![](themes/Executive/images/blank.gif) |
Nawigacja |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
Użytkowników Online |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
|
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
Świadkowie wylotów 10-04. |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
T. Szczegielniak, jedyny okęcki świadek, jakiego udało się na przestrzeni dwóch lat przesłuchać Zespołowi Macierewicza, tak jakby innych osób na warszawskim lotnisku do przepytania już nie było, ma drobne problemy z podaniem precyzyjnej chwili odlotu tupolewa: a to 7.17, a to 7-ma, a to 7.23 (Link). Ma również drobne problemy z podaniem dokładnej godziny swego przybycia na Okęcie: a to "po piątej", a to "między piątą a szóstą". Te problemy są o tyle zrozumiałe, że (co gorsza) Szczegielniak nie jest w stanie nic powiedzieć nawet na temat odlotów dziennikarzy, przesiadania się ich do drugiego jaka-40, jak i rozruchu silników tupolewa, a przecież, przybywszy po piątej, powinien był to chyba zauważyć, mimo swej krzątaniny w terminalu.
Natomiast nie ma Szczegielniak żadnych problemów z zapewnieniem, że widział "wszystkich wsiadających do tupolewa", "wszystkie osoby, które leciały": "I tak widziałem praktycznie wszystkie osoby, które... które tym samolotem leciały, jak wchodziły na... na terminal... yyy... na ten... i szły do samolotu" - aczkolwiek dodaje też po chwili: "nie wszystkie osoby, które wsiadały do samolotu, obserwowałem, bo, no mieliśmy określone obowiązki yyy... podczas yyy... mmm... tego pobytu na lotnisku, więc trudno było każdą osobę, która wsiada do samolotu, obserwować, widzieć".
Z tego zestawienia fragmentów zeznań trudno więc wywnioskować, czy Szczegielniak widział wszystkich, których widział (i ich uważa za wszystkich, co lecieli), czy też wszyscy, których widział Szczegielniak, to byli "wszyscy wsiadający" do tego tupolewa, którego Szczegielniak widział (i na tej podstawie zapewnia on, że widział wszystkich odlatujących).
Tak czy tak świadek "widział wszystkich", ale "nie każdą osobę widział". Był po piątej, lecz roszad z jakami ani grzejącego silniki tupolewa, nie zauważył. Twierdzi, że nie miał kontaktu z załogą tupolewa, zaś wysiadających z aut "prezydenckich" obserwował z oddali, więc, co pewne, nie miał styczności też z Prezydencką Parą - aczkolwiek dodaje, że wraz z innymi osobami krzątającymi się przed odlotem: "Musieliśmy te materiały jakby posortować, podzielić bezpośrednio, dać również identyfikatory, ponieważ to było dziewięćdziesiąt parę osób" (co by znaczyło, iż wlicza także załogę i Parę Prezydencką z towarzyszącymi jej borowcami, no bo kogo w ramach tych "dziewięćdziesięciu paru osób"?). Można by spytać: to gdzie "praktycznie" Szczegielniak się krzątał (zwłaszcza że wspomina w pewnym momencie, jak pamiętamy: "cały czas byłem wtedy w tym hanga... w termin... na terminalu") (Link)?
Co też ciekawe, drugi naoczny świadek okęcki, a były doradca Prezydenta, A. Klarkowski, opowiada nie tylko o terminalu: "Gdy wchodziłem do dworca lotniczego, był tam taki niesamowity tłok, że ludzie odpowiedzialni za kontrolę pasażerów błyskawicznie ich odprawiali. Pamiętam, jak hala odlotów zapełniała się tłumem ludzi. Duchowieństwo wszystkich ordynariatów polowych, generalicja w mundurach reprezentacyjnych, pozostali goście również w odświętnych strojach. Czułem się trochę wyobcowany, ponieważ byłem jedyną osobą, która nie leciała, nie licząc osób odpowiedzialnych za organizację, tych, które m.in. wręczały baretki"
(Link).
Hangar, terminal, hala odlotów, co jeszcze? To już kwestie do wyjaśnienia w ramach dalszych przesłuchań nie tylko tych urzędników państwowych (może na międzynarodowym procesie usłyszymy ich ponownie wraz z M. Grodzkim, M. Martynowskim i innymi "świadkami z Okęcia"?). Nie lepiej więc (aniżeli u Szczegielniaka) wygląda sytuacja z Klarkowskim (Link). Miał przybyć o 6.10 na Okęcie
(Link), czyli skądś wiedział (w przeciwieństwie do cytowanego wcześniej Świądra i innych osób), iż odlotu tupolewa o 5-tej nie ma, lecz nie podaje, skąd to wiedział. Może od Sasina? Ten wprawdzie o tym, co się działo na warszawskim lotnisku, nic nie wiedział (jak zapewniał podczas posiedzenia ZP), ale to, że "prezydencki" samolot nie leci o 5-tej ani o np. 6.30
(Link), raczej wiedział. To musiał wiedzieć, skoro (jak opowiada autorkom książki "Mgła") będąc w Smoleńsku rano 10 Kwietnia wybrał się nie na Siewiernyj, na którym był Ruskom wraz z M. Wierzchowskim i A. Kwiatkowskim zgłoszony (wg relacji Szczegielniaka), by czekać na prezydencką delegację, tylko na blisko godzinną wycieczkę po mieście, by zwiedzić "centrum, sobór i mury obronne", nim przybył do Katynia ("Mgła", s. 39).
Klarkowski widział wszystkich, tak jak Szczegielniak, a "z blisko 39 osobami rozmawiał", choć na pytanie, o której przyjechał Błasik, już nie jest w stanie precyzyjnie odpowiedzieć: "Dokładnie nie pamiętam, ale wydaje mi się, że kiedy przyjechałem na dworzec lotniczy, to już na miejscu była cała generalicja. Mogli przyjechać już dużo wcześniej." I dodaje: "Poza tym ten dworzec ma specyficzną strukturę - żeby wszyscy mogli się w nim pomieścić, musieli się polokować w rożnych salonikach. Chciałem porozmawiać chwilę z Krzysztofem Putrą i zorientowałem się, że wszyscy marszałkowie byli w saloniku na gorze. Generalicja natomiast była w innym miejscu. Tam cały czas była rotacja, rożne osoby zmieniały swoje miejsca, chciały ze sobą porozmawiać, ktoś kogoś spotkał po wielu latach, więc ruch, proszę sobie wyobrazić, był bardzo duży. Ja również chciałem porozmawiać ze swoimi znajomymi, nie miałem możliwości spotkać wszystkich, a tym bardziej słyszeć każdej rozmowy."
Link
Klarkowski ponadto nie widział Sasina na Okęciu, jak zapewniał w wywiadzie dla TV Trwam (wspominając zdumienie 10 Kwietnia tym, iż główny prezydencki akustyk figuruje na liście ofiar katastrofy, skoro nie leciał z Okęcia) w lutym 2011. Nie widział też roszad z jakami. Widzieć miał Protasiuka i Błasika przed odlotem, aczkolwiek nie wspomina, że widział śp. min. W. Stasiaka, który (wg Szczegielniaka) jako ostatni (przed Parą Prezydencką) miał wsiadać na pokład tupolewa.
Klarkowski, co także bardzo ciekawe, miał mieć przez chwilę rozetkę, którą (znow wg Szczegielniaka) wpinano tylko odlatującym, ale przekazał ją śp. min. M. Handzlikowi: "złapał mnie za klapy płaszcza... zerwał, więc wyrwał mi rozetkę: słuchaj, właśnie ja tutaj nie zdążyłem, nie mam rozetki, a muszę mieć rozetkę, tobie tutaj niepotrzebna, oddaj mi swoją rozetkę, przypnij mi, bo chcę jechać do Smoleńska właśnie, tak jak wszyscy właśnie z tą rozetką. I właśnie oddałem mu swoją rozetkę, którą miałem. Zabrał właśnie, ucieszył się. No i zaczęliśmy właśnie luźne rozmowy, czekając na pana Prezydenta" (Link).
Niestety, ZP nie przeprowadził ani konfrontacji Klarkowskiego i Szczegielniaka, ale nawet tego pierwszego nie przesłuchał, tymczasem byłoby o co pytać. Klarkowski wszak twierdzi, że stojąc przy schodkach i czekając na Prezydenta, odbywał przeróżne pogawędki lub też przysłuchiwał się rozmowom Błasika i Handzlika, a nawet... rozmawiał z samym Prezydentem, choć krotko: "Pan prezydent wraz z ochroną przyjechał w ostatniej chwili i zamieniliśmy właściwie jakieś zdawkowe zdania. Miałem takie wrażenie, że wicemarszałek Jerzy Szmajdziński czekał w saloniku do ostatniej chwili na prezydenta. On jako jeden z ostatnich wszedł do samolotu"
(Link).
Klarkowski przez blisko kwadrans do czasu przybycia Prezydenta konwersował i przysłuchiwał się wojskowo- lotniczo-inwestycyjnym rozmowom obok trapu, przy czym, tu uwaga, stał bardzo blisko swych interlokutorów, bo już od dłuższego czasu pracowały silniki mającej odlecieć maszyny, jak wynika z jego relacji. Prowadzący program TV Trwam wszak pyta: "Panie Andrzeju, stoi pan z min. Handzlikiem, obok gen. Błasik - w jakiej odległości?" - na co Klarkowski: "...No sądzę, że to była odległość pół metra. Po prostu. Proszę pamiętać, że ten samolot jest bardzo głośny - ten Tu - tak, że, jeżeli się rozmawia, to trzeba być obok siebie, bo silniki, no, jednak są tak hałaśliwe, że, żeby prowadzić rozmowę, to trzeba być, no, blisko, obok siebie. Tak, że ja miałem, powiedziałbym, no, bezpośredni kontakt (śmiech) z tymi osobami, tak, że, no, w związku z tym, no, jak mówię, no, gdybym zauważył, że ktokolwiek, no, nie wiem, no... wykazuje jakieś objawy, no, nie wiem, zaniepokojenia, czy po prostu, no, niezborności funkcjonowania, czy, czy, broń Boże, jest pod wpływem jakiejś tam... czego-, czegokolwiek..., to po prostu... bym to odczuł, widział, no" ("Polski Punkt Widzenia", 28-02-2011, cz. 1, 12'58''; por. też Link
Link).
Natomiast w millerowcowym Załączniku 4 możemy przeczytać, iż załoga uruchomiła silniki tupolewa dopiero po wejściu Prezydenta na pokład, tj. o 7.14 (Link, s. 13): "Przed godz. 05.00 (UTC - przyp. F.Y.M.) w samolocie zajęli miejsca ostatni pasażerowie, a po przybyciu Prezydenta RP meldunek o gotowości załogi i sprawności samolotu do wylotu złożył Dowódca Sił Powietrznych. Po zajęciu miejsca w samolocie przez Prezydenta RP o godz. 05.14 załoga zaczęła uruchamiać silniki, o godz. 05.16 sprawdziła sterowanie (wg oświadczeń personelu technicznego nie zgłosiła uwag do jego funkcjonowania) i o godz. 05.17 rozpoczęła kołowanie na drogę startową. Załoga nie zgłosiła żadnych nieprawidłowości w trakcie kołowania. Start samolotu nastąpił o godz. 05.27."
Pewne, że Klarkowski nie mógł w lutym 2011 znać treści Zał. 4, bo ten dokument jeszcze wtedy nie istniał, zaś "komisja Millera", lepiąc swój Załącznik w następnych miesiącach, mimo że skrupulatnie odnotowywała relacje ludzi z 36 splt i BOR, to chyba nie wsłuchała się w zeznania tego okęckiego świadka, rekonstruując "uruchamianie silników tupolewa" 10-04.
Najdalej jednak - choć niestety także nie udało się go do tej pory przesłuchać Zespołowi - zaszedł kolejny świadek, który "wszystkich wylatujących widział", wspomniany Martynowski z kancelarii Prezydenta, skoro nie tylko dotarł osobiście na pokład tupolewa, ale nawet przycupnął na jednym z foteli (mimo iż statek powietrzny miał być, jak wiemy choćby z relacji Szczegielniaka, zapchany po brzegi: "samolot był wypełniony yyy... praktycznie do ostatniego miejsca" - (http://freeyourmind.salon24.pl/398929,tajemnice-okecia-2, więc mógłby Martynowski zająć komuś miejsce)). W kilkuminutowej relacji nagranej dla Portalu Smoleńsk (dostępnej na YT), świadek ów opowiada, jak dzielił go włos od chwili wylotu tupolewem (od 1'50''):
"Byłem w hotelu na miejscu po te Rodziny (Katyńskie - przyp. F.Y.M.) o godzinie 5.30-5.40... I później pojechaliśmy razem wspólnie już busem... na lotnisko Okęcie. (...) Nie pamiętam już dokładnie (kto był przewożony - przyp. F.Y.M.) natomiast z Hotelu Belweder
(Link)
była to na pewno p. Anna Walentynowicz, (...), p. Leszek Solski, p. Wojciech Seweryn, yyy... Natomiast z Hotelu Ibis Link były to 4 osoby - w tej chwili akurat nie pamiętam (uśmiech). (...) Na lotnisku jeszcze nam zostało trochę czasu - każdy z nas jak mógł tak pomagał. Przynosił herbatę ciepłą, kawę, jakieś cia... ciastka. W ten sposób staraliśmy się umilić państwu, którzy czekali na odlot i na Prezydenta. Natomiast później już o godzinie... prze-, przed siódmą ja osobiście odprowadzałem jedną z tych osób do samolotu, dlatego że sama by sobie nie poradziła (przed siódmą, skoro o 7-mej już wszyscy siedzieć mieli na miejscach? - przyp. F.Y.M.).
Wszedłem do samolotu. Zaczęli później wchodzić wszyscy do tego samolotu, stąd, żeby się nie przeciskać, usiadłem na miejscu. Usiadłem na miejscu i czekałem aż wszyscy wejdą, no, pamiętam tą - tę godzinę, bo spojrzałem na zegarek, była to godzina 7.02, yyy..., a z tego, co ustalaliśmy, o godzinie 7-mej miał samolot już wyruszyć do Smoleńska, stąd dokładnie pamiętam tą godzinę. Wówczas jak zobaczyłem 7.02, zacząłem już właściwie troszeczkę panikować. Mówię: już, już muszę na siłę wyjść, bo wiem, że, wiedziałem, że jeżeli Prezydent już przyjechał w tym momencie, to zaraz samolot odleci, bez względu na to, czy ja będę tam w środku, czy, czy nie będę. Dlatego tą, tą godzinę szczególnie pamiętam. (...) W granicach 7.10-7.15 (przybył samochód z Prezydentem - przyp. F.Y.M.) już n-nie patrzyłem na zegarek, ale jeszcze rozmawialiśmy yyy... na samym lotnisku z p. min. Stasiakiem, który czekał właśnie na... Prezydenta przed samolotem (to trochę inaczej niż u Klarkowskiego - przyp. F.Y.M.). (...)
Oczywiście p. Prezydentowa Maria Kaczyńska (towarzyszyła Prezydentowi podczas wsiadania - przyp. F.Y.M.) i wtedy pan... doradca, doradca Prezydenta p. Klarkowski odprowadził już do samych drzwi, do sam..., do samych yyy... schodków Parę Prezydencką i wówczas czekaliśmy tylko do samego odlotu. (Na pytanie o obecność Błasika i Protasiuka przy wejściu do samolotu MM odpowiada zupełnie zaskakująco - przyp. F.Y.M.) Tego niestety, niestety nie widziałem, bo byłem za daleko, gdzieś w odległości 200 metrów... czyli od, od saloniku, gdzie, gdzie wchodzą... yyy... goście - tak że postaci z tej odległości nie mogłem o-odróżnić. (...) Właściwie w saloniku czeka-, czekaliśmy - jeszcze kolega nasz zrobił ostatnie dwa zdjęcia przed wylotem, które w Internecie teraz krążą. Czekaliśmy aż odlecą. Wówczas udaliśmy się już każdy w swoją stronę. Ja wtedy yyy... udałem się na dworzec zachodni, z którego odjeżdża-, odjeżdżałem autobusem. Dopiero w autobusie się dowiedziałem, co się stało - o godzinie 9-tej (o 9-tej podawano, co się stało? - przyp. F.Y.M.). (...) Tak, tak, widziałem (jak tupolew startował i odleciał - przyp. F.Y.M.), bo czekaliśmy do samego końca. Jeszcze, jeszcze machaliśmy rękoma. Wiedzieliśmy, że pewnie nikt nam nie, nie... nie odmach-, nie odmachnie (uśmiech), nie, przepraszam za zająknięcie się - yyy... na pewno nikt nam nie będzie yyy... machał, natomiast, no, my postanowiliśmy w ten sposób zareagować. (...) Nie, nie, tam media w ogóle nie były puszczane - tak że mediów nie było (to dziennikarze nie odlatywali tamtego ranka? - przyp. F.Y.M.)"
Jak nietrudno się domyśleć z tej lakonicznej opowieści, Martynowski (dalej jako MM) przybywszy po delegatów do hotelu o 5.30-5.40 też wiedział (jak Klarkowski, a w przeciwieństwie do dziennikarzy i innych osób), iż "prezydencki tupolew" nie odlatuje o 5-tej ani o 6.30 (w przypadku tej ostatniej pory wylotu musiałby wziąć na pewno większy zapas czasu). Jednakże z wypowiedzi MM wynika też, że bus spod hoteli (mimo iż zabierano osoby w podeszłym wieku i wolno poruszające się przecież) przybył na warszawskie lotnisko dużo przed siódmą, była wszak jeszcze okazja do przynoszenia "herbaty ciepłej i ciastek", a potem spokojnie odprowadzano przedstawicieli Rodzin Katyńskich do samolotu. MM zapamiętał szczególnie, bo wielokrotnie to powtarza, "tę godzinę 7.02" (moglibyśmy ją nazwać godziną Martynowskiego, na cześć tego jedynego urzędnika państwowego, który wtedy jeszcze ekskluzywnie był... na pokładzie "prezydenckiego tupolewa"), tym niemniej, co rownie zastanawiające, w dość szybkim tempie z pokładu Tu-154M znalazł się (bez oglądania za siebie) 200 metrów od samolotu, tak że nie był już w stanie rozpoznać wszystkich osób stojących przy trapie.
Na szczęście rozpoznał Klarkowskiego oraz Parę Prezydencką w przeciwieństwie do Błasika i Protasiuka. Tych ostatnich jednak, jak wiemy, rozpoznał na szczęście Klarkowski, więc zeznania pięknie się zazębiają. Wróćmy jednak jeszcze ze świadkiem MM (z saloniku i terminalu, z których oglądał odlot) na pokład tupolewa. MM wchodzi "przed siódmą", a po nim dopiero wchodzą "wszyscy", których on, usiadłszy sobie, przeczekuje, by się nie przeciskać przez tychże wchodzących. Jest godz. 7.02, a mimo że MM świetnie wie, iż na 7-mą zaplanowano odlot, a w związku z tym jest ewidentnie po czasie i MM może zaraz polecieć wraz z delegacją, gdy nadjedzie Prezydent (a ten ponoć już nawet nadjechał), bo wtedy nie wolno już wysiąść z rządowego statku powietrznego - MM sobie spokojnie siada i przeczekuje. MM siada, przeczekuje, tak jakby nie chodziło o międzynarodowy wylot albo... jakby od tej "siódmej dwie" było jeszcze sporo czasu do faktycznej godziny wylotu (tylko skąd by to MM wiedział?).
Oczywiście za chwilę MM "troszeczkę spanikuje". Spanikuje podejrzewam tak, jak osoba, która na dworcu kolejowym wniosła komuś bagaże do przedziału i obawia się, słysząc gwizdek i okrzyk konduktora za oknami, że pociąg zaraz wraz z nią ruszy i odjedzie, nim zdąży ona zeskoczyć na peron. Ale czy na Okęciu wtedy, tzn. o "siódmej dwie" w sobotę, jest jakikolwiek powód do panikowania "troszeczkę"? Czy czasem nie krąży "po płycie lotniska" wiadomość, że tym samolotem 10 Kwietnia nie leci Prezydent, tylko... "prezydenckim jakiem" albo że wylot zostanie znacznie opóźniony? Jeżeli zaś znacznie opóźniono by wylot (vide "godzina Czabana"), to załoga musiałaby sporządzić również nowy "plan lotu", gdyż poprzedni zostałby unieważniony. Chyba że... świadkowi MM dobrze zapamiętała się godzina, tylko jedna ze wskazówek, ta dłuższa, nieco się przesunęła w pamięci z biegiem czasu (może podobnie i Klarkowskiemu, co po powrocie z lotniska położył się spać, a może i Szczegielniakowi)? I była to godzina np. 6.02, gdy MM "zasiadł w fotelu na pokładzie tupolewa", a, że tak powiem, z biegiem lat zrobiła się z niej "siódma dwie". No ale to by była wtedy już zupełnie inna smoleńska historia.
W filmie "W milczeniu" (0'36'') mąż śp. K. Doraczyńskiej p. K. Wasita opowiada: "Przyjechałem około pierwszej w nocy - Kasia była na nogach. Zrobiłem jej kanapki... (długie milczenie - przyp. F.Y.M.) I pojechała." W książce J. Andrzejczaka ("96 końców świata") czytamy: "Wróciłem o 1.00 w nocy z koncertu w Bytomiu - wspomina ich ostatnie wspólne godziny jej mąż, Krzysztof Wasita. - Wstaliśmy o 3.30, zrobiłem Kasi kanapki. Powiedziała:"Krzyniu zobacz, czy przyjechał już po mnie samochód". Samochód przyjechał o 4.00" (s. 44).
Czy K. Doraczyńska wyjeżdżałaby nocą na lotnisko, gdyby wylot "prezydenckiego tupolewa" miał być o 7-mej lub jeszcze później? W filmie "Smoleński lot" zaś, jak już przypominałem p. J. Przewoźnik mówi: "Andrzej przed godziną siódmą wychodził (...) wyjeżdżał na lotnisko". Czy K. Doraczyńska i A. Przewoźnik nie mieli lecieć tym samym "prezydenckim tupolewem"? (Por. też Link). |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
|
Dodane przez prakseda
dnia stycznia 16 2014 23:05:32 ·
9 Komentarzy ·
67 Czytań ·
|
|
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
Komentarze |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
Dodaj komentarz |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
Oceny |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
|
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
Logowanie |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
Shoutbox |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
![](themes/Executive/images/blank.gif) |
|