|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Pod dyktando polityki |
|
|
Oczywiście tworzenie wspomnianej analogii odbywało się na zasadzie prostego bezrefleksyjnego warunkowego odruchu, uruchomionego natarczywym dzwonkiem polityków. Warto jednak dokonać porównania, by uświadomić sobie istotne różnice.
Inny ciąg zdarzeń
Otóż kontekst tamtego listu był zupełnie inny, inna była hierarchia znaczeń duchowych i ściśle politycznych. Pomińmy takie drobnostki, jak ta, że prezydentem lub kanclerzem Niemiec nie był wtedy np. były oficer SS lub funkcjonariusz gestapo. Albo to, że choć w Republice Federalnej kwestionowano granice zachodnie Polski, żaden z przywódców RFN nie twierdził, że upadek III Rzeszy był największą tragedią geopolityczną. Albo fakt, że choć także Niemcy nie byli skłonni do zadośćuczynienia polskim ofiarom okupacji (jak wiadomo spadkobiercy rozstrzeliwanych w czasie akcji pacyfikacyjnych nigdy nie dostali żadnego, choćby nawet symbolicznego odszkodowania, a sprawcy nigdy nie zostali ukarani), to jednak uznali politykę III Rzeszy za zbrodniczą. I choć Niemcy wymordowali w czasie II wojny polską elitę, to nie byli nam winni wyjaśnienia w sprawie śmierci prezydenta, wszystkich dowódców wojsk, ministrów itd., w podejrzanej katastrofie, która dopiero co się wydarzyła.
Różnica polega na tym, że list do biskupów niemieckich był wówczas aktem wielkiej odwagi. Został wysłany wbrew stanowisku władz PRL, które rozpętały z jego powodu akcję antykościelną. W wypadku obecnego przesłania mamy do czynienia z zupełnie odwrotnym ciągiem zdarzeń. Zaczęło się od polityki.
Intencje szlachetne, okoliczności podejrzane
"Pojednanie" rozpoczął Donald Tusk, składając wizytę na Kremlu, a potem zapraszając Władimira Putina do Polski na obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Pamiętamy list Władimira Putina opublikowany w "Gazecie Wyborczej" i odpowiedź, jakiej w imieniu narodu polskiego udzielił mu Adam Michnik. Nie można zapominać o rozmowach, jakie toczyły się w komisji do spraw trudnych, a także o kontaktach Leszka Millera, Adama Michnika oraz Andrzeja Rozenka z Władimirem Putinem w ramach Klubu Wałdajskiego. Potem jeszcze były tajemnicze negocjacje Tomasza Arabskiego w sprawie obchodów w Katyniu i wspólna organizacja tych udanych uroczystości. Najbardziej gorąca faza pojednania rozpoczęła się od słynnego objęcia Tuska z Putinem w Smoleńsku obok zmasakrowanego ciała polskiego prezydenta. Prorosyjskim uczuciom po Smoleńsku dawały upust autorytety takie jak Andrzej Wajda czy Daniel Olbrychski. Wspólnie pracowali polscy i rosyjscy patomorfolodzy. A gdy już pochowano ofiary i obsadzono na nowo stanowiska, odbyła się niezwykle udana wizyta, pieczołowicie strzeżonego Michaiła Miedwiediewa w Warszawie oraz liczne przyjacielskie spotkania Sikorski-Ławrow. Także raport MAK nie zakłócił pojednania się politycznych elit. I tylko społeczeństwo pozostało sceptyczne, mimo że nawet Jarosław Kaczyński, pod wypływem genialnych strategów, teraz członków PJN, w czasie kampanii prezydenckiej ciepło zwracał się do Rosjan. Tak więc tym razem biskupi polscy poszli drogą już całkowicie przetartą przez polityków i z ich wyraźną zachętą. Zatem - jeśli już szukać porównań historycznych - odbywało się to tak, jakby w 1965 r. biskupi wzywali do pojednania z NRD.
Intencje były zapewne jak najbardziej szlachetne, pojednanie prawosławia i Kościoła katolickiego to zadanie o wadze dziejowej i ponad dziejowej. Jest jednak rzeczą oczywistą, że choć treść przesłania ma charakter duchowy, okoliczności i sam akt podpisania były czysto polityczne. Adam D. Rotfeld dawał nawet do zrozumienia, że w przygotowaniu brała udział także polska dyplomacja i tak stanowczo wzywał do wcielenia przesłania w życie przez wiernych obu Kościołów, jakby miał w tym względzie jakieś kompetencje.
Potrzeba prawdziwego pojednania
Sama treść także nasuwa pewne wątpliwości. List napisany przez arcybiskupa Kominka poruszał sprawy trudne w historii obu narodów. Przesłanie Cerkwi i Kościoła pomija je milczeniem. Zamiast tego proponuje spotkanie na gruncie wspólnego cierpienia z powodu komunizmu oraz walki ze wspólnym przeciwnikiem - permisywnym liberalizmem. Niestety to nie komuniści dokonali rozbiorów Polski, nie komuniści dokonali rzezi Pragi i nie komuniści powiesili Romualda Traugutta itd. A po rosyjskie doświadczenia walki ze zgnilizną Zachodu również nie warto - mimo wszystko - sięgać.
Nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, że po stronie rosyjskiej ingerencja państwa w przygotowanie przesłania musiała być jeszcze bardziej bezpośrednia. Widocznie Władimir Putin uznał, że dotychczasowe "pojednanie", mimo wysiłków wspomnianych polityków i autorytetów moralnych, nie przyniosło odpowiednich skutków i trzeba je pogłębić. To pogłębienie ma zgodnie z zasadą divide et impera służyć oddzieleniu Kościoła od narodu niechętnego brataniu się z Moskalami, bez ich skruchy i bez kary, bez wyjaśnienia tragedii smoleńskiej. Nie sądzę, by się to udało. I trzeba mieć nadzieję, że kiedyś będzie możliwe autentyczne zbliżenie Polaków i narodu rosyjskiego, bez Władimira Putina i bez Donalda Tuska.
Zdzisław Krasnodębski
Gazeta Polska Codziennie |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia sierpnia 29 2012 15:08:52 ·
9 Komentarzy ·
74 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|