|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
„Tylko naszymi wspólnymi siłami, panie generale” |
|
|
Tak, tego dnia Polacy zażądali likwidacji komunizmu, ale Wałęsa i Mazowiecki razem z "Gazetą Wyborczą" i resztą Układu natychmiast stanęli w obronie tego, co cesarskie. Bronili nomenklatury, bo musieli; bo gdyby sowiecka władza nad Polską upadła, to oni sami już wtedy przeszliby do historii jako nowi targowiczanie. A dyscypliny pilnował Kiszczak: "Na ten temat rozmawialiśmy we wtorek z panem prof. Bronisławem Geremkiem i panem redaktorem Tadeuszem Mazowieckim w obecności księdza dyrektora Alojzego Orszulika. (...) nasi partnerzy poniedziałkowych rozmów zgodzili się co do tego, że ustalenia Okrągłego Stołu i Magdalenki powinny być dotrzymane".
Skoro wyciągnięty z "resortowej kamienicy" kandelabr postkomunistycznego zakłamania mówił o niedzieli 4 czerwca 1989 r. jako "Święcie Wolności", to dlaczego milczał o poniedziałku, wtorku, czwartku i dalszej historii III RP, kierowanej przez agenturę SB? Dlatego, że jeden jego obecny doradca - Mazowiecki - walczył wówczas o zapewnienie drugiemu doradcy - Jaruzelskiemu - wyboru na prezydenta! A trzeci doradca, zarejestrowany jako TW "Bolek", posłusznie meldował: "Naszym zadaniem nie jest wymanewrowanie panów czy bicie się z władzą czy z partią, czy z rządem, takiego celu nie zakładaliśmy i nie będziemy zakładać".
Autor mający dostęp do tajnych dokumentów kiszczakowskiego MSW, tak opisał ówczesną sytuację: "Klęska koalicji rządowej w wyborach 4 czerwca zachwiała porozumieniami. Zwycięzcy rozmawiali ze zwyciężonymi. (...) Lityński witał Kiszczaka i Cioska (...) słowami: "Przedstawiciele narodu witają w swojej siedzibie przedstawicieli władz. (...) zastanawiano się, jak uratować listę krajową, która przepadła w wyborach".
Warto przypomnieć, że wtedy śmierdziało to nawet Michnikowi: "Nie może być tak, że ludzie, którzy w coś tam uwierzyli, po pięciu dniach mają poczucie, że się ich zrobiło w konia. (...) To po prostu będzie tak, jak temu małemu dziecku, które przed chwilą, za przeproszeniem, zupę wymiotowało, z powrotem się każe ją zjadać. No, nie można zrobić tego, po prostu nie można". Późniejsze naczelne miedziane czoło "GW" i III RP natychmiast jednak podsuwało odpowiednie metody nakłaniania Polaków do zjadania własnych wymiocin, jak się okazuje - skuteczne do dzisiaj: "Trzeba wytworzyć (...) taką psychologiczną atmosferę, że te wybory dopełniające będą czymś głębokim, na miejscu, i my tutaj jesteśmy otwarci. Ja mówiłem z panem generałem przed początkiem rozmów, że to tak, jak w gazecie umieściliśmy rozmowę z premierem, że tak powiem, gotów jestem przeprowadzić tutaj taką rozmowę z panem. (...) Zastanówmy się wspólnie, jak wytworzyć przez ten czas, nie wiem, dwa-trzy tygodnie, społeczną atmosferę, w której te wybory będą akceptowane. (...) potrzeba jest w tej chwili sformułowania takiego celu dla Polski, który byłby na tyle atrakcyjny, że przez nasze społeczeństwo zaaprobowany i miał specyficzną własność, że byłby realizowany tylko naszymi wspólnymi siłami, panie generale".
Kiszczak wydawał komendy: "W wyniku niekorzystnych dla strony koalicyjno-rządowej wyników wyborów sprawa prezydentury nabiera kluczowego znaczenia", a wychowawcy Komorowskiego i Tuska meldowali: Geremek - "[trzeba] tak działać, żeby utrzymać panowanie nad procesami zachodzącymi w różnych środowiskach społecznych. (...) Jeszcze przed spotkaniem, jakie wraz z panem Tadeuszem Mazowieckim mieliśmy z panem generałem i z panami sekretarzami, sformułowaliśmy nasze stanowisko, nie czekając na inicjatywę strony rządowej. Powiedzieliśmy pierwsi, że paktów należy dochowywać". Wychowawca Michnika wskazywał, czego boi się najbardziej: Kuroń - "Istnieje olbrzymie niebezpieczeństwo, że się ten cud nad Wisłą u nas powtórzy po raz drugi".
Gdy targowiczanie ze "strony solidarnościowo-opozycyjnej", handlujący z Kiszczakiem głosami Polaków w zamian za swoje teczki, nazywają wybory 4 czerwca 1989 r. swoim świętem, trzeba tę brednię nazwać apokalipsą, według najtłustszego kaszalota z floty WSI. To oni tym aktem zdrady wybrali Jaruzelskiego na prezydenta, doprowadzili do stworzenia rządu Mazowieckiego, którego głównymi zadaniami była ochrona procesu rozkradania majątku narodowego oraz niszczenie archiwów SB i WSW, i trzy lata później w obronie postkomunizmu obalili rząd Jana Olszewskiego.
Wytwarzanie "psychologicznej atmosfery" trwa nadal, więc lemingi żrą i mlaskają...
Krzysztof Wyszkowski
Gazeta Polska |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia czerwca 17 2012 08:54:10 ·
9 Komentarzy ·
114 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|