|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
"Film o Smoleńsku ośmieszy nas za granicą"- mówi Olbrychski. Aktor ma stuprocentową rację |
|
|
- To byłby film antypolski. Wyrządziłby krzywdę naszemu społeczeństwu, które i tak jest skłócone. Zawrzałoby jeszcze bardziej. Stanie się tak, jeśli pan Antoni zrobi film, gdzie będzie artykułował, że był to zamach. I jeśli ktoś ten film obejrzy za granicą, no to ośmieszy nas przed całym światem - mówił u Tomasza Lisa aktor, który kilka dni wcześniej porównywał zagranie Kaczyńskiego w filmie do wcielenie się w rolę Dzierżyńskiego.
W słowach wybitnego polskiego aktora pobrzmiewa oczywiście tłusta nuta starego kompleksu polskich salonów, który można streścić w słowach: "Co o nas teraz w Paryżu pomyślą?". Nie jest tajemnicą, że od początku lat 90-tych zakompleksienie i, przepraszam za mocne słowo, ale ono oddaje istotę rzeczy, mentalne skundlenie (polegające na skrajnej uległości) pewnych środowisk daje o sobie znać w większości debat na istotne tematy. Nie jest to do końca wina tych środowisk. Ponad pół wieku komunistycznego totalitaryzmu, którego podstawą była tresura, musiało się odbić na mentalności Polaków. Niestety nie da się jej zmienić jednym zamachem szablą. Nawet jeżeli jest to zamach jaki zrobił Olbrychski w "Zachęcie". Nie zamierzam opisywać tutaj szeroko tego, co fenomenalnie zdiagnozował Rafał Ziemkiewicz w "Michnikowszczyźnie". Niestety w ostatnich wypowiedziach ludzi na filmu na temat projektu Antoniego Krauze widać "niewolniczą" mentalność, która szkodzi młodym pokoleniom Polaków. Jej zderzenie z filmem Smoleńsk jest zresztą znamienna. Abstrahując od oceny całej prezydentury Lecha Kaczyńskiego, trudno nie przyznać, że był on pierwszym prezydentem, który próbował realnie walczyć z postkolonialną mentalnością polskich elit. Nie zapominajmy, że Olbrychskiemu i jego kolegom po fachu nie chodzi jedynie o wizerunek Polski za granicą. Gdyby tak było, większość z nich protestowałoby przeciwko "Pokłosiu", które sprzedaje wypaczony i do bólu przerysowany obraz polskiego społeczeństwa.
Daniel Olbrychski ma paradoksalnie rację, obawiając się, że film Krauzego ośmieszy nas za granicą. Jeżeli reżyser zrealizuje wizję, którą ujawnił w kilku wywiadach, to widzowie zagraniczni mogą inaczej spojrzeć na "zieloną wyspę" Donalda Tuska. Olbrychski myli się jednak mówiąc, że Polskę ośmieszy wizja zamachu w Smoleńsku. Polskę najmocniej ośmieszyłby film pokazujący bałagan, który doprowadził do śmierci prezydenta RP. Szczególnie musiałoby się to odbić na wizerunku Polski na zachodzie. Warto sięgnąć po wspomnienia Georga W. Busha "Czas decyzji" by przekonać się jak traktowany jest na pokładzie Air Force One przez Secret Service prezydent USA. Ba, wystarczy przypomnieć sobie jakie środki bezpieczeństwa zastosowano podczas wizyty Baracka Obamy w sojuszniczym kraju USA- Polsce. Pokazanie światu jak wyglądała ochrona prezydenta Polski, który leciał na terytorium wrogiego nam kraju, będąc na dodatek przywódcą jednego z krajów z koalicji walczącej z terroryzmem, musi uderzyć w wizerunek Polski. A co ze śledztwem smoleńskim? Ta część filmu Krauzego może być największym oskarżeniem naszego kraju, który będąc członkiem NATO leży plackiem przed Władimirem Putinem.
Antoni Krauze ma więc niepowtarzalną szansę obnażyć prawdziwą twarz III RP i rządzących nią liderów. W tym kontekście Daniel Olbrychski ma stuprocentową rację. Ten film ośmieszy Polskę. Nie powinniśmy się dziwić, że wszelakiej maści mitomanii będą się temu sprzeciwiać. Dla nich mity dotyczące Polski są ważniejsze niż prawda. Na dodatek oni ślepo popierając nieudolną ekipę, która rządzi Polską, mają się naprawdę czego wstydzić. Film Krauzego nie będzie jednak antypolski. Film Krauzego leży w interesie naszego kraju. Pomoże przekuć balon fałszu w jakim się znajdujemy. Nawet za cenę ośmieszenia nas "w Paryżu".
Łukasz Adamski
--------------------------------------------
- Stetryczały satyr czyli Daniel Olbrychski już dawno dołączył do kompanii w składzie Bartoszewski, Kuczyński, Kutz, Wajda i wielu innych. Tak więc żadne to zaskoczenie... Jak w filmie "Wszystko na sprzedaż". To jest właśnie jeden z nonsensów, że w Polsce aktor musi być "magistrem sztuki", podczas gdy takie wykształcenie nie jest mu w zasadzie do niczego potrzebne, ba można wymienić tysiące doskonałych aktorów na świecie, którzy nigdy nie "studiowali", a potrafią zagrać każdą rolę. U nas natomiast ci pajace "mają studia" i "tytuł", a co za tym idzie, utożsamia się ich z automatu z ludźmi "kulturalnymi"... Tymczasem kultury osobistej nie nauczy żadna uczelnia, a już na pewno nie taka, która kształci sprzedających się na siłę "udawaczy"; kulturę trzeba mieć we krwi, trzeba ją wynieść z domu rodzinnego, a następnie nieustannie i bezkompromisowo kształtować. Komuś, kto żyje z wystawiania się na sprzedaż i to czasem za każdą cenę, kto przyzwyczaił się do skundlania się przed różnymi producentami i reżyserami, równie łatwo skundli się przed dysponującą grantami władzunią. Takiemu komuś niezwykle trudno być prawdziwie kulturalnym człowiekiem. Nie mówię, że jest to niemożliwe, ale jednak o wiele trudniejsze niż w przypadku innych profesji. |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia grudnia 04 2012 16:28:48 ·
9 Komentarzy ·
79 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|