|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Donald Smuda, Franciszek Tusk |
|
|
Nie trzeba było do tego żadnego wielkiego olśnienia - wystarczyła narastająca irytacja, spowodowana kolejnymi wywiadami, w których trener polskiej reprezentacji Franciszek Smuda tłumaczył się z niepowodzenia naszej kadry na Euro 2012. Słowo "tłumaczył" jest tu zresztą mocno na wyrost, bo Franz szedł po prostu w zaparte, przekonując na wszelkie możliwe sposoby, że wszystko zrobił świetnie, podjąłby te same decyzje, a jeśli coś się nie udało, to nie z jego winy. Szczerze mówiąc - nawet nie z czyjejkolwiek winy. Bo wszyscy się starali: i piłkarze, i działacze, i sztab szkoleniowy. A wyszło jak zawsze.
Wtedy naszła mnie myśl, że nie ma co się czepiać nieszczęsnego Smudy, bo przecież nie on wymyślił tę metodę, on tylko uczył się od najlepszych. Może i PZPN jest niereformowalny jak PRL. Ale Smuda sięgnął po dorobek świeższy - po platformizm stosowany, który wprowadził w III RP i do perfekcji udoskonalił premier Donald Tusk.
Platformizm a piłka nożna
Platformizm stosowany opiera się na kilku filarach. Pierwszy z nich to wyższość narracji nad rzeczywistością. Nie liczy się w nim to, co się dzieje naprawdę - i co widzimy gołym okiem - ale to, co próbuje się nam o tym (zwykle wbrew faktom) opowiedzieć. Przez dwa i pół roku pracy Smudy z reprezentacją nie potrafiła ona wygrać dwóch meczów z rzędu, remisowała na potęgę albo przegrywała, a jej stylu nie można było dostrzec nawet przez teleskop Hubble'a. Nie przeszkadzało to zadowolonemu z siebie trenerowi opowiadać bajek o tym, jak będzie dobrze na mistrzostwach. Krytyków selekcjonera zaś uciszano w imię lepszej przyszłości. Krytykanctwo godziło bowiem w cześć i dobre imię Euro 2012, a to było przecież niedopuszczalne.
Polscy piłkarze udawali więc, że dobrze grają, a reszta udawała, że dała się nabrać. Całkiem jak z rządami Platformy, która nieustannie udaje, że coś reformuje, naprawia, buduje, a tak naprawdę potyka się o własne nogi, buduje autostrady, które się zawalają, stadiony, które przeciekają. Sprawna jest tylko wtedy, kiedy trzeba wyzywać opozycję i przykręcić jej śrubę oraz kiedy trzeba podnieść podatki. Tak samo Smuda - najlepiej wychodziło mu obsobaczanie krytyków oraz negocjowanie własnej pensji. Tę ostatnią tak wynegocjował, że PZPN dopiero poniewczasie się zorientował, że płaci więcej, niż było umówione. Ciekawe, kiedy wyborcy zorientują się, ile naprawdę kosztują ich rządy Platformy.
Drugi filar platformizmu stosowanego to dogmat o nieomylności. Platformy w ogóle, a Donalda Tuska w szczególe. Niezależnie od tego, co się wydarzy, nic nigdy nie może być winą jego lub jego ekipy - wszyscy są zawsze ofiarami niesprzyjających okoliczności. Równie nieomylny okazał się Franciszek Smuda. Wszystko zrobił dobrze, więc nie może być winien. Jego piłkarzom przeszkadzały więc zamknięty dach stadionu, deszcz przed meczem, deszcz w trakcie meczu, pech oraz różne inne czynniki niezależne. Platformie w prowadzeniu nas ku świetlanej przyszłości przeszkadzają albo pech, albo powódź, albo trąby powietrzne, albo kryzys w USA, albo kryzys w UE, ewentualnie "obiektywne czynniki makroekonomiczne" (o knowaniach podłej opozycji nie wspominając). A kto powie, że orły Smudy były tak nieruchawe jak murawa orlików budowanych przez PO, ten podły pisowiec i zwykła świnia, w dodatku zawistna.
Tu dochodzimy do trzeciego filaru platformizmu stosowanego - bezalternatywności. "Ci, co mnie krytykują, sami niczego nie dokonali!" - woła Franciszek Smuda, w domyśle podpowiadając, że jak nie on, to kto. Futbolowi nieudacznicy? "Może nie wszystko nam wychodzi, ale popatrzcie, jak strasznie było w czasach PiS-u" - krzyczą platformersi, sugerując, że jeśli nie oni, to sodoma i gomora, faszyzm, moheryzm i czarna otchłań.
I możliwy jest od razu przeskok do filaru czwartego - minimalizmu, który czasem łatwo pomylić ze zwykłym tchórzostwem. Franciszek Smuda po każdym z remisów na Euro 2012 cieszył się, że nie przegrał, i dodawał, że w ciemno bierze każdy wynik poza przegraną. Nawet w ostatnim meczu, decydującym o wyjściu z grupy ustawił drużynę tak, że walczyła o to, by nie przegrać, a nie o to, by wygrać. A kiedy sromotnie odpadł z Euro, pocieszał się idiotycznym hasłami: "nic się nie stało" "piłka jest okrutna" itd. Furda, że graliśmy jak patałachy, liczy się atmosfera, fajna zabawa, jest super, jest fajnie. Polska jest fajna i piłka jest fajna, patrzcie, jak nas lubią kibice z innych krajów.
Tusk jak Smuda
Pod tymi hasłami Donald Tusk podpisałby się zapewne rękami i nogami - nie tylko własnymi, ale i wszystkich swoich ministrów. Nie umiemy grać z wielkimi graczami, oddajemy walkowerem wszelkie mecze w polityce międzynarodowej, zamiast grać ofensywnie, zajęliśmy się swoim poletkiem tak skutecznie, że dziś obrażeni są na nas i Litwini, i Ukraińcy. Wewnątrz Unii znajdujemy się w głębokiej defensywie, zajmując się głównie nieprzeszkadzaniem innym w prowadzeniu ich gier. Ale nic to, nieważne, że decydenci UE nie pozwalają naszym patałachom nawet usiąść do stołów, przy których decyduje się przyszłość Europy. Grunt, że jest fajnie - Polska jest OK, Polska jest fajna, kibice z Berlina, Moskwy i Brukseli nas lubią. Po prostu nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało. A że wygląda na to, że za to wszystko słono zapłacimy? No cóż, polityka – tak jak futbol - jest okrutna, ale na to już żaden Smuda czy inny Tusk niczego poradzić nie może.
Cierpliwość polskich kibiców piłkarskiej reprezentacji wydaje się nie mieć granic. Po kolejnej klęsce sarkają wprawdzie i mówią "nigdy więcej", ale szybko im przechodzi. I na przekór rozumowi znów zaczynają mieć nadzieję. Można ich zrozumieć. W piłce cuda się zdarzają - outsider czasem ogra faworyta, król strzelców się pośliźnie i nie strzeli karnego. Okazuje się nawet, że pieniądze nie grają - niskobudżetowi Grecy mogą ograć krezusów z Rosji.
Podobną cierpliwością wykazują się wyborcy, którzy z uporem godnym lepszej sprawy postanowili nagradzać partię, która wynalazła platformizm stosowany. Ale to, co można fuksem osiągnąć w futbolu, w polityce nie działa - nieważne. jak bardzo mieszałoby się skład Rady Ministrów, wychwalało wprowadzanych do gabinetu rezerwowych czy skarżono się na pecha.
Czas zapłaty
Jak podaje Instytut Globalizacji, Polska zarobi na Euro 2012 maksymalnie miliard złotych. Łącznie na przygotowania i inwestycje wydała 90 mld zł. Przeciętny Polak dopłacił do jednego biletu na Euro niemal 12 tys. zł. To sztandarowe, ale przecież niejedyne dokonanie dotychczasowych kadencji PO, która opowiada, jak bardzo Polska jest fajna i jak bardzo wszyscy nas lubią, a jednocześnie likwiduje struktury państwa na prowincji i zaciąga kolosalne długi pod zastaw zarobków przyszłych pokoleń.
Zapłacić za to przyjdzie nam wszystkim - i będzie bardzo bolało. Znacznie bardziej niż jakikolwiek przegrany przez Smudę mecz. No i powiedzmy szczerze: Franza od Donalda różni także to, że przynajmniej udało się mu raz zremisować z Rosją i raz z Niemcami.
Piotr Gociek
Gazeta Polska Codziennie |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia lipca 01 2012 16:56:07 ·
9 Komentarzy ·
111 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|