|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Pułapka na prezydenta Lecha Kaczyńskiego |
|
|
Śledztwo w sprawie ujawnienia przez „Dziennik” poufnego raportu w sprawie próby zamachu w Gruzji na Lecha Kaczyńskiego (wydarzenie to służby nazywały „incydentem gruzińskim”) zostało wszczęte w listopadzie 2008 r., kilka dni po publikacji. Dotyczył on ostrzelania z karabinów maszynowych w Gruzji kolumny samochodów wiozących Lecha Kaczyńskiego.
Zawiadomienie o ujawnienie poufnego dokumentu złożyła ABW, która zastosowała swoistą pułapkę – każdy z 16 egzemplarzy raportu, który trafił do najważniejszych osób w państwie, zawierał cechy charakterystyczne tylko dla danego egzemplarza. Dlatego bez trudu można było rozpoznać, skąd pochodził egzemplarz opublikowany w „Dzienniku”.
Skompromitować urzędników
By dowiedzieć się, od kogo dziennikarze otrzymali poufny raport opracowany przez Centrum Antyterrorystyczne ABW (CAT), funkcjonariusze Agencji sprawdzali m.in. połączenia telefoniczne. Zastosowano też obserwację. Według informacji „Gazety Polskiej”, cała akcja miała na celu skompromitowanie urzędników kancelarii, a w efekcie samego śp. prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego.
Już na samym początku śledztwa ABW przekazała prokuraturze sześć numerów telefonicznych, które miały pomóc w ustaleniu źródeł przecieku. Numerami tymi posługiwali się dziennikarze: Michał Majewski i Paweł Reszka, urzędnicy Kancelarii Prezydenta: Małgorzata Bochenek, Michał Kamiński i Piotr Kownacki oraz Witold Waszczykowski, zastępca szefa BBN.
Dlaczego na tej liście znalazł się Witold Waszczykowski, skoro od początku było wiadomo, że opublikowano raport, którego egzemplarz trafił do Kancelarii Prezydenta? Na to pytanie nie chciał nam nikt odpowiedzieć.
– Raport trafił do BBN, ale ówczesny szef Biura śp. Władysław Stasiak nawet go na nikogo nie zadekretował, tylko od razu odesłał, ponieważ uznał, że jest on na fatalnym poziomie. Co ciekawe, w BBN trwała wówczas rutynowa kontrola ABW i szefowie Agencji doskonale wiedzieli, co się stało z raportem przekazanym do nas – mówi nam minister Witold Waszczkowski.
Były wiceszef BBN podkreśla, że wiedział, iż jest inwigilowany.
– Posunięto się nawet do tego, że sprawdzano moje rachunki bankowe, o czym dowiedziałem się znacznie później. Byłem przesłuchiwany, prowadzono wobec mnie obserwację – mówi nam Waszczykowski.
Sprawa była prowadzona jednokierunkowo
Zapytaliśmy zarówno prokuraturę, jak i ABW o działania podjęte w sprawie prowadzonych przez Agencję czynności mających na celu wyjaśnienie „przecieku” raportu do mediów, ale nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Najciekawsze jest to, że na sejmową Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka, na której była omawiana sprawa badania przez ABW billingów Lecha Kaczyńskiego i jego żony Marii, nie przyszedł żaden z szefów Agencji, stawili się natomiast przedstawiciele Prokuratora Generalnego.
W styczniu „Rzeczpospolita” ujawniła, że w śledztwie dotyczącym upublicznienia raportu „sięgnięto do zapisów połączeń Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. Do wszystkich danych dostęp miała ABW”.
Według naszych rozmówców, śledztwo w sprawie ujawnienia raportu było pretekstem dla szefów Agencji, by móc sprawdzić kontakty oraz działania najważniejszych urzędników Kancelarii Prezydenta oraz szefów BBN.
W postępowaniu przeprowadzonym przez warszawską prokuraturę w sprawie ujawnienia raportu w mediach sięgnięto jedynie do tych materiałów, które wskazała ABW. Sprawa ma o wiele większy zasięg i dotyczy działań prowadzonych wobec osób będących najbliższymi współpracownikami Lecha Kaczyńskiego – twierdzą nasi rozmówcy.
Ich zdaniem śledczy w ogóle się tym nie zajęli – sprawa była prowadzona jednokierunkowo, o czym świadczy niemal natychmiastowe przyznanie ABW statusu pokrzywdzonego w śledztwie.
Ważne jest również to, że od początku BBN miało zupełnie inną niż ABW ocenę nieudanego zamachu w Gruzji na prezydenta Kaczyńskiego.
ABW w przygotowanym przez CAT raporcie przychyliła się do wersji lansowanej przez Rosjan i samego Władimira Putina, że „sytuacja mogła być wykreowana przez stronę gruzińską”.
Śp. prezydent Lech Kaczyński, urzędnicy jego kancelarii oraz BBN uważali, że ostrzału dokonali Rosjanie z pobliskiego posterunku.
– Kolumna samochodów prezydentów Polski i Gruzji próbowała wjechać do Osetii, ale poinformowaliśmy ich, że granica jest zamknięta, i zawróciliśmy konwój – mówił zaraz po dramatycznych wydarzeniach szef osetyjskiego KGB Borys Attojew. Oświadczenie to jednoznacznie zaprzeczało rosyjskim oskarżeniom, że cały incydent był gruzińską prowokacją.
Dorota Kania |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia marca 25 2011 10:09:11 ·
9 Komentarzy ·
327 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|