Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Dzieci dobrej macochy
Takie bajeczki opowiadane we wczesnym dzieciństwie kształtują prawidłowe myślenie gdyż nigdy nie dałam się potem "wziąć na fundusz" różnym oszustom, przede wszystkim ideologicznym.

Już w szkole podstawowej koledzy chcieli bezskutecznie namówić mnie na grę w cymbergaja na pieniądze. Najbardziej podejrzane wydawało mi się , że dawali fory i pierwszy wkład do puli.

Z kolei na wyścigach grało się w kości i w pokera. Organizatorzy pokera dawali za darmo pierwszą porcję żetonów. Niejeden idiota pożyczał potem na chleb

Raz na całe życie przyswoiłam sobie zasadę: "Timeo Danaos et dona ferentes".

W szkole, do której chodziła najmłodsza córka, rodzice ustalili składkę na komitet w wysokości 100 złotych miesięcznie. Kiedy stanowczo zaprotestowałam dowiedziałam się, że komitet rodzicielski ma zamiar fundować memu dziecku słodycze oraz bilety do kina i na lodowisko (zauważmy, że za 100 złotych mogłabym- bez łaski- sama kupić dziecku landrynki oraz wysłać je do kina i to kilka razy). Powiedziałam, że nie uznaję jałmużny i fundowania. Jeżeli nie mam pieniędzy dziecko po prostu nie idzie do kina i kropka. Na marginesie zauważyłam, że w tym systemie dzieci uboższe finansują dzieci zamożne, a nie na odwrót.

Właśnie organizowana była klasowa wycieczka do Disneylandu, do Paryża, na którą moje dziecko z oczywistych przyczyn nie jechało (jeszcze tego brakowało, żebym miała wydawać ciężko zarobione pieniądze na takie idiotyzmy). Moja ewentualna składka miała więc dofinansować wycieczkę dzieci zamożniejszych. Widać byłam przekonywująca gdyż niektórzy rodzice gorąco mnie poparli, natomiast wychowawczyni szczerze znienawidziła. Powiedziała, że jestem aspołeczna i na mój widok czerwieniała na szyi jak indor. Odtąd unikałam wywiadówek.


Większość systemów opartych na reglamentacji tanich dóbr, które w założeniu mają służyć najbiedniejszym, faktycznie służą najbogatszym. Jak wykazały badania - z bezpłatnych studiów w Polsce , utrzymywanych w imię dostępu do studiów młodzieży z biednych rodzin, najczęściej korzystają dzieci rodzin zamożnych. Patrzmy na to trzeźwo - rodzin, które stać na zainwestowanie w kursy, korepetycje a nawet- choć nikt się do tego nie przyzna- łapówkę. Na uczelniach prywatnych studiują natomiast najczęściej dzieci z niezamożnych rodzin prowincjonalnych. To nie paradoks to statystyka i łatwa do wyjaśnienia prawidłowość.

To samo dotyczy dostępu do leczenia. Przysłowiowy zbieracz aluminiowych puszek, który finansuje system poprzez podatki pośrednie ( VAT i akcyzę) gdy zachoruje nie ma szans na dostęp do drogich procedur medycznych. Nie stać go po prostu na łapówkę albo wizytę prywatną u ordynatora. Nie ma również wystarczających koneksji. Beneficjentami bezpłatnego lecznictwa są osoby zamożniejsze, które potrafią sobie- tak czy owak- załatwić szpital. Nie znaczy to, że jedynym rozwiązaniem jest płatna oświata i lecznictwo. Być może istnieje jakaś trzecia droga.



Za PRL głównymi beneficjentami systemu taniej, dotowanej żywności byli kupujący za żółtymi firankami oraz personel sklepów mięsnych i ich rodziny. Beneficjentami oszczędzania na mieszkanie na książeczce mieszkaniowej były dzieci różnych prominentów, które dostawały mieszkanie poza wszelką kolejnością. Ostatni naiwni, którzy nigdy nie doczekali się mieszkania do dziś usiłują rozliczyć książeczki. Wystarcza im na remont ogrzewania albo wymianę okien.

Ciekawe, że nadal istnieje wielu zwolenników rozdawnictwa i reglamentacji. Potrafią z nostalgią wspominać swoje sukcesy w walce o papier toaletowy czy kawałek wołowego z kością , który unosili do domu ciesząc się jak szakal, który wyniósł jakiś ochłap z terenu uczty lwów. Tęsknią do talonów na malucha i kartek na cukier.

Usłyszałam dziś dyskusję na temat smutnego faktu, że w Polsce głoduje około miliona dzieci. Jedną z propozycji rozwiązania tego problemu było przyznanie 500 złotych na każde dziecko w kraju gdyż, jak przytomnie zauważyła osoba prowadząca audycję, nie ma sposobu prawidłowego wyłonienia naprawdę potrzebujących. Niektórzy rodzice wstydzą się zgłosić po pomoc - alternatywą 500 złotych jest zatem uszczelnienie systemu kontroli poziomu życia rodziny i oddawanie dzieci z biednych rodzin do placówek opiekuńczych lub do adopcji.

Cóż mogę dodać ze swojej strony- zapewne w Europie powstaje rynek na dzieci z byłych demoludów. Kiedyś w Niemczech był rynek na dzieci z Tajlandii. Nie chcę powtarzać obrzydliwych spiskowych teorii na ten temat gdyż nie mam na to dowodów.

Zażywna pani z polskiej opieki społecznej poskarżyła się, że (ku mojej radości) pewna kontrolowana rodzina poszczuła ją psem.

Jednak duch w narodzie jeszcze nie upadł.

Izabela Brodacka
 
Dodane przez prakseda dnia lutego 05 2014 08:17:04 · 9 Komentarzy · 34 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.