|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 9
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Warto walczyć o prawdę. Wbrew wszystkiemu |
|
|
Śp. Anna Walentynowicz wielokrotnie mówiła, że Wałęsa w 1980 r. został dowieziony do Stoczni Gdańskiej motorówką, dziś ten temat wraca. Czy można powiedzieć, że Solidarność wymknęła się władzy spod kontroli?
A.G.: Oczywiście że tak! Solidarność to był „wypadek przy pracy”. Powstanie ruchu, który w rezultacie obalił komunizm, było możliwe, bo to, co wydawało się kontrolowane przez część sił PRL, okazało się silniejsze, potężniejsze, niż ktokolwiek mógł sobie wyobrazić. Potężniejsze niż Lech Wałęsa. Co do tego, że strajk był prowokowany przez władze, nie mieliśmy cienia wątpliwości w momencie jego wybuchu, a nawet przedtem. Oni, mając dobrze ustawionego Lecha Wałęsę, byli przekonani, że do tego strajku dojdzie i że będą mieli wpływ na jego przebieg. Wszystko wskazuje na to, że Edward Gierek chciał strajki gasić, a ktoś chciał mu kolejne strajki prowokować.
Od lat trwa proces odbierania śp. Annie Walentynowicz jej bohaterstwa i ustawianie Henryki Krzywonos jako legendy Solidarności.
A.G.: W chwili obecnej ze składu prezydium Międzyzakładowej Komisji Strajkowej żyją tylko dwie kobiety: Joanna Gwiazda i Henryka Krzywonos. Wiadomo, dlaczego media i Platforma wolą eksponować właśnie Krzywonos, a nie dopuszczają do opinii publicznej Joanny. To oczywiste – Krzywonos wspiera PO i Wałęsę, a atakuje PiS.
J.G.: Możliwości sterowania odbiorem jest dużo. Wydaje mi się, że ludzie zaczynają to zauważać. Za komuny czytelnicy wiedzieli, że trzeba czytać między i pod wierszami, ale możliwości wychwycenia manipulacji było dużo mniej niż w tej chwili. Myśmy nawet wtedy uważali, że lepiej nie mieć w domu telewizora, bo wówczas musielibyśmy zgadywać, co społeczeństwo z tego szklanego ekranu wyczytało.
A.G.: Z tego, co ludzie sobie opowiadali, było widać bardzo wyraźnie mechanizm propagandy; to, co udawało się wtłoczyć ludziom do głów. Etapy propagandy były rozłożone na całe tygodnie. To dzisiaj też obserwujemy. Dlatego, jeśli ktoś po przyjściu do domu włącza telewizor, który pozostawia włączony aż do zaśnięcia, to jest to ogromne niebezpieczeństwo. Taki człowiek nie myśli już samodzielnie, ale – jak zwykle to określa – „po prostu wie”.
J.G.: Najgorsze jest to, że ludzie sobie z tego nawet nie zdają sprawy. Ja sama boję się oglądać telewizję, bo po jakimś czasie zaczynam polemizować z tymi bzdurami. Nie mówię wtedy wprost, co mam do powiedzenia, tylko wchodzę w polemikę. To jest toksyczne.
Jak dalekie mogą być skutki takiej stałej manipulacji?
J.G.: Tak jak było z Katyniem – są pewne sprawy, o których prawda właściwie nie jest tajemnicą, tylko dopóki nie ogłosi się jej oficjalnie, to wszyscy powtarzają, że nie wiadomo, prawda? To dotyczy m.in. agentury Wałęsy, gen. Jaruzelskiego i jego wojny. Rozpowszechnia się sposób myślenia „faktami medialnymi” – to zwrot Geremka. Żyjemy w dwóch rzeczywistościach – tej nienazwanej publicznie i oficjalnej, propagandowej.
A.G.: Warto jednak walczyć o prawdę wbrew wszystkiemu. Mimo że wyrok w sprawie Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka był rzeczywiście niesatysfakcjonujący, ale jednak wreszcie ustalono, że był spisek i to na najwyższym szczeblu. Po 31 latach sąd w końcu doszedł do wniosku, który od początku był oczywisty. Już w dniu wprowadzenia stanu wojennego wiedziałem, że wprowadzono go bezprawnie. Rada Państwa nie mogła podejmować decyzji w czasie sesji Sejmu, nie mówiąc o tym, że decyzje o internowaniu podejmowano, zanim podjęto jakąkolwiek uchwałę.
Skąd dziś w Polsce bierze się atak i opór wobec tych, którzy wyjaśniają katastrofę smoleńską?
A.G.: Przy próbie wyjaśnienia tej tragedii słyszeliśmy ministra Pawła Grasia, który odnosząc się do półtorarocznego kłamstwa o obecności gen. Błasika w kokpicie, mówił że „i tak im to życia nie zwróci”. Tak niestety myśli wielu Polaków. Sądzą, że będzie prawda z wojną albo pokój bez prawdy.
J.G.: Jeden z profesorów na Politechnice Gdańskiej podczas wykładu prof. Marka Czachora na temat absurdów lansowanej teorii „pancernej brzozy” powiedział mu właśnie, że lepsze jest kłamstwo niż wojna. Ludziom się wydaje, że nie mogą dopuścić do zwycięstwa prawdy o Smoleńsku, bo będą się działy jakieś straszne rzeczy. To jest myślenie w istocie autodestrukcyjne. Jeśli naród pogodzi się z tym, że można zabijać mu prezydenta, to nie ma co mówić o własnym państwie, to już jest koniec. Tej sprawy nie możemy odpuścić, nawet jeśli jedyne, co możemy robić, to maszerować każdego miesiąca. Rządy mamy takie, że pożal się Boże, ale mam nadzieję, że nie są one jednak wieczne.
Całość rozmowy w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie" |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia marca 03 2012 08:35:34 ·
9 Komentarzy ·
139 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|