Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Piramida Sikorskiego
Pod niestety skuteczną, propagandową przykrywką hasła "grubej kreski", cynicznie wykorzystując zaufanie do "solidarnościowego" rządu, sprawnie dokonano bezbolesnego dla komunistycznej klasy rządzącej przeszmuglowania jej na równie uprzywilejowane pozycje w nowej rzeczywistości. Udało się to niemal w całości, jedynie z kosmetycznymi zmianami układów organizacyjnych i - co może nawet ważniejsze - personalnych, istniejących przed Okrągłym Stołem.

Doskonałym przykładem tej udanej operacji jest Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Gmach przy al. Szucha i placówki za granicą zapełniała przed rokiem 1989 grupa szczególna. Można ją nazwać nomenklaturową arystokracją ze względu na zarobki, które biorąc pod uwagę utrzymywany wtedy sztuczny kurs walutowy, sprawiały, że ówcześni dyplomaci już po kilku latach pracy za granicą wracali stamtąd jako krezusi. Dlatego MSZ przyciągało wyjątkową mieszankę złożoną z agentów służb wewnętrznych i moskiewskich, oportunistów z talentami językowymi i układami rodzinnymi oraz partyjnych aparatczyków z mocnymi plecami.

Wejście różowych

W takim kształcie personalnym MSZ weszło w okres III RP. W ostatniej chwili, w latach 1988-1989, wkręcili się jeszcze do dyplomacji co bardziej przewidujący funkcjonariusze partii i rozmaitych służb, którzy uznali, że niepewne czasy przełomu najbezpieczniej będzie przeczekać na placówce zagranicznej. Dlatego np. Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego w swojej działalności mógł opierać się na agentach WSI, pracujących praktycznie we wszystkich kluczowych dla tej operacji miejscach - od Luksemburga poprzez Wiedeń po Nowy Jork.

Zmiany personalne, które nastąpiły w resorcie po 1989 r., nie były rewolucyjne. Zadbali o to kolejni ministrowie, wierni umowie Okrągłego Stołu, z Bronisławem Geremkiem, Krzysztofem Skubiszewskim i Władysławem Bartoszewskim na czele. Ujmując rzecz w syntetycznym skrócie: "czerwoni" pozostali większością, musieli jednak trochę się przesunąć, by zrobić miejsce "różowym", szczególnie na stanowiskach kierowniczych.

Awans asystentów

Nowi, którzy pojawili się w latach 90. na Szucha, w większości byli więc zwolennikami Unii Wolności, a wywodzili się głównie spośród młodszych pracowników naukowych filologii czy politologii Uniwersytetu Warszawskiego i Polskiej Akademii Nauk. Powszechnie wiadomo było, że o zatrudnieniu decydowała najczęściej po prostu obecność kandydata w notesie Bronisława Geremka. Nieliczne jednostki, które dostały się do resortu inną drogą, np. oficjalnie zdając odpowiednie egzaminy, albo musiały dostosować się do panującej tam, a wywodzącej się jeszcze z PRL "kultury korporacyjnej", albo zostały przez system zmarginalizowane i odrzucone.

Wytworzył się w ten sposób trwający do dziś stan symbiozy ludzi z Unii Wolności z dawną, komunistyczną dyplomacją. Symbiozy o tyle łatwiejszej, że środowiska te często już przed 1989 r. się przenikały - rodzinnie czy towarzysko. Można powiedzieć, że MSZ było żywym przykładem głoszonej przez Gazetę Wyborczą idei pojednania "ludzi rozumnych". Choć oczywiście walka o stanowiska trwała i kiedy do władzy dochodził SLD, a ministerstwem kierowali Dariusz Rosati czy Włodzimierz Cimoszewicz, to pokolenie dyplomatów z PRL odzyskiwało część wpływów.

Trzecia generacja

Z czasem podziały zamazywały się jednak coraz bardziej i można powiedzieć, że obecnie obie grupy zlały się praktycznie w jednolite środowisko w ramach Platformy Obywatelskiej. Dziś często większe znaczenie ma przynależność do koterii towarzyskich, sitw, połączenie interesami finansowymi z wpływowymi klanami rodzinnymi niż dawne podziały polityczne. Dominują w nim jednak nadal przedstawiciele trzech pokoleń, z których pierwsze stanowili przybyli ze Wschodu po 1944 r. członkowie Komunistycznej Partii Polski.

Niedawno np. szerokim echem odbiły się w MSZ dwie nominacje. Dwójka młodych ludzi z niewielkim doświadczeniem i wiedzą otrzymała stanowiska w jednych z najbardziej atrakcyjnych placówek - w Ambasadzie RP w Madrycie oraz konsulacie w Mediolanie. Oboje dostali posady z całkowitym pominięciem obowiązującej procedury konkursowej, co wywołało zrozumiałe rozgoryczenie wśród innych pracowników, często czekających długie lata na możliwość wyjazdu.

Wszystko wyjaśniają informacje, że chodzi o syna obecnej wiceminister Grażyny Bernatowicz (przed 1989 r. używającej nazwiska Bernatowicz-Bierut) oraz córkę byłego wiceministra, a obecnie ambasadora w Waszyngtonie, Ryszarda Schnepfa.

Piramida Sikorskiego

Objęcie rządów w gmachu przy al. Szucha przez Radosława Sikorskiego nie spowodowało głębszych zmian w wewnętrznym układzie sił w dyplomacji. Minister, który kierował wcześniej resortem obrony narodowej, najwidoczniej jednak przywiązał się na tyle do wojskowych, że przyprowadził ze sobą z MON kilku oficerów i powierzył im stanowiska dyrektorskie.

Natomiast chyba wyłącznie jego rozdętemu ego należy zawdzięczać fakt, że liczba wiceministrów w MSZ osiągnęła nienotowany nigdy wcześniej poziom - Sikorski ma ich aż ośmiu. To właśnie tak irracjonalnie rozmnożone ministerialne, dyrektorskie i wicedyrektorskie pensje powodują, że wydajemy na utrzymanie resortu spraw zagranicznych z naszych podatków niemal 2 mld zł rocznie. Gdyby jeszcze ta ogromna kwota przyczyniała się do obrony interesów państwa za granicą, byłaby usprawiedliwiona. Ale komu jest potrzebne obecne MSZ, które oficjalnie kieruje się doktryną "budowania strategicznego partnerstwa z Rosją" na Wschodzie, a na Zachodzie "mniej obawia się niemieckiej siły niż niemieckiej bezczynności"?

Obecnie w MSZ nie ma większego znaczenia etos służby cywilnej czy kwalifikacje. Według pracowników niemal wszystkie awanse na wyższe stanowiska dokonywane są nie na podstawie kompetencji, lecz powiązań pozamerytorycznych. Nominacje są uznaniowe, bez konkursów, według któregoś z kluczy - trzeba być z PO, ze służb, po sowieckiej akademii dyplomatycznej MGIMO lub z właściwego rodu.

Minister pozostaje od czasu przejścia do Platformy konsekwentny tylko w jednym. I nie zmienił tego nawet 10 kwietnia 2010 r. Zamiast budować konsensus wokół podstawowych interesów Polski, stara się przede wszystkim atakować opozycję. Choć jego ostatni ruch - wystąpienie za pośrednictwem Unii Europejskiej do Moskwy o zwrot szczątków tupolewa - można interpretować jako nieśmiałą próbę zabezpieczenia się na wypadek zmiany koniunktury. Czyżby Sikorski wiedział o czymś, co jeszcze nie jest publicznie znane?

Artur Dmochowski
Gazeta Polska Codziennie
 
Dodane przez prakseda dnia grudnia 21 2012 07:34:49 · 9 Komentarzy · 69 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.