|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Teraz wierzymy w agentów - Stanisław Michalkiewicz |
|
|
Koko, koko euro spoko, popatrzcie sobie, jak piłkarze grają w piłkę, piwka pochłepczcie, pośpiewajcie sobie: "Polska biało-czerwoni" - i niech wam się wydaje, że w ten sposób spełniliście obowiązek wobec naszej biednej ojczyzny. Ale żeby kibic piwko chłeptać mógł, czuwać musi żołnierz, by nie przeszkodził wróg. Toteż w "Gazecie Wyborczej" przodująca w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym pani redaktor Monika Olejnik, do której pan prezydent Kaczyński zwrócił się był pseudonimem operacyjnym "Stokrotka" - co według niektórych opinii właśnie go zgubiło - toteż "Stokrotka" kładzie, jak to mówią, lachę na to całe koko koko euro spoko i w poczuciu obowiązku wzmożonej czujności daje odpór złowrogiemu ojcu Tadeuszowi Rydzykowi, że ośmielił się zorganizować demonstrację w obronie telewizji TRWAM w Brukseli, gdzie "pianista pierze bieliznę swą w chemicznej pralni i wszyscy śliczni tacy są i kulturalni".
Przy okazji prostuje fałszywe informacje o nocnej zmianie - że mianowicie zmiana wcale nie była nocna, tylko popołudniowa i w ogóle wszystko nie tak. Pani redaktor Olejnik ma oczywiście rację, jak zresztą we wszystkim, co mówi, ale nie można wykluczyć, że w pięknej blond-główce pomieszała się decyzja bezpieczniaków, by rząd premiera Olszewskiego obalać, z samym tej decyzji wykonaniem. Ja oczywiście chętnie wierzę, że mogła o wszystkim wiedzieć nawet dzień wcześniej, jakie będą wyniki głosowania nad rządem premiera Olszewskiego i w ogóle, podobnie jak niektórzy dygnitarze od razu, a nawet jeszcze przed katastrofą w Smoleńsku wiedzieli, że jej przyczyną był tradycyjny błąd pilota. W końcu w kochających się rodzinach można było chyba omawiać zawczasu różne tajemnice państwowe bez obawy dekonspiracji i stąd w pięknej blond-główce te przesunięcia czasowe. Ale nie wymagajmy zbyt wiele od funkcjonariuszy; robią co trzeba bez względu na fakty, a jeśli fakty się nie zgadzają, tym gorzej dla nich.
Ciekawsze jest co innego - oto na przykład "Stokrotka" twierdzi, że w obalonym rządzie było trzech agentów ministrów i ośmiu wiceministrów. Jak to - agentów? Czyżby cadyk, a może cadykowi wydano nowe rozkazy? Przecież dotychczas obowiązywał rozkaz, że złowrogi Antoni Macierewicz wszystko wyssał sobie z brudnego palca, że żadnych agentów nie było, tylko sami pokrzywdzeni! Skoro jednak „Stokrotka” powiada, że nawet w rządzie premiera Olszewskiego było tylu agentów, to znaczy, że agenci byli! No dobrze - ale czy tylko w rządzie premiera Olszewskiego? A już w rządzie premiera Mazowieckiego, czy Jana Krzysztofa Bieleckiego żadnych agentów nie było? Weźmy dajmy na to, takiego ministra Krzysztofa Skubiszewskiego. Był ministrem spraw zagranicznych w rządzie premiera Mazowieckiego, rządzie premiera Bieleckiego, rządzie premiera Olszewskiego, krótkotrwałym rządzie premiera Pawlaka i rządzie Hanny Suchockiej. Ale przecież nawet Jacek Kuroń, który swoimi łagodnymi oczyma prześwietlał wszystkich na wylot, twierdził, że to nieprawda, ze żaden "Kosk" nigdy nie istniał. Sam widziałem i słyszałem, jak pienił się w telewizorze na widok tej krzywdy wyrządzonej przez Antoniego Macierewicza - a siedzący obok w telewizyjnym studio minister Krzysztof Skubiszewski nie odezwał się ani słowem.
Dlaczego więc dzisiaj "Stokrotka" za pieniądze redaktora Michnika wbija osinowy kołek w zgasłą pierś samego Jacka Kuronia - że to niby nie wiedział, że ma do czynienia z agentem? Owszem, wprawdzie Jacka Kuronia na jego pogrzebie wychwalało pod niebiosa tylu duchownych różnych wyznań, że aż prości uczestnicy uroczystości doszli do wniosku, że "chłop wierzył we wszystko" - ale czyżby i w niewinność ministra Skubiszewskiego? Czy taki naiwniak - co przecież jest wyjaśnieniem najbardziej uprzejmym - nie został w ten sposób unieważniony w charakterze autorytetu moralnego? Ładny interes! Któż nam zatem zagwarantuje, że mądrość etapu nie sprawi, iż kompromaty znajdą się również na inne autorytety moralne - ot choćby i na samego cadyka? Skoro takie rzeczy zdarzały się za Józefa Stalina, to dlaczego nie miałyby powtórzyć się po raz kolejny?
Wszystko to być może, skoro niezależna prokuratura, gwoli zneutralizowania opowieści prof. Biniendy, nagle opublikowała zdjęcia z wnętrza samolotu, który uległ katastrofie. Czyż trzeba nam lepszego dowodu operatywności? Od razu widać, że jak tylko będzie trzeba, to znajdą się również inne dowody rzeczowe, nie mówiąc już o publicystycznych interpretacjach, ot choćby w wykonaniu zasłużonego pana red. Daniela Passenta, co to z niejednego komina wygartywał. Pan red. Passent strofuje prof. Wiesława Biniendę, że odleciał w siną dal, unikając spotkania z polskimi prokuratorami. A przecież wiedział, gdzie jest siedziba prokuratury, a jak nie wiedział, to przecież mógłby mu powiedzieć złowrogi Antoni Macierewicz. No dobrze - ale gdyby tak poszedł do prokuratury, to co by prokuratura zrobiła? Przesłuchałaby go w charakterze świadka - a wtedy wszystko, co by tam powiedział, zostałoby objęte tajemnicą śledztwa i prof. Binienda zostałby w ten prosty sposób zakneblowany. Byłoby niegrzecznie przypuszczać, że pan red. Passent takich rzeczy nie wie, a skoro wie i pisze to, co pisze, to nie jest wykluczone, że nadal pozostaje w służbie narodu.
Zapewne liczy na to, że "młodzi, wykształceni z wielkich miast", co to wiedzą, że głód wypędza wilka z lasu i nawet potrafią zliczyć do trzech, będą się odtąd wstydzili nawet wymówić nazwiska prof. Biniendy - i pewnie ma rację - ale od razu widać, że starość nie radość. Kiedyś, za komuny, pan redaktor pracował na odcinku inteligenckim, a teraz... "Póki gonił zające, póki kaczki znosił, Kasztan co chciał u pana swojego wyprosił. Zestarzał się. A z owego pańskiego pieścidła psisko stare, niezdatne oddano do bydła" - pisał melancholijnie pozbawiony złudzeń ksiądz biskup Ignacy Krasicki. Okazuje się, że mimo transformacji ustrojowej, każdy po staremu pracuje na tym odcinku frontu ideologicznego, na jaki rzuciła go partia. Więc chociaż pobożny i konserwatywny pan senator Libicki daje w swoich wynurzeniach świadectwo fascynacji powszechnym świętowaniem koko koko euro spoko ("jubiluje dzicz pogańska, megafony ryczą z mieszkań") i nieubłaganym palcem wytyka tych, co nakazanemu świątecznemu nastrojowi się nie poddają, to przecież już choćby na przykładzie "Stokrotki" i pana red. Passenta widać, że święto - świętem - ale ktoś musi czuwać, by nie przeszkodził wróg.
Stanisław Michalkiewicz |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia czerwca 20 2012 06:59:52 ·
9 Komentarzy ·
114 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|