|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Donald i jego drużyna |
|
|
Ani tzw. drugie exposé premiera Tuska, ani przypadająca niebawem pierwsza rocznica jego urzędowania w nowej kadencji (i piąta rocznica rządów w ogóle) nie stały się okazją do zmian w rządzie. A zatem lider PO albo uważa, że ma dobrych ministrów i nie należy ich wymieniać, albo po prostu nie ma ich kim zastąpić. Obie możliwości świadczą o głębokim kryzysie tej ekipy. Mimo to od kilkunastu dni poszczególni ministrowie przedstawiają plany swoich resortów na następne lata. Ważniejsza jednak od planów wydaje się ocena dotychczasowych "dokonań" tej ekipy. Redakcja "Naszej Polski" dokonała takiej oceny, a jej efektem jest ranking najgorszych ministrów rządu Tuska. Trudno bowiem w tej ekipie o ministrów dobrych - zasadniczo są źli lub co najwyżej słabi.
1. Jan Vincent-Rostowski
Jest najdłużej urzędującym ministrem finansów w III RP, ale też niewątpliwie najważniejszą postacią obecnego rządu. To jego polityce finansowej podporządkowane są działania pozostałych resortów. A polityka ta sprowadza się do trzech działań: maksymalnego cięcia wydatków (z wyjątkiem wydatków na biurokrację, która pod rządami PO-PSL znacząco wzrosła), wyciskania pieniędzy z obywateli i przedsiębiorstw oraz zadłużania państwa. Rząd Tuska - mimo początkowych zapowiedzi - jest pierwszym od wielu lat, który zdecydował się podnieść podatki: począwszy od stawek VAT, poprzez składkę rentową (obniżoną przez rząd PiS) i akcyzę, po ulgi w podatku PIT, które zostały zlikwidowane (ulga internetowa) lub znacznie ograniczone (ulga prorodzinna). Jednocześnie w rekordowym tempie rośnie dług publiczny, który za rządów Rostowskiego wzrósł o ponad 300 mld zł i obecnie wynosi ok. 850 mld zł (na koniec kadencji może zbliżyć się do biliona zł). Minister co roku stosuje "kreatywną księgowość" (np. przerzucając niektóre wydatki poza budżet), aby tylko nie przekroczyć konstytucyjnego progu zadłużenia 55 proc. produktu krajowego brutto. I choć z wyliczeń GUS wynika, że w 2011 r. zadłużenie wyniosło już 56,3 proc. PKB, Rostowski nadal prezentuje urzędowy optymizm, a nawet buńczucznie zapowiada obniżanie tego wskaźnika w następnych latach - mimo że wszyscy ekonomiści są zgodni, iż czeka nas spowolnienie gospodarcze. Mimo wizerunku technokraty minister finansów wykazuje też spory temperament polityczny, brutalnie atakując opozycję - jak to uczynił zaraz po przedstawieniu programu gospodarczego PiS, gdy wykorzystał swój resort do wyliczenia kosztów propozycji tej partii.
2. Radosław Sikorski
Obecny minister spraw zagranicznych to także najdłużej urzędujący szef tego resortu od początku III RP. Z Rostowskim łączy go jeszcze jedno: posiadane przez wiele lat brytyjskie obywatelstwo, co (podobnie jak żona, amerykańska Żydówka) wydaje się co najmniej dziwne na takim stanowisku. Polityka zagraniczna Sikorskiego polega jednak głównie na promocji osoby samego ministra, znanego z egocentryzmu i skłonności do bufonady. Dowodem na to była kompromitująca próba kandydowania Sikorskiego na stanowisko sekretarza generalnego NATO w sytuacji, gdy nie miał żadnych szans. Najwyraźniej jednak minister nie traci nadziei na międzynarodową karierę, gdyż generalną linią jego polityki zagranicznej jest uległość wobec "możnych tego świata", zwłaszcza Niemiec i Rosji, które przy bierności polskiej dyplomacji zbudowały Gazociąg Północny blokujący rozwój portu w Świnoujściu. Rok temu Sikorski wygłosił w Berlinie przemówienie, w którym zaapelował, by Niemcy wzięły większą odpowiedzialność za Europę, co zdumiało nawet prezydenta Komorowskiego, z którym minister nie skonsultował tego wystąpienia. Mimo osobistych związków z USA szef dyplomacji nie potrafił nic konkretnego załatwić w stosunkach z Amerykanami: ani w dziedzinie militarnej (tarcza antyrakietowa), ani w cywilnej (zniesienie wiz). Także na wschodzie Polska straciła jakiekolwiek znaczenie - nie jesteśmy już realnym partnerem ani dla Ukrainy, ani dla Białorusi, ani nawet dla Litwy. Obnoszący się ze swoim antykomunizmem Sikorski przywrócił na stanowiska w MSZ wielu absolwentów sowieckiej uczelni MGIMO i agentów służb PRL (reszta kadry dyplomatycznej pochodzi z "korporacji Geremka"). Jest za to bezkompromisowym wrogiem PiS, choć niegdyś był senatorem tej partii i ministrem w jej rządzie: swoimi okrzykami o "dożynaniu watahy" i atakami na prezydenta Kaczyńskiego przebił większość "rdzennych" polityków PO.
3. Mikołaj Budzanowski
Urzędujący zaledwie od roku minister skarbu uzyskał to stanowisko dlatego, że uchodzi za specjalistę od gazu łupkowego i otrzymał zadanie stworzenia holdingu państwowych spółek, które będą ten gaz wydobywać. Gazu jednak na razie nie ma i jeszcze długo nie będzie, natomiast Budzanowski kontynuuje politykę swojego poprzednika, Aleksandra Grada, którego wcześniej był zastępcą. Z jednej więc strony utrzymuje setki działaczy PO i PSL, członków ich rodzin i protegowanych na stanowiskach w spółkach skarbu państwa (mimo nagłośnienia tej patologii po ujawnieniu tzw. taśm Serafina), z drugiej zaś - nie ustaje w wyprzedawaniu resztek majątku narodowego. Do tego stopnia, że zamierza sprywatyzować nawet wszystkie uzdrowiska, choć jeszcze w poprzedniej kadencji planowano pozostawić część z nich we władaniu państwa. Zapowiedziana przez premiera spółka "Polskie Inwestycje" najpewniej także będzie kolejnym sposobem wyprzedaży majątku - jak niegdyś Narodowe Fundusze Inwestycyjne. Budzanowski zmierza więc do tego, by dołączyć do niechlubnej listy największych prywatyzatorów - obok ministrów Lewandowskiego, Kaczmarka, Wąsacza i Grada.
4. Joanna Mucha
Jej powołanie na ministra (czy też - jak sama mówiła - "ministrę") sportu rok temu wywołało drwiące komentarze, które dziś zamieniły się w bezsilne złorzeczenia. Urzędowanie pani Muchy stanowi bowiem serię kompromitacji: począwszy od zatrudnienia własnego fryzjera na dyrektorskim stanowisku w Centralnym Ośrodku Sportu, po niedawną "aferę dachową" na Stadionie Narodowym. Pozycji minister sportu nie zaszkodziły też fatalne wyniki polskich sportowców na piłkarskich mistrzostwach Europy oraz na igrzyskach olimpijskich, ani też potraktowanie "po macoszemu" znacznie lepszych paraolimpijczyków. Jej resort spokojnie przygląda się finansowym skandalom w poszczególnych związkach sportowych, które nadal dotuje ogromnymi kwotami. Wydaje się zatem, że nie tylko lubelska posłanka PO, kilka lat temu wykreowana przez media na "gwiazdę Sejmu", powinna stracić posadę w rządzie, ale w ogóle dalsze istnienie Ministerstwa Sportu (utworzonego w 2005 r.) nie ma żadnego uzasadnienia.
5. Bartosz Arłukowicz
Jako następca minister zdrowia Ewy Kopacz, a w dodatku nowy, lewicowy nabytek Platformy, miał szansę naprawić fatalną politykę tego resortu z poprzedniej kadencji. Szybko jednak okazało się, że Arłukowicz sprawdzał się jako polityczny "celebryta" i ulubieniec mediów, natomiast żadnego pomysłu na naprawę służby zdrowia nie posiada. Dokonał co prawda wymiany prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, ale nie zmienił systemu, w którym to urzędnicy NFZ decydują o tym, ilu pacjentów może obsłużyć dana placówka medyczna, przez co rosną kolejki i zadłużenie szpitali. Nie podjął też nawet próby zatrzymania komercjalizacji szpitali, którą minister Kopacz narzuciła samorządom. Sam za to wykazał się niemałą arogancją - a to oskarżając lekarzy z zagrożonego upadkiem Centrum Zdrowia Dziecka, że za dużo zarabiają, a to wszczynając nagonkę na krajowego konsultanta ds. okulistyki, prof. Jerzego Szaflika. Przypadek Arłukowicza kolejny raz potwierdza, że nie wystarczy być lekarzem (nawet popularnym), by być dobrym ministrem zdrowia.
6. Sławomir Nowak
Jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska rok temu przejął resort infrastruktury po czteroletnich, fatalnych rządach Cezarego Grabarczyka (który gładko przeszedł na fotel wicemarszałka Sejmu). Jednak poza zupełnie niepotrzebną (ale za to kosztowną) zmianą nazwy na Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej Nowak niewiele zmienił w funkcjonowaniu tego urzędu. Najważniejsze zadanie, jakie miał zrealizować - budowa autostrad na EURO 2012 - zostało wykonane tylko połowicznie: otwarto wprawdzie autostradę A2 z Warszawy do granicy niemieckiej, ale tylko dzięki przeforsowanej w ostatniej chwili ustawie o przejezdności niedokończonych autostrad. Zupełnie stanęła za to budowa autostrady A4 z Krakowa do granicy ukraińskiej, która teoretycznie miała być drugą sztandarową inwestycją w związku z mistrzostwami Europy. Nieplanowanym efektem polityki resortu ministra Nowaka stała się za to fala bankructw firm budowlanych, które państwo musi teraz ratować na mocy kolejnej specjalnej ustawy. Nie lepsza jest sytuacja kolei, co pokazała katastrofa kolejowa pod Szczekocinami w marcu br. Okazało się przy tym, że rząd próbował przesunąć na potrzeby drogownictwa część środków unijnych przeznaczonych na modernizację kolei, ale nie otrzymał zgody Komisji Europejskiej. W rezultacie grozi nam, że duża część tych pieniędzy (może nawet 1,8 mld euro) nie zostanie wykorzystana przez PKP i będzie musiała zostać zwrócona Brukseli.
7. Waldemar Pawlak
Lider PSL dba przede wszystkim o jak największą liczbę posad dla swoich kolegów, ale poza tym kieruje Ministerstwem Gospodarki, któremu podlegają tak ważne sektory, jak górnictwo i energetyka. Ale tutaj już Pawlak nie może się pochwalić większymi osiągnięciami, za to niektóre jego działania co najmniej budzą wątpliwości - jak podpisanie umowy gazowej z Rosją, która ma obowiązywać do 2022 r., narzucając Polsce najwyższe ceny gazu w Unii Europejskiej, czy rozpoczęcie prywatyzacji górnictwa (sprzedano już lubelską "Bogdankę" i część akcji Jastrzębskiej Spółki Węglowej). Inicjatywy wicepremiera z PSL w innych sprawach nieraz pozytywnie odróżniają ludowców od Platformy, ale najczęściej pozostają tylko pustymi słowami, gdyż rozbijają się o opór ministra Rostowskiego. Najnowszym tego przykładem jest propozycja zmiany zasad płacenia podatku VAT przez firmy (po otrzymaniu od kontrahenta pieniędzy, a nie tylko faktury - jak jest teraz), którą Pawlak mocno nagłośnił, ale w rzeczywistości prawie nic się nie zmieni. A zatem lider ludowców to kolejny w tym rządzie specjalista od autopromocji, w czym zresztą niczym się nie różni od samego premiera.
8. Michał Boni
W poprzedniej kadencji media wylansowały Boniego na główny "mózg" ekipy Tuska, a sam premier z czasem awansował go z szefa doradców na ministra bez teki. Ale tak było do momentu, gdy Boni zajmował się głównie opracowywaniem "ogólnych koncepcji" w postaci raportów sięgających przyszłych dziesięcioleci. Natomiast po ostatnich wyborach otrzymał osobny resort administracji i cyfryzacji, w którym radzi sobie wyjątkowo słabo. W kwietniu br. Komisja Europejska wstrzymała wypłatę 3,7 mld zł na program cyfryzacji administracji publicznej, dzięki któremu mieliśmy się kontaktować z urzędami przez Internet, zdalnie podpisywać dokumenty za pomocą e-dowodu czy zapomnieć o noszeniu zaświadczeń, wypisów i odpisów, bo wszystkie byłyby dostępne w wersji elektronicznej. Od tego czasu resort Boniego ogłasza co jakiś czas opóźnienia w realizacji wcześniejszych zapowiedzi. Ostatnio ogłoszono opóźnienie utworzenia Centralnego Repozytorium Informacji Publicznych, które miało zawierać m.in. dane geograficzne, demograficzne, wyniki wyborów, dane o produkcji i zużyciu energii, informacje budżetowe i podatkowe. Minister Boni odpowiada też za stosunki z wyznaniami religijnymi, w tym za negocjacje z Episkopatem Polski na temat zupełnie niepotrzebnego (i nie mającego większego znaczenia dla budżetu) projektu zastąpienia Funduszu Kościelnego odpisem podatkowym od wiernych.
9. Jacek Cichocki
Po wydzieleniu osobnego resortu dla Boniego pozostało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które Tusk powierzył Jackowi Cichockiemu. Oprócz służb mundurowych, którym nowy minister ograniczył przywileje emerytalne, MSW nadzoruje dziś także służby specjalne. Ale jest to nadzór iluzoryczny - tak samo jak przez poprzednie 4 lata, gdy Cichocki nadzorował służby jeszcze w Kancelarii Premiera. Mimo licznych skandali szef ABW gen. Krzysztof Bondaryk okazuje się człowiekiem "nie do ruszenia", a skala inwigilacji obywateli (zwłaszcza tych krytycznie nastawionych do obecnej władzy) już dawno przekroczyła wszystko, z czym mieliśmy do czynienia po 1989 r. W sytuacji rosnącego niezadowolenia społecznego resort Cichockiego staje się zresztą coraz bardziej istotny dla obecnej władzy, skoro zapowiedziano nie tylko podwyżki dla policjantów, ale nawet modernizację komend policji.
10. Krystyna Szumilas
Nowa minister edukacji urzęduje wprawdzie dopiero od roku, ale wcześniej była pierwszym zastępcą Katarzyny Hall i wprowadzała jej niechlubnej pamięci reformy. Te same reformy, które - będąc już szefową resortu - teraz odwraca lub opóźnia. Szumilas przełożyła o dwa lata wprowadzenie obowiązku szkolnego dla sześciolatków, zgodziła się też na zmiany w programie nauczania historii w szkołach ponadgimnazjalnych. W obu tych sprawach resort taktycznie uległ presji protestujących rodziców i nauczycieli, ale zasadniczy kierunek zmian wymyślonych jeszcze za czasów minister Hall został utrzymany. Obecna szefowa ministerstwa nie ma za to żadnego pomysłu na wykorzystanie niżu demograficznego dla poprawy jakości szkolnictwa, np. poprzez tworzenie mniejszych klas. Wręcz przeciwnie: jej jedyną odpowiedzią na ten niż jest likwidacja szkół (głównie w małych miejscowościach) i zwalnianie nauczycieli (w tym roku straciło pracę 7,5 tys.).
11. Bogdan Zdrojewski
Kierujący od pięciu lat resortem kultury wrocławski polityk uchodzi za przedstawiciela "konserwatywnego skrzydła" Platformy, ale w praktyce dba przede wszystkim o interesy lewicowo-liberalnych środowisk artystycznych. Świadectwem tego był ubiegłoroczny Europejski Kongres Kultury we Wrocławiu, którego "gwiazdami" uczyniono takie postacie, jak Zygmunt Bauman czy Jacek Żakowski. W tym samym nurcie utrzymana jest polityka kadrowa ministra Zdrojewskiego, który ściągnął do resortu lub do podległych mu instytucji takie osoby, jak Waldemar Dąbrowski (były minister w rządach SLD), Anda Rottenberg (była dyrektor warszawskiej Zachęty), Agnieszka Morawińska (była wiceminister w rządzie Bieleckiego), Piotr Dmochowski-Lipski (syn posłanki UD Marii Dmochowskiej), Agnieszka Odorowicz (była zastępczyni Dąbrowskiego), Grzegorz Gauden (były redaktor naczelny "Rzeczpospolitej") czy Paweł Śpiewak (były poseł PO). Część urzędników ministerstwa w ubiegłym roku przejęła władzę w Telewizji Polskiej, której prezesem został doradca Zdrojewskiego Juliusz Braun.
12. Jarosław Gowin
Powierzenie resortu sprawiedliwości osobie bez wykształcenia prawniczego było eksperymentem, a może raczej fanaberią Tuska, który uznał, że woli mieć Gowina w rządzie niż w Sejmie. Nowy minister okazał się mistrzem autopromocji, do czego wykorzystuje popularne hasło deregulacji - choć konkretne propozycje dotyczące "uwolnienia" poszczególnych zawodów wyglądają raczej mizernie. Natomiast w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości działania Gowina są bardzo niepokojące: likwidacja 79 sądów rejonowych i projekt nowej ustawy o prokuraturze, która de facto podporządkowuje prokuraturę rządowi, formalnie utrzymując jej niezależność. Tych szkodliwych pomysłów nie przykryje buńczuczna wypowiedź ministra, że ma "w nosie literę prawa" - tym bardziej że padła w kontekście afery Amber Gold, która ma swój wymiar nie tylko prawny, ale i polityczny, który Gowin od początku stara się wyciszyć.
Paweł Siergiejczyk
Artykuł ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Nasza Polska" |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia listopada 05 2012 18:43:28 ·
9 Komentarzy ·
77 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|