|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 6
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Dzieci operowane w mieszkaniu zwanym kliniką – bez sali pooperacyjnej |
|
|
Prof. Maria Hortis-Dzierzbicka, laryngolog i foniatra, to lekarka, która ujawniła sposób funkcjonowania Instytutu Matki i Dziecka, za co została zwolniona, jest właśnie w okresie wypowiedzenia. Opowiada o skandalicznych praktykach kierownictwa placówki, tolerowanych przez ministerstwo. "Nie zostawię tych dzieci, dlatego błagam o pomoc" - wzywa dramatycznie w "Dużym Formacie".
Zaczęło się po interwencyjnej kontroli w poradni ortodontycznej, gdy głośno skrytykowała sytuację, że dzieci z rozszczepami podniebienia są tam przyjmowane przez lekarzy bez specjalizacji, co jest niezgodne z prawem, etyką lekarską, a poza tym zagraża zdrowiu dzieci.O tych nieprawidłowościach alarmowała wszystkich - dyrektora Instytutu, urzędników ministerstwa.
Potem, jeszcze w 2007 roku, dowiedziała się, że jej szefowa, kierownik kliniki prof. Zofia Dudkiewicz zatrudniła na stanowisko szefa poradni ortodontycznej dr Dorotę Cudziło - niegdyś pracującą w Instytucie, a potem we własnym gabinecie ortodontycznym na Kabatach. Ale rozmawiając z nią o wspólnej pracy w poradni usłyszała: "No coś ty! Nie na to się umawiałam. Ja daję tylko nazwisko. Żadnych usług świadczyć nie zamierzam".
Na drugi dzień po tamtej rozmowie poszłam do ówczesnego dyrektora Instytutu Sławomira Janusa i mówię do niego: "Panie dyrektorze, jak to jest, że dr Cudziło została szefem poradni ortodontycznej, skoro wczoraj usłyszałam od niej, że nie będzie pracowała?".
I tu padła kolejna zdumiewająca odpowiedź: "Faktycznie, ale prof. Dudkiewicz powiedziała, że jeżeli mamy zachować kontrakt ortodontyczny z NFZ-etem, to nie ma innego wyjścia".
Przepisy wymagały zatrudnienia minimum dwóch specjalistów ortodontów, żeby Instytut mógł od NFZ-etu dostawać pieniądze na działalność poradni ortodontycznej, tymczasem w pewnym momencie jedynym specjalistą był dr Jerzy Przylipiak, chirurg szczękowo-twarzowy i ortodonta pracujący na pół etatu. Na drzwiach było jednak w porządku - przez co najmniej dwa lata widniało na nich również nazwisko dr Cudziło. Tylko, że dr Cudziło na początku w ogóle do pracy nie przychodziła, a nieoficjalnym kierownikiem poradni była dr Barbara Obłoj, stomatolog bez specjalizacji. Kiedy pewnym lekarzom to się nie spodobało, na ich miejsce dr Obłoj pozatrudniała lekarzy bez specjalizacji.
Prof. Maria Hortis-Dzierzbicka drążyła więc dalej, ale szefowa kliniki prof. Dudkiewicz kazała jej się odczepić od ortodontów i dalej pozwalała na to, by lekarze przychodzili raz w tygodniu, byleby ktoś w ogóle był w Instytucie.
Po jakimś czasie, po zamknięciu pododdziału pediatrycznego w innej klinice, gdzie też operowano rozszczepy, pacjentów w IMiD zaczęło gwałtownie przybywać. To właśnie wtedy prof. Dudkiewicz zaczęła sprawdzać, ile operacji pierwotnych rozszczepów, w czym specjalizował się właśnie IMiD, można by zrobić w jej prywatnej klinice na Koziej. Operacja pierwotna, czyli pierwsza jest dla lekarza łatwiejsza, niż poprawianie błędów innych lekarzy popełnionych wcześniej. Wkrótce okazało się, że coraz więcej operacji dzieci zaczęto przekładać na wykonania prywatne.
Operacja rozszczepu to zabieg trudny. Na Koziej te ciężkie operacje przeprowadzano w trzypokojowym mieszkaniu, gdzie nie ma sali pooperacyjnej. Na noc dzieci zostawały tylko pod opieką pielęgniarki. Wykonywano tam najczęściej pierwotne operacje zamknięcia rozszczepów wargi i/lub podniebienia u niemowląt średnio w wieku siedmiu miesięcy, ale także "poprawki" po operacjach wykonywanych w innych ośrodkach. Przy tych operacjach pracował cały zespół IMiD - anestezjolog, pielęgniarki, lekarze, dwa razy w tygodniu od godz. 15, czyli po całym dniu pracy w Instytucie - aż do późnej nocy.
Tymczasem w Instytucie zaczęło się przekładanie operacji. Wyglądało to tak, że wcześniej przez całe lata na zabiegi twarzoczaszkowe zapisywano troje - czworo dzieci dziennie. W pewnym momencie zaczęto przyjmować zapisy dla ośmiorga-dziesięciorga dzieci i później dokonywać selekcji. Listę dzieci do operacji układali asystenci, a prof. Dudkiewicz umieszczała tam pacjentów, których chciała sama zoperować w Instytucie. Były to głównie wtórne korekty wargi czy nosa, a te operacje pierwotne u małych pacjentów kierowała do siebie na ul. Kozią, za 6000 złotych za zabieg.
Niepoprawna prof. Maria Hortis-Dzierzbicka, która nie chciała się godzić na te wszystkie praktyki, nie chciała też ich nie zauważać i o nich milczeć, jest dziś na trzymiesięcznym wymówieniu, wydano jej zakaz świadczenia pracy w IMiD, w którym pracowała od 1996 roku i odesłano ją na przymusowy urlop. Czy warto być uczciwym i przełamywać zmowę innych?
Grzegorz Krzywak, Duży Format |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia lipca 27 2013 08:51:52 ·
9 Komentarzy ·
67 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|