|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Fundamentalia |
|
|
Powyższa obserwacja, uzupełniona ostatnimi wynikami badań tak zwanej opinii publicznej, zdaje się dowodzić, iż przeciętny Polak częściej niż dotąd wybiera się po rozum do głowy i z tych spacerów nie wraca z niczym.
Rzecz jasna ów kwantyfikator ("Polacy") z samej definicji nie dotyczy indywiduów zbudowanych z ITI czy Agory, innymi słowy osobników z wyrżniętymi sumieniami, przekonanych, że ponieważ wydano im dowody osobiste, naprawdę żyją niezależnym życiem, a nie według recept dla marionetek, wypisywanych przez kierowników wiodących nadwiślańskich pralni mózgów i wtłaczanych do głów gawiedzi via publikatory. Okoliczność, iż tacy ludzie urodzili się w Polsce, mówią po polsku, a nawet niekiedy przekonują, że po polsku myślą, nie czyni ich Polakami. Polskość wymaga od człowieka czegoś znacznie więcej niż formalne potwierdzenie obywatelstwa. Wymaga tym bardziej w czasach zdominowanych przez dyktaturę politycznej poprawności, tyranię "postępu" oraz despotyzm "nowoczesności", a generalnie - w epoce tryumfu kulturowego marksizmu.
OWOCE DWUDZIESTOLECIA
Życia nikt nam nie zwróci, nie da się cofnąć ani dogonić uciekającego czasu, Polska z roku na rok słabnie, zaś słabe państwo nie jest w stanie należycie zadbać o państwowy interes ani realizować narodowej racji stanu. Dokładnie tak samo jak wycieńczony, schorowany człowiek nie sprosta wyzwaniom, gdy na arenie sportowej skonfrontować go ze zdrowszym i sprawniejszym fizycznie od siebie. Co to są ów "interes narodowy" i "narodowa racja stanu"? Najlapidarniej ujął to kiedyś Stanisław Michalkiewicz, powiadając, że chodzi o to, aby państwo rozwijało się, a nie zwijało. Tymczasem Polska przeistacza się w coś w rodzaju zapyziałego skansenu w sferze materialnej, w obszarze etyki cierpiąc na coś, co latem ubiegłego roku brytyjski premier wytknął współobywatelom, mówiąc o dzieciach bez ojców, szkołach bez dyscypliny i zbrodniach bez kary. Czyli o egoizmie, nieodpowiedzialności oraz niedostrzeganiu odłożonych w czasie konsekwencji własnych postępków.
Czego dorobiliśmy się przez przeszło dwie dekady "niepodległości"? Ano, dorobiliśmy się gargantuicznego zadłużenia finansów publicznych. Dorobiliśmy się półtora do dwóch milionów obywateli szukających pracy poza krajem ojczystym. Dorobiliśmy miernej pozycji w światowych statystykach i zerowej skuteczność w realiach politycznych współczesności. Rządu poddanego presji kapitałowych grup mafijnych, skrzętnie wykorzystujących wiedzę o agenturalnych zasobach PRL-u, czapkującego sąsiadom ze wschodu i z zachodu. Władzy funkcjonującej poza konstytucyjnymi organami państwa i szczelnie zakrytych przed opinią publiczną mechanizmów podejmowania najważniejszych decyzji. Dorobiliśmy się stada moralnych autorytetów wykupywanych przez finansowane z zagranicy fundacje i rekordowego ponoć stopnia infiltracji przez służby specjalne państw obcych.
Na domiar wszystkiego, nadwiślańskie media mainstreamowe nieustannie walcują opinię publiczną na użytek szemranych interesów mocarzy gospodarczych o niejasnej proweniencji i pod obłędną wizję paneuropejskiej szczęśliwości.
O CO CHODZI?
Pal sześć infrastrukturę drogową, kolejową i energetyczną czy krach systemu ubezpieczeń społecznych, ale my nie mamy nawet przyzwoitej armii, zdolnej do obrony granic, a resztki tych zdolności trwonimy na bezdrożach Afganistanu.
"O co, do diabła, chodzi?!" - pytają samych siebie ludzie rozumni, dzień po dniu zaskakiwani arogancją władzy, grubiaństwem jej przedstawicieli, decyzjami nie mającymi nic wspólnego z budowaniem godnych perspektyw dla ludzi, którzy wynieśli ich do władzy.
O co chodzi? Wyssać Polskość z Polaków - o to chodzi, o to toczy się ta gra, od dwudziestu przeszło lat. Idzie o stworzenie armii 38 milionów bezideowych szkieletów, medialnie zaćpanych, bezmyślnie żłopiących denaturat kultury zwanej masową. Mało tego, chodzi również o to, by - odzierając Polaków z Polskości - wmówić nam, że na tym właśnie Polskość polega. Symbolicznie mówiąc, na zapatrzeniu w Angelę Merkel.
Rzecz w tym, by ulepić Polaka-peerelaka, o którym Krzysztof Kłopotowski pisał tak: "Ma być przepojony poczuciem winy za Jedwabne, Marzec i pogromy, o których nie wolno mu zapomnieć, ale powinien puścić w niepamięć zbrodnie żydokomuny. Ma być zawstydzonym własnym narodem, letnio religijnym, rozwiązłym seksualnie indywidualistą i Europejczykiem ślepym na etniczne różnice interesów".
Dokładnie. Albowiem, gdy przyjdzie odpowiednia pora, wyłącznie tym sposobem wytresowani obywatele dadzą się bez protestu i bezkarnie zamknąć za wrotami paneuropejskiej masarni.
***
"Światowy kryzys gospodarczy jest sumą kryzysów moralnych indywidualnych ludzi" - zauważył w rozmowie z Janem Pospieszalskim premier Węgier, Wiktor Orban. Prawda, jakie to miłe, gdy nasze spostrzeżenia potwierdza ktoś z taką klasą? Ktoś uznawany za "wroga publicznego numer jeden" i bezpardonowo atakowany przez hordy paneuropejskich urzędasów, przyspawanych do brukselskich apanaży i żłopiących krew Europejczyków niby krwiożercze bestie.
Boże, chroń Węgrów!
Krzysztof Ligęza |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia stycznia 28 2012 16:46:09 ·
9 Komentarzy ·
161 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|