Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Krótka historia o tym jak Lech Wałęsa trafił w kamasze
W każdym bądź razie, kiedy piszę ten tekst, i kiedy go umieszczam tu na naszym blogu, nie mam bladego pojęcia, kto i co takiego uczynił Lechowi Wałęsie, że ten się wziął i obraził. I to obraził publicznie, z największym możliwym hałasem, na świat, na Polskę i na wszystko, co go tak nieludzko próbuje wciąż otaczać. Nie mam pojęcia, co się stało, natomiast mogę się domyślać. Jak znam życie i Lecha Wałęsę, poszło o to, że Barack Obama, organizując sobie spotkania z różnymi osobistościami podczas swojego pobytu w Polsce, Lecha Wałęsa potraktował mniej więcej tak samo, jak całą resztę, a więc przydzielił mu odpowiednie miejsce w szeregu i serdecznie zaprosił, żeby wstąpił. Jak znam Lecha Wałęsę, on z całą pewnością musiał być nastawiony na to, że Barack Obama w swoim napiętym kalendarzu wygospodaruje jakąś godzinę, czy dwie, każe się przewieźć helikopterem do Gdańska na Polanki, zajdzie do domu państwa Wałęsów, i tam obaj ważni panowie pogadają o ważnych sprawach, a Lech Wałęsa poinformuje uprzejmie amerykańskiego prezydenta, co trzeba robić, żeby świat wyszedł z politycznego, gospodarczego i moralnego kryzysu. Zresztą nie muszę go nawet znać. On to przyznał wystarczająco jednoznacznie w swoim wywiadzie dla telewizji TVN24.
Oglądałem Lecha Wałęsę podczas wspomnianego wywiadu i muszę przyznać, że właściwie nigdy w życiu nie widziałem go w takim stanie. Wszyscy wiemy, jaki jest Wałęsa. Znamy tę jedną jego minę, te parę wciąż tych samych zdań, które on powtarza przy każdej możliwej okazji, i wiemy, że nie ma takiego słowa, czy takiego wręcz zdarzenia, które mogłyby sprawić, żeby on tę minę stracił, a szyk zdań mu się poplątał. Wałęsa jest Wałęsą. Tam już nic się nie może zmienić. Już prędzej jego woskowa figura w londyńskim muzeum się pobeczy z żalu nad swoim losem, niż on sam straci fason. Tymczasem, dziś stało się w życiu Lecha Wałęsy coś takiego, że on nagle zaczął zachowywać się jak człowiek, a skoro jak człowiek, to w jego sytuacji, jak człowiek, któremu wreszcie ktoś dał do zrozumienia, że jest nikim. Ze nawet jeśli kiedyś był Kimś, to dziś już jest tylko nikim.
Nie potrafię opisać tego, co się dziś działo z Lechem Wałęsą. On oczywiście był zdenerwowany. Był też przy tym bardzo, ale to bardzo wzruszony; nie płakał, nie rzucał przekleństwami, nie tracił kontaktu z rzeczywistością, ale widać było, że on jest na granicy utraty przytomności. Wywiad o którym wspominam, wedle słów samego Wałęsy, odbył się chwilę po tym, jak sam amerykański ambasador, z łaskawą pomocą pewnego biskupa, prosił go, żeby się nie obrażał, i, by go udobruchać, proponował mu nawet jakieś nowe rozwiązania, które mogłyby połaskotać wałęsowską próżność. A zatem sprawa była ewidentnie całkiem świeża. Jednak z tego cośmy mogli zobaczyć, wynikało niezbicie, że dziś właśnie musiało się stać coś szczególnego. A więc nie było tak, że ktoś Wałęsie powiedział, że jest durniem, że jest byłym kapusiem, lub że kolegował się z przestępcami. Takie informacje on znosi bardzo dobrze. Jemu dziś ktoś musiał dać do zrozumienia, że jest nikim. Albo nie nikim. Jednym z wielu. A więc w pewnym sensie, jeszcze gorzej. I on tę informację przeżył dramatycznie źle.
A więc mamy Wałęsę w dość nowym kształcie. W kształcie człowieka, który wreszcie – wreszcie! – dostał w łeb. I to jest Wałęsa. A co z nami? Co z tego mamy my? Ci wszyscy, którzy na ten dzień czekali z takim utęsknieniem. Otóż mamy przede wszystkim satysfakcję. Zobaczyć Wałęsę, który nagle został potraktowany jak, nie przymierzając, Joanna Kluzik –Rostkowska, i to potraktowany nie przez kogoś, kto dla Wałęsy jest zwykłym śmieciem, ale przez prezydenta Stanów Zjednoczonych, to rzecz absolutnie bezcenna. A zatem – satysfakcja. Jest jednak w tym coś znacznie ważniejszego, niż nasza osobista uciecha. Oto okazało się, że dla świata – przecież to nie może chodzić tylko o Obamę – Wałęsa autentycznie jest dziś już tylko człowiekiem, którego trzeba oczywiście jakoś tam uszanować, ale naprawdę nic ponad to. Okazało się – myśmy to wiedzieli od lat, ale dziś się to okazało bardzo oficjalnie – że jeśli Lech Wałęsa jest dziś zapraszany do poważnych mediów, by się tam mądrzyć na tematy ogólne, na poważne uniwersytety, by tam wygłaszać jakieś gadki – swoją drogą, bardzo bym chciał wiedzieć, co on tam opowiada – gdy jest traktowany przez System jak gwiazda, to w tym nie ma nic wartego uwagi. Bo, z jednej strony, mamy do czynienia ze światem, który przyjmie wszystko, byleby z podstawowych kalkulacji wyszło, ze da się jeszcze na tym czymś zarobić, a z drugiej stoimy w obliczu moralnie zrujnowanego kraju, którego upadek jest dokładnie na miarę upadku kogoś takiego jak Lech Wałęsa. Po śmierci papieża Jana Pawła II, najlepiej rozpoznawanego Polaka na świecie. Jakaż to ponura ironia!
Jeśli jest jedna korzyść z tego, że Barack Obama przyjechał do Polski, to z pewnością będzie nią to, że pewien bardzo oczywisty fakt, tak starannie skrywany przez połączone siły Systemu, stał się wreszcie własnością publiczną.

Toyah

I kilka komentarzy do tego wpisu:

- To wszystko tylko pycha. A chłop nie może pojąć, że jego czas i jego ściemy, nie są już przez nikogo traktowane poważnie. Wszyscy wiemy, że Wałęsa obalił komunę samodzielnie, no może przy pomocy Danki. Co tu mu tu jakiś mahoń będzie warunki ustalał. Jeszcze na indywidualnej audiencji to Lechu by mahonia przyjął, ale żeby w tłumie? Przecież to minus całkiem ujemny! Generalnie, nie ma o czym gadać. Wałęsa to ostatnia osoba, o której w kontekście wizyty Obamy warto wspominać. Mnie niepokoi realne embargo informacyjne odnośnie przebiegu rozmów. Poza kurtuazją, nie wiadomo, po co on na tą peryferię przyjechał? Są dwie możliwości. Przyjechał po to aby jeszcze przez jakiś pokazać nam, że traktuje Polaków poważnie, albo cel jego wizyty i to co powiedział naszym figurantom jest tak przykre, że aż figuranci nabrali wody w usta. Jeszcze ktoś połapałby się, że nie mają nic do gadania?

- Wałęsa dostał po nosie od Obamy - to fakt, ale zastanawiam się czy odwet Wałęsy nie był jedynym rozwiązaniem jakie ten mędrzec Europy i jedyny prawdziwy obalacz komunizmu mógł w tej sytuacji zrobić?
Tylko nie popatrzył na proporcje taki afront nie zostanie puszczony płazem, co Wałęsa zrobi gdy nie dostanie wizy do USA?
Tam przecież jest pokaźne źródło dochodów...
Mędrzec chyba jednak przelicytował.

- No to dzielimy te same uczucia.
I jak napisałeś - dostał w ten nos od Obamy. A to bardzo boli.
Bo jak dostał od Zyzaka, to tylko splunął.
I to dostał właśnie teraz, gdy "patrz panie, wreszcie zrozumieli i mnie docenili". Bidak nijak nie rozumie, że się nim gra, a tak naprawdę to nawet swoi się z niego śmieją.
To musi być fajna menażeria, w tym jego instytucie i wokół niego.
Ale cóż, wszystkie pieniądze nie śmierdzą. Również te wałęsowskie.

 
Dodane przez prakseda dnia maja 30 2011 20:31:47 · 9 Komentarzy · 269 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.