|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
MIMO NAKAZU MILCZENIA... - Aleksander Ścios |
|
|
Jak nazwać dziennikarza, który wykorzystując swoją pozycję i zawód zaufania publicznego staje po stronie władzy i świadomie uczestniczy w największym kłamstwie III RP? Czy miano to przysługuje komuś, kto na "niezależnym" portalu masowo stosuje cenzurę, ukrywa treści niewygodne dla rządzących i nagłaśnia antypolską, sowiecką narrację? Jaka zasada dziennikarstwa pozwala ukrywać i blokować opinie rzetelnych naukowców pracujących nad wyjaśnieniem narodowej tragedii - tylko dlatego, że ich tezy przeczą rządowo - sowieckiej wersji, skrojonej na miarę logiki imbecyla? Czy ta sama zasada każe propagować ordynarne paszkwile i bełkotliwe "polemiki" - pisane przez zadaniowaną agenturę i niedouczonych pismaków?
Jeśli dziennikarskim obowiązkiem jest przedstawianie rzeczywistości - szczególnie tej, którą obecny reżim chciałby ukryć przed wzrokiem społeczeństwa - do jakiego zawodu zaliczyć ludzi narzucających Polakom kłamstwo - w imię obrony grupy rządzącej i własnych, zafajdanych interesów? Jeśli prawem dziennikarza jest stawianie władzy niewygodnych pytań i ujawnianie mechanizmów zła - kim są osobnicy zatrudnieni w firmach medialnych, którzy wspólnie z tą władzą oszukują Polaków i zabiegają, by prawda o śmierci polskiej elity nie dotarła do świadomości obywateli?
"Język polityki - pisał Orwell - obliczony jest na to, by kłamstwo brzmiało wiarygodnie, by morderstwo uczynić godnym szacunku, a czystym frazesom nadać pozory rzetelności i solidności". Ludzie mieniący się dziś dziennikarzami nie znaleźli własnego języka, a przez 20 lat hybrydy III RP nie potrafili pozbyć się piętna niewolnictwa i odrzucić dialektykę "panowania i służebności". Nadal używają słów i obrazu dla osiągnięcia politycznych celów i wciąż uznają wyższość "pana" - podporządkowując mu wszystkie aspiracje i dążenia. Mając do wyboru wyboistą ścieżkę rzeczników społeczeństwa i gościniec przywilejów władzy - rzesze niedouczonych medialnych wyrobników podążyły za głosem "pana".
Niech nikt się nie łudzi, że znajdzie w nich sprzymierzeńców, bo służąc temu "panu" otrzymali od niego posady małych demiurgów i mają w pogardzie tych, którym przed egzekucją zakryto oczy. Jest to pogarda na miarę tchórzy i niewolników - przekonanych, że tylko bycie po stronie "pana", daje gwarancję bezpieczeństwa i bezkarności.
Nie nazywajcie ich więc publicystami, bo obrażacie ludzi uczciwie wykonujących ten zawód i uwłaczacie pamięci takich postaci, jak Jacek Kwieciński czy Maciej Rybiński. Nie nazywajcie ich dziennikarzami, bo zniesławiacie tych, nielicznych ludzi mediów, którzy nie wywiesili nad głową "czerwonej latarni".
Trzeba się pytać: ile razy jeszcze muszą nas oszukać, byśmy znaleźli dość odwagi i nazwali tych ludzi po imieniu? Ile doświadczeń musi nas powalić, byśmy dostrzegli zbrodniczą rolę pomocników kłamstwa?
To dzięki nam funkcjonuje ten załgany układ, w którym byle ćwierćinteligent uzurpuje sobie pozycję mędrca, a zakompleksiony tuman sili się na pozę wojownika. Tylko dzięki nam możliwe są występy bełkoczących "analityków" i partyjne agitki pismaków, odznaczanych przez rasę "panów" za "wybitne zasługi dla rozwoju niezależnego dziennikarstwa".
Kto dopuścił do tego, by prymitywni sługusi udający piewców demokracji i wyznawców wolności kształtowali kolejne pokolenia imbecyli - czerpiących wiedzę o świecie z migoczącego ekraniku i jałowych propagitek?
To na nas spada odpowiedzialność za urojenia witkiewiczowskich Puczymordów, którym śnią się "papawerdy zakrapiane oblikatoryjnymi fąframi" i nie ma żadnego usprawiedliwienia, gdy przyzwalamy na władzę miernot przeświadczonych o własnej wyjątkowości.
Nie warto szukać wrogów na zewnątrz, gdy w nas samych tkwi największy nieprzyjaciel i z tchórzostwa lub głupoty - nie pozwala wykrzyczeć o bezmiarze łajdactwa.
Jestem przekonany, że ludziom wykonującym zadania funkcjonariuszy medialnych musi towarzyszyć lęk. Wielu z nich wie, jak wygląda prawda o reżimie i jaką cenę płacą za niewolniczą posługę. Tym zaś, którzy zatracili nawet to rozeznanie - my sami musimy przypominać, że bać się powinni. Jeśli nie dziś, to za rok, dwa lub dziesięć lat - gdy Polacy poznają prawdę i rozliczą tych, którzy bronili do niej dostępu.
Włodzimierz Odojewski w "Milczący, niepokonani. Opowieść katyńska" napisał:
"Mimo nakazu milczenia, totalnego zakłamania, fałszowania faktów, wymazywania z historii wydarzeń, cenzury, fizycznego i psychicznego przymusu i całej łże propagandy [...] Las Birnam idzie, choć odgłos jego marszu jest niedosłyszalny. Idzie w przyszłość [...] Gdyby ten, kto zabija, był zawsze zwycięzcą i nie musiał zdawać sprawy ze zbrodni ani za nią płacić, świat byłby niedorzeczny".
Świat nie jest niedorzeczny, a przyszłość będzie należała do tych, którzy służą Polsce. Dzisiejsza rasa "panów" już została skazana, zaś do "onych" - przyjdzie "Las Birnamski". I tego tylko oczekujmy. By się bali.
Dzisiejsze wydarzenia na Salonie 24 definitywnie przekreślają "dziennikarskość" tego miejsca, a jednocześnie - bezlitośnie obnażają intencje właścicieli. Bez wątpienia - są to te same intencje, które towarzyszą działaniom grupy rządzącej i zmierzają do ukrycia prawdy o największej tragedii III RP. W tym miejscu doświadczyłem ich wielokrotnie, czasem niezwykle mocno. Byłoby jednak hipokryzją, gdybym wyznał, że czuję się zaskoczony tą sytuacją. Kto rozumie, dokąd zmierza Salon24 i czyje interesy reprezentuje - nie może już odczuwać zdziwienia. Jeśli po tym tekście mój blog zostanie zablokowany - to również nie będzie zaskoczeniem.
Czuję się natomiast winny zbyt długiej tu obecności, a nawet temu, że ta obecność mogła sugerować, iż miejscu zarządzanemu przez Igora Janke przysługuje miano "niezależnego". Nie przysługuje. I nie pozwólcie sobie tego wmówić, choćby publikowały tu całe zastępy "prawicowych" blogerów, wspieranych przez właściciela.
Odejść stąd należało wcześniej - nim ukrywanie tekstów dr Nowaczyka czy cenzurowanie wiedzy o pracach prof. Biniendy - stało się nagminną praktyką, zaś nagłaśnianie łgarstw i propagowanie łajdaków - codziennym procederem. Za to zaniechanie i współuczestnictwo - szczerze przepraszam.
Wszystkim Państwu serdecznie dziękuję za odwiedziny i wspólne rozmowy. Za wielką życzliwość i wsparcie, których doświadczałem tu przez pięć lat blogowania. Nie napiszę - żegnam - bo mam nadzieję, że zechcecie mnie odwiedzać na blogu bezdekretu i tam będziemy mogli rozmawiać o Polsce.
|
|
|
Dodane przez prakseda
dnia maja 30 2012 11:53:54 ·
9 Komentarzy ·
130 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|