|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Wielkie słowo |
|
|
Dziś, gdy chodzi tylko o ciepłą wodę w kranie, grillowanie, orliki, autostrady i fajne życie, gdy mamy demokrację, wolną Polskę, jak nas przekonują, czy w ogóle można mówić o zdradzie? Jakie są nasze obowiązki, jakie lojalności, jakie wzory działania? Wszak panuje ideologia sukcesu. Liczy się rezultat, a nie sposób, jakim go osiągamy. Nawet prostytuowanie się, intelektualne i fizyczne, cieszy się społecznym przyzwoleniem. Nasz sukces składa się na sumę sukcesów, a ta suma sukcesów to tak potrzebna Polsce „modernizacja”. Najwyższym ideałem jest samorealizacja. Mamy prawo się realizować, nie oglądając się na innych, na słabszych, na tych, którzy od nas zależą. Uprawiamy „politykę życia” i mamy być w niej skuteczni.
Tym bardziej ma to dotyczyć polityki w ścisłym sensie. Tu obowiązuje pragmatyzm, etyka odpowiedzialności, a nie dogmatyczne trzymanie się zasad. Trzeba walczyć o władzę, a nie się roztkliwiać. Czyż nie chwalimy polityków za to, że pozbywają się konkurentów, że wykańczają przyjaciół, że sprawnie zmieniają poglądy, że budują efektywne koalicje. Mają być skuteczni, a nas mogą bajerować. To taki biznes.
Bywały jednak w historii sytuacje, w których wszystko nagle stawało na ostrzu noża. Wtedy zbyt subtelne geopolityczne i historiozoficzne refleksje, nadmierne przywiązanie do własnych korzyści oraz pragmatyzm prowadziły na manowce. Niestety polska historia pełna jest przykładów zdrady. To nie dlatego, że Polacy mieli gorsze charaktery, tylko że Polska wystawiała Polaków na cięższe próby, niż było to w wypadku innych, szczęśliwszych narodów. Z taką jasną sytuacją mieliśmy do czynienia wtedy, gdy Wojciech Jaruzelski ogłosił stan wojenny. To dopiero później wszystko stało się znowu niejasne, gdy zaczęliśmy się pogrążać w bagnistej rzeczywistości III RP.
Właściwie od 10 kwietnia 2010 r. sprawy też powinny być oczywiste. W podejrzanych okolicznościach zginął prezydent RP i wielu przedstawicieli polskiej elity na terenie kraju nam nieprzyjaznego, w którym dokonywane są polityczne zbrodnie, w którym nie szanuje się prawa, które dopuściło się ludobójstwa w Czeczenii i którego premierem jest były oficer KGB, następcy NKWD, sprawcy wielu zbrodni na Polakach. Jasne było, co należało zrobić – uczynić wszystko, aby przyczyny katastrofy zostały wyjaśnione, poruszyć opinię światową, zmobilizować sojuszników, użyć środków, jakie ma Polska jako członek UE i NATO. Osoby, które nie zadbały o bezpieczeństwo wizyty, powinny zostać natychmiast dymisjonowane itd. I powinno to się stać niezależnie od tego, kim był prezydent, jaką reprezentował opcję polityczną. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby w czasie pomarańczowej rewolucji, lecąc na negocjacje, zginął w podobnych okolicznościach prezydent Kwaśniewski. Jak zachowaliby się ci Polacy, którzy teraz domagają się uczciwego śledztwa i widzą w tragedii smoleńskiej sprawę fundamentalną, z którą muszą uporać się Polacy? Myślę, że podobnie jak teraz, choć nie mieliby powodu, by żywić ciepłe uczucia akurat dla tego prezydenta. Jak zachowałby się Lech Kaczyński, gdyby samolot rozbił się 7 kwietnia? Jestem pewien, że godnie spełniłby swoje obowiązki, jak na prezydenta suwerennej RP przystało.
Jeśli zatem słowo „zdrada” jeszcze cokolwiek oznacza, to trzeba stwierdzić, że wszystko wskazuje na to, iż rządzący Polską dopuścili się zdrady – zdrady podstawowych interesów Rzeczypospolitej i podstawowych wartości. Razem z nimi zdrady dopuścili się ci Polacy, którzy ich w tej postawie wspierali i wspierają – od Andrzeja Wajdy i Władysława Bartoszewskiego do różnych pomniejszych artystów, „autorytetów”, intelektualistów i dziennikarzy. Niektórzy zdradzili także swoich przyjaciół – to, że w SLD tak szybko zapomniano o Jerzym Szmajdzińskim, niedoszłym kandydacie na prezydenta, świadczy raz jeszcze, kim są postkomuniści. Gorzej, gdy nie dotyczy to tylko postkomunistów. Dzisiaj władza PO zaczyna się chwiać, bo zabrakło mamony czerpanej z zagranicy, którą można było zagłuszać sumienia. Neogierkizm zbliża się do swojego Radomia i Ursusa. Być może do władzy dojdzie jakaś ekipa rezerwowa, która zadba, by wszystko pozostało jak dotąd. Ale ta zdrada nie zostanie zapomniana.
Zdzisław Krasnodębski
-----------------------------------
- Myślę, że podstawowy elementem zdrady jest jej świadomość. Oni nie mają takiej świadomości... oni zachowują się podobnie do szlachty z czasów saskich z tymże w ubraniach francuskich. Stajemy się - moim zdaniem- nie narodem zdrady, lecz po prostu narodem tchórzliwym - jak lubiliśmy imputować Czechom...
Profesor Krasnodębski używa często górnolotnych słów, oby tym razem pomylił się w diagnozie. |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia lutego 24 2012 10:08:21 ·
9 Komentarzy ·
150 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|