Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 6
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Pakt monachijski - Stanisław Michalkiewicz
Zatroskany o swój wizerunek premier Tusk organizuje potiemkinowskie „konsultacje” z internautami i „ludźmi chałtu...”, to znaczy pardon - oczywiście „ludźmi kultury”, podczas gdy bezpieczniackie watahy wodzą się za łby w nadziei uzyskania lepszego dostępu do żerowiska. Przypadkowo chyba trafiły w dziesiątkę, bo jeśli nie one - to kto i jeśli nie tera - to kiedy? A właśnie teraz nastała chwila dziwnie osobliwa - czego wymownym świadectwem stała się Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa, jaka odbyła się w dniach 3 - 5 lutego. Jak zauważył kiedyś Stanisław Barańczak, słowo „bezpieczeństwo” wywołuje w dzisiejszych czasach dreszcz zgrozy i już choćby z tego względu warto temu wydarzeniu poświęcić nieco uwagi. Wprawdzie rzecz nie jest nowa, bo takie konferencje organizowane są od 1962 roku - ale konferencja tegoroczna zasługuje na szczególną uwagę i to z kilku powodów.

Po pierwsze - właśnie Stany Zjednoczone zapowiedziały wycofanie z Europy, to znaczy - z Niemiec - dwóch brygad wojska - co oznacza redukcję amerykańskiej obecności wojskowej w Europie aż o 50 procent. Nasza Złota Pani Aniela pochwaliła Stany Zjednoczone za ten „rozsądny krok”, zaś niemiecki minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle poszedł za ciosem i zaapelował o zwiększenie wysiłków dla wypracowania wspólnej polityki bezpieczeństwa Unii Europejskiej, której fundamentem powinno być m.in. zwiększenie współpracy NATO z Rosją. Widać wyraźnie, że natura nie znosi próżni i redukcji wojskowej obecności USA w Europie towarzyszy zacieśnianie strategicznego partnerstwa rosyjsko-niemieckiego, jako fundamentu europejskiej polityki. Jest to zbieżne z ustaleniami szczytu w Deauville, jaki odbył się w październiku 2010 roku z udziałem Naszej Złotej Pani Anieli, jej francuskiego kolaboranta Mikołaja Sarkozy’ego oraz rosyjskiego prezydenta Miedwiediewa. Jak wiadomo, nie podejmowano tam „żadnych decyzji”, tylko tak sobie gawędzono o osi Paryż-Berlin-Moskwa. I słowo stało się ciałem - bo miesiąc później, na szczycie NATO w Lizbonie, już oficjalnie proklamowane zostało strategiczne partnerstwo NATO-Rosja.

Jak melancholijnie zauważył prezydent Komorowski - „trudno czerpać satysfakcję z zapowiedzi głębokich zmian akcentów polityki amerykańskiej”, ale zaraz się z melancholii otrząsnął, czy też - został otrząśnięty i natychmiast zaczął myśleć pozytywnie, przypominając, że Polska zaproponowała już wcześniej utworzenie stałego dowództwa operacyjnego w ramach Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony. Oznacza to - po drugie -zapowiedź tworzenia armii Unii Europejskiej, niezależnej od sił zbrojnych poszczególnych krajów członkowskich, która w ramach strategicznego partnerstwa wypełni i z nadwyżką zapełni próżnię wytwarzaną wskutek redukcji amerykańskiej obecności wojskowej w Europie. Wprawdzie minister Sikorski, który najwyraźniej już widzi się w roli europejskiego konsyliarza, dobrze radził Niemcom, by nie były „hegemonem” tylko „największym udziałowcem”- ale wydaje się że niezależnie od wartości tych rad, Niemcy wszystko zrobią po swojemu.

Warto przy tym przypomnieć, że po rozwiązaniu Związku Sowieckiego i przyspieszeniu integracji europejskiej, zarówno Niemcy, jak i Francja, forsują „europeizację Europy”, wyrażającą się m. in. w stopniowym, cierpliwym i metodycznym wypychaniu Stanów Zjednoczonych z Europy. Nietrudno się domyślić, iż ostatecznym rezultatem ma być pełna emancypacja Cesarstwa Europejskiego z Niemcami jako politycznym kierownikiem - nie wiadomo jeszcze, czy w postaci „hegemona”, czy też „największego udziałowca” - a niezbędnym jej składnikiem jest - jak można się domyślić - wyprowadzenie Bundeswehry spod amerykańskiej kurateli, której narzędziem jest NATO. Rozwadnianie NATO strategicznym partnerstwem i „zacieśnianiem współpracy” z Rosją znakomicie temu celowi sprzyja. Wprawdzie za administracji prezydenta Busha, która przy pomocy środkowo i wschodnioeuropejskich dywersantów próbowała wzniecać zarzewie konfliktu między Cesarstwem Europejskim i Rosyjskim, proces ten był nieco hamowany, ale zielone światło w postaci deklaracji prezydenta Obamy z 17 września 2009 roku najwyraźniej go przyśpieszyło.

Warto zwrócić uwagę, że o potrzebie utworzenia armii unijnej wypowiadał się w rozmowie z Naszą Złotą Panią również Jarosław Kaczyński, więc na pewno jest to całkowicie zgodne z najlepiej pojmowanym polskim interesem narodowym - chociaż z drugiej strony niepodobna nie zauważyć, iż taka unijna armia oznacza kolejny krok w kierunku zmniejszenia suwerenności Polski, a w pewnych okolicznościach może nawet stać się narzędziem dyscyplinowania naszego mniej wartościowego narodu tubylczego. Inna rzecz, że co najmniej połowa naszego mniej wartościowego narodu tubylczego lubi być dyscyplinowana - o czym świadczy pozytywna ocena stanu wojennego i generała Jaruzelskiego, chociaż - jak to wynika z dokumentów Komitetu Obrony Kraju - wśród 16 stron dokumentacji planów stanu wojennego, jaki strona sowiecka przekazała premierowi-generałowi w ramach uzupełnienia ramowego planu z roku 1962 - były również warianty przewidujące w razie oporu blokowanie i masakrowanie całych miast m.in. w drodze ich bombardowania.

Ale to jest oczywiście ostateczność, którą „linia porozumienia i walki” musi uwzględniać - chociaż oczywiście lepsze są metody bardziej humanitarne i nie powodujące zniszczeń w majątku trwałym. Zwróciła na to uwagę Caryca Leonida perswadując marszałkowi Greczce: „Niszczyć swą zdobycz? Kakij smysł?!” - więc - po trzecie - na okoliczność przyspieszenia biegu wypadków ambasadorem RFN w Warszawie został w lipcu 2010 roku Jego Ekscelencja Rudiger Freiherr von Fritsch, który w roku 1986 był w niemieckiej ambasadzie w Warszawie referentem ds. politycznych i w tym charakterze „utrzymywał kontakty z opozycją demokratyczną”, cały czas awansował i w roku 2004 został zastępcą szefa Federalnej Agencji Wywiadu. Powrót tak wysokiego funkcjonariusza niemieckiej razwiedki w charakterze ambasadora do Warszawy dowodzi nie tylko wagi zadań, jakie przyjdzie mu wykonać, ale być może również - wagi kontaktów nawiązanych w roku 1986 z ówczesnymi działaczami opozycji demokratycznej, którzy w międzyczasie też pewnie awansowali.

Stanisław Michalkiewicz
 
Dodane przez prakseda dnia lutego 15 2012 11:27:41 · 9 Komentarzy · 160 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.