|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Wiem, ale nie powiem |
|
|
W 2007 roku Donald Tusk mówił w swoim exposé tak dużo o polityce miłości, o zaufaniu, jakie będzie chciał budować między władzą a społeczeństwem. Już dawno o tym oczywiście zapomniał, a zamiast zaufania mamy cyniczne skrywanie prawdy przed współobywatelami. Najlepszy przykład na potwierdzenie tej tezy przyniosły nam ostatnie dni.
"Musimy pożyczyć Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu część naszych rezerw walutowych. W przeciwnym wypadku zawali się euro, a nawet rozpadnie Unia Europejska, a na Polskę spadnie ogromny, trudny do wyobrażenia kryzys" - w taki mniej więcej sposób premier i minister finansów przekonują Polaków do swojego pomysłu wsparcia Funduszu, który ma ratować niewypłacalne kraje strefy euro.
Czyli tak naprawdę nie mamy wyjścia, jeśli chcemy zachować przynajmniej to, co mamy, nie ryzykując długoletniej recesji, znacznego wzrostu bezrobocia i innych plag ekonomicznych. Rząd wspiera oczywiście prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka i wszyscy jak jeden mąż przekonują nas też, że to się będzie opłacać. Ekonomiści mają w tej kwestii różne zdania.
Jedni jak najbardziej popierają premiera i rząd. Inni twierdzą, że będzie to najgorszy interes, jaki zrobimy, bo tych pożyczonych pieniędzy możemy wcale nie odzyskać. Ponadto bez sensu jest wykładanie przez Polskę funduszy na pożyczkę dla MFW, skoro nasz kraj ma w Funduszu do dyspozycji tzw. elastyczną linię kredytową w wysokości blisko 30 mld dolarów. Lepiej więc jest z tej linii zrezygnować.
Czy więc premier i prezes NBP narażają na szwank nasze rezerwy walutowe? Bardzo możliwe, ale mnie w całej tej sprawie uderzyła jedna rzecz: Donald Tusk nie powiedział otwarcie ani w Sejmie, ani na konferencji prasowej, ile mamy pożyczyć MFW. Padały tylko zapewnienia, że będzie to mniej niż 10 mld euro, o czym mówili dziennikarzom różnych mediów finansiści. I dopiero z zagranicznych źródeł dowiadujemy się, że polski wkład do puli 50 mld euro, którą mają wyłożyć kraje niebędące w eurostrefie, ma wynieść 6,27 mld euro, podczas gdy bogata Szwecja zapłaci niewiele więcej, a z kolei Wielka Brytania ma przeznaczyć na ten cel blisko 31 mld euro.
Pytanie tylko, czy Brytyjczycy cokolwiek wyłożą i czy wtedy Polska nie będzie musiała sięgnąć szczodrzej po swoje rezerwy i zostaniemy z nich niemal doszczętnie ogołoceni. - Bzdura! - pewnie usłyszymy od premiera Tuska, który będzie nas znowu uspokajał. Może i tak, może rzeczywiście aż tak źle nie będzie.
Tylko czy będzie można wierzyć szefowi rządu na słowo, skoro nie miał on odwagi otwarcie powiedzieć Polakom, ile Bruksela chce od nas wyciągnąć kasy na ratowanie euro? A skoro euro jest tak wielką wartością, że trzeba zrobić wszystko, żeby je uratować, to może usłyszymy niedługo, że wyciągniemy z NBP nie 6, a dajmy na to 12 mld euro. Od Donalda Tuska pewnie i tak się tego nie dowiemy, znowu trzeba będzie uważnie śledzić doniesienia zagranicznych agencji.
Krzysztof Losz |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia grudnia 19 2011 21:12:12 ·
9 Komentarzy ·
155 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|