 |
Nawigacja |
 |
 |
Użytkowników Online |
 |
 |
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
 |
 |
 |
 |
|
 |
Policja polityczna Platformy |
 |
 |
Bondaryk wykorzystał fakt ograniczenia wpływów wojskowych służb po rozwiązaniu WSI. Dziś to ABW zajmuje się intensywnym monitorowaniem świata mediów i polityki. Wiedza ta używana jest do ochrony politycznych interesów rządzących. Bondaryk stara się pełnić dla Donalda Tuska rolę, którą Czesław Kiszczak wykonywał dla Wojciecha Jaruzelskiego: strzec władzy.
System Bondaryka
Niebezpieczny wzrost potęgi Bondaryka dostrzegł Tusk. Jako przeciwwagę dla jego rosnących wpływów wybrał Jacka Cichockiego, ministra spraw wewnętrznych i administracji. Formalnie od listopada ubiegłego roku Cichocki jest koordynatorem działań wszystkich tajnych służb. Tajemnicą poliszynela jest, że obaj panowie za sobą nie przepadają. Cichocki stara się powstrzymywać rozrost wpływów Bondaryka, ale na działania ofensywne na razie go nie stać.
Jak działa „system Bondaryka”? W grudniu ubiegłego roku dziennikarz dużego medium wysłał pytania do ABW dotyczące okoliczności wypadku jednego z ważniejszych oficerów. Dociekał czy ów oficer nie został pobity przez podwładnego po tym jak ten przyłapał go ze swoją żoną. Sprawa była poważna, bo skończyła się na kilkutygodniowej absencji w pracy. Dzień po wysłaniu pytań dziennikarz został dopisany do listy pracowników przeznaczonych do zwolnienia w swojej firmie.
Przykład z innego obszaru. W maju ubiegłego roku Krzysztof Borowiak członek zarządu jednej z spółek zależnych giganta energetycznego ENEA informuje o podejrzeniu ustawienia przetargu. Dowody są mocne, bo wygrywa firma, która nie przedstawiła niezbędnych dokumentów. Borowiak spotyka się z dwoma funkcjonariuszami ABW, którzy jednak nie podejmują żadnych działań zmierzających do wyjaśnienia sprawy. Kilka tygodni później Borowiak nieoczekiwania zostaje odwołany bez podania przyczyn. ABW nie odpowiedziało na moje pytania dotyczące spotkań, a także kwestii dlaczego nie podjęła działań.
Wywalanie ludzi stwarzających kłopoty władzy z pracy było starą metodą Służby Bezpieczeństwa. Jak widać system i służba się zmieniła, a know-how pozostał.
Niezatapialny
O sile Bondaryka decyduje stabilne zaplecze i umieszczenie ludzi w kluczowych miejscach. Najważniejszym człowiekiem Bondaryka jest wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz. Nadzoruje on m.in. urzędy skarbowe, ale również współpracuje z Komisją Nadzoru Finansowego, która przekazuje mu informacji o transakcjach, które uważa za pranie brudnych pieniędzy.
W czerwcu ubiegłego roku Parafianowicz zdymisjonował szefa białostockiego UKS, który wspierał swoimi działaniami śledztwo w sprawie, w której zarzuty groziły samemu Bondarykowi. Dostało się także prokuratorowi Andrzejowi Piasecznemu, który badał okoliczności kupienia samochodu przez Bondaryka od swojego pracodawcy.
W latach 2005-2007 Bondaryk był dyrektorem ds. bezpieczeństwa w operatorze telefonii komórkowej Era. Zdaniem biegłych, którzy zrobili analizę na potrzeby śledztwa Bondaryk kupił auto po zaniżonej cenie, nawet o 90 tys. zł, a wycenę sfałszowano.
W marcu ubiegłego roku funkcjonariusz CBA na potrzeby prokuratury napisał analizę, w której założył postawienie Bondarykowi zarzutów za paserstwo i posłużenie się fałszywym dokumentem. 12 maja 2011 prokuratorowi Piasecznemu odebrano wszystkie sprawy. Chociaż sprawę ujawniono w mediach nie miały one żadnych konsekwencji. W ABW powołano błyskawicznie sztab kryzysowy. Oficerowie ABW załatwiali swoimi kontaktami w mediach, aby starały się nie drążyć sprawy.
Nie była to pierwsza tego typu akcja. W styczniu 2008 r. stanowisko stracił szef białostockiej apelacji Sławomir Luks, pod którego kierownictwem prokuratorzy badali interesy brata Bondaryka.
Polowanie na kretów
Od kilku tygodni w ABW trwa intensywne poszukiwanie „kretów” przekazujących informacje dziennikarzom. Analizowane są bilingi oficerów i dziennikarzy. W celu wytypowania podejrzanych o przecieki ABW wykorzystała program „Secure 360”, gromadzi i analizuje on kompleksowo wszystkie dostępne informacje o pracownikach służby (bilingi, odwiedzane strony internetowe, lokalizacje telefonu komórkowego itp.). Program ten pozwala wskazywać osoby odpowiedzialne, najprawdopodobniej, za przecieki. Ma nawet funkcję podpowiadającą kto mógł być źródłem świadomym, a kto przypadkowym.
Poszło o informacje ujawnione w mediach m.in. akcję „Cmentarze”, w której pod pretekstem ochrony polsko-rosyjskiego pojednania inwigilowano „antyrosyjskich” dziennikarzy i polityków. Mieli oni bowiem stanowić „zagrożenie” dla cmentarzy rosyjskich w Polsce. Za tą sprawę Bondaryk trafił „na dywanik” do Cichockiego. Nie chodziło bynajmniej o fakt inwigilacji, ale o tym, że informacje przeciekły do mediów.
Praktycznie co miesiąc ABW podejmuje rozmaite akcje zabezpieczające. Na przykład ostatnio opracowano operację zabezpieczającą zagraniczne wycieczki z Izraela do Polski.
ABW zabrała się też za inwigilację środowisk protestujących w sprawie ACTA. Chodzi o to, aby wytypować osoby kluczowe, które doprowadziły do zainicjowania i przeprowadzenia protestów.
ABW inwigiluje bez zgody sądu. Patent jest prosty. Każdego można zgodnie z prawem przez 5 dni podsłuchiwać bez zgody sądu. Potem teoretycznie należy przestać lub uzyskać zgodę sądu. Problem w tym, że po 5 dniach zwyczajnie uznaje się poprzednie dni za niebyłe i tak w kółko.
Kwity, kwity, kwity
W tym szaleństwie inwigilacyjnym jest metoda. Jak twierdzą moi rozmówcy z tajnych służb Bondaryk wzoruje swoją strategię na działalności Edgara Hoovera, legendarnego szefa FBI, który przez pół wieku trząsł amerykańską polityką. Patent był prosty. Hoover zbierał wszystkie kompromitujące polityków i dziennikarzy informacje. Niezależnie od tego, kto wygrywał wybory Hoover zostawał na stanowisku. Dziś zawartość „szafy” Bondaryka jest przedmiotem spekulacji.
Za rękę „złapano” Bondaryka raz. W latach 1998 – 1999 Bondaryk był wiceszefem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Wówczas media zarzuciły mu nadużycia przy archiwizacji dokumentów peerelowskiej bezpieki. A chodziło nie o byle, co, tylko o informacje dotyczące operacji „Hiacynt”, podczas której SB rejestrowała osoby o homoseksualnej orientacji. Co ciekawe akcja „Hiacynt” była prowadzona w Polsce przynajmniej do 1991 r. Wiedza z tych teczek ma ogromną wartość. Dotyczy nie tylko obecnych polityków, ale również osoby zajmujące dziś kluczowe stanowiska w biznesie i administracji.
Także dostęp do wiedzy z techniki operacyjnej jest bezcenny. ABW monitoruje wszystkie nocne kluby rozrywkowe w Warszawie. Wiedza tam zdobyta niejednemu politykowi czy dziennikarzowi mogłaby zniszczyć życie rodzinne. Czasy się zmieniają, ale metody działania służb są takie same.
Według naszych informatorów Bondaryk „puszcza” plotki, że na stanowisku pozostanie tylko do czasu zdobycia uprawnień emerytalnych, co miałoby nastąpić w tym roku. Ale nikt rozsądny w to nie wierzy. – Krzyśkowi za bardzo podoba się władza – twierdzi jeden z jego znajomych. – Poza tym dzięki niemu jego biznesowi koledzy mogą spać spokojnie. Od stołka szefa ABW odklei go dojście do władzy PiS - podsumowuje. |
 |
| |
Dodane przez prakseda
dnia marca 03 2012 08:43:35 ·
9 Komentarzy ·
183 Czytań ·
|
|
 |
 |
 |
 |
Komentarze |
 |
 |
Dodaj komentarz |
 |
 |
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
 |
 |
 |
 |
 |
Oceny |
 |
|
 |
Logowanie |
 |
 |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
 |
 |
 |
 |
 |
Shoutbox |
 |
 |
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
 |
 |
 |
 |
|