własną gospodarkę. Z drugiej zaś strony umożliwiałaby łatwiejszą ekspansję greckich eksporterów na rynku niemieckim przez obniżenie cen swoich produktów.
Jeśli głównym produktem eksportowym są usługi turystyczne, to taki kraj jak Grecja stałby się tani dla turystów z Niemiec, którzy - zwłaszcza w sytuacji ogólnego kryzysu - chętnie by przyjeżdżali na wakacje do słonecznej Hellady.
Przy osłabieniu własnej waluty wewnętrzne relacje cen i płac pozostają w miarę stabilne (o ile nie nastąpi inflacja), ale następuje wówczas napływ walut zagranicznych, a z drugiej strony drożeje import, co sprzyja sprzedaży na rynku krajowym własnych produktów, bo zagraniczne stają się mniej konkurencyjne. Wzrost sprzedaży to wzrost dochodów obywateli, a jednocześnie poprawienie sytuacji budżetowej państwa (pod warunkiem, że obywatele ci płacą podatki, a solidniej wywiązują się z tego obowiązku, gdy są w lepszej sytuacji dochodowej), poprawia się wówczas bilans handlowy z zagranicą, a to wszystko sprzyja rozwojowi gospodarczemu.
Takie możliwości działania odebrano jednak Grecji, włączając ją do wspólnej strefy walutowej z Niemcami. Niemcy to zupełnie inna gospodarka, oparta na eksporcie - samochodów, nowoczesnych maszyn, produktów chemicznych. To drugi światowy eksporter po Chinach, ale - trzeba to jasno powiedzieć - kosztem stagnacji płac niemieckich pracowników. Niemcy zaciskają pasa, by poprzez eksport uzależniać od siebie inne kraje i zdobywać w ten sposób dominację w świecie.
Gdy w warunkach wspólnej waluty Grecja nie mogła poprawić swej atrakcyjności poprzez osłabienie waluty, to w warunkach ogólnego kryzysu nieuchronny był spadek wpływów z turystyki, ogólne osłabienie gospodarki, która nie miała takiej siły eksportowej jak gospodarka niemiecka. Spadek wpływów podatkowych zmuszał rząd do pożyczania pieniędzy dla finansowania swych wydatków - wzrost deficytu i w konsekwencji długu publicznego były zatem nieuchronne. |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia listopada 19 2011 10:19:06 ·
9 Komentarzy ·
178 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|