Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Niemieckie i rosyjskie srebrniki dla współczesnych jurgieltników
A przecież obrady Klubu odbywają pod auspicjami Premiera i Prezydenta Rosji i uczestnicy spotkań są starannie dobierani, bowiem przybywają tylko za uprzednim zaproszeniem.

Z informacji oficjalnych wiadomo, że Klub powstał we wrześniu 2004 z inicjatywy agencji "RIA Nowosti", Rady Polityki Zagranicznej i Obronnej Rosji, gazety "The Moscow Times" oraz periodyków "Rosja w polityce globalnej" i "Russia Profile". Nazwę obrał od miejsca pierwszych obrad - rezydencji prywatnej Putina - położonej 140 km od jeziora Wałdaj. Sesje Klubu zawsze mają miejsce we wrześniu, pierwsza w 2004 r., zajmowano się wówczas rozważaniami o "Rosji na krawędzi wieków - nadzieje i realia", kolejne, w następnych latach odbywały się w różnych miejscach: w 2005 r. na pokładzie komfortowego statku "Aleksander Radiszczew" pływającego po Kanale imienia "Moskwy" na trasie z Moskwy do Tweru i z powrotem. Hasłem było "Rosja - kalejdoskop polityczny", następna w 2006 r. była w Moskwie i Chanty-Mansyjsku (stolicy największego w Rosji zagłębia naftowego na Syberii Zachodniej) zajmowała się "Globalną energetyką XXI wieku - rolą i miejsce Rosji". Ta z 2007 roku miała miejsce w stolicy Tatarstanu - Kazaniu. Uczestniczył w niej I wicepremier Siergiej Iwanow oraz patriarcha Moskwy i Wszechrusi Aleksy II. Goście sesji udali się do Soczi na spotkanie z Władimirem Putinem.

Piąta sesja klubu w 2008 r. toczyła się w Rostowie nad Donem, pod tytułem: "Rola Rosji w światowej rewolucji geopolitycznej początku XXI wieku". W 2009: na Dalekim Wschodzie w Jakucku i zajmowano się "Rosją i Zachodem - przeszłość i przyszłość". Z Polski zaproszono wówczas Leszka Millera. Siódma sesja klubu w roku 2010, w Sankt Petersburgu, rozważała problem "Rosji - historii i przyszłego rozwoju". W trakcie obrad uczestnicy spotkali się z Władimirem Putinem w jego letniej czarnomorskiej rezydencji w Soczi. Ze strony Polski w obradach uczestniczyli Adam Michnik, Leszek Miller oraz Andrzej Rozenek. Jak widać, atrakcją każdego ze spotkań były wizyty u Władymira Putina albo Miedwiediewa. Czy wyniki prac ekspertów konferujących pod znamienitymi auspicjami podano do publicznej wiadomości? Może zostały zredagowane i ukazały się jako publikacja? Nic o tym nie wiadomo. Zatem po co corocznie odbywają się owe spotkania, skoro nie pozostaje po nich żaden konkretny ślad, żaden materiał mogący posłużyć do dalszych prac, do przekładania wygłoszonej teorii w działania praktyczne?

Wedle Lili Szewcowej, rosyjskiej politolog, Klub stał się "jednym z najbardziej skutecznych narzędzi prania mózgu zachodniej inteligencji i zarazem jej wykorzystania w interesach propagandy kremlowskiej (..) Co ich ciągnie do obcej dla nich, ale widać atrakcyjnej kremlowskiej władzy? Ciekawość? Jakkolwiek by było, część gości zaczyna odczuwać zachwyt, jest im miło i chcą powiedzieć naszej władzy i o naszej władzy coś przyjemnego. Potem już nigdy nie mogą mówić o tej władzy prawdy. Można by zrozumieć ich ciekawość, gdyby w czasie tych spotkań dowiadywali się czegoś nowego o Rosji albo mieli możliwość wziąć udział w dyskusji z przywódcami rosyjskimi. Ale wyznaczono im inną rolę. Powinni zadawać przygotowane wcześniej pytania, na które dostaną znane odpowiedzi". Po co polscy politycy jadą na spotkania z Putinem? Niewątpliwie po spotkaniach ich uczestnicy są bardzo skłonni przyjmować rosyjski punkt widzenia na przeróżne sprawy Tak stało się z Andrzejem Rozenkiem z RP, który zaraz po powrocie z Rosji stwierdził, iż "dlaczego w kwestii rozpoznania głosów ufać mamy ekspertom z Krakowa, a nie ekspertom MAK. Poza tym, nawet brak obecności gen. Błasika nie podważa tezy o naciskach na pilotów, jeśli zaś nacisków nie było to oznacza, że wina pilotów jest po prostu większa."

Przywykliśmy już do indolencji polskiej polityki - do przykładów korupcji, nieodpowiedzialności czy prywaty. Przez to nie dostrzegamy znacznie większej patologii - negatywnego wpływu, jaki na sprawy państwa wywierają Polacy reprezentujący obce interesy. Od czasu rozbiorów nazywano ich jurgieltnikami, bo za rozmaite korzyści forsowali w kraju często szkodliwe dla polskiej racji stanu teorie, których skutki długo były odczuwane.

Klub "Wałdajski" propaguje rosyjski punkt widzenia na wiele spraw, począwszy od zaszłości historycznych, w skończywszy na naginaniu naszej prawdy historycznej do wizji rosyjskiej. Najjaskrawszym przykładem tego typu posunięć były wypowiedzi Władymira Putina na Westerplatte, a w sferze późniejszych działań politycznych - podejmowanie Ministra Ławrowa w Polsce, czy też lansowanie tez o "szlachetnych wyzwolicielach" i próba zamiany upamiętnienia pierwszej miesięcznicy Smoleńskiej w oddawanie czci żołnierzom sowieckim 9 maja 2010 r. Nasze "elity" przekonywały, że pojęcie racji stanu i interesu narodowego należy odstawić do lamusa a o płatnych zdrajcach narodowych interesów w ogóle nie można mówić. W przeciwnym razie natychmiast trzeba było poddać się z zarzutom oszołomstwa, czy spiskowej teorii dziejów. Po katastrofie smoleńskiej o dziwo - nasze stosunki określiło "zaufanie i miłość". Taka wizja byłaby tylko naiwna gdyby nie okazywało się iż to dzięki niej Rosja, budując sieci lobbystów, uzyskała istotny wpływ na wewnętrzne stosunki w Polsce. W imię pojednania nagle ofiary muszą zrezygnować z zadośćuczynienia i zapomnieć o swych krzywdach, co wyjątkowo boleśnie widać przy próbie wyciszania i forsowanej "polityce niepamięci" dotykającej wszystkiego co związane z katastrofą smoleńską.

Podobne tendencje można odczytać w kontaktach także z drugim naszym sąsiadem. Tu nawet należałoby usunąć z dysputy historycznej na temat zbrodni II wojny światowej słowo "Niemcy" i zastąpić je pojęciem "naziści". Zaprzestaje się powoli badań nad zbrodniami niemieckimi na Polakach, a w zamian epatuje się opinię publiczną informacjami i opracowaniami o rzekomym polskim antysemityzmie czy cierpieniach tzw. niemieckich wypędzonych. Za apogeum niemieckich wpływów można uznać przemówienie polskiego Ministra Spraw Zagranicznych w Berlinie, poddające nasza politykę zagraniczną hegemonii Niemiec czy tolerowanie przez polską dyplomację wsparcia rządu federalnego dla projektu "Widoczny znak" mającego upamiętnić wypędzenia.

Polacy, którzy wspierali czynnie propagandę niemieckiej polityki historycznej nie czynili tego z niewiedzy czy zwykłej głupoty. Ich wysiłek jest hojnie wspierany przez Berlin za pośrednictwem niemieckich instytucji pozarządowych, z których wiele po 1990 r. umiejscowiono specjalnie w tym celu w Polsce. Sprytnie formuły przekazywania srebrników określono mianem nagród, zazwyczaj "europejskich" za "publiczną aktywność" "czy działanie na rzecz", sponsorowanych wyjazdów, hojnie opłacanych wykładów....

Jednocześnie, przy okazji rzekomej walki ze stereotypami, środowiska publicznie wpływowe dyskredytują patriotyzm, utożsamiając go z tępym nacjonalizmem, określając wszystkich, którzy występują pod narodowymi symbolami mianem "faszystów", a przy okazji na piedestał nowoczesności wstawiając nieokreśloną "europejskość". Tak dzieje się od początków III RP, od 1990 r., cały czas jesteśmy ograniczani w naszej niezależności, co pozostaje w krańcowym odróżnieniu do zasad jakie panowały w II Rzeczpospolitej. Wówczas to, szczególnie po przewrocie majowym (1926 r.), rządzenie krajem było wręcz chorobliwie przywiązane do reguły niezależności. Józef Piłsudski, a potem Józef Beck cały czas działali na rzecz pełnej samodzielności zarówno w stosunku do dwóch największych wrogów - Niemiec i Związku Sowieckiego - jak i sojuszników - Francji i Wielkiej Brytanii.

Państwo polskie nie stało się ani satelitą Hitlera, ani marionetką w grach mocarstwowych Paryża. Mogło sobie na to pozwolić przede wszystkim dlatego, że bardzo szybko rozprawiło się z polskimi ekspozyturami obcych interesów. Prosowiecka partia komunistyczna została zdelegalizowana już w 1919 r.. Mimo licznej mniejszości narodowej, lobby niemieckie prawie w ogóle nie istniało. Osoby podejrzewane o agenturalność na rzecz obcych wywiadów zostały po 1926 r. odsunięte od władzy i wpływów. Dla nikogo nie ulega wątpliwości, że pomimo wielu krytycznych uwag, jednak II Rzeczpospolita w swoich strategicznych decyzjach była suwerenna. I pewnie dlatego do dziś najczęściej padającym w kraju i za granicą zarzutem wobec ówczesnej polskiej polityki jest zarzut arogancji i pychy.

Kazia
 
Dodane przez prakseda dnia czerwca 24 2012 15:33:57 · 9 Komentarzy · 104 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.