|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 6
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
„Polacy, nic się nie stało” |
|
|
Trzeba przyznać, że ogólnonarodowe wzmożenie za sprawą naszej reprezentacji zaskoczyło wielu obserwatorów. Być może zaskoczyło i speców od propagandy wspierających rząd. Co nie oznacza, że nie ucieszyli się i nie skorzystali z takiego prezentu. Ba, było to bardzo na rękę, więc i dołożyli swoje trzy grosze do potęgowania euforii. Pisano na ten temat już wielokrotnie, więc nie będę powielał znanych argumentów. Ale społeczeństwo - a nawet, na ten rzadki moment pozwolono sobie mówić o narodzie - jak to u nas, brak stanów pośrednich, osiągnęło stan wrzenia. I nagle klęska, parafrazując znane i przez lata oklepywane powiedzenie o Hiszpanach, że na kolejnych turniejach "grali, jak nigdy, a przegrywali, jak zawsze", nasi piłkarze grali jak zawsze i przegrali, jak zawsze. Nastroje po meczu z Czechami siadły niczym pamięć Aleksandra Kwaśniewskiego o znajomości z Władymirem Ałganowem. Jak to mówią, reset zupełny.
Oczywiście zaraz rozpoczęto operację, którą roboczo możemy nazwać "Polacy nic się nie stało" połączoną z akcją "wszyscy są zachwyceni Polską" i na pewno kiedyś tu wrócą. I dawaj łapać każdego, kto się nawinie i pytać, czy mu się w Polsce podoba. I co taki chłopak spod Dublina czy gdzieś z Andaluzji ma powiedzieć? Ładne kobiety, tanie piwo, wszyscy się uśmiechają, dziękują, nawet jak zrobi jakąś głupotę. I biegają idioci z sitkami z tych "zaprzyjaźnionych" i z tych "odzyskanych" telewizji i pytają. I często to ci sami dziennikarze, bo przecież te same media, którzy bezustannie wmawiają nam, jacy to nie jesteśmy zacofani i okropni. I smutne, bo czasem w tym infantylnym przedstawieniu, budowanym na strasznych przecież kompleksach, biorą udział niektórzy, wydawałoby się rozsądni, dziennikarze sportowi.
Ale wracając jeszcze do operacji "Polacy, nic się nie stało" to jak możemy zauważyć, akcja ta nie przyniosła spodziewanych efektów. I mimo angażowania różnych dyżurnych zapełniaczy wizji, Polacy uznali jednak, że coś się stało. Kto wie, może był to efekt słów Marcina Wasilewskiego (dla osób nieobeznanych, to obrońca reprezentacji Polski), który bez ogródek powiedział, co ciekawe Newsweekowi, co myśli o grze reprezentacji i kopniak gdzie im wszystkim się należy. Brawo panie Marcinie, bo powiedział Pan uczciwie prawdę, i nie próbował uciekać w różne zaklęcia, że teraz to pokażemy i takie tam. No więc, kiedy okazało się, że jednak się stało, i naród jest autentycznie zły, trzeba było szybko bajpasować się innymi działaniami. Poza wymienioną wcześniej akcją "wszyscy są zachwyceni Polską" bo zorganizowaliśmy historyczny turniej etc. należało schować DTF-a (Donalda Franciszka Tuska). Już zabrakło wejść na żywo, jak po meczu z Grecją i za wielu pytań: Panie Premierze, dlaczego nasi wypadli tak słabo? (Panie Piotrze - kieruję te słowa do Piotra Kraśki - ma Pan takie pole do popisu). Trzeba było też wskazać winnych. I oczywiście pierwszym winnym jest trener Franciszek Smuda. Już abstrahuję, że człowiek ten był kompletną pomyłką, a swoimi różnymi wypowiedziami dolewa tylko oliwy do ognia. Ciekawsze jest to, że krytykują go wszyscy. I nie ma znaczenia, że do niedawna był on "nasz" biegał po różnych komitetach poparcia i wygadywał na opozycję co mu ślina przynosiła na język. Zawiódł i musiał zostać zrzucony z sań. Z drugim winnym sprawa jest dużo ciekawsza. Jest nim oczywiście - albo może być! - Prezes Lato i generalnie cały PZPN. Ale proszę zauważyć, wśród najostrzejszych krytyków nie ma Premiera i jego zaufanych. Lato spotyka się z negatywnymi opiniami środowisk popierających władzę, ale krytyka ta nie jest tak ostra, jak choćby kilka lat temu, kiedy DTF i jego wierny minister Drzewiecki szli na wojną z PZPN-em. Dlaczego? Bo po pierwsze, nic to nie da i nie ma sensu pakować Pana Donalda w wojnę, która nic nie przyniesie (choćby sprzeciw UEFA i FIFA); po drugie, kibice, choć nie znoszą Laty i związku, wiedzą, że tym razem jego odpowiedzialność za wynik reprezentacji jest bardzo ograniczona (choć jest); po trzecie, jednoznacznego sygnału do ataku nie dali przedstawiciele środowiska piłkarskiego, przede wszystkim, ci którzy kojarzeni są z PO (głównie myślę o Zbigniewie Bońku, nawet mniej o posłach PO Romanie Koseckim i Cezarym Kucharskim); dlaczego tak jest to temat na osobną analizę). Po czwarte, głos w tej sprawie zabrał Jarosław Kaczyński. Oczywiście jest wypowiedź Pani Minister(y) Muchy, która coś tam napomknęła o trzymaniu Prezesa Laty za słowo, że jakiś tam wywiad, który Ona niby czytała, ale generalnie jak to u Pani Joanny, obraz O.K.,dźwięk bez sensu. I można tą wypowiedź traktować raczej, jako serwilistyczny gest pokazania swojemu szefowi (sienkiewiczowski Kali miał swoje Mzimu), że tak wiernie już bez czekania na dyspozycje realizuje jego oczekiwania. No bo przecież wszyscy wiedzieli, że teraz to srogi DTF musi na Latę się wściec, więc Pani Joasia chciała być pierwsza. Istnieje też możliwość, że Pan Premier nakazał swojej urzędniczce "rozpoznanie walką" tematu, co jak wiemy czynił wcześniej wielokrotnie. Tak czy inaczej, Pani Minister sama z siebie czy inspirowana przez gromowładnego wykonała szarżę, która nie wiele przyniosła, co wskazuje, że Prezesowi Lacie ze strony rządu, na ten moment, nic nie grozi, także jakaś zmasowana kampania medialna.
A skoro tak, to musimy wykreować nowych bohaterów narodowych. Ale nie musimy ich kreować, oni już są, trzeba tylko popracować nad propagandą, nazywaną ciągle bezwstydnie PR-em. Tu nasi siatkarze! Tu już nie będę rozpisywał się na temat poziomu jaki prezentuje nasza drużyna narodowa, sukcesów jakie osiąga i realnych szans na dobry występ w sierpniu na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Generalnie należy stwierdzić, iż drużyna Andrea Anastasi prezentuje się wybornie i do Londynu jedzie w roli faworytów! A ponieważ od lat Polacy kochają siatkówkę to rządzący i ich medialno-celebryccy totumfaccy - jak mawiał Klaudiusz w powieści Graves'a cała ta zgraja woźniców, grajków i tancerzy - nie przepuszczą takiej okazji by uruchomić kolejną kampanię "Polska jest cool", tyle tylko, że będą do tego używali twarzy naszych fantastycznych siatkarzy. Więc, jak mawiał bajerowski Anioł z "Alternatyw 4" nie będzie kabaretu, będzie chór, czyli "nadzieją milionów Polaków" nie będą już piłkarze, bo będą nimi siatkarze! Ostatni sprawdzian, to finał Ligi Światowej w Sofii 4-8 lipca. Jeżeli wypadniemy tam dobrze, a wiele na to wskazuje, to się zacznie. Już autentycznie współczuję całej naszej drużynie.
A pamiętajmy, że obecna ekipa rządząca ma doświadczenie w przytulaniu się do siatkarzy. Wrzesień 2009 Polska zdobyła Mistrzostwo Europy, a minister od wszystkiego, człowiek renesansu rzucony teraz na "odcinek dróg", Sławomir Nowak jasno wyłuszczył komu zawdzięczamy ten historyczny sukces. No, jak Państwo myślą? Pamiętam jeszcze, że wtedy doszło do dość obrzydliwego incydentu, kiedy to siatkarze zaproszeni przez śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego na spotkanie zaraz po powrocie do kraju, nagle na Krakowskie Przedmieście dojechać nie mogli, bo byli nieogoleni i źle ubrani, ale za to pojechali na spotkanie z Premierem i Mirosławem Drzewieckim (zwanym w niektórych kręgach "Mirem"). Pan Prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Mirosław Przedpełski, który zaraz po finale sam ustalał z urzędnikami Kancelarii Prezydenta spotkanie drużyny z Prezydentem, nagle zaraz po powrocie, chyba oszołomiony polskim powietrzem, wpadł w jakiś przedziwny trans: wszystko odkręcał, "troszku" kłamał, nie odbierał telefonów, no pogubił się chłop zupełnie. Choć właściwie nie, on się odnalazł doskonale. Panie Prezesie, teraz po ewentualnych sukcesach, czego jako kibic szczerze życzę, takich problemów już mieć Pan nie będzie. Pana Prezydenta już nie ma...
Z siatkówką wiąże się jeszcze jedna istotna sprawa. Za dwa lata jesteśmy gospodarzami Mistrzostw Świata. To jedna z największych imprez sportowych. Tu wprawdzie, skala wyzwań organizacyjnych jest dużo mniejsza niż przy EURO, ale jednak problemy są. Bo to będą bodaj pierwsze mistrzostwa od lat, gdzie mecze nie będą rozgrywane w stolicy kraju gospodarza. Po prostu nie mamy porządnej hali w Warszawie. To taki nasz wkład w popularyzowanie siatkówki i generalnie sportu halowego. Ta śmiała koncepcja jest efektem wytężonej pracy urzędników Ministerstwa Sportu (to te niepotrzebne jak twierdził Miro dopłaty, bo przecież i tak nikt nie chciał budować czegoś więcej niż Stadion Narodowy), Narodowego Centrum Sportu i władz Warszawy. Choć słyszałem, przyznam niekonwencjonalny, pomysł rozgrywania meczy na Stadionie Narodowym. Tak czy inaczej, po EURO cały kraj bierze się do roboty i organizujemy Mistrzostwa Świata w siatkówce! Jak widać mamy dużo do zrobienia. A kto powinien nami pokierować? To oczywiste, dlatego też proszę nie krytykować rządu bo może być wstyd przed światem. Wspieranie rządu to nasz patriotyczny obowiązek!
Paweł Przychodzeń
-----------------------------------------
- Ale udały się nam produkty autostradopodobne... za pieniądze podwykonawców. |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia czerwca 28 2012 13:06:26 ·
9 Komentarzy ·
107 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|