|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Złoty deszcz i różne przesilenia |
|
|
Rząd i koalicja zamarła - czeka na Euro 2012 na czas wielkich żniw, gdy każdy wypełni wory złotem - Warszawa, cały warszawski Ratusz i reszta miast, ze stadionami, gdzie będą rozgrywane mecze. Prezydenci miast i ich urzędnicy już zacierają ręce na myśl o premiach i bonusach tylko za to, że impreza się odbędzie, mecze zostaną rozegrane, a miasta nie rozpadną się i nie spłoną. Już mamy tego złotego piasku z nieba pewien przedsmak. Już zaczyna spływać na głowy wszystkich, którzy choćby ocierają się o imprezę Euro.
Jeśli pan Rafał Kapler z Narodowego Centrum Sportów za budowę warszawskiego stadionu swoich 570 tys. zł nie dostanie teraz, to dostanie je później, tylko o 100 tys. zł więcej. Tak przynajmniej tłumaczą różni publicyści i prawnicy, bo ich zdaniem ta umowa tak widać została spisana. A kto ją spisywał? Do końca nie wiadomo najprawdopodobniej pan minister Mirosław Drzewiecki i minister Adam Giersz. Te umowy tak skonstruowano, że przypominają umowy przy pożyczkach udzielanych klientom przez różne parabankowo-paramafijne instytucje. I wtedy, gdy były najmniejsze zaległości w spłatach gotówki, pożyczka nagle zmieniała się w niebotyczną kwotę, której nie dało się spłacić bez zaciągania kolejnej pożyczki. I dziś - wygląda na to - ktoś znów w podobnym trybie ściąga pieniądze, ale już z publicznej kasy. Nie spodziewajmy się, że jest to jedyna taka umowa i jedyny taki menedżer. Już dochodzą tu i ówdzie głosy, że takich specjalistów będą dziesiątki, nie licząc urzędników, którzy też nie w ciemię bici, wyczuwali sprawę i radowali się razem z PZPN-em w dniu obwieszczenia gospodarza mistrzostw.
W całym zamieszaniu premier Donald Tusk bagatelizuje nawet ostatnie doniesienia o tym, że Polacy byli przez 10 lat systematycznie zatruwani solą, która zamiast na ulice, trafiała na ich talerze. Miejmy nadzieję, że talerze premiera Tuska były w tym czasie wolne od morderczych toksyn. Ale co tam! Premier, jak skończy przegląd rządu zapewne będzie odpoczywał, bo ciężki kawał roboty wykonał. Spotkania z ministrami, których samemu się wymyśliło i posadziło za biurkami w Alejach Ujazdowskich, to praca bardzo wyczerpująca.
A jak już premier wróci do pracy, będzie po wyborach prezydenckich w Rosji. A to jest bardzo ważne, by u naszego słowiańskiego brata, wszystko przebiegało zgodnie z planem. I jak wszystko się odbędzie i pułkownik Władymir Putin umości się w prezydenckim fotelu, rozpocznie się kolejny etap naszej unijno-rosyjskiej przyjaźni. Zaczną się wielkie zmiany. I to być może, w takim tempie, że nie będziemy nadążać z opisem sytuacji. Tylko rząd premiera Tuska musi doczekać tych godów. Do czerwca jest jeszcze trochę czasu, jednak jeśli nad sytuacją w kraju uda się za wszelką cenę zapanować - to po złotych mistrzostwach wynik polskiej drużyny nie ma tu najmniejszego znaczenia - może okazać się, że premier otrzyma propozycje nie do odrzucenia od którejś z wysokich komisji Unii Europejskiej i ku chwale ojczyzny przyjmie ją.
A wtedy może nastąpić rządowe przesilenie. Może nawet rozpisane będą nowe wybory. To może zależeć od tego, co też prezydent Władymir Putin ustali z panią Angelą Merkel - tak starzy dobrzy znajomi, zawsze coś mogą ciekawego obmyślić dla swoich sąsiadów. Zwłaszcza że na prezydenta Niemiec szykuje się pastor Joachim Gauck. Być może, trzeba będzie pilnie ratować Donalda Tuska i wzmocnić mu immunitet.
Tak więc podsumowując wszystko przed nami. Byle do wiosny, byle do wyborów w Rosji, do mistrzostw Euro, byle do tego złotego deszczu, jaki wtedy spadnie z nieba na głowy tak wielu różnych rządowych instytucji, a potem do triumfalnego objęcia prestiżowego stanowiska naszego premiera w UE, i tak dalej, i tak dalej. Chodzi o to, by opuścić sypiący się pałac, zanim reszta się połapie w całej sprawie. Każdy scenariusz jest możliwy, niech każdy dopisze, co jeszcze uważa. A na czas mistrzostw, jeśli dotrwamy, dobrze też będzie opuścić, np. Warszawę, jeśli jej teren zmieni się w strefę quasi-zmilitaryzowaną - może być nieprzyjazny. Czołgi pewnie nie wyjadą, ale opancerzone wozy już tak. Szkoda więc lata.
Hanna Karp |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia marca 15 2012 07:04:56 ·
9 Komentarzy ·
137 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|