Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 7
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Egoizm czyli czy IIIRP jest ostatnim przystankiem Polaków?
To właśnie dlatego bez wstrząsów udało się zrealizować "plan Balcerowicza" bo większość myślała, że to jest właśnie ta odbudowa. A było to przejście od systemu centralnego planowania do oligarchicznego systemu neokolonialnego, przedstawianego przez propagandę jako kapitalizm. W istocie Polacy nie znają ani kapitalizmu, ani reguł rządzących państwem z prawdziwym wolnym rynkiem - bo tego nie dano im poznać, od początku tworząc system oparty na indywidualnym i masowym egoizmie, umieszczając dla niepoznaki rozmaite ozdobniki jak np. w konstytucji zasadę pomocniczości, która niby to ma być realizowana przez III RP.

W efekcie żyjemy w kraju, w którym podstawowe zachowania wspólnotowe, takie jak chęć pomocy słabszym, odpowiedzialność za losy ojczyzny, myślenie państwowe, uczciwość we wzajemnych relacjach, służebność funkcjonariuszy państwa w stosunku do obywatela - są nieznane albo w zaniku. Propaganda fałszywego liberalizmu uprawiana przez media od początku III RP wmówiła mieszkańcom kraju nad Wisłą, że naprawdę liczą się tylko indywidualne losy, a dbanie o zbiorowość, o kraj, o wspólnotę jest przeżytkiem. To było dobre za komuny, bo trzeba było walczyć o wolność, a "III RP jest krajem prawdziwie wolnym", "rządzą Polską ludzie odpowiedzialni", a naród powinien rozejść się do swoich zajęć i będzie wszystko dobrze.
I naród rozszedł się do swoich zajęć, dotyczy to zwłaszcza tych, którzy dzisiaj mają po 50 lat - czyli młodzież z początku lat 80 . Zaczęły się rodzić ich dzieci, zaczęło się wgryzanie w zmienioną rzeczywistość, zaczęło się życie w kraju w którym "każdy ma szanse".

Równocześnie działała maszyna propagandowa. Szok transformacji musiał być jakoś zamortyzowany " i to się w pełni udało. Jednym z elementów tej propagandy amortyzującej była pedagogika wstydu, wbijanie Polaków w poczucie niskiej wartości, niskiej samooceny. Celem było takie zmanipulowanie myślenia Polaków o samych sobie tak, żeby nie przyszła refleksja, że zasługujemy na coś więcej niż wyprzedaże w hipermarketach i bycie rynkiem dla międzynarodowych korporacji, które w dodatku tu nie płacą podatków. Polak miał być posłusznym konsumentem i tanim robotnikiem. W dodatku robotnikiem i konsumentem nie myślącym o dobru wspólnym jakim jest Polska. O Polsce mieli myśleć "ludzie odpowiedzialni". Konsumpcjonizm wzmacniany przez media uzależnione od producentów stał się rzeczywistą ideologią III RP.
Propaganda ta dała efekty. Polska jest krajem o najniższym kapitale społecznym i najniższej partycypacji społecznej w Europie - to znaczy, że nie ufamy sobie nawzajem i nie chcemy nic robić wspólnie. Polacy mają bez protestów kupować towary niskiej jakości, które są gorszą odmianą marek znanych w innych częściach świata (spójrzmy tylko na proszki do prania i w ogóle na zjawisko "chemia z Niemiec"), posłusznie zadowalać się niskimi płacami, cieszyć się z rzeczywistości i z tego, że "na szczęście nie ma wojny".
Tu dochodzimy do fundamentu na którym opiera się psychomanipulacja stosowana przez zarządzających dzisiaj III RP - tym fundamentem jest lęk.

II wojna światowa była najstraszliwszym wydarzeniem w dziejach narodu. Przegrana wojna, utrata ponad 20% populacji, utrata ponad połowy terytorium, świadomość bezowocności choćby największych wysiłków, zdrada sojuszników, a przede wszystkim świadomość okropności, których doświadczył wtedy ten naród i narody mieszkające wspólnie przez wieki - to jest obciążenie, które do dzisiaj w nas jest. W dodatku ta trauma nie została przepracowana.
Przepracowanie traumy polega na opowiedzeniu tego co się wydarzyło, na dogłębnym wyjaśnieniu okoliczności ale i też na rozładowaniu negatywnych emocji, tak, żeby nastąpił emocjonalny spokój i pozytywna refleksja. W konsekwencji trauma przestaje wpływać na życie. Jest oczywiście pamiętana, ale nie boli. W skali społecznej taką terapeutyczną opowieścią jest literatura. To literatura powinna była wypowiedzieć prawdę o tej wojnie.
Polakom nie było to dane. Po 1944 roku nastąpiła okupacja sowiecka, a literaci (z nielicznymi wyjątkami) stali się sługusami Systemu. Nie było prawdy publicznej, co więcej, na już istniejącą traumę wojenną nakładały się kolejne - okres nasilonego terroru komunistycznego w latach 1944-1956, późniejsze próby buntu i tłumienie publicznych wypowiedzi, wreszcie - stan wojenny, który był szokiem dla pokolenia wychowanego po wojnie, bez osobistych doświadczeń brutalnej okupacji. A więc doświadczeń traumatycznych przybywało i nie można było o nich opowiedzieć bo była cenzura, a twórczość pisarzy emigracyjnych, chociażby Józefa Mackiewicza, była szerokiemu ogółowi Polaków nieznana. A że potrzeba opowiedzenia o traumie istniała świadczy chociażby sukces załganej powieści "Kolumbowie rocznik 20" Romana Bratnego, co więcej - do dzisiaj termin "pokolenie Kolumbów" funkcjonuje jako określenie pokolenia akowców. W ten sposób sprytny propagandowy substytut wszedł w miejsce leczącej prawdy.

Po 1989 roku tej traumy wojennej i okresu peerelu także nie mogliśmy przepracować, literatura nie opowiedziała prawdy o tym co się wydarzyło, bo zaczęła obowiązywać poprawnościowa norma "pokojowego wyjścia z komunizmu", a zbrodniarze stali się "człowiekami honoru" i nie można było ich urazić. Maszyna propagandowa z ulicy Czerskiej rozpoczęła działalność "pedagogiczną" - to z czego mogliśmy być dumni teraz miało być powodem do wstydu. Zamiast być dumnymi Solidarności mieliśmy się wstydzić "styropianu". Zamiast powieści wojennych, w których byłaby prawda i wykrzyczano by ból utraty tamtej Polski - zaczęto promować grafomańskie gnioty, skupiające się na obsesjach środowiska GW i na jego antykatolickich fobiach.
Do tego doszedł jeszcze szok transformacji - zmiana warunków życia i perspektyw życiowych wielkich grup społecznych, utrata pracy, zamykanie fabryk "bo są nieopłacalne", powstanie wielkich stref biedy i wykluczenia. Równocześnie media nazywały ludzi którzy "nie załapali się na transformację" nieudacznikami, homo sovieticus czy innymi obelżywymi określeniami, w gruncie rzeczy mającymi na celu odczłowieczenie, tak, aby nie powstały masowe odruchy solidaryzmu społecznego. Te zaś które powstawały były kanalizowane przez funkcjonariuszy Systemu.

"Zdrada elit", o której często się mówi w kontekście wydarzeń początku lat 90 polega nie tylko na tym, że jakaś część działaczy Solidarności uległa kooptacji do postkomunistycznej oligarchii, służąc jako bezpieczniki przed buntem społecznym w obliczu niesprawiedliwej i oszukańczej transformacji. Zjawisko "zdrady elit" jest szersze - chodzi o polską inteligencję, czy też warstwę przywódczą, która porzuciła swój etos (a pamiętajmy, że właśnie dlatego słowo to dzisiaj ma negatywną konotację) troski dobro wspólne, wrażliwości na krzywdę, patriotycznego wychowania młodzieży i społecznikostwa. Zamiast tych cech, które wykształciły się w latach ucisku narodowego pod zaborami, część polskich inteligentów zechciała naśladować Czerską, która naśladuje Zachód (w jego odmianie dewiacyjnej), by ten ją zaakceptował jako polską elitę władzy. Ponieważ większość z tych naśladowców jest tymi inteligentami najdalej w drugim pokoleniu tym łatwiej to poszło. Na to nałożyło się kopiowanie zawleczonych z anglosaskich korporacji obyczajów i hierarchii, czego efektem jest amorficzność, bezideowość i konformizm, co w połączeniu z oligarchicznym ustrojem III RP dało efekt, którego wykwitem szczególnym są kadry Platformy Obywatelskiej.

Tak więc nieprzepracowany społeczny lęk, naśladownictwo obcych wzorów i oligarchiczność ustroju, systematyczne medialne kampanie nienawiści w stosunku do całych grup społecznych niezgadzających się na taką Polskę (a w istocie w stosunku do tych, którzy nie dali się uwieść "transformacji" i są rzeczywistą warstwą przywódczą narodu) - to wszystko jest jednym z filarów III RP.
I ten lęk jest rozbudzany przez urzędującego premiera w celach propagandowych. Straszenie Ruskiem po Smoleńsku stało się już pewnym rytuałem, lecz w kontekście sowieckiej agresji na Ukrainę nabrało złowrogiego znaczenia - bo jest w istocie demobilizujące jakikolwiek opór w stosunku do agresora, społeczny zapał obrony ojczyzny (jeśliby taki był). Hasło wyborcze PO "Nie róbmy polityki, budujmy mosty" jest niczym innym jak odwołaniem się do właśnie tej lękowej strony Polaków - bo polityka kojarzy się nie tylko z czymś brudnym i nieuczciwym (chociaż to też) ale z aktywnością publiczną, która wymaga odwagi (jeśli chce się coś zmienić). A odwaga jest deficytowa wśród współczesnych Polaków, z których część przynajmniej nazwać można "tutejszymi".
Funkcjonariusze Systemu doskonale o tym wiedzą i dlatego premier w tych dniach w przemówieniu użył takich sformułowań, z których wynika, że jeśli PO nie wygra wyborów do Parlamentu Europejskiego to 1 września dzieci nie pójdą do szkoły. Jest to oczywiste użycie z pełnym cynizmem traumy jaka jest związana z datą 1 września.

Praktyczna nieobecność treści patriotycznych w wychowaniu szkolnym oraz postawienie przez rządzących przede wszystkim na doraźne korzyści, bez planowania strategicznego daje skutki katastrofalne dla przyszłości narodu.
A contrario - patriotyzm i postawy patriotyczne, trwanie przy wartościach polskich to po prostu interes narodowy, bo bez tego narodu po prostu nie będzie. Będzie zbiorowość bez właściwości.

Do tych zjawisk dochodzi drugi filar, na którym opiera się III RP, jakim jest prymitywny i bezrefleksyjny kult opłacalności, będący całą ideologią.

Początkiem tego zjawiska była propaganda uprawiana przez "oświecone media" w ramach wspomnianego już wyżej amortyzowania skutków transformacji. Uczono wtedy Polaków czym jest wolny rynek i jak działa kapitalizm - co samo w sobie byłoby może i dobre, gdyby nie specyficzne podejście wówczas nauczających rozmaitych guru. Wtedy to byli członkowie i funkcjonariusze partii komunistycznej odkryli nową prawdę objawioną, że zadaniem przedsiębiorstwa jest maksymalizacja zysku. To epokowe odkrycie tak na nich wpłynęło, że tę zasadę przypisano do wszelkich zjawisk społecznych - nie tylko do gospodarki, w której jest to oczywiste. Zasada opłacalności została zawleczona do sektora publicznego i w zupełnie ślepy sposób zastosowana do zarządzania tą sferą - do czego w znakomity sposób przyczyniły się publikacje uświadamiające "czym jest kapitalizm", a co z prawdziwym kapitalizmem nie miało nic wspólnego, a za to wszystko z oligarchią rządzącą Polską. Wbijanie do głów przez propagandę medialną, że "przede wszystkim ma się opłacać" (w domyśle - opłacać grupie rządzącej) bo "tak jest w kapitalizmie" dało zatrute owoce w postaci likwidowania szkół, transportu publicznego, szpitali i przychodni - szerokiego zakresu usług publicznych, ze względu na ich "nieopłacalność". Ta prymitywna ideologia jest lustrzanym odbiciem marksizmu, bo tak samo jak on daje proste rozwiązania skomplikowanych problemów. Konsekwencją tego jest dewastacja więzi i dominacja rozpasanego egoizmu w stosunkach społecznych. Zasada opłacalności stosowana przez urzędników, zamiast konstytucyjnej, umieszczonej w preambule zasady pomocniczości powoduje, że w stopniu znikomym (jeśli w ogóle) przy podejmowaniu decyzji są brane pod uwagę skutki jakie będą miały te decyzje na życie obywateli. I tak likwidacja szkoły, ze względu na to, że "się nie opłaca", powoduje zasadnicze zmiany w życiu rodzin, których ta decyzja dotknęła. Dla dzieci oznacza zmianę środowiska rówieśniczego i związany z tym stres adaptacyjny, i konieczność ponownego przejścia przez procesy dynamiki grupowej, co zawsze wiąże się z kosztami emocjonalnymi. Zwiększa się też przemoc w szkole, która przyjmuje nowych uczniów - właśnie na tle na ustalania nowych ról grupowych. Dla rodzin - konieczność dostosowania życia rodzinnego do dowożenia dzieci do odleglejszej szkoły, często konieczność zakupu samochodu. To z kolei generuje koszty, a ponieważ zazwyczaj pieniędzy jest tyle samo - konieczne jest albo znalezienie dodatkowych zarobków, albo przekierowanie części domowego budżetu na obsługę samochodu i dowożenia dzieci do szkoły (zwłaszcza przy młodszych dzieciach - rodzice nie będą przecież wysyłać sześciolatka w zimie autobusem szkolnym o 6:30 rano w półtoragodzinny objazd okolicznych wiosek). Zakup samochodu z kolei generuje i koszty, i zwiększa prawdopodobieństwo śmierci w wypadku drogowym, bo ruch samochodowy rośnie między innymi i dlatego, że wszyscy w okolicy są w podobnej sytuacji. Poza tym sprawy się multiplikują na poziomie regionu i całego kraju.
Przykład likwidowanej szkoły wiejskiej pokazuje dowodnie skutki decyzji podejmowanych w myśl zasady opłacalności. Poprzez likwidację małych szkół następuje śmierć wsi. Urzędnicy i funkcjonariusze publiczni, uznając za swoją ideologię opłacalności i opłacalność jako główne kryterium podejmowania decyzji, sprzeniewierzają się zasadzie służby publicznej, jakiej się podejmują obejmując swoje stanowiska. Stają się też elementem oligarchicznej maszyny wyzysku, która została wprawiona w ruch w momencie rozpoczęcia oszukańczej transformacji.

Zasadami ideologii opłacalności są:

- dominacja myślenia opłacalnościowego, czyli taki system podziału PKB, żeby można było zabierać ludziom jak najwięcej i żeby musieli płacić za państwo , tam gdzie przy zastosowaniu konstytucyjnej zasady pomocniczości byłby to obowiązek państwa wypełniającego także zasadę solidaryzmu społecznego.
- podejmowanie decyzji bez oglądania się na skutki społeczne,
- przekładanie służenia interesom oligarchicznych grup nacisku nad służbę społeczną,
- odrzucenie dialogu społecznego,
- zastąpienie debaty publicznej medialnymi kampaniami nienawiści w stosunku do oponentów,
- niszczenie języka społecznej komunikacji i współpracy na rzecz języka konfrontacji i nienawiści
- korupcja jako metoda interakcji sektora prywatnego z publicznym
- wymiana usług pomiędzy grupą rządzącą a mediami (m.in. reklamy za poparcie i prowadzenie kampanii nienawiści w stosunku do oponentów)

W istocie ideologia opłacalności jest jednym z kluczowych elementów Systemu III RP, obok lęku i posłusznego konsumpcjonizmu. System trwa dzięki graniu na nieprzepracowanym lęku wojennym, odwoływaniu się do najniższych chęci użycia i konsumpcji, a zarządzane jest to właśnie przez funkcjonariuszy Systemu, wyznających opisaną wyżej ideologię. W konsekwencji Polska staje się krajem w którym zanika poczucie wspólnoty i solidarności, a zamiast tego mamy dzikie wprost objawy niechęci, czy wręcz nienawiści do osób które wymagają pomocy ze strony zbiorowości. Uzasadniane to jest koniecznością dbania o kasę państwową (ze strony funkcjonariuszy Systemu), a ze strony najętych przez System ludzi - obowiązkiem płacenia podatków na państwo, a nie na "darmozjadów". Ostatnio na S24 na jedynce pojawił się (prawda, że krótko) wprost niebywały tekst niejakiego Bielinskiego pod tytułem "Każdemu co się należy" i niejakiego peergynta pt. "Mam gdzieś dzieci rodziców niepełnosprawnych". Tę ostatnią notkę przytoczę w całości, bo jest to kliniczny przykład zdziczenia i rozpasanego egoizmu, który teraz rządzi Polską:

Mam gdzieś rodziców dzieci niepełnosprawnych
Zobaczyłem dziś w telewizorze żenujące widowisko. Rodzice dzieci niepełnosprawnych atakowali premiera mojego rządu. Chcieli ode mnie wyciągnąć pieniądze. Chcieli 1680,00 zł brutto Uważają, że skoro im się przytrafiło dziecko niepełnosprawne, to ja powinienem im to wynagrodzić. Zapłacić za ich pech. Ale ja nie chcę.
To ich, nie moje dziecko. Mam swoje. Na szczęście takie normalne. Pewnie, gdyby mi się trafiło, też bym protestował. Ale mi się nie trafiło. Nie mój krzyż i nie mój problem. Jestem płatnikiem podatków. Niedużo. Rocznie gdzieś 150 tysięcy złotych. Jednak interesuje mnie, na co to idzie. Na dzieci tych ludzi nie mam ochoty płacić.

Link

Innymi objawem zniszczenia polskiej wspólnoty są całkowita niechęć do przyczynienia się do obrony państwa przed agresją (przypominam niedawne wyniki badań, pokazujących, ze ponad połowa obywateli nie zamierza bronić Polski) oraz katastrofa demograficzna (wynikająca w większości z państwowej polityki antyrodzinnej, zmuszającej młodych do emigracji).
Są to wszystko owoce tej propagandy fałszywego liberalizmu, czy też fałszywego kapitalizmu, propagandy, która trwa tu od 25 lat. Dla wielu, jeśli nie większości obywateli III RP nie istnieje wspólnota jako istotny element myślenia i identyfikacji. Wspólnotowość polska została rozbita przez ideologię opłacalności, lęk i konsumpcjonizm propagowane przez media i sterowane przez machinę oligarchicznego państwa. Taką amorficzną zbiorowością jest oczywiście łatwiej zarządzać przy minimalnych kosztach, także kosztach płac dla posłusznych polskich robotników, wbijanych w dodatku w poczucie winy i niską samoocenę przez polityki historyczne obcych państw, usłużnie powielane przez krajowe rezonatory.

Czy zatem III RP z jej Systemem jest ostatnim przystankiem na dziejowej drodze Polaków? Przecież nas, ludzi z obozu patriotycznego jest mniejszość. W dodatku jesteśmy coraz starsi.

Pierwsze objawy otrzeźwienia widać w kontekście agresji sowieckiej na Ukrainę. Lęk przed wojną jest jednak mniejszy niż świadomość czym może się skończyć wpadnięcie Polski w łapy Putina, zwłaszcza w wyniku konfliktu zbrojnego. Trwa wahanie pomiędzy niechęcią do ponoszenia kosztów przeciwstawienia się agresywnej polityce putinowskiej i lękiem, a świadomością, że w przypadku wchłonięcia przez imperium przy tej demografii już się z niego się nie wyrwiemy. Władza nie chce Putina, bo ten odstawi ją od żłobu, a ludzie go nie chcą, bo już go mieli w PRL .
Tak więc nie wszystko stracone, lecz tylko pod warunkiem zwiększenia partycypacji społecznej, organizowania się i budowy solidaryzmu społecznego (co bez narzędzia w postaci partii politycznej i to silnej jest niemożliwe). Warunkiem jest też odrzucenie fałszywych autorytetów, kanalizujących aktywność społeczną, przy okazji czerpiących z tego środki na luksusowe życie.
I najważniejszy warunek - zastosowanie w życiu codziennym tych "Pięciu prawd Polaka" ogłoszonych przez Związek Polaków w Niemczech w 1938 roku, prawd których stosowanie jest warunkiem trwania narodowego bytu:

1. Jesteśmy Polakami!
2. Wiara Ojców naszych jest wiarą naszych dzieci!
3. Polak Polakowi bratem!
4. Co dzień Polak Narodowi służy!
5. Polska Matka naszą - nie wolno mówić o Matce źle!

To są zdania, za które Polacy płacili życiem.

Maciej Świrski

Zapraszam do składania podpisów pod petycją do Sejmu w sprawie uznania użycia sformułowania "polskie obozy koncentracyjne" za kłamstwo oświęcimskie. Formularz PDF do pobrania jest pod tym linkiem : Link
 
Dodane przez prakseda dnia marca 27 2014 15:14:04 · 9 Komentarzy · 13 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.