|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Dlaczego Polska nie ma zdolności koalicyjnej - Seaman |
|
|
Tytułowa fraza odnosi się oczywiście do umiejętności zbudowania sojuszu na rzecz interesu naszego państwa. Ze szczególnym naciskiem na tę "naszość". No, bo jeśli chodzi o koalicje na rzecz innych państw albo interesu banków francuskich, czy niemieckich, to ekipa Donalda Tuska radzi sobie doskonale. Kiedy bowiem w grę wchodzi pakt fiskalny, który jest przecież owocem polityki Merkel i Sarkozy`ego, Polska wchodzi w taką koalicję bez wahania i - powiedzmy sobie szczerze - bez mydła.
Nie da się ukryć, że inspirację do napisania tego tekstu zaczerpnąłem od ministra ds. europejskich Mikołaja Dowgielewicza. Po samotnym piątkowym wecie Polski w sprawie emisji CO2 przedstawiciel rządu przedstawił nowatorski pogląd nie tylko na koalicję, ale również na pojęcie samotności w polityce. Według niego Polska nie była sama w sprawie weta, gdyż tylko na końcu została sama. Myśmy mieli koalicję, tylko na końcu doszło do tego, że nasi partnerzy uznali, iż to, co jest na stole, jest dla nich do zaakceptowania. Dla nas nie było do zaakceptowania - wyjaśnił minister Donalda Tuska.
Powiem krótko, dla mnie to jest wstrząsający idiotyzm i postaram się to uzasadnić. Zacznę od idiotyzmu, bo to jest znacznie łatwiejsze do udowodnienia. Jest bowiem oczywistą oczywistością, że jeśli buduje się koalicję dla przeforsowania jakiegoś interesu w Unii, to ma się na celu, że ta koalicja zadziała w najważniejszym momencie, a mianowicie w chwili decyzji, czyli głosowania. Sojusz, choćby i najbardziej doraźny, który rozpada się przed realizacją swojego interesu, jest niewart nawet papieru, na którym go spisano. To zaś po prostu oznacza, że żadnej koalicji nie było. Ja sobie nie wyobrażam, żeby normalny ( w znaczeniu przeciętny) człowiek tego nie rozumiał.
I tu dochodzę do mojego wrażenia, że to nie był idiotyzm taki sobie, tuzinkowy, siermiężnie zwyczajny, lecz właśnie wstrząsający. Otóż minister Dowgielewicz, który dla mnie jest postacią z bardzo odległej bajki, nie jest jednak człowiekiem głupim ani tym bardziej idiotą. Ukończył różne szkoły w Polsce i za granicą, zna języki, jest bywały w świecie, od lat pełni wysokie funkcje w Polsce i w Unii Europejskiej. Zatem musiał wiedzieć, że jego wypowiedź jest idiotyczna, to nie ulega wątpliwości.
Skoro więc przyjmiemy, że minister nie miał także jakiegoś zaćmienia mózgu, to musiał to być z jego strony akt rozpaczy i desperacji. Desperacji z powodu niemożności zbudowania przez Polskę koalicji wokół najżywotniejszego polskiego interesu. Bo pakiet klimatyczny w kształcie proponowanym przez Unię jest zabójczy dla naszej gospodarki. Zatem zablokowanie go jest dla nas interesem życia, być albo nie być; rozwój albo stagnacja. To jest nasza alternatywa. I dlatego fakt, że dla tej sprawy Polska nie była w stanie zbudować koalicji jest ze wszech miar wstrząsający.
Z tej przyczyny minister Dowgielewicz chwycił się brzytwy i w sposób najprymitywniejszy z możliwych spróbował ratować twarz ekipy Donalda Tuska. Ale lepszego wyjścia nie miał, bo rzeczywistość skrzeczy donośnie. Już nie da się jej zignorować i ogłosić sukces. Tym bardziej że w czasach rządu PiS to opozycja wskazywała na antyeuropejskość instrumentu weta i konieczność budowania koalicji dla obrony narodowych interesów. Kiedy Jarosław Kaczyński zawetował w 2007 roku umowę o współpracy UE z Rosją, opozycyjny wówczas Tusk grymasił: - Odczuwam niedosyt, jeśli chodzi o stosowanie klasycznych technik negocjacyjnych, czyli przekonywania naszych partnerów z UE.
Tyle że dzisiaj, za rządów Tuska jesteśmy pozbawieni w ogóle zdolności koalicyjnych i to nie tylko w UE, ale i na świecie. Doraźnych i długoterminowych. Mamy przechlapane na wschodzie, na Białorusi i Litwie, Ukrainie. Wyszła na jaw propagandowa ściema "pojednania" z Rosją i równie papierowe Partnerstwo Wschodnie. Tromtadrackie stawianie się Stanom Zjednoczonym w sprawie tarczy antyrakietowej, które przyniosło jedynie szkody. Katastrofa smoleńska, po której cały świat zobaczył, że polski rząd można lekceważyć i pomijać w rachunkach. Nie jesteśmy wiarygodni dla krajów bałtyckich, czy Gruzji, które oczekiwały od ekipy Tuska wsparcia przeciwko imperialnym zapędom putinowskiej Rosji. Polska postrzegana jako uniżony potakiwacz wobec Francji i Niemiec nie jest darzona zaufaniem przez mniej znaczące państwa w Unii Europejskiej.
Jak zatem i z kim mieliśmy zbudować koalicję w obronie naszego żywotnego interesu? Nie było w ogóle i nie ma takiej szansy. To jest przyczyna, dla której spanikowany minister Dowgielewicz u żywa argumentu na podobieństwo cepa – zbudowaliśmy koalicję, ale niestety głosowała przeciwko naszemu interesowi. Jednak moim zdaniem najbardziej złowrogim aspektem tego braku zdolności zawierania doraźnych i wszelkich sojuszy jest jego praprzyczyna, która jest tak błaha, że aż tragiczna. Tą przyczyną w dużej, jeśli nie przeważającej mierze jest prywata jednego człowieka. Osobista ambicyjka szefa rządu, który nade wszystko pragnie przypodobać się zagranicznym partnerom Polski. Zaślepiony wizją kariery w europejskich strukturach za nic ma polski interes narodowy.
Będąc ambitnym i świetnie zapowiadającym się młodzieńcem czytałem niegdyś wszystko, co mi w ręce wpadło. Wśród tych lektur była biografia generała Władysława Sikorskiego, z której nie wiedzieć czemu zapamiętałem opinię autora (chyba Olgierd Terlecki?) o pewnym brytyjskim premierze. Nie potrafię już dzisiaj przytoczyć jej dosłownie, ale brzmiała mniej więcej tak: - Nigdy w dziejach imperium nie było na jego czele większego durnia niż Neville Chamberlain.
Ja bym to zdanie sparafrazował na potrzebę określenia rządów Tuska. Nigdy od czasu odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku nie rządził nami człowiek, który by swój prywatny interes tak bardzo przedkładał nad interes narodowy. W tym sensie Donald Tusk jest postacią wyjętą z sienkiewiczowskiego „Potopu”. Reprezentuje tradycję Radziejowskiego, Radziwiłła, Opalińskiego.
---------------------------------------
- Tusk z Sikorskim chcieli się bawić w mężów stanu i wydawało im się, że to polega na zdradzaniu wszystkich z wszystkimi. Im się wydawało, że to wielki machiawelizm, a to było zwykłe q...stwo. No i wszyscy zabrali zabawki z ich piaskownicy i bawią się teraz bez nich. Prowadzenie negocjacji, to umiejętność wymagająca wiedzy teoretycznej i praktyki. Albo się tego uczy w pocie czoła (ale do tego trzeba wiedzieć,że się czegoś nie umie), albo bierze fachowca. Fachowca od negocjacji, wyjaśniam, a nie od czołgów z plastiku czy malowania kominów. Tytuł "chłopa roku" też nie wydaje się szczególnie przydatny. - Irvandir |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia marca 13 2012 07:40:12 ·
9 Komentarzy ·
151 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|