|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 6
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Może stadion Lenin Arena? |
|
|
Były problemy z usunięciem nazwiska Lenina z bramy Stoczni Gdańskiej?
- Jak widać nie, bo dość szybko uporaliśmy się z tym reliktem przeszłości. Wszystko odbyło się w ramach porządków przed uroczystościami, żebyśmy mogli godnie obchodzić kolejną rocznicę powstania Związku.
Czuje Pan ulgę? Od kilku miesięcy "Solidarność" bezskutecznie apelowała do władz Gdańska o usunięcie tego napisu.
- Przez pewien czas przyglądaliśmy się temu wszystkiemu z zażenowaniem. Nie można było pozwolić, by nadal jednego dnia napis był przez nas zasłaniany, a następnego przez władze Gdańska odsłaniany. To było tragikomiczne. Przed nami kolejna rocznica strajków, a my się zajmujemy czymś, co w ogóle nie powinno mieć miejsca. Nie przekonuje mnie argument, że w 1980 r. napis "im. Lenina" nikomu nie przeszkadzał. Przypomnę, że był to inny czas i nie to było wówczas najważniejsze. Zresztą wówczas nie do końca wygraliśmy, zwycięstwo przyszło w 1989 r. i wtedy nikt nie chciał Lenina w nazwie stoczni, która wróciła do swej pierwotnej nazwy - Stocznia Gdańska. Całą rzeczywistość w Gdańsku tworzyli ludzie - Polacy, a nie Lenin, którego miejsce jest na śmietniku historii, i zrobiliśmy to. Dzisiaj z satysfakcją mogliśmy złożyć kwiaty pod Bramą nr 2, która jest bramą "Solidarności". Nie wyobrażam sobie tego w sytuacji, gdyby u góry widniał napis "Stocznia Gdańska im. Lenina".
Rzecznik prasowy prezydenta Gdańska Antoni Pawlak powiedział, że akcja pod bramą stoczni pokazuje, iż obecnej "Solidarności" daleko do ideałów Sierpnia ´80. Usunięcie napisu nazwał "zamachem na cudzą własność" i określił jako "zwykłe przestępstwo".
- Opinia publiczna i ludzie, którzy w 1980 r. i w latach 70. strajkowali i narażali swoje życie, którzy teraz byli także świadkami usunięcia napisu i którzy mieli łzy w oczach. To było dla nas najważniejsze, a nie to, co mówi rzecznik prezydenta. Jeżeli panu rzecznikowi i panu prezydentowi tak blisko do Lenina, to niech stadion w Gdańsku nazwą Lenin Arena.
Władze Gdańska nie wykluczają podjęcia kroków prawnych...
- Wcale się tego nie obawiam. Jeżeli mają mnie ciągać po sądach czy prokuraturach za takie rzeczy, to w każdej chwili jestem do dyspozycji. Jak widać, polskie państwo za rządów Platformy Obywatelskiej jest bardzo bohaterskie. Szkoda tylko, że nie tam, gdzie trzeba, chociażby w sprawie afery Amber Gold. Wszyscy przecież pamiętają, jak prezydent Adamowicz niemal pod niebiosa wychwalał właściciela Amber Gold, porównując go w swojej innowacyjności do samego Lecha Wałęsy. Wracając jednak do tematu - tam, gdzie państwo powinno stać na straży praworządności, niestety tego nie robi, a związkowców, którzy walczą o prawa pracownicze Polaków i są przeciwni podnoszeniu wieku emerytalnego, ściga się i ciąga po prokuraturach. Tam, gdzie państwo powinno być silne, jest słabe, a tam, gdzie powinno być przyjazne dla społeczeństwa, pręży swoje muskuły.
Lech Wałęsa skrytykował Związek i Pana osobiście za usunięcie napisu z Leninem, dodając, że kiedy on obalał pomnik Lenina, to Pana przy tym nie było.
- Czy to moja wina, że w czasie protestów na Wybrzeżu miałem zaledwie 18 lat i nie byłem wtedy w Gdańsku? Odcinając napis, nie robiłem tego dla siebie, ale w imieniu ludzi, którzy uważają, że na bramie Stoczni Gdańskiej nie ma miejsca dla Lenina. Słowa prezydenta Wałęsy wpisują się w poziom, jaki prezentuje. Lech Wałęsa to nie jest cała "Solidarność" - o czym często zapomina. Gdyby nie ludzie, którzy dzisiaj nie chcą Lenina na bramie stoczni, a kiedyś walczyli o ideały i wolną Polskę, to o Lechu Wałęsie nikt by dzisiaj nie słyszał, a już na pewno nie zwracalibyśmy się do niego jako byłego prezydenta. W swym bogatym życiorysie nie miałby także funkcji przewodniczącego "Solidarności". Tak czy inaczej Lech Wałęsa musi sobie w końcu uświadomić, że nie zawdzięcza wszystkiego tylko sobie, ale to, kim jest i co osiągnął, zawdzięcza przede wszystkim "Solidarności", a "Solidarność" to ludzie. Ja również to, że jestem, zawdzięczam Bogu i swoim rodzicom. Natomiast to, że jestem w tym, a nie w innym miejscu, zawdzięczam członkom Związku. Dobrze byłoby, gdyby z takiego założenia wychodził i o tym pamiętał także Lech Wałęsa. Dla wielu osób, z którymi się spotykałem, które do mnie pisały, było niepojęte, że znak, który kojarzy się jednoznacznie źle, znów pojawia się w miejscu, gdzie z takim trudem i przy tylu wyrzeczeniach rodziła się polska wolność. Chcę podkreślić, że napisu nie odpiłowałem sam, ale była to wspólna inicjatywa Komisji Krajowej. Zrobiliśmy to dla ludzi, którzy uważają, że symbole totalitarne nie powinny nas już więcej straszyć. Krytykantom naszych działań i tym, którzy zarzucają nam odchodzenie od historii, chcę przypomnieć, że historycznymi miejscami zastrzeżonymi dla Gdańska i "Solidarności", gdzie tworzyła się historia ruchu społecznego "Solidarność", gdzie wciąż obecny jest duch "Solidarności", są Sala BHP w Stoczni Gdańskiej i kościół pw. św. Brygidy, a nie napis "im. Lenina" czy metalowy Order Sztandaru Pracy. Tym bardziej że naprzeciwko bramy jest pomnik Poległych Stoczniowców, pod którym wmurowano urnę z ziemią katyńską, pomnik, pod którym modlił się bł. Jan Paweł II. Jest to zatem miejsce namaszczone i wszystkie decyzje dotyczące tego miejsca powinny być przemyślane i skonsultowane społecznie. Samowola - obojętnie czyjego autorstwa - nie wchodzi tu w grę.
Nie obawia się Pan, że "Lenin" znów powróci na bramę stoczni? Władze miasta nie wykluczają takiej możliwości.
- Owszem, bierzemy pod uwagę i taką ewentualność. Jeżeli napis znów się pojawi, to ponownie równie stanowczo będziemy reagować. Jeżeli komuś zależy na eskalacji nastrojów, aby ta zabawa trwała, to będziemy się bawić dalej. Zapewniam, że "Solidarność" nie ustąpi. Pomysł prezydenta Adamowicza, którego realizacja ponoć kosztowała 68 tys. zł, był zrealizowany cichaczem pod osłoną nocy, tak jak działano np. w stanie wojennym. Natomiast "Solidarność" usunęła napis przy otwartej kurtynie, nie ukradkiem, tylko w dzień, nie kryjąc twarzy. My się tego nie wstydzimy, a prezydent Gdańska i ekipy, które montowały Lenina, robiły to w nocy.
Może premier, jako szef Platformy Obywatelskiej, który tak często podpiera się ideałami Sierpnia ´80, sam powinien zareagować?
- Wydaje się logiczne, że premier Donald Tusk w wielu sprawach powinien w ten sposób zareagować, ale - jak widać - tego nie robi. Tak jest chociażby w przypadku posła Niesiołowskiego, który bezkarnie obraża ludzi na prawo i lewo, czy właśnie w przypadku prezydenta Adamowicza i sprawy Lenina. Widocznie premier ma jakiś powód, że milczy. A może mu na tym zależy? Przypomnę tylko sytuację, z jaką w marcu mieliśmy do czynienia w Sejmie, kiedy premier Tusk, posługując się prowokacją, nazwał mnie pętakiem. Nie bałem się wówczas prowokacji co do mojej osoby, ale bałem się, jak zareagują związkowcy - kilkadziesiąt tysięcy osób, które czekały pod Sejmem. "Solidarność" okazała się jednak dojrzalsza od prowokatorów. To jednak pokazuje, że obecna władza jest gotowa na wszystko. Natomiast jeżeli ktoś oczekuje, że NSZZ "Solidarność" czy ja osobiście będziemy poprawni politycznie, to się srogo pomyli. Jesteśmy otwarci na dialog i współpracę z każdym, ale musi być wola obu stron, a nie tylko uległość jednej. Nie może być tak, że rządzącym dziś Polską wszystko wolno, a my będziemy siedzieć cicho z podwiniętymi ogonami. Nie damy się zaszufladkować i zamknąć do gabloty. Jeżeli mamy żyć dalej w państwie demokracji tylko dla wybranych, dla swoich, to będziemy z tym walczyć. |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia wrze¶nia 01 2012 05:56:24 ·
9 Komentarzy ·
88 CzytaÅ„ ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|