Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Kabaretowy sukces w Chicago - Stanisław Michalkiewicz
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma. Tak najkrócej można by podsumować niedawny szczyt NATO w Chicago, na którym definitywnie potwierdzono zakończenie "operacji bojowej" Sojuszu w Afganistanie w roku 2014. To bardzo ciekawe, bo dotychczas słyszeliśmy, że w Afganistanie nie ma żadnej "operacji bojowej", tylko "misja stabilizacyjna", ewentualnie - "operacja pokojowa". Tymczasem - patrzcie Państwo! - okazało się, że to nie "operacja pokojowa" tylko "bojowa!" Ładny interes! To takie słowa są? Ale mówi się - trudno. Jak tam było, tak tam było - cokolwiek to było, zostanie zakończone w roku 2014. To znaczy - "operacja bojowa" - bo dyskretna opieka Sojuszu nad Afganistanem zakończona nie zostanie - co to, to nie. To znaczy - nie tyle może nad Afganistanem, bo - powiedzmy sobie szczerze - Sojusz całym Afganistanem nie jest w stanie się zaopiekować nawet i dzisiaj, więc cóż dopiero po roku 2014, kiedy to zostaną stamtąd wycofane wszystkie dzielne wojska - wśród nich również nasi askarisowie.

Dlatego też NATO zamierza zaopiekować się tylko samymi afgańskimi demokratami, którzy najwidoczniej niczego za darmo nie zrobią, a najwyraźniej - również byle czego nie zjedzą. Można taki wniosek wyciągnąć z wysokości łapówki, jaką na szczycie w Chicago zatwierdzono na otarcie łez afgańskich demokratów. Cztery miliardy dolarów to jak na Afganistan - całkiem sporo - chociaż, ma się rozumieć, NATO takiej sumy nie przekaże za jednym zamachem. Nie dlatego, by afgańscy demokraci nie byli tego warci - co to, to nie - ale dlatego, ze istnieje poważne ryzyko, że afgańscy demokraci forsę by wzięli - a jakże - ale tego samego dnia przestaliby interesować się demokracją. Do tego jednakowoż dopuścić nie można, bo gdyby tak tamtejsi demokraci zlali się z tamtejszymi talibami, a co gorsza - podzieliliby się z nimi NATO-wskim szmalem, to byłby obciach nie do zniesienia! Okazałoby się bowiem, że sławna "operacja pokojowa" zakończyła się zapłaceniem haraczu farbowanym lisom, którzy dla miłego grosza tylko udawali demokratów, a byli podszyci złowrogimi talibami.

Rozłożenie łapówki na raty pozwala rozmyć cały ten proces na lata, podczas których opinia światowa zapomni, o co tak naprawdę w tym całym Afganistanie chodziło, dzięki czemu teraz można będzie bez specjalnego ryzyka otrąbić zwycięstwo demokracji. A że demokracja bez korupcji obyć się nie może, to przecież wszyscy wiedzą, a gdyby nawet ktoś nie wiedział, to może się dowiedzieć na podstawie uchwały Parlamentu Europejskiego, który - wyrażając święte oburzenie udrękami, jakich z wyroku niezawisłego sądu ukraińskiego doznaje Julia Tymoszenko - sformułował jednocześnie zasadę, która chyba na trwałe wejdzie do tzw. standardów demokracji - że mianowicie polityków można pociągać tylko do odpowiedzialności politycznej - ale nie karnej. Znaczy - jak który jeden z drugim bęcwał wpędzi cały kraj w długi, zastawiając na całe dziesięciolecia przyszły dorobek nieświadomych niczego obywateli, to można go będzie co najwyżej przesunąć na inne odpowiedzialne stanowisko - żeby mógł spokojnie doczekać emerytury. Tymczasem jeśli zwykły obywatel pomyli się choćby o złotówkę w zeznaniu podatkowym, komornik zlicytuje go bez litości, a jak pomyli się o dwa złote, to kto wie - może niezawisły sąd wsadzi go nawet do turmy? Warto by sprawdzić, którzy łajdacy pochodzący z naszego nieszczęśliwego kraju głosowali za tą uchwałą - żeby cnota nie pozostała bez odpowiedniej nagrody.

Na razie wróćmy jednak na szczyt chicagowski, który po początkowym niezdecydowaniu został również i przez naszych Umiłowanych Przywódców uznany za sukces. Okazało się bowiem, że NATO nadal uznaje artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego za obowiązujący. Bardzo się z tego, ma się rozumieć, cieszymy, chociaż nie da się ukryć, że uchwalone na poprzednim szczycie NATO w Lizbonie strategiczne partnerstwo Sojuszu z Rosją pozostaje, a ściślej biorąc - może pozostawać z nim w pewnej kolizji. To tak, jak z klasztorami - męskim i żeńskim, które stoją naprzeciwko siebie po obydwu stronach ulicy. Nie ma w tym nic złego - ale może być. Jakże bowiem pogodzić strategiczne partnerstwo z Rosją, która nie tylko nie życzy sobie żadnej tarczy antyrakietowej w Europie, ale nawet się odgraża, że w przypadku rozpoczęcia jej instalowania nie tylko zainstaluje rakiety Iskander w Okręgu Królewieckim, ale nawet je odpali?

Okazuje się, że pogodzić można wszystko - a to dzięki zasadzie wymyślonej jeszcze w głębokiej starożytności: cunctando rem restituere, co się wykłada, żeby sytuację ratować, a ściślej - klajstrować odwlekaniem. Toteż prezydent Obama, który po cichu obiecał prezydentowi Miedwiediewowi, że po wygranych w listopadzie br. wyborach będzie "jeszcze bardziej elastyczny" ("jeszcze bardziej!" - czy to w ogóle możliwe?) zaplanował rozpoczęcie instalowania elementów tarczy w Polsce dopiero po roku 2018. Mówiąc inaczej - obiecał tym samym Władimiru Władimirowiczu Putinu, że póki będzie urzędował w Białym Domu, żadnej "tarczy" w Polsce nie będzie. Czegóż Władimir Władimirowicz mógłby chcieć więcej - skoro w ten pośredni sposób prezydent Obama potwierdził, iż zgadza się na przydzielenie naszemu nieszczęśliwemu krajowi statusu "bliskiej zagranicy" - atoli spodziewa się, że Rosja będzie unikać niepotrzebnej ostentacji? Nawet gdyby miał u siebie na Łubiance oryginał aktu urodzenia amerykańskiego prezydenta, chyba nie mógłby spodziewać się niczego więcej. W tej sytuacji nie ma innej rady, jak tylko otrąbić sukces, zwłaszcza, że o przynależności naszego nieszczęśliwego kraju do wielkiej familii wolnych i demokratycznych narodów zaświadczy dodatkowo 20 milionów dolarów rocznie - bo taki właśnie wyznaczono nam udział w łapówce, przy pomocy której NATO ma nadzieję utrzymywać afgańskich demokratów w wierności dla demokracji.

Skoro w Chicago powiało pokojem, to te dmuchy natychmiast przełożyły się na sytuację wewnętrzną w naszym nieszczęśliwym kraju. Oto na czas Euro 2012 wszystkie ugrupowania parlamentarne zapowiedziały coś na kształt tregua Dei, to znaczy - że wygaszają wszelkie spory i przekomarzania, oddając się całkowicie kibicowaniu piłkarzom. Od razu widać, że ta cała scena polityczna, to tylko jedna z gałęzi przemysłu rozrywkowego, toteż nic dziwnego, że i reakcja naszych Umiłowanych przywódców na szczyt NATO w Chicago jest tylko mniej finezyjną w formie powtórką formuły niezapomnianego artysty kabaretowego Ludwika Sempolińskiego - bo to on właśnie wprowadził do kabaretowego repertuaru zasadę, że jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Stanisław Michalkiewicz
 
Dodane przez prakseda dnia maja 29 2012 08:57:20 · 9 Komentarzy · 107 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.