|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Historia odpłaci z nawiązką |
|
|
"Jaki jest sekret tego daru pozyskiwania ludzi? Jak rodzi się najdziwniejsza z miłości? Najbardziej ofiarna miłość do wodza? Piłsudski umiał zawsze budzić uczucie miłości. A przecież nie schlebiał swemu narodowi. To, co robił i mówił, było wręcz zaprzeczeniem demagogii. Nie podniecał tłumu krzykiem, efektownym gestem i precyzyjnie obmyśloną tresurą jak Mussolini. Pogardzał reżyserią wzruszeń. (...) Stronił od tanich efektów. Nie robił nic, aby dostarczyć łatwych emocji ulicy. Dla osób najbliżej z nim związanych był trudny, surowy i wymagający. A przecież szła za nim wierna gromada ludzi ślepo zapatrzona, zakochana. Ludzi czynnych, wnikliwych, inteligentnych i twórczych, ale oddanych mu z całą nierozumną, przepastną siłą uczucia". Tak pisał 2 czerwca 1935 r. o Naczelnym Wodzu wybitny felietonista, autor słynnych "Kronik Tygodniowych" drukowanych na łamach "Wiadomości Literackich", Antoni Słonimski, na wieść o śmierci Marszałka. Pisał to Polak żydowskiego pochodzenia, syn wybitnego warszawskiego lekarza i społecznika, patriota. "Z portretów, biustów i pomników wyłoni się z czasem nowe oblicze, syntetyczny znak, hieratyczny emblemat postaci Piłsudskiego. W mojej pamięci pozostanie na zawsze ta bezgraniczna, znużona twarz starego człowieka, który spełnił wszystko, o czym marzył w młodości, o czym śnił jego naród i o czym pieśni składali najwięksi poeci" - napisał Słonimski.
O ironio!
Z Bitwą Warszawską na zawsze związane jest nazwisko Józefa Piłsudskiego, z tym niekwestionowanym zwycięstwem świata zachodniego nad sowiecką nawałnicą zagrażającą Europie, jej kulturze i cywilizacji. Piłsudski i jego armia wraz z rzeszą ochotników, w tym młodzieży gimnazjalnej, odniosła druzgocące zwycięstwo nad sowieckimi oddziałami, a nad tym zwycięstwem czuwała Matka Boska w święto Jej Wniebowzięcia. To są fakty z historii heroizmu i patriotyzmu Polaków, o których kazano im zapomnieć w czasach dyktatury komunistycznej i które skrzętnie wymazywano z europejskiej pamięci historycznej.
Jak dalece perfidna była to działalność, dowodzi fakt, że w niemieckich podręcznikach szkolnych i książkach historycznych, zresztą nie tylko niemieckich, w zachodnioeuropejskich, określa się Bitwę Warszawską jako napaść wojsk Piłsudskiego na terytorium pokój miłującego Związku Sowieckiego. Podczas naszej emigracji politycznej w RFN z taką interpretacją agresji sowieckiej na Polskę wróciła ze szkoły moja córka Aleksandra, uczennica Gimnazjum Franciszkanek pod Bonn. Wróciła zaszokowana, bo to, czego dowiedziała się na lekcji historii, było niezgodne z wiedzą uzyskaną w domu rodzinnym.
Obawiam się, że ta wersja polskiej historii funkcjonuje w świadomości Europejczyków do dziś i będzie funkcjonować w przyszłości. Tak długo, dopóki władzę sprawować będą polityczne karły z Platformy Obywatelskiej i podobnych ugrupowań, walczących z patriotyzmem, szacunkiem dla własnego narodu i dla prawdy historycznej. Jest ironią losu, że na czele państwa i rządu III RP stoją absolwenci wydziału historycznego, a więc ludzie z racji swojego wykształcenia obeznani z dziejami Polski, Europy i świata. Rzecz w tym, że pobierali swoje nauki w czasach PRL, uzyskując wiedzę wybiórczą, dostosowaną do systemu kształcenia "inteligencji pracującej miast i wsi".
Kto nie z nami, to nasz wróg
Nie należy się więc dziwić, że premier Tusk, a zwłaszcza prezydent Komorowski, są znakomicie przygotowani do uprawiania tzw. patriotyzmu państwowego. A polega on na państwowym świętowaniu takich wydarzeń jak Powstanie Warszawskie czy Dzień Zwycięstwa na modłę komunistycznych akademii ku czci. W ten sposób ci, którzy w takich akademiach nie chcą uczestniczyć, są oskarżani o brak patriotyzmu i próbę wywołania wojny polsko-polskiej, wbrew dobrej woli rządzących. Czyli są burzycielami pokoju społecznego, bo "kto nie jest z nami, jest przeciwko nam". Jak pokazała próba państwowych obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego, społeczeństwo, na ile im pozwalała władza i jej służby bezpieczeństwa, znakomicie obeszło się bez uroczystości z udziałem Tuska, Bartoszewskiego i Gronkiewicz-Waltz, omijając je z daleka. A nawet protestując w imieniu poległych bohaterów powstania. I organizowało własne obchody, nieskażone serwilizmem wobec Niemiec i Rosji i fałszywym patriotyzmem. Bo ani Tusk, ani reszta uczestników tych państwowych obchodów nie reprezentowała powstańców, a cześć, jaką oddawali, była marnym spektaklem na użytek obywateli z wyposażeniem historycznym na poziomie szkoły podstawowej i pozostałych lemingów.
Polskość to nienormalność - te słowa Polacy zapamiętają Donaldowi Tuskowi i jestem przekonana, że w annałach historycznych będą symbolizowały jego stosunek do ojczyzny i do narodu. Jeśli przejdzie do historii. A jak przejdzie, nie będzie to historia chwały. I nie będą najwybitniejsi felietoniści pisać o nim słowami Słonimskiego: "... spełnił wszystko, o czym marzył w młodości, o czym śnił jego naród i o czym pieśni składali najwięksi poeci". Jacyś skundleni posłowie Platformy Obywatelskiej porównali Tuska do Naczelnego Wodza. Tak niski jest poziom intelektualny i moralny tych facetów, że ośmielają się porównać twórcę Zielonej Wyspy do wielkiego człowieka, który dał nam niepodległość i obronił przed komunizmem.
Historia lewactwem skażona
Żyjemy w Europie bogatej w tradycje, wspaniały dorobek kultury i sztuki, z którego czerpał i nadal czerpie cały świat, ale III RP jest na tym tle pokracznym tworem, jakimś zakompleksionym marginesem, uważającym dumę z bohaterstwa i dokonań narodu za powód do wstydu przed zagranicą. Skąd się biorą takie osoby jak minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który uparcie wyżywa się na Powstaniu Warszawskim, odsądzając od czci i wiary sens tego bohaterskiego zrywu? I mówi to publicznie, choć reprezentuje polską rację stanu za granicą i Polaków. Co się porobiło z tym człowiekiem w ciągu ostatnich pięciu lat, że zamierza promować swoją ojczyznę za pomocą książek oskarżających Polaków o szmalcownictwo i współudział w Holokauście? Jeszcze pięć lat temu nikt nie spodziewał się po Sikorskim takiego upadku. Ale nadszedł. Najprawdopodobniej dlatego, że stworzone zostały odpowiednie warunki przez otoczenie, więcej - w tych warunkach Radek nie mógłby piastować zaszczytnej funkcji szefa dyplomacji, gdyby zachowywał się przyzwoicie i odpowiedzialnie. Jest w Platformie Obywatelskiej facetem pożytecznym, bo cierpiącym na manię wielkości i manię europejskości. Europejskość w wydaniu rządzących Polską lemingów i rzesz lemingów ich wspierających polega na dostosowywaniu się, a także dostosowywaniu naszej historii do wymogów lewackiej ideologii poprawności politycznej, do rozpanoszonej etyki spod znaku hipokryzji i kłamstwa. Dlatego należy w promocji naszego kraju pomijać cierpienie narodu podczas II wojny światowej, udział Polaków w ratowaniu Żydów i wszystko to, co w oczach różnych ideologów zachodniego stylu życia pozbawionego wartości jest dowodem na nowoczesność i postępowość.
W odróżnieniu od innych europejskich krajów zachodnich kreuje się u nas pogardę dla przeszłości i dla narodowej tradycji. Tego nie ma ani w Niemczech, ani we Francji, ani we Włoszech, ani w Hiszpanii. Tam rządzący, bez względu na polityczną orientację, są patriotami, a w przypadku Niemiec, co powinno nawet budzić niepokój, patriotyzm ma podłoże nacjonalistyczne. W każdym razie, nie powie szef rządu w jakimkolwiek kraju zachodniej Europy, że niemieckość albo hiszpańskość to nienormalność. A w Polsce powie i będzie się swojej polskości wstydzić.
Pochód radości
Bronisław Komorowski apeluje o zorganizowanie 11 listopada państwowych obchodów Dnia Zwycięstwa. Żeby nie było tak jak rok temu i żeby wszyscy wespół w zespół z nim i jego ludźmi szli w pochodzie na wzór pochodów pierwszomajowych z czasów komuny. Będzie pięknie i wzniośle, będzie grała orkiestra dęta, zostaną położone wieńce, a nad krajem zapanuje pokój i nie będzie bijatyk oraz innych incydentów. Władza o to zadba, już zadbała za pomocą stosownej ustawy. I co, Komorowski jest tak naiwny, iż wierzy, że tysiące ludzi pójdą razem z nim w tym pochodzie? Nie zna nastrojów panujących w kraju i wierzy, że naród kocha jego i Tuska miłością pierwszą? A może "głowa państwa" znając te nastroje, liczy na jakąś prowokację, zgotowaną przez wiadome służby, i na rozróbę po to, żeby wziąć naród za mordę i raz na zawsze rozprawić się z patriotyczną opozycją, która nie wiedzieć czemu cieszy się coraz większym poparciem w narodzie i psuje stosunki Pałacu Prezydenckiego z Kremlem i Berlinem? No i tę radość z rozwoju gospodarczego naszego kraju, podziwianą przez całą Europę, i jakoś niedocenianą przez coraz bardziej ubożejące społeczeństwo. Jest fajnie - takie wrażenie odniosłam, oglądając wywiad z Komorowskim na antenie Polsat News. No to bawcie się dalej, panowie historycy, a historia się wam za to odpłaci. Z nawiązką. A co się tyczy porównań z Marszałkiem Piłsudskim, jedynym człowiekiem, którego można z nim porównać, był prezydent Lech Kaczyński. Nie dane mu było spełnić snów narodu, bo musiał zginąć, by mógł żyć Komorowski. O Lechu Kaczyńskim napisano wiele książek, postawiono pomniki i będzie ich coraz więcej; po prezydencie "wszystkich Polaków" pozostanie w historii Ruska Buda.
Krystyna Grzybowska
Gazeta Polska |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia sierpnia 19 2012 07:05:01 ·
9 Komentarzy ·
103 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|