Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Powrót do źródeł - Stanisław Michalkiewicz
Już choćby na tej podstawie można się zorientować, czy Polska jest państwem normalnym, czy socjalistycznym. W państwie normalnym, to znaczy takim, w którym życie gospodarcze kształtują przedsiębiorcy i pracownicy, a nie urzędnicy, ludzie często nie wiedzą, kto jest prezydentem czy premierem - bo nie jest im to w gruncie rzeczy do niczego potrzebne. Jest jakiś sektor publiczny, którym ktoś musi zarządzać, ale to zarządzanie tylko w niewielkim stopniu przekłada się na sektor prywatny.
Tymczasem w państwie socjalistycznym, w którym o procesach gospodarczych i poziomie życia ludzi decydują urzędnicy, to, kto jest premierem, wicepremierem czy urzędnikiem drobniejszego płazu, może być szalenie istotne; może być na przykład przyczyną katastrofy, jeśli nie powszechnej, to w każdym razie - środowiskowej.
Nic zatem dziwnego, że w państwie socjalistycznym informacje w mediach głównego nurtu rozpoczynają się od tego, co powiedział premier, a kończą na tym, co powiedział referent w urzędzie gminy. W latach 70. każdy Dziennik Telewizyjny zaczynał się od tego, gdzie był i z kim się spotkał Edward Gierek i co swoim rozmówcom powiedział. Teraz - co zmalował i w czyim towarzystwie Donald Tusk. Poza tym żadnych większych różnic nie ma. Nieszczęśliwy kraj!
A właśnie rozgorzał straszliwy spór między premierem Tuskiem a wicepremierem Pawlakiem, czy zrównać i podwyższać wiek emerytalny od razu - jak pragnąłby premier Tusk - czy też stopniowo i z różnymi wyjątkami - jak chciałby wicepremier Pawlak. Zarówno jeden, jak i drugi pomysł nie jest w stanie rozwiązać tego problemu, a tylko odsunąć w czasie pojawienie się drastycznych skutków bankructwa systemu, którego przyczyną jest pogarszająca się sytuacja demograficzna, działaniem tegoż systemu spowodowana. Niestety, zdecydowana większość mieszkańców naszego nieszczęśliwego kraju nie chce przyjąć tego do wiadomości, bo w głębi serca nadal, to znaczy - tak samo, jak i za komuny - uważa, że "państwo" zbankrutować nie może, a jeśli nawet jego przedstawiciele prawie otwartym tekstem o tym mówią, to tylko dlatego, że chcą obywateli zrobić w konia, przecwelować i wydymać, zamiast sypnąć groszem wystarczającym na godne życie. Dlatego nie ma słów potępienia dla "liberalizmu", który, jak wiadomo, jest podstępem szatańskim - ale nie z nami takie numery Brunner! Coś tam trzeba wykombinować, żeby było jak za Gierka, do którego wzdychają i partyjni, i bezpartyjni, wierzący i niewierzący, żywi i uma... - to znaczy wzdychaliby oczywiście, gdyby mieli czym oddychać. Tedy premier Tusk z wicepremierem Pawlakiem prowadzą "rozmowy", które mają na celu znalezienie cudownej formuły, żeby i państwowy wilk był syty, i emerycka owca cała - bo wiadomo, że w piwnicach rządowych gmachów pieniędzy jest w bród, a gdyby nawet - co jest niepodobieństwem - mogło ich zabraknąć, no to jest gaz łupkowy, który Amerykanie wydobędą, a my będziemy sprzedawać za ciężkie pieniądze, a jak komu nie zechcemy, to mu nie sprzedamy, żeby tam nie wiem co.
Tymczasem dziennik "Dziennik" doniósł, że gaz łupkowy właśnie się ulotnił; to znaczy jest, oczywiście, jakżeby inaczej - tyle że w ilości dziesięciokrotnie mniejszej. Naturalnie - dziesięć razy więcej to było go przed wyborami, a teraz, kiedy stanowiska i synekury zostały już rozdzielone i rząd szuka u obywateli pieniędzy, żeby je im wydrenować, to gazu łupkowego w poprzednich ilościach być nie może, to chyba jasne? Dlatego wszystko zależy od tego, co w trakcie "rozmów" ustali premier Tusk z wicepremierem Pawlakiem.
Bo jak nie ustali, to nie przeforsuje pomysłu zrównania i obniżenia wieku emerytalnego z uwagi na brak przewagi w parlamencie, która ostatnio jeszcze bardziej się zmniejszyła na skutek odejścia krakowskiego posła Gibały z PO do Ruchu Palikota. Wiadomo; swój ciągnie do swego, a ponieważ poseł Gibała jest filozofem, to nic dziwnego, że ciągnie go do filozofów, niechby nawet biłgorajskich. Jeśli tedy koalicyjne PSL głosowałoby przeciwko propozycjom premiera, to zostaną one odrzucone. Odrzucone - chyba że poparłaby je dziwnie osobliwa trzódka posła Palikota licząca 41 posłów, zamiast 28 PSL-owskich. Inna rzecz, że wchodzenie w stały foedus z biłgorajskim filozofem i jego dziwnie osobliwą trzódką uważane jest za gorsze od śmierci nawet przez Leszka Millera z SLD, a cóż dopiero - przez "konserwatywne" skrzydło PO, reprezentowane przez pobożnego ministra Jarosława Gowina? Mówi się tedy o formule, według której uczestnicy dziwnie osobliwej trzódki posła Palikota "braliby udział, ale nie wchodzili", to znaczy - głosowaliby za projektem PO, ale nie wchodzili do rządu, gdzie nadal, jakby nigdy nic, siedziałoby sobie PSL. Bo wejście trzódki dziwnie osobliwej do rządu oznaczałoby zmianę koalicji. Taka zmiana koalicji wydaje się operacją łatwą - ale tylko wtedy, gdy ograniczymy ją do samego rządu - chociaż i tutaj zdarzałyby się tragedie i dantejskie sceny. Kiedy jednak uprzytomnimy sobie, że taka zmiana rządowej koalicji musiałaby tak czy owak przełożyć się na życiową sytuację półmilionowej rzeszy urzędników państwowych, to od razu widać, że sprawa jest poważna. Tutaj liczba tragedii i dantejskich scen od razu rośnie w postępie geometrycznym, przekładając się również na życie gospodarcze: inni przyjaciele dostają koncesje na hurtownie spirytusu, inni - na zamówienia rządowe - i tak dalej i tak dalej. Ileż nagłych zakończeń błyskotliwych karier, ileż przejść z "pieniędzy do nędzy", ileż tragedii rodzinnych i rozwodów! A tu w dodatku jeszcze i to, że partie na wybory wyprztykały się z pieniędzy, a skrócenie kadencji Sejmu oznacza wygaśnięcie subwencji budżetowej. Teraz już chyba każdy rozumie, że o przyspieszonych wyborach może mówić tylko jakiś kompletny kretyn, który nie ma pojęcia, jakie lody zostały tu już wstępnie ponakręcane i będą profitować przez wszystkie następne lata. W obliczu takich możliwości ten cały premier Tusk i jego brednie o reformie emerytalnej nie zasługują nawet na splunięcie, to znaczy - oczywiście zasługują, jakżeby inaczej! Jużci wiadomo, że rząd musi robić reformy choćby nawet dlatego, że któż lepiej naprawi zegarek, jeśli nie ten, kto wcześniej go zepsuł - i pewnie na tej właśnie zasadzie pobożny minister Gowin do przeprowadzenia reformy prawa sądowego zaprosił pana prof. Andrzeja Zolla - ale właśnie dlatego w kręgach rządowych rośnie wiara w instynkt samozachowawczy wicepremiera Pawlaka - chociaż każdy rozumie, że i on musi pokazać się w charakterze twardziela, ponieważ na stanowisko prezesa PSL ostrzą sobie zęby przed zbliżającymi się w tej partii wyborami jeszcze dwaj inni kandydaci: odwieczny Janusz Piechociński i Marek Sawicki. A tu jeszcze przecież swoje interesy, i to daleko ważniejsze od interesów naszych Umiłowanych Przywódców, mają jeszcze okupujące nasz nieszczęśliwy kraj bezpieczniackie watahy. Pewnie dlatego minister Sikorski, którego przeciągające się rozmowy premiera Tuska z wicepremierem Pawlakiem widocznie musiały zaniepokoić, asekuracyjnie oświadczył, że właśnie przyszedł czas na "pojednanie z Rosją". Ano, nie da się ukryć; Włodzimierz Putin znowu jest prezydentem, więc widocznie Nasza Złota Pani Aniela musiała ministru Sikorskiemu tupnąć nóżką i w ten sposób nawrócić go na realismus.
Ten realismus zaczyna przekładać się również na niezawisłe sądy, do których najwyraźniej też musiały dotrzeć sygnały o powracającej stabilizacji. Właśnie niezawisły sąd nakazał Antoniemu Macierewiczowi przeprosić towarzystwo z ITI za to, że zuchwale ośmielił się ujawnić powiązania tej stacji z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Widać niezawisły sąd już został pouczony, że takich rzeczy ujawniać nie wolno, a jeśli nawet mleko się rozlało, to trzeba je powycierać taką szmatą, jaka akurat jest pod ręką. Podobnie inny niezawisły sąd nakazał Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi przeprosić red. Michnika, a nawet całą spółkę "Agora" za wygłoszenie opinii, iż tamto towarzystwo stanowi duchową kontynuację Komunistycznej Partii Polski. Ale gdyby nawet, to i cóż w tym złego, skoro właśnie padł rozkaz "pojednania z Rosją"?
Któż lepiej pojedna nas z Rosją, jak nie spadkobiercy Komunistycznej Partii Polski?

Stanisław Michalkiewicz
 
Dodane przez prakseda dnia marca 24 2012 07:12:15 · 9 Komentarzy · 155 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.