|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Opowieść o dwóch prezydentach |
|
|
4 lipca 2010 r. Bronisław Komorowski wygrał drugą turę wyborów prezydenckich, pokonując Jarosława Kaczyńskiego (53 do 47 proc. głosów). 6 lipca, równo dwa lata temu, Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła go prezydentem elektem. Do oficjalnego zaprzysiężenia doszło 6 sierpnia 2010 r. "Trzeba nam więcej spokoju i zrozumienia, a mniej walki, niechęci, pogardy, a czasem i nienawiści" - mówił w pierwszym wystąpieniu przed Zgromadzeniem Narodowym. Apelował, by "ufnie spojrzeć w przyszłość" i deklarował: "Wiem, że oceniać mnie będziecie Państwo po czynach, a nie po słowach".
Jak zatem po dwóch latach od zaprzysiężenia ocenić można czyny Bronisława Komorowskiego na stanowisku prezydenta Polski?
Można próbować podsumowań statystycznych (jak wylicza PAP, wymierny dorobek obecnego prezydenta to podpisanie ok. 400 ustaw, dwa weta i osiem projektów legislacyjnych). Można zauważyć, że kadencja - jak do tej pory - była nijaka i bezbarwna, ale też i czasy były bezbarwne i nijakie. Los oszczędził na razie Komorowskiemu wyzwań, takich jak pomarańczowa rewolucja na Ukrainie czy inwazja Rosji na Gruzję, a były to w kadencjach jego poprzedników chwile, kiedy dzięki odważnym decyzjom odpowiednio Kwaśniewski i Kaczyński przestawali być figurami z dziejów Europy prowincjonalnej, zapisywali się za to w wielkiej historii.
Do końca kadencji Komorowskiego jeszcze daleko, nieuczciwie byłoby więc porównywać jego dorobek z dekadą Kwaśniewskiego czy niemal pełną pięciolatką Lecha Kaczyńskiego, w końcu do 2015 r. wiele może się wydarzyć.
Wydaje się jednak, że można minione dwa lata uczciwie ocenić pod kątem stylu i celów, a także osiągnięć w polityce wewnętrznej. I tu okazuje się, że przez ostatnie dwadzieścia cztery miesiące Bronisław Komorowski zapracował na porównanie z prezydenturą polityka, którego dokonania na stanowisku głowy państwa skrzętnie przemilczają dzisiejsi propagandyści i sojusznicy obozu PO. Chodzi rzecz jasna o Lecha Wałęsę.
Barwny elektryk, nudny myśliwy
Na pozór trudno o bardziej różniących się od siebie polityków. Komorowski to nudny urzędnik państwowy, którego głównym osiągnięciem w 19-letniej karierze parlamentarnej jest to, że w ogóle mu się przydarzyła. Nie był ani wybitnym ministrem, ani szczególnie sprawnym marszałkiem Sejmu. Wałęsa to z kolei postać, której słowo "barwna" w pełni nie oddaje - trybun ludowy o niewyparzonym języku, człowiek, który do klasycznej polityki parlamentarnej pasuje jak siodło do krowy. A jednak da się wyliczyć całkiem sporo podobieństw, niektóre z nich są niepokojące.
Najłatwiej zauważyć te najmniej ważne - jak skłonność do wyrządzania ciężkiej krzywdy językowi polskiemu. Bronisław Komorowski dziś nieco się miarkuje, ale podczas pierwszego roku prezydentury i w czasie kampanii wyborczej zdążył upiększyć annały polskiej polityki tyloma kwiatkami "kreatywnej polszczyzny", gafami, niezręcznościami i wypowiedziami na granicy chamstwa, że niemal dorównał Lechowi Wałęsie.
Okazał się też niemal tak próżny, jak dawny lider "S". Co prawda nie szukał jeszcze swoich przodków wśród rzymskich cesarzy, jak całkiem serio uczynił to Wałęsa, ale afera z ukrywaniem i ponownym noszeniem fałszywego sygnetu szlacheckiego oraz publiczne szczycenie się swoim "hrabiostwem" pokazuje, jak bardzo obaj łasi są na niezasłużone splendory. Obydwaj są równie przeczuleni na swoim punkcie. Kto był na przedwyborczych spotkaniach Komorowskiego (albo przynajmniej oglądał ich telewizyjne transmisje), ten na własne oczy widział, że na najdrobniejsze słowo krytyki pod swoim adresem Komorowski nabzdycza się jak Wałęsa.
Prezydenci naginacze
Tyle żartów. Są jednak podobieństwa znacznie groźniejsze, bo wynikające z tego, jak obaj myślą o polityce. Po pierwsze zarówno Wałęsa, jak i Komorowski głęboko są zakochani w świecie służb specjalnych. Przypadłość to częsta wśród byłych opozycjonistów, którzy dostępują już na państwowych stanowiskach "wtajemniczenia" w kulisy sekretnego biznesu. Owego wtajemniczania z reguły dokonywali w III RP funkcjonariusze dawnego reżimu, ukazując dawnym przeciwnikom, jak fascynujący i ważny - dla rządzenia - jest to świat.
Urząd Ochrony Państwa był dla Wałęsy czymś jeszcze ważniejszym: narzędziem do dbania o właściwą wersję własnego życiorysu (sprawa "zaginionych" akt TW "Bolka"). Ale przecież gdański elektryk dążył też do podporządkowania sobie służb wojskowych (czyż m.in. nie o to chodziło w słynnym obiedzie drawskim?).
Komorowski przejawia z kolei zadziwiającą atencję dla zlikwidowanych Wojskowych Służb Informacyjnych (był zresztą jednym z ich gorących obrońców), nie wahał się w przeszłości (jako minister) używać ich do własnych celów (warto poczytać pod tym kątem raport o WSI Antoniego Macierewicza), a splot interesów łączących dzisiejszego prezydenta z wojskowymi służbami do dziś nie został wyjaśniony.
Obaj - Wałęsa i Komorowski - mają także skłonność do dość wybiórczego traktowania prawa, a dokładnie - do naginania go w wygodny dla siebie sposób. Co prawda, tutaj dorobek Wałęsy jest dużo większy (tzw. falandyzacja prawa), ale i Komorowski pokazuje, że potrafi. Było tak podczas pośpiesznego przejmowania Kancelarii Prezydenckiej po katastrofie smoleńskiej, dzieje się tak przy okazji utajniania ekspertyz fachowców opiniujących dla prezydenta kontrowersyjne ustawy. Do tego dochodzą próby nieformalnych nacisków na prokuraturę (choćby sprawa dymisji prokuratora Krzysztofa Parulskiego) i próby ingerowania w działalność ministerstw (spraw zagranicznych i obrony narodowej).
Jak zauważył kilka miesięcy temu Roman Graczyk ,"kiedy prezydent Wałęsa wyczyniał podobne numery, autorytety prawnicze biły na alarm - miały rację. Ale dzisiaj problem jest z grubsza taki sam".
Ponad standardami
Szczególnie te ostatnie podobieństwa między Komorowskim a Wałęsą muszą budzić niepokój. Dowodzą bowiem głębokiej pogardy dla zasad funkcjonowania państwa prawa i przekonania o własnej wyższości nad jakimiś tam "standardami". I tu rzecz staje się nawet więcej niż niepokojąca. Barierą dla wyczynów Lecha Wałęsy było to, że przez większość kadencji nie miał za sobą stabilnej większości parlamentarnej. Komorowski jest zaś przedstawicielem partii, która przejęła w Polsce wszystko - od samorządów pod telewizję, od ministerstw po muzea i domy kultury.
Choćby opozycja zawsze stała przeciw kontrowersyjnym pomysłom Komorowskiego murem, to i tak nigdy nie zdoła ich storpedować, przynajmniej tak długo, jak działa maszynka do głosowania w postaci koalicji PO-PSL. Smutnym przykładem jest tu kuriozalne zaostrzenie na wniosek prezydenta ustawy o wolności zgromadzeń.
Na koniec o tym, co różni obu prezydentów. Wałęsa miał za sobą wielką polityczną przeszłość, Komorowski był drugorzędnym działaczem opozycji. Wałęsa znany jest w całym świecie jako symbol polskiej rewolucji, laureat pokojowej Nagrody Nobla - Komorowski to anonimowy wąsacz z kraju, który na własne życzenie stara się nie odgrywać na arenie międzynarodowej żadnej większej roli. Gdy Wałęsa mówił rzeczy kontrowersyjne albo strzelał gafy, świat był zachwycony jego oryginalnością - gdy Komorowski opowiada w USA o bigosowaniu, zapada pełna zażenowania cisza.
Krótko mówiąc, Bronisław Komorowski ma niemal wszystkie wady Lecha Wałęsy, nie ma natomiast żadnej z jego zalet. Nie jest to najlepsza wróżba na pozostałe trzy lata kadencji obecnego prezydenta.
Piotr Gociek
Gazeta Polska Codziennie
---------------------------------------------------
- Bronisław Komorowski – naczelny hydrolog kraju, ekscelencja. W obliczu klęsk żywiołowych zasłynął szczególnie z kopernikańskich odkryć dotyczących fizyki cieczy. Arcyboleśnie prosty śledczy smoleński. Tokijski mistrz ortografii i odkrywca zgody - nowego materiału budowlanego. Jowialny, o polskiej ... duszy i słabych nogach. W przeciwieństwie do swego Poprzednika rozwesela serca wszystkich Polaków. Uśmiech i pogodę ducha potrafi zachować nawet w czasie najbardziej smutnych uroczystości państwowych. Mistrz etykiety i wysokiej klasy kiper, smakosz nie tylko swoich, ale także cudzych kieliszków. Wybitny i zarazem szarmancki znawca psychiki amerykańskich żon i koneser urody duńskich kobiet. Miłośnik dzikich zwierząt i wielbiciel smaku litewskiej kiełbasy, którą potrafi się delektować wśród rodaków nawet na tle patriotycznych wspomnień o dawnej Ojczyźnie. Reprezentacyjny i obiekt westchnień milionów Polek. Opozycjonista i wewnętrzny emigrant. W stanie wojennym internowany. Bezlitosne, traumatyczne i długotrwałe odosobnienie spowodowało że w opozycji pozostał aż do dziś |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia lipca 08 2012 09:27:24 ·
9 Komentarzy ·
105 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|