Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
OSZWABIENI PRZEZ EUROKOŁCHOZ
Telewizornie puszczały spoty (jeden kosztował 7mnl złotych) o "cudzie", prezentowały rozmówców - ekspertów dobranych na tę okoliczność i nastawionych do UE wyłącznie pozytywnie. I tak profesor Witold Orłowski, doradca prezydenta porównał unijną niby pomoc z tym, co kraje Europy Zachodniej otrzymały w ramach planu Marshalla. Elżbieta Bieńkowska, wicepremier oraz minister infrastruktury i rozwoju stwierdziła z przekonaniem, że bilans członkostwa w UE jest jednoznacznie pozytywny, bowiem "dobrze zainwestowane fundusze europejskie zwiększają konkurencyjność naszej gospodarki, pomagają rozwijać przedsiębiorczość i tworzyć miejsca pracy". Swoje dorzucił również niejaki Jerzy Kwieciński, ekspert - a jakże! - Business Centre Club, dla którego "najważniejsze jest to, że dzięki wejściu do UE staliśmy się członkiem największego systemu gospodarczego na świecie o jednolitych zasadach działania, zapewniliśmy stabilizację otoczenia politycznego dla Polski i dokończyliśmy transformację społeczno-gospodarczą".
To były głosy "autorytetów" i dlatego sam postanowiłem użyć kalkulatora i zweryfikować rzecz całą w sposób jak najbardziej racjonalny. Owszem, 61 mld euro czyli 258 mld zł to kwota działająca na wyobraźnię, ale po uwzględnieniu liczby Polaków oraz czasu w jakim była nam "dawana" spada do poziomu zgoła żałosnego. Okazuje się bowiem, że wspomniany na wstępie statystyczny Polak otrzymywał z Brukseli w ostatnim dziesięcioleciu średnio... 56 zł miesięcznie.

Ktoś powie: dobre i to! Dla całości obrazu i przejrzystości bilansu oprócz zysków trzeba jednak uwzględnić także koszty naszej obecności w UE. A te są przerażające, z jakiejkolwiek strony by ich nie liczyć.

Ot, choćby kwestia zatrudnienia. Pani Bieńkowska bredzi coś o tworzeniu nowych miejsc pracy dzięki unijnym funduszom. Tymczasem podpisanie umów przedakcesyjnych z Brukselą, zwłaszcza dotyczących otwarcia polskiego rynku na towary z krajów UE, kosztowało nas likwidację tysięcy zakładów pracy i powstanie co najmniej 2-milionowej armii bezrobotnych. Dzisiaj, po dziesięciu latach brukselskiej "opieki" liczba Polaków pozostających bez zatrudnienia formalnie pozostaje taka sama, lecz po uwzględnieniu ok. 2-milionowej emigracji zarobkowej oraz co najmniej takiej samej liczby bezrobotnych nie ewidencjonowanych przez urzędy pracy wzrasta po trzykroć.

Nawet gdybyśmy przyjęli wersję rządową, a pensję tylko minimalną (1.680 zł brutto) przypisali tylko dwóm milionom osób oficjalnie uznanych za bezrobotne, to i tak po 10 latach kwota utraconych w ten sposób wpływów do polskich kieszeni sięga 403,2 mld zł, tj. prawie dwukrotnie więcej niż wszystkie unijne "dotacje".

Najgorsze, że wyliczone straty poniesione przez Polskę w konsekwencji przyspawania do unijnego kołchozu to tylko wierzchołek góry lodowej. Trzeba bowiem pamiętać, że każde euro przekazane do Polski z Brukseli generuje co najmniej pięciokrotnie większe wydatki z naszej strony , które już teraz wywindowały dług publiczny państwa na niebotyczny poziom ok. biliona złotych.

Unijne "dotacje" narzucają bowiem konieczność, po pierwsze - wniesienia tzw. wkładu własnego, co zwykle oznacza sięganie po lichwiarsko oprocentowane kredyty, po drugie - wieloletniego finansowania z naszych podatków "inwestycji" (zwykle przydatnych psu na budę) już po ich zakończeniu. Przykład pierwszy z brzegu to budowa tzw. Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku. Ma kosztować ok. 100 mln zł, przy czym połowę "daje" UE, a resztę mają pokryć solidarnie miasto Gdańsk i samorząd województwa, oczywiście z kredytów. Gdy teatr już powstanie kolejne miliony złotych na jego utrzymanie będą ściągane z podatków mieszkańców, choć dla nich daleko ważniejsze są np. bieżące remonty dróg.

Jakby tego było mało, zdecydowana większość unijnych "dotacji" - w dodatku powiększonych o spłacane przez nas kredyty - wraca z powrotem do naszych pseudo-dobrodziejów, zwłaszcza Niemców. Nie dość, że nasze, wydawałoby się, pieniądze przejmują zagraniczne firmy, to jeszcze największe z "dotowanych" inwestycji służą niemal wyłącznie dalekosiężnym celom Berlina, gdzie znajduje się faktyczny ośrodek decyzyjny UE. Wymownym przykładem są tutaj autostrady. Krociowe zyski z tytułu ich budowy trafiają do zagranicznych konsorcjów wyspecjalizowanych w złodziejskim traktowaniu swoich polskich podwykonawców, a gdy autostrady już powstaną, to służą przede wszystkim niemieckiej gospodarce - od zapewnienia taniego transportu towarów w ramach wymiany handlowej z Rosją, po zaopatrzenie dla niemieckich super- i hipermarketów, funkcjonujących praktycznie w każdym polskim mieście.

Henryk Jezierski

 
Dodane przez prakseda dnia maja 21 2014 06:50:11 · 9 Komentarzy · 11 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.