|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Palikot agentem wpływu? |
|
|
Janusz Palikot nie jest tylko w polskiej polityce człowiekiem działającym bez skrupułów, o wybujałych ambicjach, sięgającym do najbrudniejszych metod, aby tylko pognębić politycznego przeciwnika, i fanatycznym (aktualnie) wrogiem Kościoła. Swoim ostatnim działaniem przekroczył granicę uprawniającą do pytania, czy nie jest kimś więcej? Postacią groźną i niebezpieczną dla polskiej demokracji. Dla naszego państwa.
Pierwszy raz zdarzyło się, by polscy politycy słali otwarcie listy do przedstawicieli Kremla ze skargą na swoich rodaków i oskarżeniem polskiej opozycji. Oburzające jest także to, że Janusz Palikot po raz kolejny wykorzystuje okazję, by cynicznie, bez żadnych podstaw zaatakować w tym liście do reprezentanta Moskwy Kościół katolicki. Uderza cynicznie, pisząc o rzekomych bliskich powiązaniach "kilkunastoosobowej grupy bandytów", którzy wywołali burdy na ulicach Warszawy z Radiem Maryja. Dla normalnego człowieka, znającego choć trochę jedno i drugie środowisko, znalezienie między nimi łączących je nici jest jakąś aberracją. Ale Palikot nie pierwszy raz używa fałszywego oskarżenia - to jego sprawdzona metoda działania. Nie byłby sobą, gdyby równocześnie nie obciążył także PiS za burdy wywołane przez polską grupę zadymiarzy. Bo ów list do ambasadora Rosji jest wysłany zarówno na użytek zewnętrzny, jak i wewnętrzny. Od publicznie powtarzanych oskarżeń Palikota tylko krok do skojarzenia z burdami całego środowiska prawicowego, które, według Palikota, rozsiewa retorykę nienawiści. To też stała metoda - Palikot w ten sposób pełni funkcję służebną wobec potrzebującej wzmocnienia, gwałtownie słabnącej PO. Podsyca nieustannie strach przed dojściem do władzy PiS, co, jak się wydaje, pozostać może już jedynym środkiem mobilizującym wyborców do oddawania głosów na Platformę.
To PO wspierała "Starucha"
Przypisywanie Radiu Maryja, PiS, a także stowarzyszeniu Solidarni 2010 bliskich związków z piłkarskimi kibicami ma podstawy w tym, że duże rzesze młodych kibiców biorą udział w manifestacjach i marszach patriotycznych organizowanych przez środowiska prawicowe. Są na wielu wydarzeniach obecni - to prawda. Tyle że nikt z polityków prawicy ich do tego nie namawia. Decydują o tym wyłącznie oni sami i sami się organizują. Byłem świadkiem podczas uroczystego odsłonięcia Pomnika Żołnierzy Wyklętych na warszawskim Bemowie, kiedy bez żadnych wcześniejszych uzgodnień z organizatorami pojawiła się duża grupa kibiców Legii z zapalonymi pochodniami. Tłumy kibiców szły też w spokojnym pochodzie w ostatnie Święto Niepodległości 11 listopada. Natomiast pretekstem do snucia fałszywych teorii o związkach kiboli z PiS była wizyta senatora Zbigniewa Romaszewskiego w areszcie, aby spotkać się z Piotrem Staruchowiczem, bardziej znanym jako "Staruch". Była to naturalna reakcja polityka, wrażliwego na wszelkie nieprawości, po doniesieniach prasowych o pobiciu przez policję "Starucha" podczas przewożenia go do aresztu bezpośrednio po zatrzymaniu. Gdyby przyjąć odwiedziny Zbigniewa Romaszewskiego w areszcie jako dowód związków kiboli z PiS, równie absurdalnie można by oskarżać Platformę Obywatelską o to, że kibole są jej integralnym politycznie fragmentem. Wszak równo rok temu, kiedy "Staruch" wraz z kilkoma innymi kibicami miał sądowy zakaz wstępu na stadion Legii, pod prośbą o zniesienie tego zakazu podpisali się znani politycy PO - posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska, poseł Andrzej Halicki, przewodnicząca Rady Warszawy Ewa Malinowska-Grupińska, wicemarszałek województwa mazowieckiego Marcin Kierwiński.
Rosyjski łącznik
Jest jednak w owym liście kilka zwrotów, które są jakby z innej epoki, a także z innej rzeczywistości. Czy to tylko przypadek? Ignorancja autorów listu? Nie sądzę. Uderzają słowa z mało zrozumiałych powodów wiernopoddańcze: "mamy nadzieję, że wydarzenia te nie zaprzepaszczą niekwestionowanej przyjaźni oraz współpracy między naszymi krajami". To można odczytać jako egzotyczną wprawdzie, ale wyłącznie grzecznościową, stosowaną w dyplomacji formułkę. Uwagę zwraca rzecz bardziej ogólna. Idea tego listu jest zupełnie czytelna. Ma zdejmować podejrzenia z Rosjan, że to oni mogli być prowodyrami, a nawet prowokatorami awantur ulicznych. List jest więc najwyraźniej w interesie Rosjan. To niewątpliwe. Palikot w tej perspektywie może być traktowany jako rzecznik interesów Rosjan, w takiej roli, wysyłając poddańcze pismo, wystąpił całkiem otwarcie. Ta ostentacja także budzi zastanowienie - czy polityk ten chce być już otwarcie identyfikowany jako przedstawiciel interesów Rosji w Polsce? Czy chce dopiero na tę funkcję w oczach Moskwy zasłużyć? Niedawno jeden z posłów Ruchu Palikota oskarżył Jarosława Kaczyńskiego o działanie na rzecz Rosji. Ryfiński nie mógł tego zrobić bez inspiracji swojego lidera - Janusza Palikota. Obciążanie własnymi grzechami przeciwników politycznych to jedna z ulubionych metod działania tajnych służb rosyjskich. Ale nie tylko, bo także rosyjskiej propagandy.
Destabilizacja pod okiem Kremla
Działalność Palikota mieści się więc w pełni w schemacie, który stosowała Rosja wobec świata Zachodu, próbując zarazić komunizmem inne kraje. Co ciekawe, kiedy czyta się historię powstania jednej z najbardziej znanych grup lewackich Baader Meinhof, nie odbiega ona daleko od postawy i działalności Janusza Palikota. Zdaję sobie sprawę, że to skojarzenie może wydać się Czytelnikom na pierwszy rzut oka odległe - ale przyjrzyjmy się temu bliżej. Rosjanie próbowali zmienić scenę polityczną zachodnich Niemiec poprzez działalność wydawniczą. Zanim Ulrike Meinhof rozpoczęła wraz z Andreasem Baaderem działalność terrorystyczną, wspólnie z mężem Rainnerem Rohlem prowadziła w Niemczech wydawnictwo prasowe finansowane przez Moskwę via Berlin Wschodni. Przedsięwzięcie to jako główny cel stawiało sobie zdestabilizowanie Zachodu i przygotowanie do komunistycznej infiltracji. Przypomnijmy, że Janusz Palikot swoją działalność polityczną rozpoczynał jako współwłaściciel wydawnictwa Słowo/Obraz Terytoria. W 2005 r. wydał u siebie na koszt wydawnictwa książkę Donalda Tuska "Solidarność i duma". Koszt kampanii reklamowej wyniósł ok. 600 tys. zł. Palikot za własne pieniądze założył też w tamtym czasie (kwiecień 2005 r.) tygodnik "Ozon". Po roku i kilku miesiącach (lipiec 2006 r.) pismo padło. Trzeba przyznać, że nieznany jeszcze wówczas powszechnie prowincjonalny biznesmen miał szeroki gest w wydatkach na politykę. A kiedy już dotarł, dzięki pieniądzom, ale też wsparciu Donalda Tuska, na szczyt polityki, nie robi w gruncie rzeczy niczego innego - podejmuje działania, mające na celu destabilizację państwa o tendencjach prawicowych i chrześcijańskich tradycjach. I próbuje przerobić je na państwo lewackie.
Jerzy Jachowicz
Gazeta Polska Codziennie |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia czerwca 20 2012 14:33:27 ·
9 Komentarzy ·
110 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|