|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Siemoniak - kolejny minister, jak dziecko we mgle. |
|
|
Minister zapowiada, że zmiany w budżecie nie dotkną ani żołnierzy i ich uposażeń, ani - na co liczy minister - programów modernizacyjnych. Sęk w tym, że obecnie ani jednego słowa Tomasza Siemoniaka nie sposób brać na serio. Od początku było jasne, że jego pozycja polityczna jest żadna, a ma on być jedynie wykonawcą wytycznych Tuska. Obecnie - po aferze wokół gen. Waldemara Skrzypczaka - stało się jasne, że Siemoniak jest, jak dziecko we mgle, daje się ogrywać w swoim własnym resorcie. Jego niska pozycja polityczna zdaje się jest faktem powszechnie znanym w MON.
Kolejny minister okazał się być absolutnym partaczem, kolejny resort - jak się okazuje - jest rządzony przez służby. Nie jest jasne, przez jakie służby.
Zacznijmy jednak od początku.
Jak informowała "Rzeczpospolita", gen. Skrzypczak jakiś czas temu stał się przedmiotem zainteresowania Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Ponoć SKW miała od początku alarmować, że powołanie wojskowego na wiceministra w MON jest ryzykowne. Skrzypczak jest bowiem kolejnym - po Bondaryku i Sienkiewiczu - człowiekiem, który na ważne stanowisko dotyczące bezpieczeństwa narodowego przychodzi wprost z biznesu. SKW wskazywało, że to nie jest bezpieczna sytuacja.
To jednak było dawno, nikt kontrwywiadu nie posłuchał i Skrzypczak został wiceministrem. Służby wcale nie przestały się nim interesować. Jak wynika z doniesień "Rz", SKW trafiła na ślad działalności lobbingowej wiceministra. Ma sprzyjać firmom m.in. izraelskim. Sytuacja miała być na tyle niepokojąca i poważna, że SKW zawiadomiła o tej sprawie prokuraturę. Na razie nie wiadomo, jak prokuratura odnosi się do zawiadomienia.
Wiadomo jednak, że minister Siemoniak przyznał oficjalnie, że o żadnym postępowaniu nic nie wie. Podobnie jak sam Skrzypczak (co w sumie nie dziwi). MON wydał oświadczenie, w którym napisano, że resort nie posiada żadnej wiedzy o działaniach wobec Skrzypczaka, ani o podejrzeniach pod jego adresem.
Okazuje się więc, że minister obrony narodowej dał się ograć przez instytucję, którą ma - zgodnie z prawem - nadzorować. To szef MON sprawuje bezpośredni nadzór nad SKW i SWW. Jak widać jednak, w obecnej sytuacji nadzór ten i kontrola są fikcyjne.
W związku z tymi doniesieniami powstają pytania. W jaki sposób minister Siemoniak wykonuje swoje obowiązki nadzoru nad SKW? Jak często spotyka się z szefem SKW? Dlaczego doszło do sytuacji, w której podległa ministrowi służba nie informowała o podejrzeniach wobec jednego z wiceministrów? Co zrobił szef SKW, gdy do służby dotarły informacje o działalności lobbingowej Skrzypczaka? Dlaczego po skierowaniu sprawy do prokuratury nie doszło do powiadomienia szefa MON oraz Prezesa Rady Ministrów? A jeśli doszło, dlaczego szef MON twierdzi, że o niczym nie wie?
Przyznanie się do niewiedzy w tej sytuacji jest jawną kompromitacją Tomasza Siemoniaka, który - jak widać - nie ma żadnego autorytetu, ani władzy nad podległymi mu - na mocy ustawy - instytucjami.
"Rzeczpospolita" dostarcza kolejnych argumentów do krytyki szefa MON. Jak przyznaje sam Skrzypczak, obecnie nie ma certyfikatu dostępu do materiałów niejawnych. Sam zainteresowany tłumaczy, że nie zdążył ze złożeniem ankiety bezpieczeństwa, a sprawa już jest rozwiązywana. Jednak skoro SKW skierowało w jego sprawie zawiadomienie do prokuratury jest rzeczą oczywistą, że Skrzypczak stosownego poświadczenia nie powinien dostać. A to oznacza, że powinien zostać - przynajmniej - zawieszony na czas wyjaśnienia całej sprawy. Bez dostępu do materiałów ściśle tajnych nie ma on możliwości wykonywania pracy. To jednak dla ministra nie był problem. Zamiast sprawdzić przy tej okazji, co dzieje się wokół Skrzypczaka, on zwyczajnie wydał - na mocy stosownych przepisów - osobiście zgodę na dostęp Skrzypczaka do dokumentów niejawnych. I dzięki temu ciągłość pracy wiceministra zachowana.
Jednak znów rodzą się pytania. Czy bezpieczne jest wydawanie przez szefa MON w takiej sytuacji zgody na dostęp Skrzypczaka do niejawnych danych? Jak wiele podobnych pozwoleń Siemoniak wydał już za swojej kadencji? Ilu ludzi bez oficjalnych certyfikatów jest w MON - i innych instytucjach - upoważnionych do korzystania z materiałów niejawnych? Co tacy ludzie robią?
Dlaczego SKW przy okazji certyfikatu Skrzypczaka nie podzieliło się z szefem MON swoimi podejrzeniami dot. lobbingu? Czy rzeczywiście jedynie termin złożenia ankiety był powodem wygaszenia przez SKW certyfikatu Skrzypczakowi?
Opisana przez "Rz" sytuacja oraz reakcja MON na te doniesienia pokazują po raz kolejny, że w rządzie obieg informacji, kanały komunikacji działają fatalnie. Nawet w obszarze jednego resortu nie ma wymiany informacji. W MON nikt nic nie wie i nikt niczego nie sprawdza.
Obowiązki i zadania szefa resortu są dla niego mało znaczące. Zdaje się, że nie ogarnia on skomplikowanej materii, z jaką przyszło mu się zmierzyć. Zasadnym jest więc pytanie, kto rządzi dziś polskim wojskiem? Czy jest to gen. Janusz Nosek, szef SKW czy konstytucyjny minister? Od tego pytania nie sposób uciec, gdy okazuje się, że służby podlegające ministrowi działają za jego plecami, interesując się zastępcą ministra.
Sytuacja opisana przez gazetę jest niepokojąca. Dziś trudno jednak przesądzić, o co w tej sprawie chodzi. Waldemar Skrzypczak po ostatnich zmianach w procedurze przetargowej w MON stał się jedną z najpotężniejszych postaci w polskiej polityce. To on decyduje o kontraktach zbrojeniowych i kierunkach modernizacji armii. Od jego decyzji zależą gigantyczne zyski, lukratywne kontrakty. Presja na wiceministra jest więc ogromna. A to jak wiadomo zawsze rodzi naciski korupcyjne. Producenci uzbrojenia są w stanie zrobić dużo, by ich firmy otrzymały zlecenie rządu. Nie można wykluczyć, że w ramach tych działań skorumpowano Skrzypczaka, że dał się kupić. To trzeba sprawdzić, nie można odrzucać tej tezy, ani jej przyjmować z góry. Szczególnie, że jego wejście do MON z biznesu nasila korupcjogenne zagrożenia.
Jednak jest i druga możliwość, o której mówił sam Skrzypczak. Rzeczywiście operacja SKW i obecne doniesienia może być zemstą za działalność Skrzypczaka. Od dawna był on ostrym krytykiem dotychczasowej polityki kontraktowej polskiej armii. Mówił źle o zakupach dla misji ISAF w Afganistanie. Wytykał błędy i stawiał pytania. Być może po przyjściu do MON przeciął patologiczne powiązania i pasożytnicze układy, jakie toczyły polskie wojsko i projekty modernizacyjne. I możliwe, że obecnie trwa operacja zemsty, próba zniszczenia Skrzypczaka, szukanie nowego wiceministra, który przywróciłby poprzednią sytuację. Tej opcji również nie należy wykluczać. Obie oznaczają, że sytuacja w MON woła o pomstę do nieba i wymaga natychmiastowej interwencji. I to głębokiej.
Sprawę samego zaangażowania Skrzypczaka w lobbing na rzecz koncernów zbrojeniowych trzeba poddać gruntownemu wyjaśnieniu. Szczególnie, gdy ma się w pamięci słynną konferencję prasową płk. Mikołaja Przybyła. Choć media skupiły się na opisywaniu jego "samobójczej próby" i postrzeleniu się w policzek, warto pamiętać, że mówił on również o śledztwach dotyczących gigantycznych przestępstw związanych właśnie z przetargami w wojsku. Przybył zniknął, a w raz z nim niezwykle ważny temat dotyczących korupcji w armii. Przemówienie Przybyła powinno tym bardziej zmotywować MON i rząd - w tym samego premiera, by sprawie działalności Skrzypczaka przyjrzeć się poważnie.
Tego jednak nie dokona minister, który o niczym nie wie i niczego nie umie sprawdzić. Tomasz Siemoniak po wydarzeniach z ostatniego tygodnia powinien odejść. Minister, który nie jest w stanie kontrolować podległych mu jednostek, który daje się jak dziecko ogrywać służbom specjalnym, za które odpowiada, jest nie tylko partaczem. Jest niebezpiecznym partaczem. Jego skrajna nieudolność naraża państwo. Szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę skalę współpracy obecnego kierownictwa SKW ze stroną rosyjską. SKW chętnie przekazuje Rosjanom aktywa operacyjne i wymienia inne ważne dla Polski informacje. Czy sprawa Skrzypczaka również podlegała współpracy z Kremlem?
Kto zatem rządzi w MON?
Stanisław Żaryn
-------------------------------------------------
- Trzeba dodać, że honorowe obywatelstwo Polski otrzymał w tajemnicy były szef izraelskiej centrali wywiadowczej – Mossad, Meir Dagan. Informację o tym podał izraelski portal “Walla” w komentarzu na temat niedawnej wizyty szefa MON Tomasza Siemoniaka w Izraelu. |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia lipca 27 2013 08:23:54 ·
9 Komentarzy ·
57 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|