|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 6
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Posłowie i prostytuta |
|
|
Tak w skrócie opisać można debatę nad członkostwem Polski we wspólnocie europejskiej, którą poprzedziło przemówienie premiera Donalda Tuska, podsumowujące polską prezydencję. Jak zwykle wiele w niej było górnolotnych słów i pustej retoryki, z chaosu której wyłonił się obraz Polski jako państwa klienckiego. Najgorsze, że politycy – z opcji rządzącej oraz lewicy - czują z powodu tego klientyzmu dumę. Podobnie podsumować można samą polską prezydencję w UE – dążenie do dalszej integracji ujmującej nam suwerenności, a nawet – w niedalekiej przyszłości – także niepodległości. A wszystko pod płaszczykiem walki z kryzysem. Na konferencji po posiedzeniu Rady Ministrów premier zapewnił, że rząd nadal będzie działał na rzecz stabilizacji strefy euro. - Wstępna deklaracja wsparcia dla MFW jest najpewniejszym sposobem chronienia polskiej gospodarki, finansów i złotówki. Jeśli strefa euro się wywróci, albo wpadnie w jakieś bardzo poważne turbulencje, bardziej to odczujemy niż Francuzi czy Niemcy – straszył Tusk.
- Przed nami jest bardzo poważny wybór: czy w czasie tego kryzysu, szukając metod i sposobów na wyjście z tego kryzysu, pójdziemy drogą wspólnotową, szukać będziemy europejskiego sposobu na wyjścia z kryzysu, czy też pójdziemy drogą egoizmów narodowych i państwowych, szukając egoistycznie, dla każdego z osobna, i uznając wspólnotę za balast, a nie za najlepszy sposób na kryzys dla Europejczyków – perorował Donald Tusk na forum Parlamentu Europejskiego. W podobnym tonie wypowiedział się zresztą w polskim sejmie. „Egoizmy narodowe” w rozumieniu Tuska stanowią patologię, z którą w Polsce należy walczyć. Tymczasem w rzeczywistości jest to zdrowy objaw patriotyzmu, tego zaś premier Polski chronicznie nie znosi. To on w końcu stwierdził niegdyś, że „polskość to nienormalność” i najwyraźniej od tamtego czasu zdania nie zmienił. Wydaje się, iż Donaldowi Tuskowi bliżej do Berlina niż do Warszawy. Stąd zmiana wektorów w polskiej polityce zagranicznej. - Utraciliśmy zdolność tworzenia koalicji w Europie w ważnych dla nas sprawach – przypomniała podczas czwartkowej debaty w sejmie Anna Fotyga. Zwróciła uwagę na to, że w 30. rocznicę ogłoszenia w Polsce stanu wojennego Radosław Sikorski przebywał z wizytą w Moskwie. - Polska jest rzecznikiem Rosji w UE – stwierdziła. Krytycznie odniosła się do ustaleń ostatniego szczytu UE w Brukseli. - Zadaniem Narodowego Banku Polskiego jest ochrona wartości polskiego pieniądza – przypomniała zapisy Konstytucji. Zauważyła, że nie wolno przekazywać pieniędzy z rezerw walutowych do budżetu państwa, a już tym bardziej obcego. - A czym to jest, przekazywanie pieniędzy do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, jak nie ratowaniem państw? - pytała retorycznie.
- Polska powiedziała: wyrzekamy się roli partnera. Chcemy być klientem – ocenił Ludwik Dorn. - W Brukseli doszło do utrwalenia pozatraktatowego budowania Unii Europejskiej – stwierdził, podkreślając, że polska prezydencja była źle traktowana i ignorowana. Nie mogło zresztą być inaczej, skoro na samym wstępie naszego przewodnictwa Donald Tusk bezwarunkowo poparł linię Berlina i Brukseli, nie żądając niczego w zamian. Z partnera zostaliśmy przez własny rząd zdegradowani do statusu klienta, a takich państw się nie szanuje. I tego stanu rzeczy nie zmieni lukrowana retoryka, jaką serwował nam przez ostatnie pół roku rząd, który nie mógł się nachwalić relacji Polski z państwami wspólnoty i z Rosją.
To nie Unia Europejska ma problem, ale strefa walutowa, której upadek nie będzie jednoznaczny z rozpadem wspólnoty. Sfederalizowana UE i strefa euro były priorytetem polskiej prezydencji. W tym wszystkim zabrakło dobrze rozumianego polskiego interesu. Ekipa Donalda Tuska odsłoniła swoją twarz i udowodniła, że bardziej zależy jej na przyszłych profitach i posadach w europejskich instytucjach, niż za na własnym kraju. Determinacja rządzących w tym kierunku była i jest przerażająca. - Alternatywą do reintegracji unii jest powrót do koncertu mocarstw lub jednego mocarstwa – ocenił Tusk, tymczasem koncertu mocarstw jesteśmy właśnie świadkami. I ten koncert mocarstw polski rząd usłużnie wspiera. - Polska droga na Zachód wiodła przez Niemcy – grzmiał Leszek Miller, nawołując jednocześnie do stworzenia tożsamości europejskiej, idąc tym samym w sukurs krytykowanym przez opozycję kolegom z Platformy Obywatelskiej, PSLu i Ruchu Palikota. Pytam się kiedy? Problem bowiem w tym, że przez Polskę wiodła zawsze niemiecka droga na wschód, a konsekwencje drang nach osten Polska odczuwa do dziś. Interesy geopolityczne państwa niemieckiego nie uległy zmianie, a polska prezydencja ustami ministra spraw zagranicznych złożyła hołd tym dążeniom. Czy nie jest to przypadkiem zdrada?
Anna Wiejak |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia grudnia 27 2011 11:41:30 ·
9 Komentarzy ·
149 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|