Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Zawłaszczanie państwa
W tym roku Brytyjczycy mają swoją olimpiadę w Londynie (lipiec - sierpień), zaś my, Polacy, mistrzostwa Europy w piłce nożnej (czerwiec). Podczas gdy Wielka Brytania - według ostatnich danych finansowych - właśnie weszła w okres recesji po spadku PKB w dwóch następujących po sobie kwartałach roku, to Polska, zdaniem propagandy rządowej, już w tym roku może obniżyć wskaźnik długu publicznego do PKB poniżej 50 proc., a za niecałe cztery lata będziemy mogli cieszyć się z nadwyżki budżetowej.
Należy się spodziewać, że olimpiada w Londynie zakończy się organizacyjnym fiaskiem z powodu braku środków finansowych, podczas gdy Euro 2012 zaćmi rozmachem i okaże się sukcesem Piłkarza Number One Polski i premiera - Donalda Tuska.

Tusk poszedł na wojnę

Mamy cichą wojnę z Brytyjczykami o to, kto w tym roku wzorowo zorganizuje wielką imprezę sportową i przyciągnie do siebie więcej kibiców. - Zwyciężymy - zdaje się zagrzewać do boju Tusk. - Wyborcy są ze mną i by żyło się lepiej, nie politykują - budują autostrady, stadiony.

Andrzej Sadowski z Centrum Adama Smitha uważa, że nadmierne nakręcanie pozytywnych emocji i oczekiwań Polaków przed Euro w ostatecznym rozrachunku może okazać się dla Tuska zgubne. - Jeśli Euro organizacyjnie lub finansowo okaże się blamażem, a nasi goście i zagraniczne media podejmą temat, duma narodowa Polaków, a zwłaszcza tej ich części, która dziś stoi twardo za premierem, zostanie głęboko zraniona - podkreśla Sadowski. Co wskazuje, że piłkarz-premier przegra sromotnie swój mecz życia? Stadiony - ten warszawski za ponad 1 miliard złoty, jeszcze niewykończony, a już z zewnątrz wygląda, jakby wymagał remontu. Skąd te kolory? Szary udający biel i czerwony z domieszką czerni. Czyżbyśmy zmienili barwy narodowe? Autostrady - ech, kompletna klapa. Nieprzejezdne. O kolejach państwowych jak o zmarłym źle mówić nie wypada. Nawet stolica dziwnym trafem właśnie na Euro rozkopana jak nigdy przedtem... Niestety, mistrzostwa Europy w piłce nożnej legitymizują tę władzę i pełnią rolę listka figowego, który ma przykryć nieudolność administracji, rozdęte wydatki i gwałtowny wzrost zadłużenia publicznego. Ta prosta prawda coraz bardziej wychodzi na jaw.

Zamach, nie katastrofa

Możemy mówić o zamachu na polskie finanse, ponieważ ich opłakany stan jest bezpośrednim skutkiem świadomych działań rządu. Polskie finanse publiczne, co wie każdy, kto choć trochę liznął ekonomii, są w stanie permanentnego braku płynności.

Przed rokiem rząd bezceremonialnie sięgnął po składki obywateli w OFE. W tym roku wywołał zamieszanie w systemie refundacji leków i w konsekwencji o jedną czwartą zmniejszył ich sprzedaż i znacznie swoje wydatki. Brakuje pieniędzy dla podwykonawców budujących autostrady. Trzeba zapłacić co najmniej 100 milionów złotych więcej za prace wykonane na Stadionie Narodowym. Na domiar złego Unia Europejska cofa dotacje, jak właśnie okazało się w przypadku projektów informatyzacji administracji publicznej (3,7 miliarda złotych). A przy tym wszystkim, jakby na złość, wprowadzone naprędce podwyżki podatków nie przynoszą do kasy państwowej spodziewanych wpływów, bo polscy przedsiębiorcy i podatnicy w reakcji obronnej gremialnie uciekają w szarą strefę. Profesor Witold Modzelewski wskazuje, że jeśli utrzyma się niekorzystny trend w poborze podatków z pierwszego kwartału, to dochody państwa w tym roku mogą okazać się o 28 miliardów złotych niższe niż zaplanowano w budżecie! "The Economist" ironizuje, że Tusk stał się oto zakładnikiem administracji publicznej, która rozrosła się w czasie jego pierwszej kadencji o 150 tysięcy nowych etatów. Opiniotwórczy tygodnik bez ogródek wyrokuje, iż milion urzędników i niemal drugie tyle zatrudnionych na umowy-zlecenia skutecznie uniemożliwią odbiurokratyzowanie państwa. W podsumowaniu po prostu dyskredytuje Polskę jako miejsce przyjazne dla inwestycji, przedsiębiorców i obywateli. Bez komentarza nie powinna pozostać informacja podana przez niemiecką prasę o tym, że emigranci z Polski założyli w tym kraju 30 tysięcy małych firm w ostatnich latach. Na sportową nutę przypomnieć wypada, że mistrzostwo Niemiec w piłce nożnej zdobył klub, w którym główne podpory stanowią piłkarze reprezentacji naszego kraju: Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek, nasze nadzieje na Euro. Podobnie kobieca reprezentacja Niemiec w tenisie aż roi się od zawodników z Polski. Z kolei rakietą numer jeden w Danii, a do niedawna pierwszą w światowym rankingu WTA była nasza rodaczka z pochodzenia Caroline Wozniacki. W tej sytuacji jakże pusto brzmią słowa Tuska o tworzeniu warunków powrotu emigrantów do Polski. Ilu jeszcze naszych rodaków ucieknie z Polski, by budować dobrobyt poza granicami kraju?

Czary goryczy dopełnia minister finansów z talentem bajarza i bajkopisarza, który w swoich wypowiedziach porównuje ostatnio gruszki z jabłkami. Twierdzi mianowicie: "Przy bardzo sprzyjających warunkach już w tym roku relacja długu publicznego do PKB, według definicji krajowej, może spaść poniżej 50 procent". Oczywiście, jakie to "sprzyjające warunki" miałyby zaistnieć, nie wspomina. Natomiast używa argumentów niegodnych ucznia gimnazjum, który z oceną poprawny z matematyki przeszedł ledwie z klasy do klasy, kiedy poucza: "W 2012 r. będziemy mieli dług w relacji do PKB o prawie 50 miliardów złotych niższy. To spadek o całe 3 punkty procentowe". Dług publiczny nie może być niższy w relacji do PKB o 50 miliardów złotych, bo wynosiłby niemal 100 proc. PKB. Tak, może być niższy o 3 proc. względem PKB. Zbitka tych dwóch zdań sugeruje, że nominalna wartość długu miałaby spaść. Z całą pewnością tak nie będzie, chyba że rząd zdecyduje się na nacjonalizację OFE i jednorazowo spłaci część zadłużenia publicznego. Pod rządami Tuska państwowy dług publiczny uparcie rośnie o kilkanaście procent rocznie, podczas gdy nominalnie wartość PKB wzrasta zaledwie o 1,7 do 4,3 proc. (2,5 proc. według tegorocznej ustawy budżetowej). Jakich to trików księgowych musiałby użyć Rostowski, by zmienić tę smutną rzeczywistość? Podobnie rzecz się ma z deficytem finansów publicznych, który miał wynieść jedynie 5,1 proc., podczas gdy poseł Zbigniew Kuźmiuk w prostych wyliczeniach przekonuje, że rzeczywisty deficyt będzie wyższy o jakieś 3 proc. PKB. Mam wrażenie, że minister finansów utracił wszelki kontakt z rzeczywistością. Bogactwa przecież od tego nie przybywa. Polacy powinni znać gorzką prawdę - prawdopodobieństwo, że rzeczywisty dług publiczny zejdzie poniżej 50 proc. PKB w tym roku, a za cztery lata rząd będzie wydawał mniej niż zbiera w podatkach, jest równie małe jak to, że polska reprezentacja piłkarska wygra 2 lipca mecz finałowy na stadionie w Kijowie. Dziecinne tłumaczenia kolejnej porażki, bo Unia, bo kryzys, bo spowolnienie w Europie, bo potencjalny rozpad strefy euro, tym razem zwyczajnie nie przejdą.

Czarny scenariusz

Rozpaczliwa i natrętna rządowa propaganda sukcesu wskazuje na wolę dotrwania za wszelką cenę do Euro bez uszczerbku w elektoracie. Ten rząd nie ma planów na "po Euro". Główny doradca Tuska - Jan Krzysztof Bielecki, przygotowuje właśnie plany sromotnej ucieczki przed kłopotami w Polsce na intratne stanowisko prezesa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR). Czy rzeczywiście chcemy, żeby nas tam reprezentował? Bo w Polsce po części z jego winy i za jego sprawą załamią się rozgrzebane jak nigdy inwestycje publiczne. Zwiastunem tego już teraz jest łańcuszek bankructw wykonawców autostrad. Główny ekonomista SKOK Janusz Szewczak przewiduje, że zły stan sektora deweloperskiego i budowlanego przełoży się na poważny kryzys w polskim systemie bankowym. Banki będą musiały ustanowić wielomiliardowe rezerwy na straty. Czas żniw, rekordowych zysków (ponad 15 miliardów złotych w zeszłym roku) i sowitych wypłat dywidend gwałtownie się kończy, a takie banki jak Pekao SA, zarządzany do niedawno przez Bieleckiego, mogą okazać się finansową wydmuszką.

Zmniejszenie dostępności kredytu, zapaść inwestycji publicznych przy ograniczanych transferach z Unii Europejskiej nakręcą spiralę bezrobocia w drugiej połowie roku, wywołają niezadowolenie społeczne i kolejną falę emigracji. W wielu samorządach lokalnych miast, gmin i powiatów zabraknie podatników i pieniędzy na opłacenie codziennych rachunków. To, że politycy PO pokrzykują nerwowo, iż Polska nie może pójść drogą Grecji, świadczy właśnie o dramatyzmie realnej sytuacji i o tym, dokąd rządzący w rzeczywistości nas prowadzą. PO w ciągu pięciu lat rządu zawłaszczyła niemal wszystkie instytucje i organa państwowe. Mechanizmy demokracji zawiesiła na kołku i bezceremonialnie knebluje wolne media, jak ma to miejsce w przypadku Telewizji Trwam.

Jerzy Bielewicz,
prezes Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek"
 
Dodane przez prakseda dnia maja 14 2012 08:59:11 · 9 Komentarzy · 127 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.