|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 6
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Mróz od wschodu - Stanislaw Michalkiewicz |
|
|
Wprawdzie powszechnie wiadomo, że pod przewodem naszych Umiłowanych Przywódców nieubłaganie podążamy ku świetlanej przyszłości, ale tak naprawdę to dobrze to wszystko nie wygląda. Wprawdzie mimo globalnego ocieplenia, jak przystało na zimę, jest zimno, a nawet coraz zimniej, ale z drugiej strony, nietrudno zauważyć, że za Jaruzelskiego było jednak więcej śniegu niż za Tuska. Inna rzecz, że za Gierka było więcej śniegu niż za Jaruzelskiego, ale to jeszcze nic, bo za Gomułki było jeszcze więcej śniegu niż za Gierka.
Zauważył to w swoim czasie red. Marek Antoni Wasilewski i nawet spotkały go za to rozmaite nieprzyjemności, bo za Gierka obowiązywała propaganda sukcesu i wszystko musiało być najlepsze, w związku z czym nawet nasz nieszczęśliwy kraj został awansowany na 10. największą potęgę gospodarczą świata i wielu ludzi wierzy w to święcie nawet jeszcze dzisiaj. Najwyraźniej nie wyjeżdżali za granicę, bo w przeciwnym razie - no cóż; pamiętam traumatyczne przeżycie, jakie stało się udziałem mego przyjaciela, kiedy w 1978 roku po raz pierwszy w życiu zobaczył supermarket "Mammouth" w Macon we Francji. Obrzucił go spojrzeniem, po czym z głębokim przekonaniem w głosie wykrzyknął: "precz z komuną!".
Wracając tedy do śniegu, warto odnotować, że najwięcej śniegu i w ogóle - najzimniej było jednak w roku 1940, kiedy to... no, mniejsza z tym. Jeden proces, zresztą cywilny, z TVN-em całkowicie mi wystarczy, a za zbytnią dociekliwość w sprawie śniegu i mrozu, kto wie - może już niedługo będzie można wylądować w jakimś bardzo chłodnym miejscu? Więc dosyć już tych porównań; lepiej skoncentrować się na osiągnięciach, a właśnie media głównego nurtu odnotowują, że każdej kolejnej nocy wzrastający mróz zbiera coraz większe żniwo, uzupełniając w ten sposób Narodowy Program Eutanazji, w ramach sławnej polityki miłości właśnie wdrażany przez administrację premiera Tuska. Czegóż chcieć więcej, skoro nawet sama litościwa natura wspiera wysiłki rządu?
Nigdy jednak nie ma rzeczy doskonałych i kiedy z jednej strony natura wspiera Narodowy Program Eutanazji, z którym Umiłowani Przywódcy wiążą nadzieję poprawy rentowności naszego mniej wartościowego narodu tubylczego, z drugiej strony przeciwko rządowi buntują się jak nie lekarze i aptekarze, to znowu kierowcy, a jak nie kierowcy - to internauci.
Jakżby tego było za mało, z kręgów piastujących zewnętrzne znamiona władzy coraz częściej dobiegają fałszywe pogłoski o narastającym napięciu między premierem Tuskiem a prezydentem Komorowskim, nie mówiąc już o powszechnie znanych szorstkościach, charakteryzujących serdeczną przyjaźń premiera Tuska i posła Schetyny. Jeśli przypomnimy, że premier Tusk jest niekwestionowanym hegemonem Platformy Obywatelskiej imienia generała Gromosława Czempińskiego, podczas gdy pan prezydent kojarzony jest coraz mocniej z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, których, jak wiadomo, już "nie ma", to te, coraz częściej dobiegające ze wspomnianych kręgów fałszywe pogłoski, stanowią dodatkową poszlakę, iż to nagle pogorszenie dobrego fartu rządu premiera Tuska jest następstwem rozpętanej przez bezpieczniackie watahy wojny na górze, zapoczątkowanej lekkomyślnym zatrzymaniem przez CBA generała Czempińskiego pod jakimiś fałszywymi zarzutami. Niepodobna bowiem nie zauważyć, iż ta gwałtowna zmiana w postrzeganiu rządu premiera Tuska zbiegła się w czasie właśnie z zatrzymaniem generała Czempińskiego, który najwyraźniej postanowił pomścić doznaną zniewagę. Zatem za pośrednictwem agentury uplasowanej w strategicznych ośrodkach życia politycznego, gospodarczego i kulturalnego, totalna wojna między watahami przekłada się na konflikty lokalne; prokuratura wojskowa wojuje z cywilną, Najwyższa Izba Kontroli - z Biurem Ochrony Rządu, MSW z NIK-iem - i tak dalej.
Przerażony otwierającymi się każdego dnia nowymi frontami premier Tusk najwyraźniej zapragnął jakiejś odmiany - i po powrocie z Brukseli na konferencji prasowej otrąbił wielki sukces. Mianowicie Nasza Złota Pani Aniela i jej francuski kolaborant Mikołaj Sarkozy podobno obiecali mu, że kiedy przyjdzie im ochota się namawiać, pozwolą mu przy tym asystować, i to nie po drugiej stronie drzwi, tylko po tej właściwej. To znaczy - nie zawsze, co to, to nie - ale tylko wtedy, gdy zostanie zwołany szczyt 25 krajów - bo kiedy będzie odbywał się szczyt 17 państw namawiających się w sprawach "specyficznych dla strefy euro", to premieru Tusku już nie będzie wolno w tym uczestniczyć, w odróżnieniu od szczytów w pełnym, to znaczy - 27-krajowym składzie, gdzie dopuszczone będą nawet te państwa, które paktu fiskalnego podpisać nie chciały, tzn. - Wlk. Brytania i Czechy. Na takich szczytach premier Tusk będzie mógł brylować, ile dusza zapragnie, bo jeśli chodzi o pozostałe szczyty, to albo nie będą go wpuszczali, albo - jeśli go nawet wpuszczą, to jako obserwatora bez prawa głosu.
Więc sukces niebywały, tylko nie bardzo wiadomo, ile będzie to kosztowało nasz nieszczęśliwy kraj i co jeszcze w zamian obiecał premier Tusk Naszej Złotej Pani i jej francuskiemu kolaborantowi. Na wspomnianej konferencji prasowej niepodobna było się tego dowiedzieć, bo zmęczony premier nie miał głowy do tych wszystkich irytujących szczegółów, toteż ze względu na psychiczną hygienę zakończyła się ona trochę wcześniej, niż jej uczestnicy by chcieli.
Inna rzecz, że przedtem takiej dociekliwości na konferencjach z udziałem premiera nie bywało, toteż nieomylny to znak, że wojna na górze między bezpieczniackimi watahami doprowadziła również do rozluźnienia dyscypliny w mediach głównego nurtu. Tylko tak bowiem można wyjaśnić fakt opublikowania rewelacji, że minister sportu w rządzie premiera Tuska, pani Joanna Mucha, na stanowisku wicedyrektora Centralnego Ośrodka Sportu zatrudniła swego fryzjera, który oprócz rozlicznych zalet, czyniących z niego prawdziwego człowieka Renesansu, ma i tę, że jest - jak to wyraziła pani minister, "sympatykiem mojej osoby". Kiedyś takie rzeczy się nie zdarzały i jeśli taki, dajmy na to, poseł Sekuła orzekł, że afery hazardowej "nie było", to zostało to przyjęte "powszechnie i bez zastrzeżeń" - niczym marksizm w Związku Radzieckim. No a teraz ten fryzjer, którym na wyścigi interesują się dziennikarze i ani im w głowie pytać panią minister Muchę o "Euro 2012", o którym przygotowała mnóstwo pięknych bajek.
Nie da się ukryć; dobrze to nie wygląda - a przecież to jeszcze nic w porównaniu z zadźganiem byłego szefa Sztabu Generalnego, gen. Henryka Szumskiego, ponoć na oczach zmartwiałej ze zgrozy rodziny, przez syna, który przedtem przezornie leczył się psychiatrycznie. Kiedy tylko skrzydlata wieść o tej tragedii dotarła do prezydenta Komorowskiego, ten porzucił wahania i "podjął decyzję" o mianowaniu płk. Jerzego Artymiaka na stanowisko szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej na miejsce generała Krzysztofa Parulskiego, który nie tylko skrytykował prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, ale nawet rzucił mu słuchawką. Jakby tego było za mało, również Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych złożyła wniosek o odwołanie Edmunda Klicha ze stanowiska przewodniczącego. Niby wszyscy uradzili, że w rewelacje ogłoszone przez posła Macierewicza "nie wierzą" - ale z drugiej strony, wkrótce po tym ogłoszeniu rozpoczęło się dyskretne wyrzucanie za burtę coraz to nowych murzyńskich chłopców - więc chyba jednak wierzą. To znaczy - nie tyle może "wierzą", co raczej zaczynają się domyślać, że złowrogi Macierewicz nie powiedział wszystkiego, co wie, więc na wszelki wypadek trzeba się asekurować - choćby wyrzucając za burtę murzyńskich chłopców - na razie oczywiście tych najczarniejszych, ale jak przyjdzie co do czego, to kto wie - może zaczną wylatywać również i ci coraz bielsi? Któż wtedy zostanie w łodzi i będzie ich wyrzucał - oto pytanie!
W takiej sytuacji każda dystrakcja jest na wagę złota, więc niespodziewana śmierć pani Wisławy Szymborskiej, laureatki Literackiej Nagrody Nobla z roku 1996, jawi się jako prawdziwy dar niebios dla naszego nieszczęśliwego kraju. Chodzi o to, że w żałobnej atmosferze nawet premier Tusk będzie mógł chwilę odetchnąć, tym bardziej że media głównego nurtu będą zajęte rozpamiętywaniem rozlicznych talentów i zasług Nieboszczki, wśród których, niczym perła w koronie, króluje umiejętność błyskawicznego wyczuwania mądrości etapu i takiego sterowania natchnieniami, że zawsze było dobrze, a zwłaszcza w roku 1992, kiedy to na próbę ujawnienia komunistycznej agentury w strukturach państwa Wisława Szymborska zareagowała wierszem "Nienawiść", który ścisłe kierownictwo "Gazety Wyborczej" umieściło na pierwszej stronie. Nic więc dziwnego, że pamięć Autorki otacza tyle ciepłych wspomnień wdzięcznych czytelników, co pozwala trochę łatwiej znosić idący od wschodu mróz.
Stanisław Michalkiewicz
|
|
|
Dodane przez prakseda
dnia lutego 10 2012 11:43:40 ·
9 Komentarzy ·
143 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|