 |
Nawigacja |
 |
 |
Użytkowników Online |
 |
 |
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
 |
 |
 |
 |
|
 |
Balladyna wyda wyrok |
 |
 |
Jeśli znajdą się winni, to swoją zbrodnię przypłacą może nawet czasową utratą prawa do udziału w grze z premierem w kapsle na tym dużym stole podczas obrad Rady Ministrów.
Gdy jeszcze chwilowo nieopodatkowana deszczówka z hukiem chlustała z niby-dachu na schody najnowocześniejszego stadionu świata, premier - jak go nazywa internet - Plusk, ogłaszał, że tym razem "będzie bezwzględny" wobec winowajców. Który to już raz uroczyście wyda wyrok na samego siebie? Po trzecim takim numerze Balladynę trafił piorun, Opatrzność nie wytrzymała hucpy. Ale nasz premier od Balladyny sprytniejszy, zawsze jakoś zachachmęci, kota ogonem odwróci i ruchem wężowym się wywinie. Ale do czasu.
Premier potrafi
Także i tym razem zestrojone chóry medialne zgodnie zaśpiewały pieśń: "źli bojarzy, dobry car, leniwi urzędnicy, ale za to - ho, ho! - nasz premier im pokaże". Wedle zasady "zając ostro o sałacie", Monika Egzekutorka przesłuchała spoconego ze strachu dyrektora Narodowego Centrum Sportu i bezkompromisowo zwolniła go z funkcji. To znaczy, gdyby była premierem, to by go zwolniła. Taka wkurzona maksymalnie. Jak premier prawie. Ugh.
Internet rży ze śmiechu, bo dawno nie było takiego obciachu, dawno władza tak żywiołowo i ostentacyjnie nie obnażyła swej głupoty, korupcji i nieudolności. I nie Polski Związek Piłki Nożnej, choć tam Kręcina na Kręcinie. To rząd wybudował najdroższy na świecie piłkarski stadion, który nie nadaje się do gry w piłkę. To, że deszcz zaskoczy organizatorów, ciężko było przewidzieć. Ale tej kompromitacji polski internet nie przypisuje ani PZPN-owi, ani FIFA, ani niższym urzędnikom. Przypisuje ją personalnie premierowi, który kocha piłkę nożną. Kocha - więc się stara najbardziej, jak tylko potrafi, z całej swej intelektualnej i organizacyjnej mocy. I oto właśnie w całej jaskrawości okazało się, ile nasz premier potrafi.
Menago fajno-polski
A raczej - do czego prowadzi jego metoda na Polskę. Bo przecież to, co w takiej symbolicznej kondensacji czy groteskowej karykaturze zobaczyliśmy na naszym dwumiliardowym stadionie, dzieje się w Polsce w tysiącach miejsc i spraw, gdzie ta właśnie metoda zamienia Polskę w cywilizacyjną i społeczną katastrofę. Niech każdy garnie pod siebie, szybko, teraz, jak najwięcej - zanim się wyda. Ale przecież się nie wyda, bo inni robią to samo. Jak nie robią - znaczy głupki, naiwniaki i mohery. Ludzie zaradni zarabiają na wszystkim, a najlepiej - jak prezes Ochódzki - na wielkich, słomianych inwestycjach.
Nikt z menedżerskich asów premiera Tuska nie chciał wziąć odpowiedzialności za zamknięcie dachu, gdy zanosiło się na deszcz, choć wiedzieli, że zamiast piłkarskiej murawy mają dywan na betonie. Przyzwyczajeni do bierności i nieodpowiedzialności, do służalczości i dupokrytek - kierowali się zasadą Tuskolandu: "jakoś to będzie". Na szczęście tej samej taktyki nie zastosowali maszyniści dwóch pociągów, które pod Poznaniem jechały na siebie po tym samym torze. Bo wiedzieli, że sami w tych pociągach siedzą. Wzorcowy menago fajno-polskiej "zaradności" ma przekonanie, że w polskim pociągu nie siedzi, że jest ponad, że jedzie wypasioną furą, a więc może na torach i semaforach zaoszczędzić, rozkręcić je i sprzedać koledze szwagra, który działkę odpali.
Zielona wyspa trawiasta
W projekcie (za który zapłaciliśmy 65 mln zł) dwumiliardowego stadionu trzeba było robić kilkanaście tysięcy poprawek, jedną z nich było przystosowanie stadionu do przechowywania trawy zdejmowanej na czas koncertów, jak to się na każdym stadionie na świecie robi. Nasi zapomnieli. Czy udało się przystosować Narodowy do tej przerastającej wyobraźnię Tuskowych menedżerów operacji - czy też nie - trwa mrożące krew w żyłach śledztwo. Ostatnim ogniwem łańcucha skuteczności owych zuchów było położenie - zamiast standardowej na światowych stadionach 30-40-centymetrowej warstwy drenażu - trawy bez drenażu. Bo po co. Na zielonej wyspie zielony kolor miał wystarczyć. Nawyk drenowania publicznej kasy okazał się tak silny, że wydrenowano nawet drenaż.
Twory autostradopodobne remontowane w tydzień po uroczystym otwarciu, gazoport, który miał dać Polsce energetyczne bezpieczeństwo ostentacyjnie zablokowany przez carów ościennych, chore dzieciaki odganiane od drzwi szpitala, tysiące likwidowanych szkół i placówek kultury, pozamieniane trumny z narodowymi bohaterami, strachliwa bierność wobec internetowej profanacji ofiar... Co i rusz mamy efekty sprawności Donalda T. i jego ekipy. A to przecież zaledwie promil ich upiornej skuteczności.
Las Birnamski nadchodzi
Ludzie długo życzliwi premierowi, coraz wyraźniej widzą w nim Makbeta, do którego nieuchronnie podchodzi Las Birnamski. Zła wola Tuska w wyjaśnianiu sprawy smoleńskiej do wielu dociera powoli, krok po kroku. Powoli dostrzegają symptomy katastrof w innych dziedzinach, choć często wciąż jeszcze bronią się przed łączeniem skutków z przyczynami, z decyzjami władzy. Ale tam, na stadionie, to połączenie przyczyny i skutku nastąpiło błyskawicznie, na środku areny, w symbolicznej scenie, gdy symbolicznie reprezentujący organizatorów porządkowy, próbując pochwycić uciekającego kibica w narodowych barwach, wyłożył się jak długi w gigantycznej kałuży. Budząc żywiołowy śmiech kibica, który wzniósł ręce w geście triumfu. Bo uwolnił się od nieudacznika i prześladowcy.
Przy tylu skandalach, aferach i fatalnych efektach działań tej ekipy, przy aksjologicznej zarazie, jaką wśród Polaków rozsiewa, paradoksalnie dopiero stadionowa poruta przekroczyła Rubikon. Nie tyle złych efektów, ile obciachu. Ale właśnie to może okazać się kluczowe. Wieloletnia skuteczność narracji, że "Kaczor to obciach, a Donald fajny" utonęła tam, w stadionowej kałuży. Widząc, jak huraganowy i powszechny śmiech budzi Donaldowa skuteczność nawet w jego ukochanej dziedzinie, lemingi zaczynają się od Donalda Obciachowego odwracać. A on - jak baron Münchhausen - znów zapowiada, że sam się z błota za włosy wyciągnie, sypie trylionami bilionów, znów marszczy brewkę i "wkurza się". Bo wciąż jest Prezesem Rady Ministrów RP. Choć brzmi to jak kolejny internetowy - absurdalny i wisielczy - żart.
Coraz więcej dotąd ogłuszanych propagandą Polaków widzi Donalda T. w prawdziwym wymiarze, wreszcie łącząc w swoich głowach skutki z przyczynami. To szansa, którą można wykorzystać. Albo zmarnować. Bo upadanie Makbeta widzą także Czarownice.
Maciej Pawlicki
Gazeta Polska Codziennie |
 |
| |
Dodane przez prakseda
dnia pa¼dziernika 23 2012 08:59:34 ·
9 Komentarzy ·
117 CzytaÅ„ ·
|
|
 |
 |
 |
 |
Komentarze |
 |
 |
Dodaj komentarz |
 |
 |
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
 |
 |
 |
 |
 |
Oceny |
 |
|
 |
Logowanie |
 |
 |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
 |
 |
 |
 |
 |
Shoutbox |
 |
 |
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
 |
 |
 |
 |
|