|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
My nie agresory - Aleksander Ścios |
|
|
Przytaczam tę anegdotę, bo w znakomity sposób obrazuje strategię działania reżimu kremlowskiego i opisuje stan dzisiejszych relacji polsko-rosyjskich. Nikt rozsądnie myślący nie może mieć wątpliwości, że zdarzenia związane z obecnością rosyjskich kibiców są rozgrywane według tego skutecznego scenariusza.
Cztery fazy prowokacji
Rosyjska prowokacja w praktyce jest realizowana poprzez zainspirowanie określonej sytuacji, a następnie odwrócenie jej skutków w sposób korzystny dla interesów agresora. Wokół celowo wywołanych zdarzeń uruchamiana jest natychmiast kampania medialna, która ma jasno określone założenia i cele polityczne.
Schemat tych kampanii obejmuje cztery zasadnicze fazy, przy czym ostatnia z nich decyduje głównie o korzyściach agresora. Sposób rozegrania poszczególnych faz wskazuje, że są one inspirowane i koordynowane przez ośrodki służb specjalnych.
W pierwszej następuje uruchomienie akcji poprzez wrzucenie w przestrzeń medialną określonego pomysłu-projektu. Autorami pomysłu są zawsze osoby i środowiska formalnie niezależne od władzy, co ma sugerować rodzaj oddolnej, apolitycznej inicjatywy. W przypadku Euro miał to być przemarsz rosyjskich kibiców-patriotów, uzbrojonych w symbole reżimu komunistycznego. W roli pomysłodawcy wystąpił Ogólnorosyjski Związek Kibiców i jego szef Aleksander Szprygin, w przeszłości członek związanej z FSB partii Żyrinowskiego. - Polacy muszą zrozumieć, że dla kibiców rosyjskich symbolika sowiecka nie równa się faszystowskiej - oświadczył rosyjski prowokator i zapowiedział, że jeśli strona polska nie zrezygnuje z zakazu używania "sierpa i młota" podczas turnieju Euro, to 50 tys. rosyjskich kibiców może wyjść na ulice Warszawy w czerwonych koszulkach z tymi właśnie symbolami.
W każdym normalnym państwie po takiej deklaracji Szprygin otrzymałby dożywotni zakaz wjazdu, a grupą młodzieżówki FSB zajęłaby się służba wywiadowcza.
Warto przy tym zwrócić uwagę, że pomysł organizowania "marszu" z okazji rosyjskiego święta narodowego był głęboko sprzeczny z niedawną deklaracją Władimira Putina. Komentując bojkot Euro na Ukrainie, prezydent Rosji stwierdził: "Pod żadnym pozorem nie powinno się mieszać polityki, biznesu oraz innych kwestii ze sportem. Należy zostawić sport w spokoju".
Stewardzi "dostali za swoje"
W drugiej fazie do kampanii włączają się agencje informacyjne, rosyjskie gazety i portale internetowe. W ten sposób początkowo incydentalny pomysł przeradza się w główny temat dyskusji i staje w centrum uwagi publicznej. Wokół niego narasta atmosfera konfliktu i poczucie zagrożenia. Na tym etapie do kampanii zazwyczaj włączają się rosyjscy publicyści i niżsi rangą politycy oraz zachodnie ośrodki medialne, tradycyjnie inspirowane przez Kreml. To również czas, gdy aktywizuje się agenturę wpływu oraz rzesze polskojęzycznych żurnalistów, taktujących w rytm rosyjskiej narracji.
Etap ten mogliśmy poznać po licznych rosyjskich publikacjach, w których dramatycznie pytano: "Czy nasi przejdą przez Warszawę?" ("Rossijskaja Gazieta"), potępiano zakaz wykorzystywania sowieckiej symboliki, a nawet przypominano stronie polskiej, że "to właśnie pod tymi symbolami sowieckie wojska wyzwalały Polskę od hitlerowskiej armii" (Life News). Atmosferę podgrzewał sam Szprygin, mówiąc, że wrocławscy "stewardzi dostali za swoje". Do akcji wkroczyli również niżsi przedstawiciele rządu FR, a za charakterystyczną można uznać wypowiedź rosyjskiego ministra sportu Witalija Mutki, który uznał: "Strona polska sztucznie podgrzewa sytuację i prowokuje naszych kibiców do kroków protestacyjnych". W tej fazie wykorzystano również zaprzyjaźnione media zachodnie, a do elementów kampanii należy zaliczyć film BBC o agresji polskich kibiców i rasizmie na naszych stadionach - mający na celu ukierunkowanie przyszłych reakcji społeczeństw zachodnich. Temu również służyły publikacje, w których wyraźnie wskazywano na potencjalnych sprawców: "Dużą część tła informacyjnego w Polsce kształtują siły skrajnie prawicowe, które żerują na narodowych fobiach i kompleksach" - pisały "Moskowskije Nowosti" na kilka dni przed rosyjskim występem. O politycznym charakterze prowokacji świadczą słowa zawarte w innej publikacji tej kremlowskiej tuby propagandowej: "W świecie, jakim go widzi polska ultraprawica, Polska jest otoczona przez wrogów; liberalne i lewicowe partie składają się ze zdrajców i szpiegów, a Rosja i Niemcy tylko czekają na sprzyjający moment, by zdusić polską niepodległość".
Oprawa propagandowa fazy drugiej była czynnie wspierana przez rodzimych żurnalistów, przy czym za szczególnie cenne dla interesów agresora trzeba uznać te publikacje, których autorzy mocno podsycali atmosferę, a nawet proponowali polskim kibicom przyłączenie się do rosyjskiego "marszu" - rzekomo w celu odwrócenia jego akcentów politycznych.
Straszni Polacy biją staruszków
Trzecia faza przypada na okres bezpośrednio po dokonaniu prowokacji. Zmuszony do reakcji jeniec kopnął już sowieckiego żołdaka - trzeba zatem podjąć działania "w obronie własnej". Do kampanii włączają się natychmiast tzw. czynniki oficjalne - przedstawiciele rosyjskich władz i instytucji państwowych, którzy występując z pozycji zatroskanych (a zawsze obiektywnych) obserwatorów, stają w obronie agresora, nagłośniają reakcje ofiary oraz różnymi metodami próbują wpłynąć na zażegnanie rzekomego konfliktu, dążąc w istocie do jego eskalacji.
Bez trudu można rozpoznać te elementy w natychmiastowym wysłaniu do Polski Michaiła Fiedotowa (doradcy prezydenta Federacji Rosyjskiej - przyp. red), rozmowie telefonicznej Putina z Tuskiem czy komunikacie MSZ Rosji, w którym wyrażono "szczerą nadzieję", że podobne wydarzenia się nie powtórzą, "a pozostałe mecze staną się prawdziwym świętem dla wszystkich miłośników futbolu". Jeśli polski MSZ twierdzi, że wizyta Fiedotowa była anonsowana już 8 czerwca, dowodzi to tylko tyle, że mamy do czynienia z działaniem w pełni zamierzonym. Reakcja rosyjska na tak wysokim szczeblu sugeruje zaś, że reżim kremlowski przywiązuje dużą wagę do rozgrywania zdarzeń wokół Euro.
Ponieważ na tym etapie potrzebny jest zabieg odwrócenia skutków prowokacji, rosyjskie media zmieniły ton i zaczęły dowodzić, że "polskie władze nie powinny były zezwalać na marsz rosyjskich fanów" ("Moskowskije Nowosti"), dając wyraźnie do zrozumienia, iż winę za zamieszki ponosi wyłącznie strona polska. Inne media ("Sowietskij Sport") wyrażały obawy, że "wydarzenia z 12 czerwca to jeszcze nie koniec", bo "osiłkowie, którzy napadli na rosyjskich obywateli, pozostaną w Warszawie". Rządowa rozgłośnia "Głosu Rosji" stwierdziła bez ogródek: "Był to totalny terror wobec kibiców rosyjskich, i to nie wobec chuliganów, lecz wobec zwykłych kibiców, ludzi, którzy przyjechali tu z rodzinami. Widzieliśmy zdjęcia, które utrwaliły bicie ludzi starszych, ludzi, którzy szli z dziewczynami, nienastawionych na żadne konflikty". Jeśli do tego chóru dołączają media zachodnie, rezonując oburzenie Rosjan i przedstawiając ofiarę jako agresora - kampania nabiera rozpędu i można ją poszerzyć o kolejne odsłony, jak np. ponowne wysłanie z "misją pokojową" Michaiła Fiedotowa czy operację wzmocnienia ochrony Ambasady RP w Federacji Rosyjskiej, co miało sugerować, że "polscy napastnicy" muszą liczyć się z kontrą rosyjskich patriotów.
Wspólnicy Putina
Najważniejsza jest jednak faza czwarta, której skutki odczujemy w perspektywie najbliższych miesięcy. Polega ona na bezwzględnym wykorzystaniu efektów prowokacji oraz - podobnie jak ma to miejsce w przypadku propagandy historycznej - na włączeniu ich w globalną politykę rosyjską i rozegraniu przeciwko Polakom.
Faza czwarta ukaże nam nie tylko prawdziwy wymiar obecnych działań Kremla, ale pozwoli zrozumieć, że grupa rządząca Polską jest dziś sojusznikiem w dziele rosyjskiej prowokacji.
Nie ulega wątpliwości, że zgoda na przemarsz putinowskiej młodzieżówki była decydująca dla powodzenia całej operacji. Gdyby - zgodnie z zasadami państwa prawa - akcję zduszono na tym etapie, nie mogłaby sięgnąć udanego finału. Nie ma też wątpliwości, że wasalne wypowiedzi Tuska i jego ministrów oraz farsa "przepraszania" Rosjan przez "elity" III RP były działaniem w interesie prowokatorów. Zachowania tych postaci stanowią integralny element wrogiej kampanii i wpisują się w plany Moskwy. Nie można ich rozpatrywać jako reakcji w interesie strony polskiej.
Mylą się zatem ci, którzy sądzą, że rosyjskie prowokacje są skierowane przeciwko rządowi Tuska lub mają na celu poniżenie polskich decydentów w oczach światowej opinii publicznej. Błędem również byłoby dostrzeganie w nich tematów zastępczych, które mają przykryć opozycyjne "marsze milionów", jakie w tym czasie odbywały się w Moskwie.
Celem obecnej rosyjskiej prowokacji jest polskie społeczeństwo, a w niedalekiej perspektywie - polska prawica i środowiska patriotyczne. To one zostały wskazane jako agresor i one mają ponieść konsekwencje moskiewsko-warszawskiej akcji propagandowej. Ludzi władzy w Polsce trzeba natomiast zaliczyć do wspólników Putina, nie zaś dostrzegać w nich ofiary prowokacji.
Najpełniejszy wymiar tej wspólnoty znajdziemy w reakcji partii Janusza Palikota. Środowisko to stanowi w istocie przybudówkę Platformy Obywatelskiej i jest opozycją parlamentarną w takim samym stopniu, w jakim ZSL czy SD były opozycją wobec PZPR. Lider tej partii jest zaś alter ego Bronisława Komorowskiego i wyraża te wszystkie poglądy, których oficjalnie nie może jeszcze głosić grupa rządząca. Warto przypomnieć, że lokator Belwederu przedstawia swojego przyjaciela jako "polityka zdradzającego postawy propaństwowe", "skłonnego podejmować ryzyko z tytułu przeprowadzenia reform koniecznych dla Polski".
Stanowisko partii tego "propaństwowego polityka" przedstawione w "donosie na Polaków" (jak trafnie nazwano ów akt) jest więc wyrazem autentycznej odpowiedzi na rosyjską prowokację, zgodnej z intencjami grupy rządzącej. Jeśli czytamy w niej o "kilkunastoosobowej grupie bandytów inspirowanych przez środowisko związane z PiS, Radio Maryja i Solidarnych 2010", która reprezentuje "niewielką część polskiego społeczeństwa o skrajnych poglądach narodowo katolickich" - mamy do czynienia ze wskazaniem ofiar i wyraźnym wyznaczeniem celów fazy czwartej. Ze stanowiskiem tym w pełni korespondują słowa Donalda Tuska o dokończeniu wojny z "kibolstwem, chuligaństwem i bandytyzmem", publikacja żurnalisty "Rzeczpospolitej", w której dywaguje się o "wykorzystywaniu zdarzeń przez politycznych awanturników, którzy być może będą chcieli siać niechęć między nami", czy postulat ministra Sikorskiego skierowany do władzy sędziowskiej, "aby bandyterkę kibolską potraktować odpowiednio". Z tą ostatnią dyspozycją wiąże się też list prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, który zarządził, by prokuratorzy występowali do sądów o sporządzenie uzasadnień wyroków wydanych na kibiców. Polecenie Seremeta zbiegło się z informacją, że ambasada rosyjska w Polsce chce sprawdzać uzasadnienia wyroków wydanych na Rosjan i udzielać im pomocy prawnej.
Aleksander Ścios
Gazeta Polska
Całość artykułu w najnowszym wydaniu tygodnika “Gazeta Polska”
|
|
|
Dodane przez prakseda
dnia czerwca 20 2012 07:24:29 ·
9 Komentarzy ·
117 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|