|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Detektory "złej energii" |
|
|
- Niejeden raz samolot, którym lecieliśmy, przechodził kontrole pirotechniczne, ale nie przypominam sobie, by urządzenia sygnalizowały obecność materiałów wybuchowych czy im podobnych. Dopuszczam taką możliwość w samolotach, w których transportuje się broń, przewozi żołnierzy, niebezpieczne ładunki, choć są one odpowiednio zapakowane i zabezpieczone, ale w samolotach wożących pasażerów? To zadziwiające - mówi doświadczony pilot lotnictwa transportowego w randze majora.
W jego ocenie, informacje prokuratury wojskowej twierdzącej, że elementy bliźniaczego do rozbitego Tu-154M, stacjonującego w Mińsku Mazowieckim, dawały pozytywne sygnały w trakcie badań pirotechnicznych, są zaskakujące.
- Skąd w takim samolocie jakieś tło, na które reagują detektory pirotechników? Jeśli to norma, to jak dotąd sprawdzane były samoloty VIP-ów? Czy bagatelizowano tego rodzaju sygnały? - pyta pilot.
Jego zdaniem, jeśli rzeczywiście pewne materiały znajdujące się w kokpicie czy salonce powodują reakcję urządzeń, to z uwagi na bezpieczeństwo należało je zastąpić innymi materiałami, które nie wywołują fałszywych alarmów.
- Mówimy o bezpieczeństwie VIP-ów. Jeśli więc urządzenia coś wskazywały, to należało to sprawdzić, dojść do tego elementu, który powodował alarm, i upewnić się, że nie jest to np. ładunek wybuchowy - dodaje nasz rozmówca.
Spektrometr w embraerze
W ocenie pilotów byłego 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, sytuacja opisywana przez prokuratorów wojskowych wskazuje też na potrzebę sprawdzenia statków powietrznych obecnie wykorzystywanych przez najważniejsze osoby w państwie, czyli śmigłowców oraz czarterowanych embraerów.
- Jeśli mamy poważnie traktować bezpieczeństwo VIP-ów, to należałoby wykonać takie badania i w przypadku reakcji urządzeń wyeliminować z samolotów podejrzane materiały. Bo jeśli - mam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie - w przyszłości przydarzyłoby się jakieś nieszczęście na tych maszynach, to będziemy mówić o zaniedbaniach służb. Wyciągajmy wnioski, zanim coś się stanie - wskazuje pilot.
W ocenie specjalistów, wskazania detektorów mogą zwodzić, ale czy można wykluczyć, że w przypadku alarmu uznanego za fałszywy pod tapicerką czy pod pokładem faktycznie nie ma niebezpiecznych ładunków?
- Moim zdaniem, błędem było to, że w czasie remontów samolotów Tu-154M w Samarze nie było odpowiedniego zabezpieczenia maszyny. Są przecież takie elementy skrzydła, statecznika, do których dostęp jest możliwy tylko w czasie poważnego serwisu. A wystarczy mikro-ładunek umieszczony w newralgicznym punkcie samolotu, chociażby w układzie cięgieł służących do sterowania maszyną, by taką maszynę unicestwić. Takiego ładunku nie da się wykryć w stosunkowo pobieżnych kontrolach wykonywanych przez pirotechników przed lotem - tłumaczy nasz rozmówca, który konsultował się w tej sprawie z innymi znawcami tematu.
Hamowanie śledztwa
Profesjonaliści nie mają wątpliwości, że przekaz prokuratury w kwestii domniemanej obecności na wraku Tu-154M śladów materiałów wybuchowych jest jak do tej pory zaciemnianiem rzeczywistych wyników badań grupy pirotechników.
- Niestety od chwili katastrofy widoczne są dwa obozy. Jeden dąży do tego, by śledztwo szło do przodu, by wyjaśnić sprawę, a drugi działa jak hamulec. To mydlenie ludziom oczu, tendencyjne wystąpienia pseudo-ekspertów w mediach czy publikacje nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością - mówi żołnierz.
Przeprowadzone przez ekspertów prokuratury wojskowej badania pirotechniczne na bliźniaczym Tu-154M zostały zrealizowane 7 i 12 listopada. Do tego celu wykorzystano urządzenia przeznaczone do przesiewowego badania pod kątem obecności związków chemicznych mogących stanowić materiały wysokoenergetyczne, w tym materiały wybuchowe. Badaniom zostały poddane m.in. fotele załogi, pasy foteli załogi, pasy foteli pasażerów czy salonka.
Stwierdzono, że w niektórych miejscach samolotu urządzenia reagowały w analogiczny sposób jak w Smoleńsku, podając sygnały mogące wskazywać na obecność materiałów wysokoenergetycznych, w tym wybuchowych.
Równocześnie prokuratura zastrzegła, że wyniki eksperymentu nie mogą być podstawą do wydania kategorycznej opinii o obecności materiałów wybuchowych lub wybuchu. Zebrany materiał posłuży bowiem do dalszych badań laboratoryjnych i na jego podstawie opracowana zostanie końcowa opinia biegłych.
Marcin Austyn |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia listopada 22 2012 10:05:53 ·
9 Komentarzy ·
73 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|